Andre Norton – pseudonim literacki Alice Mary Norton,
amerykańskiej pisarki. Została okrzyknięta Matką Fantastyki. Napisała ponad sto
książek, zaliczanych do klasyki gatunku, zarówno fantasy, jak i
science-fiction.
„Świat Czarownic” to pierwsza część serii o tej samej
nazwie. Głównym bohaterem jest Simon Tregarth, były wojskowy, który podczas
ucieczki trafia do świata równoległego. Ratuje przy tym tajemniczą kobietę.
Okazuje się ona jedną z Czarownic, władczyń Estcarpu, dysponującą nadprzyrodzonymi
mocami. Ich kraj, podobnie jak i jego sąsiedzi, są zagrożeni wojną – w dodatku
wojną z tajemniczym, niepodobnym do żadnego innego wrogiem…
Zdecydowanie jest to pozycja godna polecenia, choć raczej
dla osób, które zdążyły już się obeznać z klimatem fantasy. Fabuła, choć lekko
przewidywalna, nie nudzi i pozwala na parę godzin oderwać się od
rzeczywistości. Ciekawy jest opis świata i kraju, w którym, dla odmiany, to
kobiety rządzą. Nie brakuje też wielu przygód i podróży po fantastycznym uniwersum.
Można też spostrzec pewne mieszanie stylów – fantasy ze współczesnością oraz
fantasy ze science-fiction, co jednak przeprowadzone jest w dobry, naturalny sposób.
Wadę stanowi dla mnie fakt, że powieść jest zdecydowanie ... za
krótka. Nieco ponad trzysta stron wydawałoby się akurat, jednak całość ma
niewielki format i została wydrukowana dużą czcionką. Nie zrozumcie mnie źle –
w książce jest treść, można wręcz powiedzieć, że przygoda goni przygodę. Jednak
w tym wypadku stanowi to wadę; zabrakło opisów zwykłych rzeczy. Drobne rozmowy,
przeżycia wewnętrzne, utarczki pomiędzy bohaterami… Tego się nawet nie zauważa,
kiedy jest, natomiast zauważa się, kiedy nie ma. Czytelnik ma wrażenie, że
fabuła gna jak na złamanie karku. Prosty przykład, z samego początku – Simon
trafia do magicznego, równoległego uniwersum, ratuje Czarownicę, choć nawet nie
potrafi się z nią porozumieć, po czym decyduje się służyć jej i Estcarpowi.
Stronę dalej widzimy go już w pełni rynsztunku pomiędzy strażnikami,
rozmawiającego z nimi całkiem swobodnie w ich języku i gotującego się do walki.
Miałam wrażenie, jakbym nagle przeskoczyła rozdział naprzód. Dalej nie jest to
na szczęście tak drastyczne wrażenie, jednak nieco dezorientuje czytelnika.
Poza tym ciężko coś książce zarzucić. Zdecydowanie jest to
dobry początek serii i myślę, że jeśli będę miała okazję, przeczytam też
pozostałe części. Polecam tym, którzy lubią fantasy, a nie znoszą opisów –
będziecie zachwyceni. Dla pozostałych też, choć pewnie podejdziecie do tej
powieści z większą rezerwą ;)
Rachel, 15 lat
Wydawnictwu Nasza Księgarnia dziękuję za ciekawą pozycję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz