tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

piątek, 20 września 2013

"Posępna litość" - Robin LaFevers - recenzja

Posępna litość - Robin LaFeversSiedemnastoletnia Ismae od zawsze miała trudne życie; najpierw jako niechciane dziecko poczęte przez boga Śmierci, później jako córka Mortaina a następnie jako nieposłuszna żona zdana na łaskę starego, obrzydliwego męża. W końcu trafia do zakonu, gdzie pod okiem sióstr służących Mortainowi szkoli się na zabójczynię. Jako assassin może uchronić lud przed niebezpieczną Francją, gotową w każdej chwili wypowiedzieć wojnę Bretanii. W związku z tym zostaje uwikłana w niebezpieczny układ – jak dotąd najpoważniejszą misję Ismae w jej krótkim życiu. Nikt nie wie kim jest tajemnicza Ismae, a ona sama nie ma pojęcia ilu jeszcze ludzi zginie z jej rąk.

Posępna litość na pierwszy rzut oka wydaje się ciekawą pozycją. Średniowiecze wylewa się z tej powieści okładką, czcionką tytułu i samym, krótkim opisem na stronach internetowych, który – przyznajcie sami – niewiele mówi. Mimo to powieść pani Robin LaFevers budzi zainteresowanie. Dla mnie, jako miłośniczki powieści osadzonych w średniowieczu, ta pozycja stała się priorytetem na mojej książkowej liście. No bo jak można przejść obojętnie obok takiej przygody?

Aby nie zdradzić Wam za wiele przed premierą, ograniczę się do wyrażenia swojego zdania tylko w kilku kwestiach. Czy jesteście zainteresowani? Jeśli tak, zapraszam do przeczytania recenzji.

Posępna litość zaskoczyła mnie pozytywnie w wielu momentach. Nie spodziewałam się takiej akcji – „takiej”, czyli zupełnie innej od sugerowanej w krótkim opisie. Myślałam, że Ismae będzie działać w pojedynkę, że jej rola w powieści będzie inna od tej, którą prezentowała w Posępnej litości, itp. W ogóle inaczej wyobrażałam sobie postać Ismae. Nie odbierzcie moich słów jako oskarżeń wobec powieści pani LaFevers; bynajmniej żadna z tych rzeczy nie wpłynęła negatywnie na końcową ocenę. Po prostu liczyłam na coś innego, troszkę mniej schematycznego, a jednocześnie zaskakującego.

Rzecz w tym, że urok Posępnej litości odrobinę zepsuła narracja pierwszoosobowa. Czułam się, jakbym czytała pamiętnik nastolatki; pierwsze spojrzenie, strzała Amora, mnóstwo targających główną bohaterką emocji, etc. Porównując dzieło pani LaFevers do innych lektur z tego samego gatunku, których narracja została poprowadzona w trzeciej osobie, odniosłam wrażenie, że Posępną litość nie wyróżnia nic szczególnego: ani styl autorki, ani lekki język, ani nawet piękne, długie opisy. W kilku słowach – młodzieżówka z akcją osadzoną w średniowieczu.
Bohaterowie również nie zabłysnęli niczym nowym, tudzież oryginalnym. Trochę schematyczni, lekko papierowi, a niektóre zachowania i rozwój wydarzeń były wyraźnie do przewidzenia. W swoim krótkim życiu przeczytałam trochę książek i nauczyłam się książkowego schematu na pamięć. Dzięki tejże wiedzy zdobytej podczas studiowania wielu lektur już w połowie książki wiedziałam, kto będzie czarnym charakterkiem.

Dość już o negatywnych stronach Posępnej litości. Teraz czas na plusy, które postawiły historię Ismae w lepszym świetle. Jednym z nich na pewno było przedstawienie epoki średniowiecza. Co jak co, ale w tej kwestii pani LaFevers nie próżnowała i długimi, pięknymi opisami pozwoliła, aby w mojej głowie powstały obrazy przedstawiające ogromny zamek, zimny zakon, trudne warunki życia Ismae u boku odrażającego męża, czy też podróż z wicehrabią. Nie zapomniała również o małych, ale bardzo ważnych elementach, których starała się nie pominąć. Jak dla mnie odzwierciedlenie życia w średniowieczu było najmilszą, pozytywną stroną Posępnej litości.

Wątek miłosny również podniósł ocenę powieści pani LaFevers. Jako niepoprawna romantyczka i miłośniczka reakcji chemicznych między bohaterami książek zadawałam sobie pytanie: Czy osoba tak groźna jak Ismae zakocha się w kimś, kto odwzajemni jej uczucie? No i nie zawiodłam się. Co prawda, jak wspominałam wcześniej, każdy element powieści został doprawiony szczyptą schematyzmu, i wątek miłosny także stał się ofiarą niedobrej przyprawy. Pomimo tego i tak nie mogę wyrzucić z głowy romantycznych scen.

Na sam koniec – akcja. Ciągle coś się działo: jak nie zamach na księżną, to kłopoty z baronami. Na brak akcji nie można narzekać. Posępna litość wciąga, i – ostrzegam – uważajcie, abyście czasu poświęconego na obowiązki bądź naukę nie przeznaczyli na przeczytanie powieści pani LaFevers w jeden dzień. „To coś” sprawia, że trudno oderwać się od przygód Ismae nawet na chwilę (potwierdzone!).
Nim zakończę recenzję chciałabym zwrócić Waszą uwagę na małe „ale”: chociaż w opisie pada słowo „assassin” (zaczerpnięte z opisu na egzemplarzu), w książce w ogóle nie spotkałam się z takim określeniem. Nie wiem, czy tylko w mojej głowie nazwa ta dodawała uroku średniowiecznej rzeczywistości.

Podsumowując:


Trudno było mi się rozstać ze światem Ismae. Jest to jedno z tych pożegnań, o które modliłam się, aby nie nadeszło. Niestety ostatnia strona przeminęła bardzo szybko i już znalazłam się za granicami Bretanii stworzonej w mojej wyobraźni. Tym, którzy nie są uczuleni na schematyzm, a chcą spędzić kilka wspaniałych chwil w średniowieczu, gorąco polecam Posępną litość. Intrygi i niebezpieczeństwa spotkacie tam na każdym kroku. Nie zrażajcie się trzema minusami, a pomyślcie o wszystkich niespodziankach, jakie mogą Was spotkać na stronach Posępnej litości. Mam nadzieję, że debiutanckie dzieło pani LaFevers umili Wam czas i niejednokrotnie zaskoczy.

TUTAJ możesz przeczytać fragment powieści.

Layla, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz