Czy ktoś z Was spotkał się już
kiedyś z takim pomysłem? Mroczna szkoła z długą historią; sekrety, kłamstwa i
niebezpieczeństwa; dziwne zdarzenia, które mają miejsce po dołączeniu głównej
bohaterki do szkolnej społeczności; dwóch chłopców walczących o serce jednej
dziewczyny… No cóż, w każdym bądź razie podobne spotkanie przeżyłam z kilkoma
innymi pozycjami, dlatego po ujrzeniu zapowiedzi Wybranych nie dawałam żadnych szans dziełu pani Daugherty. Czy
niepotrzebnie nastawiałam się negatywnie do tej lektury?
Allie (Alyson) bardzo zmieniła
się od zniknięcia brata – ukochany Christopher nagle zaginął bez śladu,
zostawiając krótką wiadomość, w której prosił, aby nikt go nie szukał. Właśnie
ta rzecz złamała serce dziewczyny. Od tamtego feralnego dnia rodzice stali się
dwoma kłębkami nerwów, dlatego nastoletnia Allie nie ma komu się zwierzyć ani
chociaż porozmawiać. W związku z tym ucieka do zupełnie innego świata, gdzie
rządzą używki, brak jakichkolwiek reguł, a łamanie zasad jest ulubionym
zajęciem. Po ostatnim incydencie, kolejny raz złapana przez policję, rodzice
Allie decydują, że ich córka zacznie naukę w szkole dla nastolatków miewających
podobne problemy. Czy Akademia Cimmeria rzeczywiście gości w swoich skromnych
progach takich samych ludzi? Czy Allie może czuć się tam bezpiecznie? Komu może
zaufać, a od kogo ma trzymać się z daleka?
Jak już wspominałam wcześniej,
umieściłam Wybranych na straconej
pozycji ze względu na pomysł wykorzystany w wielu innych powieściach dla nastolatków.
Oliwy do ognia dolewały słowa z tyłu egzemplarza „Czy w jego odkryciu pomoże dziewczynie przystojny Sylvain? A może
outsider Carter?”. Oprócz kolejnej historii o nawiedzonej, niebezpiecznej
szkole autorka serwuje nam również miłosny trójkącik. Nie wygląda to ciekawie,
ani trochę, lecz mądre przysłowie, które nasunęło mi się na myśl podczas
czytania Wybranych, brzmi „Nie mów hop! zanim nie skoczysz”.
Na samym początku autorka
przedstawia nam Allie – dziewczynę cichą, skrytą, ze skłonnościami do częstego
pakowania się w kłopoty i robienia wszystkiego na odwrót. Rodzice mówią
„Dorośnij!” – Allie nadal pozostaje zbuntowaną nastolatką. W końcu ostatni
„wypad” z kumplami kończy się niezbyt szczęśliwie. Decyzja zapada niemal
natychmiast – dziewczyna ma rozpocząć naukę w oddalonej kilka godzin jazdy od
centrum Londynu Akademii Cimmeria, o której główna bohaterka nie ma zielonego
pojęcia. Tam przechodzi ogromną metamorfozę; poznaje nowych ludzi, zawiera
przyjaźnie, przeżywa pierwsze miłosne wzloty i upadki, a także widzi na własne
oczy rzeczy, których nigdy nie ujrzałaby w swoim rodzinnym mieście.
Autorka
bardzo dobrze i brawurowo dokonała znaczącej dla powieści zmiany Allie.
Przemiana dziewczyny wyszła jej na medal, co dodało uroku książce. Kończąc
przygodę z Wybranymi miałam przed
oczami dwie różne postaci: Alyson zamkniętą w sobie po zniknięciu brata oraz
Alyson po dołączeniu do tajemniczej szkoły. Za wykreowanie głównej bohaterki,
jej metamorfozę i charakter daję plusa. Autorka równie dobrze poradziła sobie
także z paczką Allie, choć kilka postaci przesłodziła, aż do bólu. W dwóch
przypadkach od razu narzuciła wymyślony przez nią charakter danego bohatera
(Sylvain jako „największe ciacho” Cimmerii oraz Isabelle w roli cudownej, dobrej,
kochanej dyrektorki, która nawet w najgorszej sytuacji potrafi się uśmiechać i
nigdy nie puszczają jej nerwy), przez co nie miałam okazji poznać go osobiście,
tak jak to było z Allie, Jo bądź Carterem. W tym miejscu bez punktu.
