tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

poniedziałek, 30 września 2013

"Sekretne życie CeeCee Wilkes" - Diane Chamberlain - recenzja

Sekretne życie CeeCee Wilkes - Diane ChamberlainSą w życiu takie książki, które – raz przeczytane – potrafią zmienić świat czytelnika; książki na pierwszy rzut oka nieciekawe, często pomijane, schowane za bestsellerami i nowościami oraz lekturami, które już wcześniej podbiły wrażliwe serca. Robimy błąd przechodząc obok nich obojętnie. Jedna szybka decyzja, jedna myśl „Zaryzykuję!”, pierwszy rozdział i… nagle zapominamy o rzeczywistości, bo duszą jesteśmy między kartkami tej powieści.
Przez kilka boleśnie krótkich dni żyłam historią CeeCee, która szybko musiała zapomnieć o dawnym, pięknym, beztroskim, choć pełnym łez, życiu na rzecz nowego. Za nic w świecie nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że kiedyś będę musiała rozstać się z bohaterką, a co za tym idzie – jej wcieleniami i dwoma różnymi życiorysami. Może najpierw trochę przybliżę Wam tę historię?

Jest rok 1977. Dwóch mężczyzn porywa ciężarną żonę gubernatora, Genevieve Russell. Porywacze żądają zmiany wyroku śmierci ciążącego nad bliską im osobą. Jeśli gubernator spełni ich polecenie, żona wróci do niego i do ich drugiego dziecka cała i zdrowa. Dwadzieścia lat później. Na obrzeżach miasta policja znajduje ciało Genevieve Russell. Porwana w latach 70-tych kobieta została zamordowana i zakopana niedaleko małego domku letniskowego. Dziecka nie ma. Zniknęło. Policja wznawia sprawę, która ucichła kilka lat po zaginięciu Genevieve. Timothy Gleason zostaje aresztowany i czeka na wyrok. Ale to nie on zabił Genevieve. CeeCee wie jak zginęła żona gubernatora. Wie i dlatego nie pozwoli, aby Tim został skazany na karę śmierci. Wspomnienia, których CeeCee usilnie chciała się pozbyć przez te wszystkie lata powracają. Czy w imię dawnej miłości zaryzykuje i zniszczy swoje idealne życie oraz cudowną rodzinę?

Trochę niejasny opis wzbudził we mnie spore zainteresowanie, co nie zmienia faktu, że pogubiłam się przy czytaniu go. Rozumiałam tylko tyle, że zostało popełnione morderstwo, odnalezione ciało i domniemany sprawca zabójstwa właśnie trafił do więzienia, ale co do tego miała CeeCee? To tylko pogłębiło moją ciekawość. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że ta recenzja jest łatwa do napisania. Nie, nie jest. Nie wiem co powiedzieć, nie wiem jak wyrazić swoje emocje, nie wiem jak przelać całą miłość do tej książki przez klawiaturę i ekran komputera… Nie jestem w stanie wyrazić podziwu dla autorki i zachwytu nad książką przez zwykłe klawisze z literkami. Robię, co mogę, by najlepiej przekazać Wam mój entuzjazm, ale w tym wypadku same słowa nie wystarczą – trzeba przeczytać Sekretne życie CeeCee Wilkes aby zrozumieć to uczucie – ba! Falę uczuć! Od blisko roku, kiedy moim światem zawładnęła książka Tańcząc na rozbitym szkle, zastanawiałam się, czy kiedykolwiek jeszcze dane mi będzie przeczytać powieść o rodzicielskiej miłości, poświęceniu, walce i dojrzałości. Gdyby myślałam, że już nigdy nie spotkam podobnej lektury zjawiła się pani Chamberlain z historią CeeCee ukrytą pod szarą, nierzucającą się w oczy okładką. Nie, nie zjawiła się – wkroczyła w moje życie potężnymi krokami i zaatakowała serce armatą słów, mądrości oraz tego „czegoś”; tego, co zmieniło mój dotychczasowy światopogląd.

Czytając tytuł Sekretne życie CeeCee Wilkes w mojej głowie pojawiła się dorosła pani z jakimś problemem, no bo który człowiek prowadzi „sekretne życie”, kiedy wszystko jest O.K.? Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zamiast dojrzałej kobiety ujrzałam szesnastolatkę. Nie byle jaką! CeeCee od początku zdobyła moja sympatię. Jeśli pomyśleliście „O nie, znowu o nastolatkach?” to popełniliście ogromny błąd! CeeCee w życiu przeszła wiele: utraciła ważną osobę, musiała radzić sobie sama, zaciskać zęby w najgorszych chwilach i iść do przodu. Tak oto, mając lat szesnaście, rozpoczęła pracę w kawiarni, chcąc w ten sposób zarobić na studia. To, co szczególnie urzekło mnie w postawie CeeCee, to inteligencja, mnóstwo pozytywnej energii i dziecięca naiwność. Od razu, nim główna bohaterka przybliżyła mi swoje losy, poczułam, że ta osoba ma za sobą wiele przykrych doświadczeń. Prostymi słowami Diane Chamberlain zdradza czytelnikowi bardzo dużo informacji o bohaterach.

Nie mogę przyczepić się do kreacji postaci. Każdy bohater miał w sobie pewne cechy charakteru i wyglądu, które można było skojarzyć tylko i wyłącznie z nim. Od początku oczyma wyobraźni widziałam Tima jako chłopca o blond lokach i zielonych oczach, dlatego trudno było mi pogodzić się z tym, że pod koniec nie przypominał już tamtego Tima; tego, który uwodził spojrzeniem, słodkimi słowami i obietnicami. Moje serce podbili również Marian i Jack, w szczególności ta druga postać, która wprowadziła do życia CeeCee tyle światła, radości i miłości. Idealnie dało się wyczuć różnicę między Corinne i Dru, którą pani Chamberlain podkreślała na pierwszy rzut oka mało ważnymi spostrzeżeniami, czynnościami lub słowami. W pewnym momencie pomyślałam sobie, że autorka wcale nie napisała tej powieści piórem (dobrze, co ja mówię – klawiszami komputera!) tylko czarodziejską różdżką.

Ciekawi stylu i narracji znajdą odpowiedź tutaj. Przedstawienie życia CeeCee w trzeciej osobie było najlepszym wyborem. Gdyby autorka zdecydowała się na pierwszoosobową narrację zepsułaby cały urok powieści. CeeCee była postacią bardzo skromną i taką, której niewiele trzeba było do szczęścia, a powtarzane w kółko „mnie”, „moje” i „mi” zmieniłoby jej obraz. O nie, nie pozwoliłabym na to! Poza tym dzięki trzecioosobowej narracji łatwiej dostrzec, kiedy CeeCee zamieniła się w tą drugą, inną osobę.
Styl pani Chamberlain jest po prostu świetny. Właściwie powinnam uwzględnić na początku recenzji, że w powieści Diane Chamberlain wszystko jest świetne – no, może poza jednym, góra dwoma, szczegółami. O tym za chwilę. Zaczęłam zachwalać styl. Tak jak mówiłam – rewelacyjny. Pomysł na fabułę zrobił swoje, ale tak naprawdę to styl najbardziej wciągnął mnie do książki. Proste zdania, nie za krótkie, ani nie za długie wypowiedzi, zero trudnych słów i zawiłych myśli; jasno i wyraźnie. Mnie, jako osobie zaczynającej przygodę z literaturą kobiecą i pewną, że w wielu przypadkach poziom jest tam wyższy niż w młodzieżówkach, styl naprawdę przypadł do gustu. Dzięki niemu z ogromną chęcią sięgnę po kolejne powieści Diane Chamberlain.

Autorka równie dobrze na początku dodała powieści klimatu lat 70-tych, zaś później – wraz z upływem lat – zmieniała go na lata 80-te, 90-te, aż dotarła do XXI wieku. 
Tak sobie myślę… Kurczę, tam nawet sceny seksu zostały przyjemnie opisane! Zero naciskania na czytelnika poprzez dokładne opisy, wszystko zostało napisane z pasją, gracją i lekkością… Tę książkę czytało się idealnie. Jestem nią zdumiona, a jednocześnie szczęśliwa, że wpadła w moje ręce i mogłam przeżyć z nią tyle pięknych dni. Na pytanie, czy była wzruszająca: nie wiem jak to było u innych czytelników, ale u mnie wycisnęła łzy. Nie, to nie były łzy… Ryczałam jak małe dziecko najpierw przez złamane serce, później przez wzruszenie, a na końcu… Dobra, dobra, nie mówię!

Są plusy ale są też minusy – na szczęście tylko dwa bardzo malutkie. Na pierwszych stronach Sekretnego życia CeeCee Wilkes nie miałam zielonego pojęcia, w których latach toczy się akcja książki. Opis mówi, że Genevieve zaginęła w 1977, a jej ciało odnaleziono ponad dwadzieścia lat później – dobrze, ale kto mi powie w którym roku życie CeeCee uległo ogromnej zmianie? Tych rzeczy musiałam dowiedzieć się sama za pomocą rachunków matematycznych i, przyznam szczerze, na początku ostudziło mój entuzjazm.
Drugim malutkim minusem jest niejasny opis. Gdyby na okładce znalazło się chociaż jedno zdanie odrobinę lepiej tłumaczące to, czego można spodziewać się po książce, zainteresowanie Sekretnym życiem CeeCee Wilkes z pewnością byłoby większe. No ale kto nie zaryzykuje, ten może wiele stracić, nie sięgając po historię CeeCee!

Podsumowując:
Koniec powieści pokazał jak wiele rzeczy zmieniło się w życiu dorosłej już CeeCee: począwszy od prawdy, która wyszła na jaw, poprzez czas zapomnienia, aż do Tima i miłości, która nigdy nie była prawdziwa. Tak jak wspomniałam wcześniej, powieść pani Chamberlain wycisnęła ze mnie łzy (a ja naprawdę lubię, kiedy płaczę nad książkami). Przede wszystkim poznałam ogromną siłę miłości, przebaczenia i poświęcenia, które w dzisiejszych czasach są inaczej postrzegane lub najzwyczajniej pomijane i zapominane. Nie potrafię Wam w tej recenzji ukazać niektórych złotych myśli, bo takich tam nie ma – cała książka jest jedną, wielką, złotą myślą. Sekretne życie CeeCee Wilkes uczy, nie pozwala o sobie zapomnieć, przewraca życie do góry nogami i (tak jak w moim przypadku) zmienia światopogląd. Ta książka na zawsze zostanie w moim sercu i nigdy nie pozwolę na to, aby z niego uciekła.
Pani Diane Chamberlain – dziękuję! Dziękuję za CeeCee i za jej sekretne życie. A teraz idę czytać drugą pani książkę. Z pozdrowieniami – zakochana w pani twórczości czytelniczka!

Layla, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka.

"Wściekły" - Rick Reed - recenzja

Wściekły - Rick Reed
Rick Reed – policjant z trzydziestoletnim doświadczeniem w Criminal Investigations Unit (wydział kryminalny) w Evansville Police Department i Vanderburgh County Sheriff Departament. 
Jego pierwsza książka „Blood Trial” to true crime – opowiada o dochodzeniu z 2000 roku, w trakcie którego Reed ścigał seryjnego mordercę (14 ofiar). 

Od pewnego czasu w miasteczku Evansivlle zaczynają się dziać makabryczne rzeczy. Ktoś z zimną krwią bestialsko morduje niewinne osoby. Wszystkie zabójstwa powiązane są z detektywem Jack'iem Murphy'm. Morderca zostawia koło każdej ofiary dziwne wierszyki których adresatem jest detektyw Murphy. Od tej pory cała policja, a w szczególności detektyw Murphy pracuje, aby rozwiązać tę okropną zagadkę i złapać mordercę. Całe śledztwo utrudnia postępowanie burmistrza i nowego komendanta, którego nikt nie lubi, bo czego dotknie to zagmatwa jeszcze bardziej. Ginie coraz więcej osób a sprawa nie może nabrać tempa. Czy uda się szybko złapać mordercę i zapobiec dalszym zbrodniom. 

Książka Ricka Reed'a Wściekły to naprawdę dobry kryminał. Czyta się ją zaskakująco szybko, a akcja jest bardzo dobrze poprowadzona. Wciąga od pierwszej do ostatniej strony, a w dodatku trzyma w napięciu. Wściekły to pierwsza książka tego autora z jaką się spotkałam ale wiem, że z wielką przyjemnością sięgnę po inne książki tego autora. 

Polecam nie tylko miłośnikom kryminałów bo to dobra książka i może jak ją przeczytacie upewnicie się, że tego typu powieści są naprawdę świetne!

Grazia, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka. 

"Ostatnia nadzieja" - Barbara Kliś - recenzja

Barbara Kliś jest młodą, polską autorką urodzoną w Pyskowicach w roku 1985. Prawdopodobnie jest to jej debiut literacki. 

Asia Plin – przeciętna nastolatka nagle odkrywa nieznane jej do tej pory tajemnice swojego pochodzenia. Od urodzenia mieszka w Polsce z matką i młodszą siostrą Karoliną. Wychowywał ją ojczym, a rodzicielka nigdy nic nie mówiła na temat biologicznego ojca córki. Bohaterkę poznajemy w wieku siedemnastu lat. Kilka miesięcy temu przeżyła wypadek – jadąca autostradą ciężarówka niespodziewanie wpadła w poślizg i uderzyła w auto, którym jechała Asia z rodziną. Nikomu nie stało się nic poważnego oprócz nastolatki. Joanna zapadła w śpiączkę. Leżała bez życia przez sześć miesięcy i do tego była sparaliżowana. Lekarze nie dawali jej szans na powrót do normalnego życia. Ale jednak… Pewnego dnia Asia się budzi i spostrzega przy swoim szpitalnym łóżku mężczyznę ubranego na biało – nie jest to jednak lekarz. Michał – bo tak nazywa się blondyn – jest bardzo tajemniczy i zadaje dziwne pytania. Po upływie pewnego czasu oboje zaprzyjaźniają się, a Asia dowiaduje się kim jest i jaka czeka ją misja. Razem z niebiańskimi przyjaciółmi podobnymi do niej stawią czoła piekielnemu złu.

Czy uda im się wygrać tę walkę?
Czy Asia podejmie właściwą decyzję?
Tego dowiemy się czytając powieść:)

Bardzo trudno jest mi ocenić „Ostatnią Nadzieję”. Z jednej strony powieść bardzo mi się podobała, ale z drugiej jednak coś tu jest nie tak. Niewątpliwie do największych plusów zaliczam pomysł na fabułę. Walka dobra ze złem jest bardzo często ukazywana przez autorów, jednak uważam, że jest to ponadczasowy temat, który nigdy się czytelnikowi nie znudzi. Barbara Kliś połączyła Piekło i Niebo w jedność poprzez postać Asi.  Romans, który daje siłę do walki pomimo tylu przeszkód losu. Niestety to chyba tyle z pozytywów…

Jak już mówiłam, autorka miała wspaniały pomysł, jednak jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Dialogi bohaterów sprawiają wrażenie sztucznych, nie widać w nich emocji, których spodziewalibyśmy się na przykład podczas nagłego odzyskania zdrowia. Brakowało mi także dłuższych opisów zaistniałych sytuacji. Książka składa się z bardzo wielu szybko zachodzących po sobie akcji. Czytelnik nie wgłębia się w życie bohaterki, nie jest w stanie tego zrobić. Powiedziałabym, że niestety jest to napisane dość… lakonicznie.

Podsumowując - jak na debiut to „Ostatnia nadzieja” nie jest zła, chociaż mogłaby być o wiele lepszą i wciągającą powieścią. Trzymam kciuki za Barbarę Kliś i mam nadzieję, że następne książki będą bardziej przemyślane i dopracowane do samego końca.
                                                                                                                Ananaska, 15 lat


Książka ukazała się nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej.



piątek, 27 września 2013

"Pamietnik nastolatki 2 ½. Wakacje Natki" - Beata Andrzejczuk - recenzja

Pamiętnik nastolatki 2 1/2. Wakacje Natki. - Beata AndrzejczukWAKACJE! - upragniony czas każdego ucznia! A tym razem, dowiemy się jak spędza je Natka – bohaterka „Pamiętnika nastolatki”.
Przed wakacjami Natka zerwała z Bartoszem, Jacek dalej jest z Agą, ale tak naprawdę kocha Natkę i chce z nią być, ale Aga nie daje mu spokoju. Właśnie zaczęły się długo oczekiwane przez Natkę wakacje, ale co z tego, i tak będzie musiała wyjechać z Wrocławia nad morze i siedzieć tam przez cały kalendarzowy miesiąc. Nikogo tam nie zna, a pojedzie z ciotką i jej psem – Kacprem, potem zwalą się rodzice, siostra, brat z dziewczyną i cała rodzina w jednym domku!

Czy Natalia pozna kogoś nad morzem?
Co zaskoczy ją podczas pobytu nad Bałtykiem?
Czy związek Agnieszki i Jacka się rozpadnie?


W czasie opalania Kacper ucieka ciotce, Natalia musi go gonić. Pies zaprowadza ją do grupy rówieśników, którzy wypoczywają nad morzem i śpią w namiotach. Poznaje tam – Paulinę – mistrza fotografii, Stefkę – przyjaciółkę Pauliny, strasznie zazdrosną o Maksyma, Witosza – bardzo miłego szatyna, Łukasza – wysokiego blondyna i Maksyma – bardzo mądrego kolegę, który poszedł dwa lata wcześniej do szkoły i który od razu wpada Natce w oko. I tym samym znów w życiu Natki pojawia się ten sam problem co zawsze - którego chłopaka wybrać tym razem - Jacka czy Maksyma? Wszystko się komplikuje, Natka ma mętlik w głowie. Podoba jej się Maksym, jest taki dojrzały mądry, można z nim pogadać o wszystkim, a Jacek jak to Jacek zapatrzony jest w Agę.

Jak długo Natka może na niego czekać?
I czy w ogóle się doczeka?
Kim okażą się nowo poznani koledzy i koleżanki?
Jaką rolę w jej życiu odegra Maksym?
Czy będzie to coś więcej niż wakacyjna przygoda?

Na te i inne pytania dotyczące życia Natki znajdziecie odpowiedź w książce pt. „ Pamiętnik nastolatki 2 ½ – Wakacje Natki” autorstwa Beaty Andrzejczuk. Książkę polecam przede wszystkim dziewczynom z gimnazjum. Jest to bardzo fajna lektura na jesienne wieczory, by zimno za oknem ogrzać gorącymi wspomnieniami lata, ciepła i słońca. Pamiętnik jest napisany w przyjemny dla czytelnika sposób. Tak jak w poprzednich częściach bardzo urzekły mnie okienka czatu czy rozmowy sms'owe, dzięki, którym możemy jeszcze lepiej przeżyć przygodę Natalii. Dziewczyny! Ta książka jest specjalnie dla Was. To bardzo dobra powieść o młodzieży, problemach, pierwszych miłościach i uważam, że każda gimnazjalistka powinna ją przeczytać.

Życzę miłej lektury!


Klaudii, 14 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Rafael.

czwartek, 26 września 2013

2 URODZINY !!!



 Właśnie mijają dwa lata odkąd powstał nasz Młodzieżowy Klub Recenzenta!!!

Czy ktoś we wrześniu 2011 r. myślał, że ta inicjatywa tak wspaniale się rozwinie?

W tym czasie naszą stronę odwiedzono ponad 140.000 razy! Codziennie zagląda do nas około 500 osób.Opublikowaliśmy 1405 recenzji :)

9.10.2013 na godz. 15.00 zapraszamy wszystkich naszych byłych, obecnych, a może też przyszłych recenzentów na przyjęcie urodzinowe. Zapraszamy też wszystkie osoby, które tak życzliwie nas wspierają czyli wydawców, autorów i blogerów. Bardzo WAM wszystkim dziękujemy za życzliwość i zaufanie!


"Pamiętnik nastolatki 2" - Beata Andrzejczuk - recenzja

Beata Andrzejczuk jest znakomitą polską pisarką co potwierdzają liczne nagrody, m. in. Sosnowieckie Pióro, O Rubinową Hortensję, Polaków pamiętnikarski portret własny, Młodzież o sobie i o Polsce i wielu innych. Jest jedną z moich ulubionych polskich pisarek dzięki cudownej serii książek pt. „Pamiętnik nastolatki”. Ta książka otrzymała również wiele nagród: „Najlepsza książka na jesienno-zimowe wieczory” (wybór jury), „Najlepsza książka na jesienno-zimowe wieczory” (wybór internautów) oraz „Najlepsza książka na gwiazdkę”.

Natka powraca!
A co tym razem?
Pamiętnik Nastolatki 2 - Beata AndrzejczukNowy rok szkolny, nowi przyjaciele, nowi wrogowie, nowe oceny, nowe zadania, lecz te same problemy, ten sam wybór, ta sama miłość, wiele podobieństw, ale jakże różnych .

Wakacje się skończyły, czas wrócić do szkoły. Natka jest w drugiej klasie gimnazjum, jest dobą uczennicą, lecz w tym roku tak samo jak w ubiegłym, pojawia się problem, którego chłopaka wybrać, Bartosza czy Jacka? Wiele osób nie czytających tej książki powiedziałoby, że to monotonia, lecz trzeba temu kategorycznie zaprzeczyć!

Jacek stwierdził, że musi wziąć sprawy w swoje ręce, dlatego wyznaje miłość Natalii, ona zapytana co do niego czuje odpowiada: nie wiem, no cóż, nie każdy jest pewny miłości. Zrezygnowany Jacek odchodzi, wtapia się w tłum, w którym poznaje Agnieszkę, wielką rywalkę Natki. Adze bardzo zależy na związku z Jackiem, to dla niego z pustej koleżanki, zmienia się w normalną, miłą dziewczynę z lekkim makijażem. Natalii bardzo się to nie podoba. Ostateczny wybór Natalii pada na Bartosza, to z nim właśnie Natka spędzi dużo czasu w tym roku, on będzie jej pomocą, podporą, on poświęci dla niej wszystko czas, oceny, naukę, przyjaciół. Natka jest strasznie zajęta nauką, bo finał konkursu historycznego tuż, tuż, a zostało jeszcze tyle pracy.

Jak to będzie w tym roku?
Czy Natalia da radę w konkursie historycznym?
Czy związek Natalii i Bartosza przetrwa?
Czy poświecenie Bartosza okaże się uzasadnione?
Czy to koniec przyjaźni z Jackiem?

Na te pytania i inne odpowie wam druga część „Pamiętnika nastolatki” autorstwa Beaty Andrzejczuk.
Książka bardzo mi się podobała, chyba jeszcze bardziej niż pierwsza część. Miałam ją przeczytać wiele lat temu, lecz gdy zaczynałam Pamiętnik nie rozumiałam go, teraz gdy jestem starsza doskonale rozumiem problemy z którymi spotyka się Natalia, bo są mi bardzo bliskie. 

Teraz gdy zbliżają się długie jesienne wieczory zachęcam wszystkie gimnazjalistki do zabrania kubka gorącej herbaty i przeczytania serii Pamiętników nastolatki. Tylko nie czytajcie do późna, by nie zaspać do szkoły, jak było w moim przypadku :D Dziewczyny doskonale porozumieją się z Natką, zaprzyjaźnią się z nią nie w sposób dosłowny, ale będzie im bardzo bliska, niczym najlepsza przyjaciółka. Język i styl jakim jest napisana ta książka, jest bardzo młodzieżowy, strasznie podobają mi się wstawki w postaci okienek czatu czy sms'ów, co bardzo urozmaica czytanie. Lektura pozwala czytelnikowi wiele razy się uśmiechnąć, oraz zastanowić się nad życiem, mi wiele razy podczas czytania, głównie wątków miłosnych, zdarzało się uronić łezkę .

Bardzo chciałabym podziękować Pani Beacie za tę książkę, ponieważ jest to najlepszy pamiętnik jaki kiedykolwiek czytałam. Momentami zastanawiam się czy ta opowieść nie dotyczy  mnie, bo wiele dni z życia Natki jest bardzo podobnych, a czasem takich samych jak moje. Jeszcze raz bardzo dziękuję.

Życzę miłego czytania

Klaudii, 14 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Rafael.

środa, 25 września 2013

„Przewodnik po Krakowie- Nowej Hucie” - Agnieszka Gaj - recenzja

okładkaKsiążka od razu mnie zaciekawiła. No bo, co można napisać o Nowej Hucie?
Wiadomo, historia Huty Sędzimira i o paru pomnikach, ale cały przewodnik?
Okazuje się, że jednak można.

Autorka w bardzo ciekawy sposób opowiada o przeszłości tej dzielnicy i ludziach, którzy na zawsze wpisali się w jej historię. Bardzo spodobało mi się, że postanowiła podzielić swoje dzieło na kilka tematycznych rozdziałów:
- Nowa Huta Historyczna,
- Nowa Huta Architektoniczna,
- Nowa Huta Zapomnianego dziedzictwa,
- Nowa Huta Religijna,
- Nowa Huta Ekologiczno-sportowa,
- Nowa Huta Artystyczno-towarzyska.

W ten sposób każdy może znaleźć coś na interesujący go temat, a także odwiedzić miejsca, ściśle z nim związane.  Do każdego rozdziału zaplanowana jest trasa zwiedzania, zaznaczona na czytelnej mapce. Ponadto, dla ułatwienia podróży podane są linie autobusowe i tramwajowe, zatrzymujące się w pobliżu danych obiektów.

A przecież z każdym z nich łączy się wspaniała historia, która sprawia, że właśnie w to miejsce chce się pojechać i je zwiedzić. Dokładnie o tym opowiada autorka. Na kartach przewodnika znajduje się wiele (często po prostu zapomnianych) faktów na temat danego miejsca.
Dla dorosłych pewnie fakty są oczywiste, ale, czy ktoś z nas, młodych, wie, gdzie stał pomnik Lenina? I dlaczego go usunięto?
Na te i wiele innych pytań odpowiada Agnieszka Gaj, pisząc wspaniały przewodnik po Nowej Hucie, miejscach nam dobrze znanych, ale czy na pewno?

Zachęcam do lektury tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej o miejscach, w których bywają na co dzień, a tak mało o nich wiedzą. Uważam, że warto uświadomić sobie, co łączy się z każdym z nich.


Polecam
Iguana, 14 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa WAM.

wtorek, 24 września 2013

"Jutro 5. Gorączka" - Josh Marsden - recenzja


„Jutro 5 – Gorączka” to jeden z siedmiu tomów serii, napisanej przez Josha Marsdena, opowiadającej o tragicznych dziejach siódemki przyjaciół.

Wojna. Pewnie nikt nie zadawał sobie pytania, co by było gdyby w naszym mieście, kraju wybuchła wojna. Tak samo siódemka bohaterów tej serii. Nie martwili się takimi rzeczami, myśleli o szkole, o zwierzętach w gospodarstwie, o roślinach na polach. Pomagali rodzicom, kłócili się z nimi. Prowadzili normalne, proste życie.

Pewnego dnia postanowili wybrać się razem na biwak. Zebrali więc rzeczy, pożegnali się z rodzicami i od tamtej pory ich nie widzieli.
Dlaczego? Bo wybuchła wojna, zaczęła się inwazja i wszyscy mieszkańcy mieszkańcy miasta trafili do niewoli.
Zapewne myślicie, że nastolatki ukryły się i nie wystawiały nosa z lasu czekając na kolejny łut szczęścia? Błąd. Połączyli swoje siły i umiejętności zadając wrogowi potężne ciosy. Wysadzili główny most łączący Wirrawee z resztą świata. Zniszczyli główny port w Zatoce Szewca.

Przyjaciele postanawiają odnaleźć rodziców Ellie, głównej bohaterki i narratorki opowieści. W tym celu wyruszają w długą podróż. Pewnej nocy zatrzymują się na wysypisku śmieci. Nagle pojawiają się ciężarówki należące do wroga. Żołnierze wyrzucają z nich śmieci i jednocześnie sprawdzają cały teren. Przerażone nastolatki kryją się w jednej z ciężarówek i jadą wraz z nią... gdzieś. Kiedy ciężarówka się zatrzymuje i wszyscy uznają, że jest bezpiecznie ostrożnie sprawdzają gdzie są. Okazuje się, że trafili na sam środek lotniska. Tego samego lotniska, które miało być zniszczone przez Nowozelandczyków. Nie mają szans, żeby wydostać się niepostrzeżenie, więc podejmują się szalonego zadania. Zamierzają dokończyć to, co zaczęli Nowozelandczycy. Chcą wysadzić lotnisko.

Czy uda im się?
Czy przeżyją?

„Jutro 5 – Gorączka” to świetna książka, tak samo z resztą jak cała seria. Jest napisana w taki sposób, że czujemy wszystko, co się dzieje z bohaterami, razem z nimi usiłujemy wymyślić jak wydostać się z opresji. Książka jest dosyć brutalna w niektórych momentach, lecz to tylko dodaje jej realizmu. Polecam tę książkę (jak również całą serię) dorosłym i nastolatkom.


Polecam!
Annabeth, 14 lat

Dziękuję Wydawnictwu Znak  za wydawanie tej serii!





"Odmieniec" - Philippa Gregory - recenzja

Od jakiegoś czasu wokół powieści pani Philippy Gregory Odmieniec zrobił się mały szum. Na portalach internetowych można przeczytać mnóstwo pozytywnych, jak i negatywnych opinii, a także spotykać się z tuzinem reklam zachęcających czytelników do sięgnięcia po kolejną powieść autorki Kochanic króla. Ponieważ zdania na temat Odmieńca są bardzo podzielone, postanowiłam przekonać się sama. Jak wypadło spotkanie z młodzieżową powieścią pani Gregory? Hm, podsumuję to w tej recenzji, zwracając uwagę na wszystkie plusy, minusy, słabe i mocne strony historii Izoldy.

Odmieniec - Philippa Gregory
Myślę, że większość z Was zna opis, ale dla tych, którzy nie pamiętają lub nie słyszeli o Odmieńcu przedstawię go w kilku zdaniach: siedemnastoletnia Izolda zostaje zamknięta w klasztorze jako nowa ksieni, wypełniając tym samym wolę jej zmarłego ojca. Pomimo tego, że pragnie dalej mieszkać w rodzinnym zamku Lucretili, jej brat nie zgadza się na taki układ. Izolda musi przenieść się do klasztoru i zostać ksienią, czy tego chce, czy nie. Wkrótce po jej przybyciu do klasztoru siostry zakonne zaczynają dziwnie się zachowywać. Budzą się ze stygmatami na dłoniach i stopach, lunatykują oraz krzyczą przez sen, a Izolda nie potrafi odnaleźć się w nowym otoczeniu i zaradzić sytuacji.


Luca Vero to przystojny młodzieniec, nazywany przez wielu odmieńcem tylko dlatego, że bardzo szybko nauczył się czytać, pisać i liczyć, a do tego jest niezwykle piękny. Właśnie zaczyna swoją podróż jako inkwizytor. Jego zadaniem jest przeprowadzenie przesłuchania wśród zakonnic opactwa, którego ksienią jest Izolda, i uwolnienie go od złych mocy. Okazuje się jednak, że sprawa jest znacznie gorsza i oprócz złych mocy Luca i Izolda będą musieli stawić czoła gorszym rzeczom.

Przyznam szczerze, że miałam nadzieję, iż ta książka nie okaże się wcale taka zła. Podeszłam do niej pozytywnie nastawiona. Przede wszystkim spodobał mi się opis; średniowiecze, zakony, zamki… Kiedy tylko otrzymałam egzemplarz Odmieńca, czym prędzej wzięłam się do czytania. Niestety, ta powieść pani Gregory nie zachwyciła mnie tak, jak oczekiwałam.

Pierwszym minusem Odmieńca jest kreacja bohaterów. Od Izoldy oczekiwałam… czego oczekiwałam? Na pewno pokory, kultury i skromności, a było zupełnie inaczej. W momencie, w którym przyjmowała wyrok na całe życie, przed oczami widziałam prawdziwą damę ze średniowiecza, lecz jej zachowanie w opactwie było takie… nieprzemyślane i dziwne. Od tamtej chwili nie pałałam sympatią do tej bohaterki. Raz była delikatną panienką, a za chwilę stawała się tajemniczą kobietą o ciętym języku. Nie podobało mi się to. Jej kreację (a raczej odbiór jej zachowania) dodatkowo psuła obecność Iszrak, czyli przyjaciółki Izoldy. Myślę, że gdyby pani Gregory poświęciła trochę więcej stron na całą historię, a tym samym w bohaterów tchnęła ciut więcej życia, Iszrak i Izolda byłyby ciekawymi postaciami: pani Lurcetili jako dama nauczona przez ojca miłości do poddanych, a Mauretanka jako wolna kobieta o wielkim sercu. Niestety tak nie było. Przygoda Luki i Izoldy trwa zaledwie 288 stron, jest dużo akcji, jeszcze więcej sekretów i wydaje mi się, że pani Gregory za bardzo skupiła się na wydarzeniach, co odbiło się na kreacji bohaterów.

Duże nadzieje wiązałam także z Lucą, tajemniczym odmieńcem o ogromnej wiedzy i urodzie. Pomimo tego, że na samym początku wydał mi się typowym przedstawicielem płci męskiej z paranormalnych romansów, to chciałam, aby zawrócił mi w głowie… jednak tak się nie stało. Momentami wydawał mi się rozhisteryzowanym nastolatkiem z wielkim ciężarem w postaci odpowiedzialności na barkach. Philippa Gregory chyba chciała stworzyć młodzieńca, który miał podbijać dziewczęce serca – nie udało się.
Wśród szarych postaci znalazł się jeden pozytywny bohater. Jest nim Freize – chłopiec kuchenny towarzyszący Luce w podróży po świecie. Normalnie pokochałam go! Był zabawny, błyskotliwy i z wyraźnym charakterem. Postać Freize’a uważam za świetną, a zarazem najlepszą w całej powieści pani Gregory.

„A ja będę cię karmił i poił, bo jesteś Bożym stworzeniem, nawet jeśli należysz do Upadłych, a wątpię, żebyś sam o tym postanowił.”
(str. 219)

Kolejna rzecz, która wpływa niekorzystnie na ocenę Odmieńca, to rola Izoldy w powieści. Liczyłam na to, że Izolda będzie główną bohaterką – w końcu to ona zostaje ksienią opactwa i razem z Lucą ma wygnać wszelkie zło z klasztoru. Czytając bardzo się dziwiłam, bo najwięcej zdarzeń było opisywanych z punktu widzenia Luki. Izoldy było tam niewiele, właściwie… kilka scen z jej perspektywy. Uważam to za największy minus Odmieńca i bardzo się zawiodłam.

Trzecim minusem powieści pani Gregory jest tytułowa odmienność. Luca jest nazwany odmieńcem z powodów wyżej przeze mnie wymienionych, lecz autorka nie skupiła się na tym, aby przedstawić je wyraźniej. Ot, tak chłopak w młodym wieku nauczył się czytać, pisać, liczyć, jest synem ludzi w podeszłym wieku i nie wiadomo po kim odziedziczył oszałamiającą urodę. Inność chłopca jest na drugim miejscu i gdyby pani Gregory nie napisała, że przez wiele osób uważana jest za dziwną oraz podejrzaną, nie zwróciłabym na nią uwagi. Myślałam też, iż odmienność Luki będzie wiodła prym w powieści . Cóż, znów się zawiodłam.

Ostatnim (nareszcie) minusem Odmieńca są niezbyt rozbudowane opisy. Nie mamy wglądu w dusze bohaterów, ich głębsze przemyślenia, lęki, obawy… W opisach autorka przedstawia głównie otoczenie i akcje. Nie czepiam się tych dwóch rzeczy – były świetnie napisane, czytało się bardzo lekko i przyjemnie – lecz brakowało mi bezpośredniego kontaktu z daną postacią.

„Nikt nie słucha mało znaczących ludzi”
(str. 265)

Po tych wszystkich minusach i pretensjach trzeba przejść do plusów. Czy były? Owszem – kilka ważnych się znalazło. Pierwszym jest wymieniona wcześniej postać Freize’a, która umiliła mi czas spędzony przy Odmieńcu. Kolejny plus znacząco wpłynął na ocenę dzieła pani Gregory, a jest nim druga połowa książki. Uważam, że była o niebo lepsza od pierwszej, której akcja działa się w opactwie. Bohaterowie podróżują, trafiają do małej wioski, gdzie spotykają ludzi uzbrojonych w widły. Okazuje się bowiem, że pochwycili wilkołaka. W tym momencie zrobiło się ciekawiej, bohaterowie zbliżyli się do siebie i stali się zgraną drużyną, co bardzo mi się spodobało. Poprawiła się relacja Luki z Izoldą, a sprzeczki Iszrak i Freize’a często wywoływały u mnie śmiech. Nie zrażajcie się nudnym początkiem – za połową czeka na Was mnóstwo świetnych przeżyć!

Trzecim plusem jest bardzo lekki i przyjemny styl pani Gregory oraz prosty język, który nie sprawia żadnych problemów. W dodatku czyta się błyskawicznie dzięki dużym literom i odpowiednim odstępom między linijkami.

Spójrzmy prawdzie w oczy – okładka jest piękna. Kolory świetnie się ze sobą komponują! Ja osobiście uważam, że jest o niebo lepsza od oryginału, ponieważ nie ukazuje postaci w całej krasie, co pozwala nam na wyobrażenie ich sobie według własnego upodobania. Jednocześnie ma w sobie nutkę tajemnicy.

„Tylko ja mogę wydać wyrok i rozkaz egzekucji.”
(str. 252)

Podsumowując:

Są minusy, ale są też plusy. Co mogę jeszcze dodać? Chyba tyle, że nie wierzcie mi na słowo. Musicie sami zdecydować, czy Odmieniec stanie się waszym numerem 1 na liście najlepszych książek, czy okaże się niewartą uwagi pozycją. W swoim krótkim życiu przeczytałam trochę książek i z każdą kolejną powieścią poprzeczkę „cudowności” podnoszę trochę wyżej. W tym wypadku Odmieńcowi brakło niewiele do stania się moją ulubioną książką. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Philippy Gregory, lecz na pewno nie ostatnie. Czy sięgnę po drugą część Zakonu ciemności? Tak. Jestem ciekawa, co autorka przygotuje dla czytelników w kolejnym tomie i czy poprawi niektóre wady Odmieńca. Nie zrażajcie się kolejną negatywną recenzją. Po prostu przeczytajcie. A nuż zakochacie się w przygodzie Izoldy.

Layla, 16 lat 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Egmont. 

"Maximum Ride. Ostatnie ostrzeżenie, globalne ocieplenie" - James Patterson - recenzja

Pragniesz poczuć smak przygody? 
Być w niebezpieczeństwie i mieć dreszczyk emocji?
Takich wrażeń dostarczy Ci IV część z serii Maximum Ride pt. „Ostatnie ostrzeżenie, globalne ocieplenie”. Autor książki James Patterson opisuje niesamowite przygody szóstki przyjaciół wciągniętych w akcję przeciwną globalnemu ociepleniu.

Maximum Ride: Ostatnie ostrzeżenie. Globalne ocieplenie - James PattersonWyruszają oni na Antarktydę w towarzystwie kilku naukowców i badają różne zjawiska temu sprzyjające. W międzyczasie odkrywają, że ich działalność przez cały czas była pod okiem przebiegłego Uber – Dyrektora, przygotowującego armię, by zarzucić na nich swoje sidła. Pewnego dnia grupa przyjaciół natrafiła na burzę śnieżną i musi przeczekać pod śniegiem parę godzin. Jest to na rękę wspomnianemu wcześniej przebiegłemu zarządcy. Czy dzieciom uda się uciec, a może jednak nie dadzą rady wymknąć się z klatki porywacza?

Jak wiadomo z poprzedniej części, nie są oni w 100% ludźmi. W tajnych laboratoriach 2% z ich DNA zostało zmienione na ptasie. Z przemyślanym po setki razy planem udaje im się w końcu uciec z laboratorium. Muszą się jednak „trzymać się na baczności”. Po pewnym czasie zaczynają się ich mutacje genetyczne, czyli zyskują nowe umiejętności i cechy. Niestety, przez to są oni w ciągłym niebezpieczeństwie. Wiele tajnych organizacji rządowych próbuje ich usidlić i kontynuować swoje badania. Składają najróżniejsze propozycje, byle tylko pozwolili prowadzić na sobie dalsze eksperymenty. Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat Max, Kła, Iggiego, Gazownia, Kuks i Angeli to koniecznie przeczytajcie tę książkę.

Powieść bardzo mi się podobała i z chęcią sięgnę po kolejną część. Wciąga swoim charakterem i ciągłym niepokojem o bohaterów. Zachęcam do jej przeczytania, zwłaszcza osoby przepadające za książkami przygodowymi z nutką science fiction.



Monia, 14 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Hachette.

"Africanus: Syn konsula" - Santiago Posteguillo - recenzja

Africanus. Syn konsula - Santiago PosteguilloW latach 218-201 p.n.e. Rzym toczył walkę z wojskami Kartaginy nazywaną II wojną punicką. Kartagińską armię prowadził słynny wódz Hannibal. Te wydarzenia historyczne stają się tłem powieści ,,Africanus: Syn konsula’’, napisanej przez Santiago Posteguillo, hiszpańskiego twórcy znanego z poruszania tematyki starożytnego Rzymu.

Pewnego dnia senator Publiusz Korneliusz Scypion wreszcie doczekał się narodzin swojego pierworodnego syna, którego nazywa swoim imieniem. Od tej pory chłopiec uczy się strategii i walki z bronią, jak przystało na porządnego Rzymianina. Nikt nie wie, że w tym samym czasie Hannibal, syn Hazdrubala szkoli się w dokładnie takim samym zakresie, by po śmierci ojca objąć dowództwo nad kartagińskimi wojskami.

Mija siedemnaście lat i Rzym staje w obliczu wojny wypowiedzianej przez Hannibala. W świecie niestałych politycznych układów nie ma już miejsca na półśrodki, następuje czas rekrutacji do armii i układania strategii. Publiusz Scypion ojciec i Publiusz Scypion syn udają się na wojnę, by powstrzymać ofensywę Hannibala. Nikt jednak nie spodziewa się, że będzie to o wiele trudniejsze niż wszystkim się zdawało. Rzymskie oddziały zaczynają powoli przegrywać i wydaje się, że w całym kraju nie ma nikogo, kto byłby w stanie przeciwstawić się atakującym Kartagińczykom i prześcignąć sprytem błyskotliwego Hannibala. Ale czy na pewno?

Szczegółowo przedstawione wydarzenia, barwne postaci i dokładnie opisany przebieg potyczek zbrojnych to tylko niektóre z rzeczy przedstawionych w książce. Przede wszystkim w oczy rzuca się obszerna wiedza autora na tematy, o których pisze: wszelkie bitwy czy występujące w powieści postaci zostają opisane zgodnie z prawdą historyczną. Oczywiście, jak to w każdej książce, znajdą się tu elementy ubarwiania, ale nie odnoszą się one do najważniejszych faktów. Ciekawym zabiegiem wykorzystanym przez autora jest pokazanie punktów widzenia obu stron konfliktu, przez co czytelnik zyskuje szerszą perspektywę na całość. Nie można także zapominać o przeplataniu się wątków wielu postaci, które wpływa na zwiększenie realizmu świata przedstawionego. Poznajemy losy nie tylko Publiusza Scypiona syna, młodego chłopaka przeżywającego swoją pierwszą miłość i służącego jednocześnie w wojsku, ale także Tytusza Makcjusza, żołnierza, który wcześniej pracował w trupie teatralnej.

,,Africanus: Syn konsula’’ to doskonała pozycja dla wszystkich miłośników historii i strategii wojennej.


Dori, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Esprit.

poniedziałek, 23 września 2013

"W Japonii czyli w domu" - Rebecca Otowa - recenzja

W Japonii, czyli w domu - Rebecca Otowa
Jakiś czas temu, skończyłam czytać książkę R. Otowy. Autorka jest Amerykanką, która postanowiła osiedlić się w spokojnej małej wsi w Japonii. W tym czasie pokonała wiele trudności. W kraju, gdzie tradycję stawia się wyżej niż rodzinę…


Książkę mogę bez problemu zaliczyć do pamiętników. Autorka ukazuje w niej  czytelnikowi, wszystko to, czego nauczyła się, żyjąc na tradycyjnej wsi japońskiej.

