Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu Czytajmy Polskich Autorów i
Wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Magda Fres jest absolwentką psychologii na Uniwersytecie Śląskim, a także ukończyła gender & culture studies w Central European University w Budapeszcie. Jest autorką wielu artykułów naukowych i publicystycznych. „Mama, smoczek!”to jej trzecia książka po powieściach „Do piekła kuchenną windą” oraz „Bulgur”.
Małgosia właśnie urodziła dziecko. Synek nosi imię Rumpel i nie daje mamie żyć. Kobieta opowiada o swoich zmaganiach z macierzyństwem, problemach i radościach. Książka jest dziennikiem prowadzonym przez bohaterkę. Przeczytamy tu o nieprzespanych nocach, nieudolnym karmieniu, okładach z kapusty, problemach z doborem smoczka… Według męża, kobieta ma świra na punkcie Rumpelka. Cały czas koło niego biega, zamartwia się każdą błahostką, dogłębnie studiuje książki na temat wychowania małych dzieci, kontroluje składniki każdego posiłku (bo przecież teraz we wszystkim tyle chemii) i relaksuje się przy zapachu organicznego olejku różanego.
Razem z Małgosią będziemy szukać informacji o szczepieniach i załamywać się nad błahostkami. Lepszy jest Bebilon „pepti”, czy mleko „ha”? Kiedy dać dziecku zupkę, a kiedy kaszkę, czy owoce? Szczepić, czy nie szczepić?
Książka-dziennik nie do końca spełnia swoje zadanie. Można się nieco pogubić przy czytaniu kolejnych wpisów. Jeden jest 8 maja, kolejny 12 lutego, potem 9 maja, 28 października… Ten bałagan w zapiskach może zdenerwować czytelnika. Kolejnym minusem jest to, że z książki o wiele mniej się dowiadujemy o życiu codziennym matki i dziecka, niż o przemyśleniach, wątpliwościach i dygresjach Małgosi, którymi jest przepełniona powieść. Poza tymi małymi niedociągnięciami książkę czyta się dość łatwo.
Jest to książka idealna, jako poradnik dla młodej matki, będzie ona mogła porównywać swoje doświadczenia i problemy z tymi, które się przydarzyły naszej bohaterce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz