„Więzień labiryntu” Jamesa Dashner'a to jedna z zeszłorocznych nowości, pierwsza część trylogii.
Główny bohater, Thomas, odzyskuje
przytomność w jakiejś zardzewiałej windzie i jedyne co pamięta, to swoje własne
imię. Następnie poznaje Chucka, który wtajemnicza go w otaczający ich świat - znajdują się w Strefie - miejscu otoczonym wysokimi murami Labiryntu, który co chwilę zmienia swoje położenie, a wyjście z niego jest bardzo trudne.
Książka to tak naprawdę
opowieść o grupie chłopców, którzy za cenę własnego życia muszą znaleźć wyjście
z labiryntu, w którym zostali uwięzieni. Jednak gdyby tego było mało, okazuje się
że Thomas i pierwsza dziewczyna jaka się tam pojawiła -
Teresa - są współtwórcami tego labiryntu, z którego przez prawie dwa lata nikomu
nie udało się uciec, a wielu straciło tam życie.
Czy pomimo zaniku pamięci uda
im się ocalić uwięzione w nim osoby?
To pytanie
jest stawiane przed czytelnikiem niemal na każdym kroku, a główny bohater, wydaje mi się, że został trochę wyidealizowany. Od samego początku wszystkie
zadania Thomasa kończą się powodzeniem. Oczywiście pojawiają się tragedie, ale
raczej tylko wtedy, kiedy chłopaka nie ma w pobliżu. Mimo, że książka momentami
naprawdę wciąga, to ja nie do końca się do niej przekonałam.
Jeśli
komuś podoba się thriller pełen ciemności, strachu, niepewności, grozy, napięcia, pełen krwiożerczych bestii - potworów, to trafił idealnie i na pewno czytając
tę książkę nie będzie się nudził. Polecam zwłaszcza tym, którzy uwielbiają serię "Gone" i "Igrzyska Śmierci".
Sunny Girl, 18 lat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz