Krótki opis fabuły: Opowieść o rządach Elryka na tronie królestwa Melniboné (cokolwiek więcej = spoilery).
W skrócie: spoko książka, ale są lepsze na rynku.
Pełna wersja:
Fabuła jest nijaka, to najprostsza w świecie fabuła fantasy.
Wymachiwanie mieczem? Jest.
Magia? Jest.
Smoki? Zostają jedynie wspomniane, ale jednak są gdzieś tam w świecie.
Piękność do uratowania? Jest.
Podróż do dalekich krain? Jest.
Brak tu jednak spisków, zwrotów akcji, czy choćby jakiejś nieprzewidywalności. Brak również jakiejś "podróży psychicznej", nasz bohater (tytułowy Elryk) w ogóle nie zmienia się w toku trwania historii, podobnie jak inni bohaterowie, których i tak jest niewielu. Mało kto posiada również wyrazisty, jasno zarysowany charakter - może jedynie Elryk i antagonista, który jednak jest typowym kreskówkowym antagonistą, zło dla zła, władza dla władzy.
Prostotę opowieści zobaczyć można również w opisach i dialogach. Te pierwsze są bardzo krótkie i zdawkowe (wyjątek od tego stanowi przewspaniały, moim zdaniem, opis przyzwania demona w rozdziale 4 części drugiej). Drugie z kolei są bardzo sztywne i nieludzkie, brak im emocji - to po prostu zwykła wymiana informacji. Te oba elementy nie były początkowo problemem, czytanie krótko opisanych rozdziałów z szybką, wartką akcją było najczystszym zbawieniem, a na sztuczność dialogów nie zwracałem w ogóle uwagi przez większość czasu.
Gdy te dwie rzeczy zaczęły być faktycznie zauważalne, na moje szczęście dotarłem do końca historii. Książka liczy bowiem tylko ~140 stron, akcja jest prosta i szybka. Moim zdaniem w tej prostocie tkwi pewien urok, który naraz jest największą zaletą tej historii; Elryk z Melniboné pozwolił mi odpocząć od skomplikowanych, wielowątkowych historii, jakich wcześniej zażywałem (Droga Królów) oraz od powolnych, wchodzących w psychikę bohatera książek (Lalka).
Chciałbym jeszcze powiedzieć, że o ile Michael Moorcock nie wykazał się, jeżeli chodzi o ogólną jakość opisów, to jednak pewne obrazy zapadły w moją pamięć – w szczególności obraz głównego bohatera, który siedzi na rubinowym tronie, odziany w czarną zbroję kontrastującą z jego białą skórą. Na głowie nosi pół-chełm, pół-koronę wyrzeźbioną na kształt smoka. Power Fantasy aż kipi z tego.
Podsumowując, książka nie powala, jest jednak dobrą (moim zdaniem) odskocznią od rzeczywistości i ciężkich, skomplikowanych historii. Są jednak bardziej ambitne pozycje na rynku.
Szymon
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz