Christopher
McDougall to dziennikarz wojenny, który zaczął biegać stosunkowo późno, bo w
wieku 40 lat. Jego książka „Urodzeni
biegacze” okazała się światowym bestsellerem i stała się obowiązkową lekturą
dla wszystkich mniej lub bardziej zaawansowanych biegaczy.
W
celu uzyskania „wyższych stanów świadomości” w społeczeństwach plemiennych
wyznających religie pierwotne używa się roślin, tańca lub wzmożonego wysiłku
fizycznego. Niektórzy szamani Amazonii nie śpią 3 dni, by potem łatwiej było im
świadomie śnić.
W swojej książce Christopher McDougall przedstawia właśnie jedną z takich metod –
bieganie. Oglądamy „od środka” wspólnotę Raramuri, znaną również jako
Tarahumara, czyli w tłumaczeniu - biegających ludzi, do której autora wprowadza
mistyczna postać świata Ultramaratonu – Caballo Blanco (Biały Koń).
Christopher, jak śliwka w kompot, wpada w świat biegów na kilkaset kilometrowych dystansach, przygód i niesamowitego stanu umysłu, którego uczy się od mistrzów. Tu opowieść nie tylko skłania wielu do biegania, ale również do zastanowienia się, czy w życiu potrzeba nam czegokolwiek więcej do szczęścia.
Christopher, jak śliwka w kompot, wpada w świat biegów na kilkaset kilometrowych dystansach, przygód i niesamowitego stanu umysłu, którego uczy się od mistrzów. Tu opowieść nie tylko skłania wielu do biegania, ale również do zastanowienia się, czy w życiu potrzeba nam czegokolwiek więcej do szczęścia.
Konfrontacja
ze sławami świata biegania oraz plemienną wspólnotą Tarahumara żyjącą w głębi
niedostępnego Miedzianego Kanionu w Meksyku, sprawia, że „Urodzeni biegacze” to
opowieść wielowymiarowa, dająca nam szansę na „odejście” i zastanowienie się
nad swoim treningiem oraz życiem.
Do tego jest ona wspaniale napisana, nie tylko dzięki autorowi, ale również sztabowi ludzi, który ją wielokrotnie poprawiał i redagował. Ogólnie, książkę można porównać do tesquino – piwa kukurydzianego ludu Tarahumara, które jest nie dla wszystkich, ale dla wybranych bardzo smaczne.
Do tego jest ona wspaniale napisana, nie tylko dzięki autorowi, ale również sztabowi ludzi, który ją wielokrotnie poprawiał i redagował. Ogólnie, książkę można porównać do tesquino – piwa kukurydzianego ludu Tarahumara, które jest nie dla wszystkich, ale dla wybranych bardzo smaczne.
Max Plankton,17 lat
Za fajną książkę dziękuję Wydawnictwu Galaktyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz