Steven
Erikson jest autorem jednej z najlepszych serii fantasy -„Malazańskiej Księgi Poległych”. Barwna, epicka powieść napisana z
olbrzymim rozmachem rozpoczyna się właśnie „Ogrodami
Księżyca”.
„Imperium karmi się krwią swoich żołnierzy.”
Cytat z okładki „Pomnika cesarzowej
Achai” Ziemiańskiego świetnie pasuje
także do tej książki, bo właśnie z takim światem mamy styczność w dziele pana
Eriksona. Krwawa wojna toczona przez Imperium Malazańskie trwa
już kilkaset lat. Jedno po drugim upadają Wolne Miasta. Cesarzowa Laseen zwraca
swój wzrok coraz dalej na południe - w kierunku Darudżystanu. Na ulicach legendarnego
miasta dojdzie do walk pomiędzy legendarną jednostką Imperium -Podpalaczami
Mostów, a sługusami potężnego Anomandera Rake’a.
Muszę
przyznać, że od dzieła Stevena Eriksona oczekiwałam wiele. Niejednokrotnie
widziałam je zestawiane z „Grą o
Tron” Georga R.R. Martina, którego jestem wielką fanką, jak i „Kronikami Czarnej Kompanii” Glena
Cook’a. Czy się zawiodłam?
Książka
opowiada o losach wielu postaci, z których każda jest barwnie wykreowana.
Światu przedstawionemu także nie potrafię nic zarzucić. Boskie ingerencje
dodają tylko pikanterii akcji. Wydawałoby się, że czytelnik powinien być
zadowolony, bo czego można więcej chcieć?
Sama nie wiem, muszę jednak to powiedzieć: „Ogrody Księżyca” nie do końca sprostały moim wymaganiom. Może to wina języka, może zagmatwania wątków - nie wiem. Po przeczytaniu kilkuset stron czułam się zagubiona wśród tłumu intryg i powiązań między postaciami. Jednak ten minus pan Erikson nadrobił szybką akcją i dokładnością opisów-skłoniło mnie to do przeczytania całej książki. Najlepiej będzie jeśli książkę przeczytacie sami i wyrobicie sobie o niej zdanie.
Sama nie wiem, muszę jednak to powiedzieć: „Ogrody Księżyca” nie do końca sprostały moim wymaganiom. Może to wina języka, może zagmatwania wątków - nie wiem. Po przeczytaniu kilkuset stron czułam się zagubiona wśród tłumu intryg i powiązań między postaciami. Jednak ten minus pan Erikson nadrobił szybką akcją i dokładnością opisów-skłoniło mnie to do przeczytania całej książki. Najlepiej będzie jeśli książkę przeczytacie sami i wyrobicie sobie o niej zdanie.
Książkę
polecić mogę tym, którzy uwielbiają zawiłe intrygi, historie bogate w
zróżnicowanych bohaterów oraz światy, które nie są tak proste, jak się wydaje. „Ogrody Księżyca” są napisane z
prawdziwym rozmachem, który zapowiada, że w dalszych tomach wiele będzie się
działo. „Malazańska Księga Poległych”
nie nadaje się jednak dla tych, którzy w książce szukają lekkiej, nie wymagającej
skupienia lektury.
Rei, lat 17
książka moim zdaniem bardzo wciągająca choć nie ukrywam można się w tym wszystkim zagubić...
OdpowiedzUsuńW sumie nawet nie zrozumienie jest problemem...raczej to, że jak się ogarnie to nagle wszystko się zmienia. Ale zmieniający się świat to chyba raczej plus, prawda? Osobiście wolę jednak twórczość pana Martina. Niby podobna, ale jednak inna.
OdpowiedzUsuń