Rok temu było ich ośmioro. Teraz
zostało jedynie pięcioro – plus parę uratowanych przed żołnierzami dzieci.
„Dzikusy”, zgodnie z umową, zostają zabrane w bezpieczne miejsce, do Nowej Zelandii,
a długo oczekiwana odsiecz w postaci doświadczonego żołnierza przybywa.
Niestety, ów żołnierz nie może zostać długo. Ma zaledwie dobę na przekazanie
przyjaciołom całej swojej wiedzy
bojowej, nauczenie posługiwania się dostarczoną bronią oraz przekazanie
rozkazów od Nowozelandczyków.
W sumie rozkazów nie otrzymali zbyt dużo,
właściwie tylko tyle, żeby robili to, co robią do tej pory. Najważniejsze, żeby jako żołnierze Nowej
Zelandii, w razie złapania podczas akcji, nic nie zdradzili wrogom. Gdy
Ryan – bo tak właśnie miał na imię żołnierz- nauczyciel – odleciał z powrotem do
Nowej Zelandii, przyjaciele postanawiają przeprowadzić następną akcję.
Zamierzają zlikwidować wszystkie pojazdy, które zatrzymają się na postój na
przydrożnym parkingu dla ciężarówek. Istnieje duże ryzyko, że ktoś zostanie
złapany. Mimo to, nastolatkowie podejmują się wyzwania.
Czy wszyscy wyjdą z tego cało?
Czy to koniec okrutnej wojny?
Czy Ellie i jej przyjaciele w
końcu będą mogli wrócić do normalnego życia, bez zabijania i ciągłego strachu o
własne życie?
Seria „Jutro” zainteresowała mnie
swoim klimatem i oryginalnością. Jej siódma część - „Po drugiej tronie świtu”
jest trochę inna niż cała seria, co nie oznacza, że jest gorsza. Według mnie
jest świetnym zakończeniem serii. Gdybym ja pisała coś takiego, nie
wiedziałabym jak skończyć. Uważam, że autor, John Marsden,
bardzo dobrze poradził sobie z tym problemem.
Książkę – jak i całą serię – polecam nastolatkom i dorosłym.
Książkę – jak i całą serię – polecam nastolatkom i dorosłym.
Annabeth, 14 lat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz