W lesie, w miasteczku którego nazwy nie da się wymówić
(Midsommarkransen), policjanci odnajdują zwłoki młodej kobiety. Okazuje się, że
poćwiartowane ciało to zaginiona dwa lata wcześniej studentka. Kiedy na miejscu zbrodni ekipa śledcza odnajduje kolejne zwłoki wychodzi na jaw,
że rozwiązania zagadki trzeba szukać kilkadziesiąt lat wcześniej. Tamtejsza
ziemia skrywa mroczne tajemnice osób, które ciężko ze sobą powiązać.
Rozwiązanie tej sprawy nie będzie łatwe. Trzeba zagłębić się w najmroczniejsze
odmęty… filmu. Do tego jedynym spoiwem wszystkich wątków wydaje się milcząca od
wielu lat autorka bajek dla dzieci. Rozpoczęte wiele lat wcześniej krwawe żniwa
trwają, dopóki żniwiarz żyje, a bajarka milczy.
Tak się zastanawiam, skąd w Szwecji tyle świetnych autorów kryminałów. Jeżeli
bazują oni na prawdziwych wydarzeniach - musi to być straszny kraj. Ale Kristina Ohlson, przyznaje że jej książka nie bazuje na
faktach, w każdym razie nie pisze o nich świadomie. Czyli to jednak jej
niepohamowana wyobraźnia, dzięki której została okrzyknięta królową szwedzkiego
kryminału. Nie mnie wybierać tamtejszych monarchów, jednak myślę że nie jest to bezpodstawny tytuł.
„Na skraju ciszy” to książka, która zaintrygowała mnie już
cytatem na samym początku.
„Morderstwa w filmach są zwykle czymś prostym, nawet
estetycznym. Ja pokazuję, jak trudno jest zabić człowieka i jak bardzo brudna
to robota” Alfred Hitchcock.
No ale przecież to książka a nie film. No i
właśnie to mnie zainteresowało już na początku.
Ciekawym pomysłem jest też przeplatanie rozdziałów z zapisami zeznań świadków.
Każdy z tych fragmentów jest jakby zapowiedzią przyszłych wydarzeń, i podpałką
podsycającą płomień zainteresowania książką.
Pani Ohlsson, zapisała (ponad) 570 stron książki, świetną historią, od
której ciężko mi się było oderwać.
Polecam
Ciri, 15 lat
Za trzymający w napięciu kryminał dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz