Kolejna
z serii książek, po których należy pisać, kleić, rysować, bazgrać, wyrywać,
dziergać z niej szaliki i robić podpałkę do grilla. Okej… może aż tak źle nie
jest, ale „Misja: rodzinka” podobnie jak „Zniszcz ten dziennik” służy do
wypełniania.
Jestem wielkim przeciwnikiem znęcania się w ten sposób nad
książkami, więc już na sam widok powinnam ją odradzać (przecież każda książka
chce trochę pożyć!), jednak okładka ma coś w sobie… Dlatego, tak na sam początek,
polecam wziąć do ręki porządny notatnik, na pierwszej stronie ogromnymi
literami napisać nazwisko rodzinki, której historię będziemy odkrywać… i do
dzieła!
Jeśli
jeszcze nie mieliście styczności z książkami typu tych, wymyślanych przez Keri
Smith, to warto uważać. Ideą postępowania z książkami takimi jak ta, jest jej
wypełnianie. Rozwiązywanie postawionych przed czytelnikiem zadań, a w wypadku
„Rodzinki” także rozważenie podsuniętych pomysłów i odkrycie historii pokoleń!
Oczywiście można, a według twórców nawet należy po niej pisać i rysować, ale
czy warto? Wybór należy do was.
Zadania
same w sobie są naprawdę interesujące i mogą wiele wnieść do życia naszej
rodziny. Jednak najbardziej w książce przypadły mi do gustu zadania takie
jak „Narysuj swój domowy zwierzyniec” ,
„Wypisz książki, które czytałeś ty, a które czytali rodzice w swoim
dzieciństwie”. Takie pytania mają niesamowitą moc przywoływania wspomnień. Zarówno tych sprzed dziesięciu, jak i trzydziestu czy czterdziestu lat, w
przypadku rodziców.
Warto zaznaczyć, że nie jest to książka skierowana tylko do dzieci
i nastolatków. Starszym także przyniesie wiele radości. Każde następne
wypełnione zadanie, odrysowana dłoń, opisana historia przybliży was do
rozwiązania największej zagadki, jaką jest historia rodziny. Może nie
odkryjecie jak poznali się wasi prapraprapradzadkowie, ale może uda się
dowiedzieć czegoś, o czym nie mieliście pojęcia?
Powodzenia!
Ananaska, 17 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz