tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

czwartek, 31 marca 2016

"Najlepsza książka na świecie" - Peter Stjernstrom - recenzja

Okładka książki Najlepsza książka na świecieTytus Jensen jest pisarzem, który czas świetności swojej literatury ma już za sobą. Odkąd przestał pisać jego życie skomplikowało się. Mieszka w ciasnym mieszkanku, ledwo wystarcza mu na chleb, na domiar złego popadł w alkoholizm. Jest pozbawiony entuzjazmu i nadziei na lepsze życie.

Eddie X jest młodym pisarzem uwielbianym przez czytelników. Jest pełen energii, wspaniałych pomysłów i uroku osobistego. Cieszy się dużym szacunkiem i uznaniem. Wiedzie szczęśliwe życie artysty.                                       

Podczas jednego ze spotkań Tytus wpada na genialny pomysł napisania „Najlepszej książki na świecie”, która nie byłaby książką jakich wiele, ale poradnikiem, książką kucharską, podręcznikiem kulturalnym, instrukcją obsługi, kryminałem, … 

Pomysł spodobał się także Eddie’ mu. Pisarze postanowili zabrać się do pracy, gdyż tak wspaniała książka mogłaby zapewnić im światową karierę i „nieśmiertelność”. Jednak szybko pojawia się zasadniczy problem. Tylko jeden z nich może zostać twórcą ponadczasowego dzieła i zyskać światowe uznanie. 

Zatem który?                                                  

Tytus, aby odnieść sukces musi całkowicie zmienić swoje życie. Wszystko zmierza we właściwym kierunku. Jednak sprawy nie zawsze wyglądają tak, jak mogłoby się na początku wydawać. Los uwielbia płatać figle i zaskakiwać ludzi nagłymi zwrotami akcji.                                                                                 

Sami przekonajcie się, jak potoczą się losy bohaterów „Najlepszej książki na świecie” autorstwa   Peter ’a Stjernströma. Ale książkę warto również przeczytać by poznać ciekawe porady, przepisy kulinarne, obraz Sztokholmu, życie pisarzy od „podszewki”, i nie tylko. W tej książce jest po prostu wszystko. Poczucia humoru również nie zabraknie.  


Limonka, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki. 

środa, 30 marca 2016

"Alpejscy wojownicy" - Bernadette McDonald - recenzja

Okładka książki Alpejscy wojownicy
W 2016 roku nakładem Wydawnictwa AGORA ukazała się książka Bernadette McDonald, pt. „Alpejscy wojownicy”. Ta kanadyjska pisarka, jest również autorką bestsellerowej opowieści pt. „Ucieczka na szczyt”.

Zarówno wydana w 2011 roku „Ucieczka na szczyt” jak i najnowsza powieść „Alpejscy wojownicy” opowiada o słynnych himalaistach, pierwsza o polskich, natomiast kolejna o słoweńskich.

W swojej książce autorka przybliża postacie słoweńskich himalaistów, począwszy od czasów po II wojnie światowej aż do dziś. Z racji położenia geograficznego Słowenii, gdzie większość kraju znajduje się na wyżynach i górach, istnieją tam warunki, by wzbudzić i rozwijać pasję do wspinania. Dla Słoweńców ukochaną i najważniejszą górą jest Triglav położony w Alpach Juliańskich. To dzięki tej niezwykłej górze – symbolowi, Aleš Kunaver, Nejc Zalotnic, Viki Grošelj, Andrej Štremfelj, Stane Belak i wielu innych marzyło by zdobywać nie tylko słoweńskie czy europejskie szczyty, ale również zapragnęli zmierzyć się z tymi najwyższymi i najtrudniejszymi w Himalajach.

Początki himalaizmu w Słowenii nie były proste. Wspinacze borykali się z brakiem pieniędzy, sprzętu, biurokracją, z zamkniętymi granicami. Rozwój himalaizmu pokazany jest na tle aktualnych wydarzeń politycznych, najpierw w Jugosławii, następnie na tle wojny domowej, później już we współczesnej Słowenii.

Przewodnikiem, który ułatwia zrozumienie, jaki impuls pcha ludzi by ryzykując życiem i często tracąc je, zostawić rodzinę i jechać w odległe Himalaje, jest książka Nejca Zalotnika, pt. „Pot”. Przez cały utwór Bernadette McDoonald przewijają się fragmenty jego książki. Potrafił trafnie dobrać słowa, by opisać uczucia, rozterki, strach i radość wspinacza. Był ikoną słoweńskiego himalaizmu i gdy zginął na Manaslu zaledwie w wieku trzydziestu jeden lat, skończyła się z nim pewna epoka.

Po Nejcu byli następni – Tone Škarja, Stipe Božič, Marko Prezelj, Franček Knez, Silvo Karo, Janez Jeglič i inni - równie uparci i zdeterminowani wspinacze, to oni wyznaczali nowe szlaki w Himalajach, chcieli, żeby o słoweńskich himalaistach mówiono z respektem i uznaniem.

Książka jest bardzo ładnie wydana, już sama okładka przyciąga wzrok i zachęca do przeczytania. Oprócz tego warto zapoznać się z pięknymi czarno-białymi oraz kolorowymi fotografiami wspinaczy, ich rodziny i przyjaciół.

Książka Bernadette McDoonald, pt. „Alpejscy wojownicy” to wspaniała lektura nie tylko dla osób, które kochają górskie wędrówki, ale także dla tych którzy góry podziwiają na zdjęciach czy w telewizji. Przybliża ona świat niewielkiej grupy ludzi, którzy ryzykując zdrowiem, a często i życiem podążają za wyznaczonym sobie celem. 

Serdecznie polecam!
Tilia, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Agora. 


"Moja złota rybka zombie" - Mo O’Hara - recenzja

Okładka książki Moja złota rybka zombie„Moja złota rybka zombie” to pierwsza z czterech książek o  zabawnej i równocześnie dość niebezpiecznej rybce Mo O’Hary. Sięgnęłam po tę pozycję, ponieważ mój wzrok przyciągnęła okładka ze złotą rybką o hipnotyzujących oczach na zielonym jaskrawym tle. Od razu wzbudziła moją sympatię. Ponadto zaciekawiło mnie ostrzeżenie dla czytelnika „Nie patrz jej w oczy”. Po przeczytaniu książki dowiesz się dlaczego.
          
Książka opowiada o piątce dzieci i jednej małej złotej rybce. Cała historia opisana jest z perspektywy Tymka. Jego starszy brat Tytus uwielbia mu dokuczać i naśmiewać się z niego. Tak samo jak Arun, rówieśnik Tytusa, znęca się nad swoim młodszym bratem Ravim, przyjacielem Tymka. W opowiadaniu pojawia się również Samina - najmłodsza bohaterka, siostra Raviego i Aruna.
          
Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy dwunastoletni Tytus przynosi do domu złotą rybkę ze sklepu zoologicznego. Postanowił sprawdzić wpływ substancji chemicznych na organizmy wodne, z pomocą swojego zestawu młodego chemika. Tymek przestraszył się, że jego brat zabije stworzonko i ryzykując wiele siniaków wyłowił rybkę z akwarium i schował w łazience. Jednak Tytus zdążył już dolać zielonej trucizny do wody, w której pływała rybka. Gdy zwierzątko było już w łazience, okazało się, że już za późno na ratunek. Tymek dał znać Raviemu co się stało. Przyjaciel przybiegł i chłopcy postanowili reanimować rybkę przy użyciu… baterii. Udało im się. Od tamtej pory przyjaciele musieli ratować rybkę przed Tytusem, jednak nie wiedzieli, że rybka posiadła specjalną moc. Wkrótce przekonała się o tym mała Samina. Rybka dostała imię Frankie na cześć Frankensteina. Starsi bracia łączą siły i wspólnie próbują dopaść zwierzątko. Czy ich młodszym braciom uda się ich powstrzymać?
          
„Moja złota rybka zombie” to bardzo humorystyczna książka skierowana do młodszych czytelników. Bardzo oryginalny pomysł i świetne wykonanie. Tekstowi towarzyszą bardzo zabawne ilustracje. Nie wiedziałam, że aż tak zaciekawi mnie książka o rybce zombie ratującej świat. A jednak. Książka mi się naprawdę podobała i świetnie się bawiłam czytając ją. Jeżeli uda mi się znaleźć kolejne części, chętnie sprawdzę co znów wymyślili Tymek, Ravi i Frankie.


Serdecznie polecam

                                                                                                            Deedlit, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego. 

poniedziałek, 21 marca 2016

„Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej” - Janina Lesiak - recenzja

Okładka książki Wspomnienie o Cecylii smutnej królowejJanina Lesiak w książce „Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej” przedstawiła w sposób zbeletryzowany trzy ostatnie dni życia żony jednego z polskich królów.    
                                         
Cecylia Renata nie należała do kobiet pięknych, energicznych i fantazyjnych. Była raczej cicha, skromna i nieśmiała. Jej życie nie dość, że przepełnione cierpieniem i samotnością wiązało się także z utratą najbliższych i ciężką chorobą. Jako dziecko była surowo wychowywana przez matkę, w młodym wieku poślubiła króla Władysława IV, jednak od początku wiedziała, że mężczyzna na względzie ma wyłącznie korzyści polityczne. Zawsze towarzyszyło jej  uczucie, że została po prostu „sprzedana”.  

To właśnie nieudane życie małżeńskie najbardziej ją smuciło. Chciała być kobietą, która potrafiłaby sprostać oczekiwaniom swego męża, chciała być kobietą kochaną, a przynajmniej szanowaną i wspieraną. Życie na polskim dworze również okazało się nie być łatwym i przysparzało jej wielu przykrości. Poddani także byli do niej wrogo nastawieni. Nie mogła liczyć na niczyją bliskość i zrozumienie. Jedyną jej nadzieją był małoletni syn, który w przyszłości miał zostać władcą. 

Autorka ostatnie dni życia Cecylii przedstawiła jako szereg wspomnień i refleksji młodej Habsburżanki. Historia życia królowej jest przedstawiona w sposób bardzo ciekawy i niezwykle oryginalny. Książka ta jest dość „specyficzna”. Jest w niej coś niezwykłego, przynajmniej według mnie. Czytelnik od samego początku wie, że zakończeniem książki jest śmierć królowej i, dzięki tej wiedzy, nie koncentruje się na przebiegu wydarzeń, ale na tragizmie głównej bohaterki.  

Naprawdę warto przeczytać „Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej” , żeby nie tylko poszerzyć swoją wiedzę historyczną, ale także poznać realia życia polskich władczyń.

Limonka, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa MG. 


piątek, 18 marca 2016

"Wybór Jasminy" - Jean Sasson - recenzja

Okładka książki Wybór Jasminy. Prawdziwa opowieść o niewolnicy, która wywalczyła sobie życieJean Sasson postanowiła otworzyć czytelnikom oczy na sytuację arabskich kobiet.  Zatrwożona ich złym traktowaniem napisała tę książkę. Nie jest to w żadnym wypadku fikcja literacka. To rzeczywistość. Historie podobne do tej, którą przeżyła Jasmina mają miejsce także w tej chwili, nawet w XXI wieku świat nie jest w stanie zapanować nad tym, co się dzieje w krajach ogarniętych wojną. Teraz, gdy fala Muzułmanów przelewa się przez Europę tym bardziej warto sięgnąć po tę książkę, by wręcz doświadczyć, co czują porwane muzułmańskie niewolnice seksualne.

Główną bohaterką jest Jasmina, młoda Libanka, piękna dwudziestotrzylatka, której nie było dane w młodości poznać piękna życia, jaki prawdziwie wolnej kobiecie. Całą młodość chowana w szklanej kuli nie znała świata, mężczyzn, nawet ludzi, a jej jedyną ostoją była rodzina. Gdy w końcu udało jej się wyruszyć w świat, znajdując pracę jako stewardesa, przez niespełna dwa lata jej grono przyjaciół kilkakrotnie się powiększyło, więc teraz dla dziewczyny codziennością było zamienianie się lotami z koleżankami z pracy. Tak też było 1 sierpnia 1990 roku podczas lotu do Kuwejtu. Jednak tuż po wylądowaniu zaczął się prawdziwy koszmar. Na początku sierpnia oddziały irackie przekroczyły granice z Kuwejtem i zaatakowały państwo. Dziewczyna starała się ukrywać i nawet przez pewien czas jej się udawało, do czasu gdy władze irackie nie zmieniły rozkazów i Jasmina została zatrzymana na drodze. Zamknięta w więzieniu z piętnastoma innymi muzułmańskimi kobietami, gwałcona, bita, wykorzystywana i wyśmiewana. Jasmina zaczęła walkę o życie. Jej bronią była jedynie uroda.

Autorka nie bawi się z czytelnikiem, nie łudzi go pięknymi słówkami. Po prostu opowiada historię taką, jaka miała miejsce. Prawdziwą, drastyczną. Nieraz podczas lektury przechodziły mnie ciarki, a do oczu płynęły łzy. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak ludzie – iraccy żołnierze – mogliby być tak bezdusznymi stworzeniami, dla których liczy się tylko własna przyjemność. Po przeczytaniu tej książki otworzyły mi się oczy na to, co dzieje się de facto nie tak daleko nas, bo 4500 km od Krakowa.

Sporą część książki, bo prawie 100 stron zajmują dopiski autorki, jako pewne wytłumaczenie zdarzeń i nakreślenie sytuacji politycznej w stosunku do historii Jasminy.  Poznajemy zarówno historię Kuwejtu, jak i Iraku począwszy od ok. XVI wieku, a także ich wzajemne roszczenia. Znajdziemy tu także wtrącenie z książki „The rape of Kuweit” z 1991 roku, w której autorka opisywała „na świeżo” wydarzenia z irackiego ataku.

Jean Sasson ma na swoim koncie już kilkanaście książek literatury faktu, a każda z nich, mimo podobnej tematyki – problemów kobiet w krajach muzułmańskich – opowiada inną historię. „Wybór Jasminy” tylko utwierdził mnie w chęci przeczytania ich wszystkich.. Jean Sasson grożono więzieniem za opublikowanie książki „The rape of Kuweit”, która – jak mówi sama autorka – jest zachowana w podobnym klimacie i porusza podobną problematykę, jak „Wybór Jasminy”

Polecam ją każdemu, komu nie jest obojętny los kobiet i pragnie dowiedzieć się więcej na temat kultury Islamu na podstawie prawdziwej historii dogłębnie poruszającej serce.


Ananaska, 18 lat 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

czwartek, 17 marca 2016

"Matylda" - Roald Dahl - recenzja

Roald Dahl był żyjącym w XX wieku pisarzem brytyjskim, z norweskimi korzeniami. Zmarł w 1999 roku na białaczkę w Oksfordzie. Napisał wiele znanych książek dla dzieci, z których niektóre zostały zekranizowane. Niemal każdy kojarzy zarówno książkę ,,Charlie i fabryka czekolady'', jak i film na podstawie powieści z niezapomnianym Johnnym Deep'em, który wcielił się w Willy'ego Wonkę. Oprócz tego są ,,Czarownice'', ,,BFO czyli Bardzo Fajny Olbrzym'', czy chociażby ,,Matyldę''.

Roald Dahl stworzył postać dziewczynki nad wyraz inteligentnej, bystrej, z niezwykłym talentem matematycznym, wręcz pochłaniającej książki (to przykład, który wszyscy powinniśmy dawać dzieciom i wręczać im książeczki zamiast telefonów!). 

Niestety, mała Matylda Wormwood (tak brzmi jej imię), nie ma szczęścia. Trafili jej się wyjątkowo paskudni rodzice, którzy nie są w stanie docenić swojej małej córeczki. ,,Ale państwo Wormwoodowie byli ciemni jak noc i do tego stopnia pochłonięci własnymi błahymi sprawami, że nie zauważyli u córki nic nadzwyczajnego. Szczerze mówiąc, mogłoby im umknąć, gdyby wczołgała się do domu ze złamaną nogą''. Jednak dziewczynka nie poddaje się i walczy przeciwko wszechmocnym dorosłym. A przeciwników przybywa - chodzi tu o pannę Trunchbull, dyrektorkę szkoły, do której uczęszcza Matylda. Wtedy jednak odkryta zostaje tajemnicza moc, która...cii! To już sami doczytajcie.

,,Matylda'' to książka mojego dzieciństwa. Nie mam jej nic do zarzucenia. Prosta w odbiorze, zabawna, wyraźnie widać kto jest złym bohaterem, a kto dobrym. Plusem jest na pewno nowa, kolorowa okładka, która zachęca do sięgnięcia po tę powieść. Jednym słowem, nic dodać, nic ująć. Może czas, byście podsunęli młodszemu rodzeństwu ,,Matyldę''?


Katia, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.

środa, 16 marca 2016

"Na imię jej Rose" - Christine Breen - recenzja

Okładka książki Na imię jej RoseNa kartach tej powieści mamy ukazaną niezwykłą historię Iris - nadopiekuńczej matki oraz ogrodniczki i jej adoptowanej córki Rose - zagubionej, młodej dziewczyny zakochanej w skrzypcach.

Starają się one prowadzić w miarę normalne życie. Ich spokój zakłóca jednak wiadomość o tym, że Iris jest chora na raka. Wtedy wszystko się zmienia. Celem kobiety staje się odnalezienie biologicznej matki swojej adoptowanej córki, przez co udaje się w daleką podróż. 

Breen ukazuje czytelnikowi prawdziwy, codzienny świat wypełniony problemami. Świat, w którym nie zawsze jest kolorowo i aby osiągnąć cel trzeba pokonać wiele przeszkód. Uświadamia również jak w niektórych chwilach ważna jest obecność kogoś bliskiego i ile znaczy dla człowieka rodzina. 

Kiedy czytam jakąś obyczajówkę mam wrażenie, że jest ona taka sama jak poprzednia. Każda opiera się na jakiś oczywistych schematach i stereotypach. Tu tak nie było, za co autorka otrzymuję ode mnie duży plus. Wszystko byłoby cudownie gdyby nie pewien szczegół. Mianowicie styl pisania, który nie do końca mi odpowiadał.  Najpewniej nie dobrnęłabym do jej końca gdyby nie to, że nie lubię niedokończonych historii. Pomysł był świetny, ale wykonanie moim zdaniem pozostawia wiele do życzenia.

''Na imię jej Rose'' to pierwsza powieść autorki Christine Breen będąca  jej debiutem literackim. Książka została wydana w serii ''Leniwa niedziela'' co na początku mnie do niej przekonało. Czytałam parę powieści z tego cyklu i bardzo mi się podobały. Mówię tu na przykład o: ''Zanim się pojawiłeś'', czy ,,Ulica Pogodna''. 

Olivka :) , 13 lat 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki. 

wtorek, 15 marca 2016

“Lodowe piekło” - Mitchell Zuckoff - recenzja

Okładka książki Lodowe piekło. Katastrofa na GrenlandiiGrenlandia - wyspa, piękna, mroźna, pełna tajemnic i sekretów… “Porwała” wiele amerykańskich samolotów wojskowych podczas II Wojny Światowej. “Lodowe Piekło” opowiada o dramacie trzech załóg, walczących o przeżycie na białej pustyni, i akcji poszukiwawczej, która miała miejsce 70 lat później, a w której to sam autor uczestniczył.

Pozwólcie, że najpierw wymienię negatywne strony tej książki, a niestety trochę ich jest. Chociażby ogromna ilość nazwisk, miejsc, detali i suchych faktów - np. dane techniczne samolotów. Moim zdaniem nie było to konieczne. Opowiadanie to napisane zostało bez wymyślnych środków stylistycznych, bez “wodotrysków” językowych. Już na pierwszych stronach zostało ujawnione, kto przeżyje, a kto zginie. To sprawia, że z całego opowiadania ucieka nuta napięcia.

Nie można jednak przekreślić tej książki, ponieważ ma ona swoje plusy. Wiele stron zdobią archiwalne zdjęcia samolotów, ludzi - uczestników opisywanych wydarzeń - oraz Grenlandii. To pomaga wyobrazić sobie klimat, krajobraz oraz czasy, w których rozgrywa się akcja. Oprócz tego, książka zawiera szereg wartości moralnych. Uświadamia ogrom wysiłków ratowników. Ukazuje przeżycia ratowanych, takie jak: głód, zimno, wynikające z tego choroby - w tym również psychiczne. Pokazuje granicę wytrzymałości ludzkiej. Podkreśla zależność ludzi od sił przyrody. I najważniejsze - wspomina dramat rodzin, wyczekujących powrotu zaginionych.

Książkę, chociaż mi niespecjalnie przypadła do gustu, polecam wszystkim miłośnikom historii II Wojny Światowej, ponieważ przytacza mało znane fakty oraz przypomina te powszechnie znane. Polecam ją również pasjonatom wyzwań ekstremalnych. Myślę, że również ludzie zajmujący się psychiką powinni przeczytać tę lekturę. 


Madzik, lat 14

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

poniedziałek, 14 marca 2016

"Smakowita piętnastka " - Janet Evanovich - recenzja

Okładka książki Smakowita piętnastkaJanet Evanovich już po raz kolejny udowadnia, że jest niekwestionowaną mistrzynią pióra. Mimo, że jest to dopiero druga książka tej autorki, którą miałam okazję przeczytać, to już pragnę więcej! Humor obecny w tej powieści detektywistycznej przekonał mnie do niej już od pierwszej strony.

„Smakowita piętnastka” to, jak sam tytuł wskazuje, piętnasta część serii przygód nieco zwariowanej, a na pewno pozytywnie zakręconej detektyw Stephanie Plum. Tym razem nasza główna bohaterka stawia czoła niezłemu wyzwaniu. Na jej drodze staje pociągający Komandos i problemy jego firmy. Niezwyciężona detektyw Stephanie Plum wskakuje w eleganckie ciuszki i siada za biurkiem. Ktoś dąży do upadku jego firmy ochroniarskiej. 

Czy to ktoś z wewnątrz? 
Nowy pracownik? 

Podejrzanych jest wielu, a wskazówek brak. A to dopiero jedna sprawa. Kolejną jest tajemnicze morderstwo na masce samochodu, którego niefortunnym świadkiem była Lula. I to nie byle kto padł ofiarą, a sam Stanley Chipotle – szef kuchni, twórca jedynego w swoim rodzaju sosu barbecue. Jakby tego było mało, w kilku domach miały miejsce łudząco podobne włamania. Stephanie Plum z całą swoją energią i zapałem zabierze się za te sprawy, ale czy uda jej się cało dotrzeć do ich rozwiązania? Po drodze niejeden samochód zostanie zniszczony, a głowa stracona. Dosłownie.
            
Minął niecały miesiąc, od kiedy czytałam poprzednią książkę tej autorki pt. „Skok”, a już mam następną i bardzo mnie to cieszy. W chwilach, gdy dookoła mnóstwo pracy, stres i deadline’y, a czas na lekturę jest ograniczony warto sięgnąć po serię o Stephanie Plum. To kobieta o nieograniczonych możliwościach. Mimo natłoku pracy nie opuszcza jej poczucie humoru i dystans do rozwiązywanych zagadek, nawet gdy Lula biega po mieszkaniu krzycząc, że widziała toczącą się głowę…

            Janet ma wyjątkowy dar do pisania. Jej bohaterowie są realistyczni, nie ograniczają się w słowach, a każdy z nich ma własne, niepowtarzalne cechy i jest dokładnie opisany, nawet jeśli jego postać poznajemy krok po kroku przez całą książkę. Dzięki temu czułam się, jakby akcja działa się tuż obok mnie, a biuro Komandosa wyrosło gdzieś obok Placu Centralnego w Hucie, co niestety nie jest możliwe. Książkę czyta się bardzo szybko, nie ma tu żadnych niezrozumiałych słów, a język, mimo że prosty i dość luźny, sprawia wrażenie profesjonalnego.

Mogę śmiało pokusić się o stwierdzenie, że „Smakowita piętnastka” będzie idealną przekąską na wiosenny wieczór. Nie znam innej książki, której humor tak zarażałby czytelnika, jak twórczość Janet Evanovich! Do tego dwie łyżki kłopotów, szczypta niepewności i kropla miłości i mamy przepis idealny. Polecam!

Ananaska, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów. 

piątek, 11 marca 2016

"Cześć braciszku" - Maria Michalska - recenzja

Okładka książki Cześć BraciszkuCzęsto w książkach jest tak, że po kilkudziesięciu stronach zaczynają po prostu zanudzać. Powtarzające się sytuacje, podobne, monotonne opisy sprawiają, że aż nie chce się czytać. W przypadku tej książki sensacyjnej jest zupełnie inaczej. Początek jest przeciętny. Nie porywa, ale też nie odpycha. Mimo tego, myślę, że warto przez niego przebrnąć, bo mniej więcej po ⅓ książki akcja zaczyna nabierać tempa. Ale o tym za chwilkę.

Czymś, co jest niesamowicie zaskakujące jest to, kto napisał tę książkę. Maria Marta Michalska to szesnastoletnia uczennica jednego z gimnazjów w Łodzi. Pierwszy raz przeczytałam powieść napisaną przez autorkę, która jest w wieku mojego młodszego rodzeństwa. Jest to jej debiut literacki, ale czy udany? To się okaże.

Bardzo ciężko jest mi sklasyfikować jakoś tę powieść, albo raczej dłuższe opowiadanie, które liczy sobie niecałe 130 stron. Akcja toczy się w obecnych czasach. Około czterdziestoletni profesor Michał Zaborowski prowadzi badania nad innowacyjnym zastosowaniem grafenu w medycynie. Nie przynoszą one jednak oczekiwanych rezultatów. Od momentu, gdy profesor odkrywa przepis na sukces, w otoczeniu zaczynają się pojawiać podejrzane osoby, a jego życiu zagraża niebezpieczeństwo. 

Czy Michałowi Zaborowskiemu uda się ochronić dane przed kradzieżą? 
Czy wyjdzie z tego cało? 
Przekonajcie się sami.

Ogólne wrażenie po przeczytaniu tej książki mam dość dobre. Jednak jest to idealny przykład, kiedy genialny pomysł na fabułę nie wystarcza, bo brakuje warsztatu. Jak już wspomniałam, początki były ciężkie. Autorka posługuje się pełnymi nazwiskami bohaterów, jak w niektórych dobrych powieściach kryminalnych, czy sensacyjnych, jednak wydaje mi się, że nie do końca jej to wyszło. Osobiście uważam, że nazywanie bohaterów po imieniu, czy ksywce pozwala stworzyć z czytelnikiem bliższą więź, dzięki czemu ci bohaterowie stają się nam znani i łatwo rozpoznawalni. Co do tego drugiego to miałam z tym trudności, szczególnie jeśli chodziło o bohaterów drugoplanowych, którzy byli bardzo zdawkowo opisani i nie mieli praktycznie żadnych cech, które pozwalałyby na lepsze ich zapamiętanie. 

Język, którym posługuje się młoda autorka jest łatwy do zrozumienia, mimo naukowych wstawek. Jedyne, co mi w tym aspekcie przeszkadzało to sztuczne dialogi prowadzone przez głównych bohaterów. Były one zbyt oficjalne, jak na ludzi, którzy się znają, a z tego powodu nienaturalne.

Autorka wykreowała Susane Olsen, właścicielkę agencji ochroniarskiej w Szwecji na kobietę o ponadprzeciętnej inteligencji, ale nawet Scherlock Holmes nie byłby w stanie po niewielkim znaku nie mającym nic wspólnego ze sprawą odkryć o co chodziło.

Mimo tych kilku wad, “Cześć braciszku” jest naprawdę ciekawą książką. Trzymająca w napięciu fabuła i przyjemny język jednak nie przesłoniły tych mniej ciekawych aspektów, które oczywiście z biegiem czasu są do dopracowania. Autorce życzę wielu wspaniałych książek i rozwijania swojej pasji, bo czytelnikom będzie się podobało tylko jeśli autor czerpie radość z tworzenia!


Ananaska, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Warszawskiej Grupy Wydawniczej. 

czwartek, 10 marca 2016

" Ibra. Chłopak, który odnalazł własną drogę’’ - Yvette Żółtowska-Darska - recenzja

Okładka książki Ibra. Chłopak, który odnalazł własną drogęZlatan Ibrahimovic nie miał łatwego życia: trudna sytuacja rodziców, problemy z kolegami itd. Te i inne tematy porusza Yvette Żółtowska-Darska w swojej książce pt.,, Ibra Chłopak, który odnalazł własną drogę’’.

Zlatan nie miał ,,kolorowej’’ przeszłości. W jego życiu zdarzały się kradzieże np. rowerów i inne drobne wykroczenia. Dość często zmieniał kluby w Szwecji, bo czuł, że tam się nie spełni, albo inni chłopcy dokuczali mu lub krytykowali jego styl gry. 

Rozwojowi jego kariery na pewno nie sprzyjały warunki mieszkaniowe. Raz mieszkał u mamy, raz u taty, co utrudniało mu komunikację, ale stawił sobie za główny cel w życiu, grę w piłkę nożną i naśladowanie najlepszych zawodników. Według mnie, udało mu się, wykazywał olbrzymi zapał do pracy, nie poddawał się gdy było mu ciężko. Nieraz jego kariera była na krawędzi, ale dzielnie przetrwał słabsze sezony w swojej karierze.

Historia Chłopca z Rosengard uczy, że to my decydujemy, kim jesteśmy. Zlatan z biednego stał się bogaty, ze słabego ucznia wyrósł znakomity piłkarz. Osiągnął tak wiele, chociaż od samego początku wiał mu wiatr w oczy i było mu ciężko. Tak autorka podsumowuje Zlatana. 

Bardzo mi się podobała książka o kapitanie drużyny szwedzkiej w piłce nożnej. To pozycja nie tylko dla fanów, ale dla wszystkich czytelników. Przykład Zlatana udowadnia nam, że w życiu wszystko jest możliwe. Możemy wiele razy zbłądzić, lecz zawsze jest powrót na właściwą drogę, jeśli tylko my tego chcemy.


Orwicz, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Egmont. 

środa, 9 marca 2016

"Wielka magia. Odważ się żyć kreatywnie" - Elizabeth Gilbert - recenzja

Okładka książki Wielka Magia
Czysta twórczość jest czymś znacznie lepszym niż konieczność – jest darem. Jest lukrem na cieście.

Elizabeth Gilbert mogliśmy już poznać w jej autobiograficznej książce „Jedz, módl się, kochaj”, która stała się bestsellerem na całym świecie. Tam autorka dzieliła się z czytelnikami historią, która odmieniła jej życie, a ona sama wreszcie uwierzyła we własne możliwości i odbyła podróż w nieznane. Książka kończy się gorącym romansem, który zaczyna następną: „I że cię nie opuszczę… czyli love story”. W ten właśnie przyjemny sposób, czyli lekturę lekkiej i zabawnej powieści dostajemy jak na tacy przykład kobiety, która pokonała swoje słabości i pokazała światu, że da się być szczęśliwym i nie nudzić się w życiu! „Wielka magia” skrywa w sobie tajemnicę, którą Elizabeth Gilbert  postanowiła nam ujawnić.

Długo zabierałam się do napisania tej recenzji. Ciężko mi było jednoznacznie ocenić „Wielką magię”. Z jednej strony jest to poradnik, jak żyć kreatywnie, a z drugiej… co to w ogóle znaczy ? Jak można komuś radzić, jak żyć kreatywnie? Wcześniej myślałam, że kreatywność to to „coś” co każdy z nas ma gdzieś z tyłu głowy. To „coś” tworzy, wymyśla i kreuje. „Wielka magia” pomaga odkryć, jak posługiwać się tym „czymś” co każdy z nas już w sobie ma, wystarczy tylko to odnaleźć i zacząć swoje życie na nowo z zapasem uśmiechu i dobrej energii!

Książka napisana jest w bardzo przystępny sposób. Największym jej atutem jest to, że autorka pisze na własnym przykładzie. Nie inspiruje się bliżej nieokreślonymi doświadczeniami anonimowych osób, tylko mówi w swoim imieniu, dzięki czemu jej poradnik jest autentyczny. 

Czyta się bardzo przyjemnie. Autorka krok po kroku na ciekawych przykładach, między innymi amazońskiej dżungli, czy kapryśnej damy kieruje nas do celu. Myślę, że warto przeczytać „Wielką magię” nie tylko, by zacząć żyć kreatywnie, ale dla wielu cennych drobnych wskazówek, które ułatwiają życie.

Do „Wielkiej magii” dołączony jest notatnik. Podobnie jak książka pękający w szwach od kolorów, a przecież kolory to radość. W środku znajdziemy kilka cytatów z książki. Może posłuży on Wam za początek „kreatywnego życia”?

Ananaska, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Rebis. 

"Wrota czasu" - Zuzanna Mazur - recenzja

Okładka książki Wrota czasuCzerwień źrenicy na okładce zapowiada ogniste wnętrze. Zuzanna Mazur stworzyła świat rodem ze średniowiecza. Kto z Was nie zna opowieści o królu Arturze, albo czarodzieju Merlinie? „Wrota czasu” zaprowadzą Was wprost do ich czasów. Krwawe pojedynki, bogate uczty, a nawet publiczne egzekucje nie będą miały przed Wami tajemnic.

Dlaczego? 

To wszystko za sprawą nastoletniej Erin – dziewczyny, którą zwyczajna wizyta w księgarni cofnie w czasie o kilkaset lat. Do czasów, w których potyczki są na porządku dziennym, a mieszczanie siedzą oddzieleni od arystokracji. Jednak dziewczyna nie trafi do spokojnych czasów, lecz w sam środek przygotowań do walki. 

Z kim? 

Wrogów można by wymieniać i wymieniać, natomiast zbliżająca się walka będzie jedną z najważniejszych. Erin ciężko trenuje w towarzystwie rycerzy z prawdziwego zdarzenia, by stawić czoła najeźdźcom.  

Czy uda jej się stanąć w szranki i wrócić do domu? 
Czy jej serce zostanie w średniowiecznym Camelocie?

Książkę przeczytałam bardzo szybko. Mimo że ma jedyne 130 stron, to opisana wewnątrz historia fascynuje. Co prawda,  ucieszyłabym się, gdyby jednak była dłuższa, bo na takiej przestrzeni nawet wybitnemu autorowi ciężko by było wystarczająco rozwinąć akcję i opisy, szczególnie jeśli chodzi o średniowiecze, w którym każdy, nawet najmniejszy szczegół ma znaczenie. Mimo tego, autorka poradziła sobie z tak niewielką objętością i stworzyła ciekawą historię.

Pomysł połączenia współczesności ze średniowieczem nie należy do oryginalnych, aczkolwiek każda historia jest inna i nawet podobne tło nie powinno przeszkodzić w stworzeniu czegoś wyjątkowego. W przypadku Zuzanny Mazur bardzo spodobała mi się lekkość, z jaką autorka przedstawiła całą historię. Czytając, czułam, że włożyła całe serce w napisanie tej książki. Mimo, że jest nastolatką (ma jedyne 19 lat!) to jej debiut uważam za udany. Co prawda, jest kilka niedociągnięć, jak u każdego początkującego. Między innymi chodzi o język. Zdania są krótkie, a te bardziej rozbudowane byłabym w stanie policzyć na palcach jednej ręki. Brakowało mi też dłuższych i dokładniejszych opisów otoczenia, które pomagają czytelnikowi wczuć się w klimat powieści.

Mimo kilku mankamentów książka jest bardzo ciekawa i wręcz zaprasza do przeczytania za jednym razem. Warto poświęcić godzinkę i wskoczyć przez „Wrota czasu” do średniowiecznego Camelotu, by chociaż przez ten krótki czas poczuć się jak jeden z Rycerzy Okrągłego Stołu!


Ananaska, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Warszawskiej Grupy Wydawniczej. 

wtorek, 8 marca 2016

''Zbrodnia hrabiego Neville'a'' - Amélie Nothomb - recenzja

Okładka książki Zbrodnia hrabiego Neville'aAmélie Nothomb to belgijska pisarka tworząca w języku francuskim. W 1992 roku wydała swoją pierwszą książkę "Higiena mordercy". Debiutancka powieść stała się bestsellerem. Jej historie są bardzo realistyczne, a autorka często kpi z siebie na łamach powieści.

Zbrodnia hrabiego Neville'a to na pierwszy rzut oka mała i krótka książeczka, ale kryje w sobie coś więcej. Ukazaną na zaledwie 109 stronach historię czyta się jednym tchem i nie sposób się od niej oderwać. Może i ilość treści tej powieści jest niepozorna, ale za to jaka... Już dawno nie widziałam w żadnej lekturze AŻ tyle czarnego humoru i licznych wypowiedzi przepełnionych sarkazmem, co bardzo mi zaimponowało.

Nothomb ukazuje nam historię pewnego przedstawiciela belgijskiej arystokracji i jego rodziny. Cała akcja zaczyna się od ucieczki córki Henri'ego Neville'a z domu i znalezienia jej u wróżki. Tam właśnie belgijski hrabia dowiaduje się od wróżbitki, że wkrótce na organizowanym przez niego przyjęciu będzie musiał zabić jednego ze swoich gości. Wtedy pojawia się pytanie : kto zostanie zabity? Na tym zdaniu bazujemy przez resztę powieści. Nęka nas ono do dosłownie ostatnich zdań książki, co jest moim zdaniem jednym z lepszych uroków tego typu literatury.

Uważam, że jest to bardzo dobry kryminał. Nothomb trzymała mnie w napięciu w podobnym stopniu jak Agatha Christie, czy Arthur Conan Doyle. Po przeczytaniu tej książki jestem pewna, że sięgnę jeszcze po jakąś powieść tej autorki.


Olivka :) , 13 lat 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego. 

"Prawdziwy koszmar" - Ewa Łokuciejewska - recenzja

Okładka książki Prawdziwy koszmarTo nie jest łatwa książka. Ani prosta, ani przyjemna. Natomiast jej tematyka, mimo że trudna, jest bardzo ważna. „Prawdziwy koszmar” to historia kobiety, która dobrowolnie zgłosiła się do zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym. Pewnie teraz wielu z Was zastanawia się, po co to zrobiła, skoro mogła żyć na wolności? Odpowiedź jest prosta – by mogła funkcjonować. Życie z depresją – chorobą wyniszczającą od środka nie jest proste, a leki dają ukojenie jedynie na moment. Spędzanie 24 godzin na dobę siedem dni w tygodniu sam na sam ze sobą i swoimi myślami to istna tortura dla osób na to cierpiących.

Podczas lektury widać, że napisała ją osoba obeznana z językiem i czytelnikami. Dialogi są bardzo realistyczne, od razu czuć emocje władające bohaterami. Rzuciła mi się w oczy, że autorka ma ogromną znajomość tematu, dodatkowo główna bohaterka także nosi imię Ewa. Może to jedna i ta sama osoba? Nie zdziwiłoby mnie, jeśli byłaby to prawda. Przedstawić życie osoby ogarniętej tak ciężką i męczącą chorobą, jaką jest depresja mogła tylko osoba mająca z nią bezpośredni kontakt. Może pisała o własnych doświadczeniach, może kogoś bliskiego? W każdym razie efekt jest porażający. Dosłownie. Precyzyjność opisów życia szpitalnego, rutyny pomiędzy jedną a drugą dawką leków, nikłych kontaktów z innymi chorymi aż przeraża. Przeraża, bo to rzeczywistość.

Ewa Łokuciejewska jest polonistką i grafikiem komputerowym, a „Prawdziwy koszmar” nie jest jej pierwszą książką. Autorka ma już na swoim koncie powieści obyczajowe, psychologiczne oraz książki dla dzieci i serię opowiadań. Mimo tego naprawdę ciężko mi było przebrnąć przez tę pozycję. Trudny temat został przedstawiony w okrutnie prawdziwy sposób. Cierpienie i ból głównej bohaterki trafia wprost do czytelnika dzięki specyficznej budowie tej publikacji. Opis narratora przeplata się z opisami przeżyć wewnętrznych Ewy. Dzięki temu efekt końcowy jest powalający.

Może nie jest to przyjemna książka i porusza bardzo ciężki temat, ale takie publikacje też są potrzebne, by uzmysłowić sobie, że depresja to poważna choroba i nie wolno jej lekceważyć. Ewa Łokuciejewska przedstawiła w precyzyjny sposób cierpienie osób z nią się zmagających.


Ananaska, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Warszawskiej Grupy Wydawniczej.   

poniedziałek, 7 marca 2016

"Tęczowy Kryształ" - Katarzyna Łysoń - recenzja

Okładka książki Tęczowy Kryształ
Gdybym miała określić tę książkę jednym słowem powiedziałabym, że jest ona wręcz niezwykła. Magia i tajemnica biją praktycznie z każdej strony tej powieści. W sumie nie ma co się dziwić, ponieważ ,,Tęczowy Kryształ'' jest pozycją z gatunku fantasy. 

Jednak ja scharakteryzowałabym ją bardziej jako baśń. Baśń, w której nie brakuje gadającego kota, wielkiego smoka, mężnego rycerza, pięknej królewny, przebiegłego czarownika ani młodego chłopca z niezwykłym kryształem. Akcja powieści rozgrywa się w magicznej krainie Terravii. Tam właśnie główny bohater Dorian wraz ze swoimi przyjaciółmi przeżywa wspaniałe przygody, aby wypełnić powierzoną mu misję. 

Książkę czyta się bardzo szybko. Spodobała mi się, głównie ze względu na styl pisania autorki. Jest jednak coś do czego mogę się "przyczepić". Cała historia jest bardzo przewidywalna. Już praktycznie po paru rozdziałach mogłam się domyślić, jak skończy się książka. Nie przypadły mi do gustu również ilustracje w środku, które bardziej przypominały czarno białe plamy niż to co miałyby przedstawiać. 

Jednakże biorąc pod uwagę wszystkie aspekty ,,Tęczowego Kryształu'' i przymykając oko na pewne niedociągnięcia uważam, że to bardzo dobra książka i przypadnie do gustu każdemu miłośnikowi fantasy.



Olivka :) , 13 lat 

Egzemplarz do recenzji otrzymaliśmy od Autorki.

czwartek, 3 marca 2016

"Boski narkotyk" - Natalia Chmura - recenzja

Okładka książki Boski narkotykOkładka z filiżanką kawy przyciągnęła mój wzrok jak magnes. Ale to nie o ten napój bogów chodzi w powieści Natalii Chmury. To nieopisane uczucie, niszczące i budujące, łączące i dzielące, dające radość i rozpacz. To wszystko dzięki uczuciu do Niego. On. Nikt inny tylko On się liczy. Możesz go nienawidzić, ale i tak będziesz go kochać. Nie będzie to zdrowa miłość, będzie to ogień wypalający resztki twojego szczęścia, wyniszczający cię od wewnątrz, a jednak będziesz go wciąż podtrzymywać i dostarczać mu tlenu, mimo że tobie samej będzie go brakować. O tym właśnie jest ta książka. O utracie, pasji, pożądaniu. O miłości.

Weronika źle przeżyła rozstanie, w jej myślach wciąż obecny jest On. Wyidealizowany  obraz tajemniczego mężczyzny o kruczoczarnych włosach powraca każdej nocy w snach. Czy zostanie tylko w nich? Dagmara, przyjaciółka Weroniki stara się ją pozbierać po nieudanym związku i wysyła na tygodniowe wakacje na Majorkę. Tam, w cieniu palm chroniącym kobietę przed gorącymi promieniami słońca, poznaje Michała. Już wcześniej spędziła wspólnie z nim czas lotu na wyspę. Między tym dwojgiem zaczyna iskrzyć, lecz zraniona kobieta nie zawsze ma wystarczająco siły, by dać komuś szansę. 

Czy Michałowi uda się skraść serce Weroniki? 
Czy mężczyzna okaże się wart jej uwagi i nie zrani jak jego poprzednik?

Książka jest krótka. Zbyt krótka! Niecałe 120 stron nie wystarcza na opisanie takiego cierpienia jakie przeżywa główna bohaterka. Ono wręcz wylewa się z kart tej powieści… Kiedy czytałam „Boski narkotyk” uśmiechałam się i  smuciłam… Autorka, o której nie byłam w stanie znaleźć żadnych informacji stworzyła prawdziwą kobietę, czasami zamyśloną, zanurzoną we własnych wspomnieniach i snach na długie godziny. Kobietę, która całym ciałem przeżywała rozstanie z mężczyzną, która całą sobą oddawała się temu, co kochała, a co ją raniło.

Kiedy zaczęłam czytać te książkę przypomniały mi się teksty, które sama pisałam. Podobne, urywane zdania, niedokończone akapity. Przelewane na papier myśli, na bieżąco, bez korekty – prawdziwe. Taka właśnie jest ta książka. Nie owija w bawełnę, daje czytelnikowi szansę i wiarę w to, że mimo niepowodzeń w przeszłości za którymś razem nawet najbardziej poranione serce da się wyleczyć i wypełnić miłością i szczęściem na nowo.

Przeczytałam ją bardzo szybko. Ciekawym zabiegiem jest zachowanie jej, w nie do końca jasnej atmosferze, aż do ostatnich stron książka jest swojego rodzaju opisem mężczyzn, których Weronika spotyka na swojej drodze. Wulgarnego ex, tajemniczego kruczoczarnego mężczyzny ze snów, Arka – wirtualnego przyjaciela i Michała poznanego na Majorce. Każdy z nich jest inny i dąży do czego innego.

„Boski narkotyk” to książka o narkotyku, jakim jest miłość. Ciężko się od niej uwolnić, bo pragnie się w niej zostać. Natalia Chmura sprawi, że na krótki czas przeniesiecie się do świata Weroniki i razem z nią będziecie przeżywać cierpienie, które potrafi zrozumieć tylko zraniona kobieta.

Polecam!

Ananaska, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Warszawskiej Grupy Wydawniczej.  

środa, 2 marca 2016

"Geniuszka" - Marta Szczesiak - recenzja

Okładka książki Geniuszka
„Człowiek żyje dwa razy. Ten drugi zaczyna się, kiedy zrozumie się, że żyje się raz.”

Ten cytat oraz wiele innych możemy znaleźć w książce pt. „Geniuszka” Marty Szczesiak. Opowieści o Poli, która przeszła załamanie nerwowe z powodu stresu oraz próbowała popełnić samobójstwo. Teraz stara się wrócić do swojego starego stylu życia, wypełnionego satysfakcjonującą pracą. Nie jest to jednak łatwe zadanie. W trakcie urlopu zdrowotnego, na który została wysłana przez szefa swojej korporacji, opiekuje się Tobiaszem - weteranem wojennym, poruszającym się na wózku, który wprowadza wiele zmian do jej życia.  

Czy Poli uda się powrócić do wymarzonej pracy, odkryć, co jest w życiu najważniejsze i poradzić sobie ze swoimi problemami psychicznymi?

Główna bohaterka to pewna siebie, inteligentna kobieta, która stroni od towarzystwa innych. Wszystko musi zawsze dziać się zgodnie z jej wolą. Sama mówi o sobie, że jest „geniuszką”, a nie osobą chorą psychicznie, przez co może nam się wydawać, że jest osobą arogancką, zadufaną w sobie. Widzi świat taki, jaki chce widzieć, a nie taki, jaki jest, przez co w swoim życiu napotyka wiele przeciwności. Podczas z pracy z Tobiaszem oraz rozmów ze swoim psychiatrą zaczyna dostrzegać rzeczy, na które wcześniej nie zwracała uwagi. Stara się odzyskać spokój wewnętrzny, aby móc zdobyć wcześniej utraconą posadę.

Jest to książka, którą śmiało mogę nazwać psychologiczną. Zawiera wiele prawd życiowy, przekazujących nam, jakie wartości są najważniejsze. Historia Poli ukazana została w bardzo wiarygodny sposób. Szczególną uwagę przykuwa relacja między matką a córką, które dzieli przestrzeń niemal niemożliwa do pokonania. Nie potrafią ze sobą rozmawiać, czy spędzać wspólnie czas, co u każdej wzbudza wiele negatywnych emocji.

Powieść składa się głównie z dialogów oraz narracji prowadzonej przez główną bohaterkę. Rozmowy Tobiasza i Poli są intrygujące, zawierają wiele ciętych ripost i niezwykłych przemyśleń. Minusem, przynajmniej dla mnie, jest bardzo mało akcji, właśnie ze względu na to, że w książce przeważają rozmowy i myśli. Mimo wszystko, nostalgiczny nastrój i jednowątkowa fabuła świetnie sprawdzają się w przypadku tej powieści. Nie nuży, lecz ciekawi. Możemy przy niej spędzić wieczór pełen refleksji, zachwycając się chwytliwymi wypowiedziami, które powinniśmy zapamiętać na dłużej i kierować się nimi w naszym życiu.

Pomimo, że początkowo byłam sceptycznie nastawiona do tej książki, to jednak zmieniłam swoje zdanie. To, że nie ma tu wielu zwrotów akcji czy rozbudowanej fabuły, nie znaczy, że jest nudno.  Polecam tą książkę osobom, które chcą na chwilę uciec od problemów i zastanowić się nad tym, czego tak naprawdę chcą od życia a także roześmiać się przy kilku zabawnych fragmentach.


Gruszka, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Warszawskiej Grupy Wydawniczej. 

wtorek, 1 marca 2016

"Strażnicy. T. 1 : Szkatułka i wieża" - Ted Sanders - recenzja

Strażnicy. Tom 1. Szkatułka i ważka - Sanders Ted
,,Strach, to głaz, który pchamy. Niechaj twój będzie lekki.''


Horacy F. Andrews w drodze do domu spostrzega sklep z szyldem, na którym znajduje się jego imię i nazwisko. Wiedziony ciekawością, podejmuje szybką, nieco szaloną jak na niego, decyzję. W ostatniej chwili wyskakuje z autobusu, by zajrzeć do sklepu. Tam dostaje niecodzienny podarunek. Jednak dopiero następny prezent odmieni jego życie na dobre...

Horacy odkrywa inny świat. Świat Strażników, przedmiotów o niezwykłych właściwościach, niesamowitych historii, ale i mrocznych Odszczepieńców, zdrady i strachu. Poznaje też smak prawdziwej przyjaźni, w której nie brakuje poświęceń.
Nie ma odwrotu. Czasami, gdy raz decydujesz się na jakiś krok, nie możesz się cofnąć.

Oby było warto wykonać ten ruch.

Ted Sanders to Amerykanin. Obecnie jest wykładowcą na Uniwersytecie Illinois w Urbana-Champaign. Tam też mieszka wraz z rodziną. W 2012 roku Narodowa Fundacja Literatury przyznała mu stypendium.

Sanders stworzył ciekawych bohaterów, choć nieco młodych (po 12 lat). Osobiście wolałabym, żeby byli nieco starsi, lecz to już kwestia indywidualna. Historia ciekawa, odpowiednia dla czytelników w wieku mniej więcej od 10-14 lat, więc myślę, że to idealny prezent dla młodszego rodzeństwa i nie tylko. 

Polecam!



Katia, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Wilga.