Na samym początku  poznajemy dom rodzinny rodu Otowa. Jest to wielka, piękna rezydencja, mająca mnóstwo różnych pokoi i kilka ogrodów (u Japończyków naturalne jest posiadanie trzech  lub czterech ogrodów; każdy inny).

Autorka opisuje dokładnie wystrój pokoi ( tradycyjne maty tatami, papierowe drzwi, skrzypiąca podłoga z drewna..). Podczas czytania pierwszego rozdziału, przekonujemy się, że życie w Japonii nie jest takie łatwe. Należy stosować się do wielu ważnych reguł, żadnej nie wolno bezkarnie złamać.

W drugim rozdziale  poznajemy m.in. życie codzienne na wsi oraz wiejskie zabawy, biesiady, festiwale i zawody. Przeczytamy, na czym polegają wiejskie zgromadzenia, i dlaczego sąsiedzi są bardzo ważni.

Trzeci rozdział ukazuje bardzo długą, ale ciekawą historię rodu Otowa.  Dowiemy się wielu ciekawostek na przykład, dlaczego wymiana naturalnych drzwi w Japonii wymaga dużej ostrożności i trwa bardzo długo. W tym rozdziale przeczytamy także  o bóstwach (szintoistycznych), dowiemy się, w jaki sposób oddaje się im chwałę.

Rozdział „Na łonie natury” barwnie opisuje wszystkie pory roku w Japonii - jakie kwiaty wtedy się rozwijają, co jest „symbolem” np. wiosny oraz specjalny rozdział o bambusie, który odgrywa sporą rolę w życiu codziennym.

Ostatnie trzy rozdziały dotyczą  wspomnień ze ślubu, macierzyństwa,  pierwszego dnia w szkole młodszego syna.  Autorka ukazuje nam również, jak długą drogę musiała przejść, aby zrozumieć i zaakceptować zasady panujące w Japonii. Dlatego w przedostatnim rozdziale Pani Otowa napisała o „japońskiej duszy”, o lekcjach które dała jej Japonia. Natomiast w ostatnim rozdziale opisuje wszelkie zmiany, jakie nastąpiły u Autorki w czasie całego pobytu i życia w Japonii.

Co ciekawego jest w tej książce?

Przede wszystkim rysunki - mnóstwo rysunków wykonanych przez Autorkę. Podczas czytania innych książek o życiu w Japonii, trudno mi było np. wyobrazić sobie piecyk Kotatsu. Jednak w tej książce był dokładnie narysowany i opisany. Tak samo jest z innymi rzeczami. To pomaga czytelnikowi uruchomić wyobraźnię. Co ciekawe, w KAŻDYM rozdziale są przynajmniej dwa dobrze wykonane rysunki. To sprawia, że książka nie jest nudna i typowa.

Kolejną rzeczą, która mnie zachwyciła, były zdjęcia. W książce, dokładnie w środku, znajduje się wkładka z kolorowymi zdjęciami m.in. rodziny.

Autorka, myśląc o tym, aby czytelnik dokładnie zrozumiał niektóre pojęcia, zrobiła na końcu książki mały słowniczek japońsko-polski. To pomaga zrozumieć słowa, które występują w całej książce.

Komu ją polecam?

Przede wszystkim osobom, które interesują się kulturą japońską, bądź życiem codziennym w Kraju Kwitnącej Wiśni. Polecam ją również osobom, które lubą czytać pamiętniki-książki. Jest to doskonały pamiętnik!

Moja ocena:

Książka bardzo, ale to bardzo mi się podobała. Była ciekawa, wszystko było dokładnie wyjaśnione… Już za niedługo zajmie honorowe miejsce na mojej półce z książkami c:

Polecam szczególnie!  
Ayumi Kyoko, 14 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki. 


"Tabi uczy się czarów" - Holly Webb - recenzja

Holly Webb to autorka znana nam z książek o zwierzątkach adresowanych do najmłodszych czytelników. W jej dorobku znajduje się kilka serii, a „Animal Magic” jest najnowszą z nich. Pierwszy tom nowej kolekcji nosi tytuł „Tabi uczy się czarów” i opowiada o pewnej dziewczynce, kotku, piesku i całym sklepie nie do końca zwyczajnych zwierzątek. Posłuchajcie…

Animal Magic. Tabi uczy się czarówJedenastoletnia Lotka zostaje wysłana na wakacje do wujka na wieś, podczas gdy jej mama rozpoczyna pracę w Paryżu. Dziewczynka nie jest zachwycona taką decyzją i czuje się porzucona. Jedynym co pociesza ją w tej trudnej sytuacji jest to, że wujek prowadzi sklep zoologiczny. Lotka uwielbia przecież zwierzęta, a nigdy nie udało jej się ubłagać mamy na posiadanie własnego pupila. Wkrótce po przyjeździe okazuje się, że sklep wuja nie jest takim znów zwyczajnym miejscem… Zwierzęta w nim mówią, przekomarzają się ze sobą nawzajem, a nawet zagadują do przechodzących domowników.

Jednak pierwszym zwierzęciem, z którym naprawdę zaprzyjaźni się Lotka jest pewna urocza jamniczka o francuskich manierach- Sonia. To z nią przeżyje kilka niezwykłych przygód, stawi czoła bandzie nieznośnych rówieśniczek i… uratuje małego kotka. Wciąż jednak tęsknić będzie za mamą. Czy uda się to jakoś zmienić?


„Tabi uczy się czarów” to sympatyczna książka dla najmłodszych. Niewesoła, a zarazem nie niecodzienna historia Lotki jest przedstawiona wiarygodnie i z pewnością doda otuchy wszystkim dzieciom znajdującym się w podobnej sytuacji- tęskniącymi za swoimi mamami. To, co niezbyt spodobało mi się podczas lektury to nadmiar wątków poprowadzonych przez autorkę w tak niewielkiej książeczce. Nie odpowiadała mi również część dotycząca uczenia się magii przez Lotkę, gdyż była momentami dość… nawiedzona. Świece, wzmianki o rysowaniu kręgów i czarnej magii jakoś nie pasują do kolorowej książeczki dla małych dziewczynek.

Ania, 16 lat

Książka została wydana nakładem Wydawnictwa Znak.