Z miejscem akcji (czyli mająca
kilkaset lat szkołą w potężnym, starym, bogato zdobionym budynku) pani
Daugherty poradziła sobie nawet dobrze. Pomimo tego, że podobny obraz jest
chociażby w powieści Piękni i martwi
Yvonne Woon (a także w kilku innych), Akademia Cimmeria mnie osobiście
przypadła do gustu. Miło czytało się o kaplicy z wiekowymi malowidłami,
pokaźnej jadalni, świetlicy, ukrytych w ścianach drzwiach oraz sekretnych
miejscach. W kilku słowach: schematycznie, ale z klasą. Wprost uwielbiam
podobne obiekty!
Najchętniej przyczepię się do
trójkącika miłosnego. Pani Daugherty w ciekawy sposób przedstawia nam wymyśloną
przez nią Akademię, bohaterów, mroczne miejsca i sekrety, niebezpieczeństwo i
walkę o przetrwanie w tajemniczej szkole, co dostarcza czytelnikowi mnóstwa
wrażeń. Całość prezentuje się naprawdę dobrze na tle innych powieści, jednak
autorka postanowiła zepsuć urok Wybranych
oklepanym, schematycznym i znienawidzonym przeze mnie trójkącikiem. Myślałam,
że moda na „On jest taki słodki, ale to jednak do tego drugiego czuję coś
więcej” już dawno minęła. Okazuje się bowiem, że niektóre pisarki młodzieżowych
książek dalej uważają, iż miłosny dylemat jest czymś „na czasie”. Bzdura! To
nie jest nic modnego ani interesującego. Miłosne trójkąciki, chociaż nielubiane
przez wielu czytelników, jeszcze długo będą towarzyszyć podobnym romansom (tym
zwykłym jak i paranormalnym). A szkoda…
Plusem Wybranych jest to, że autorka wszystko sobie zaplanowała, wobec
czego jedno zdarzenie było powiązane z drugim, co z kolei wpływało na trzecie itd.
Chętnie dam za to plusa, ponieważ dzięki temu ciągle coś się dzieje, i chociaż
mamy momenty, w których tej akcji jest mniej albo toczy się wolniej, to nie
można oderwać się od książki nawet na chwilę. Tak przemyślaną fabułę bardzo
lubię.
Niestety, oprócz trójkącika
miłosnego, dzieło pani Daugherty ma również jeszcze jedną poważną wadę,
mianowicie… punkt kulminacyjny. Uwielbiam ostatnie strony w powieściach, kiedy
do emocje sięgają zenitu, wszystko się wyjaśnia, każdy wątek zostaje jakoś
zakończony lub przeniesiony do drugiej części, i właśnie na coś podobnego
czekałam w Wybranych lecz z
przykrością stwierdzam, że ogromnego finału pierwszego tomu nie spotkałam.
Oczywiście nie myślcie, że nie było niczego podobnego! Parę końcowych
rozdziałów obfituje w wartką akcję i ważne zdarzenia, jednak nie było to coś,
na co czekałam. Niektórym punkt kulminacyjnym na pewno się spodoba, lecz jeśli
tak jak ja lubicie trzymające w napięciu, zapierające dech w piersiach i dające
do myślenia zakończenia, możecie odczuwać niedosyt po Wybranych.
Pozytywnie na powieść wpływa
trzecioosobowa narracja. Chociaż nie mamy do czynienia z wszechwiedzącym
narratorem, dzięki trzeciej osobie jesteśmy w stanie lepiej poznać niektórych
bohaterów, a także myśli Allie i targające nią uczucia. O ile w większości
przypadków spotykamy się z lekkim stylem autorek, tak przy Wybranych trzeba skupić się na czytanych zdaniach, aby zrozumieć o
co chodzi w zawiłej historii Akademii.
Podsumowując:
Niepotrzebnie przyczepiłam Wybranym nalepkę „Uwaga! Schemat!”.
Przygoda Allie bardzo wciąga, jest ciekawa i interesująca, a obraz starej
szkoły zupełnie mnie oczarował. Powieść pani Daugherty wyróżnia się na tle
podobnych historii m.in. dzięki bohaterom i fabule. Tym, którzy nie są
przekonani moim zdaniem na temat tej
powieści radzę, aby dali szansę autorce. Nie jest to lektura najwyższych lotów, lecz
zapada głęboko w pamięć i pozwala czytelnikowi oderwać się od rzeczywistości na
kilka godzin. Moim zdaniem Wybrani to
dobra książka – nie powalająca i wybijająca się ponad inne pozycje, ale
przyjemna, zabawna i wciągająca.
Layla, 16 lat
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Otwarte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz