tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

piątek, 21 lutego 2014

"Zaklinacz czasu" - Mitch Albom - recenzja

Spróbujcie wyobrazić sobie życie bez odmierzania czasu.

Zaklinacz czasu - Mitch AlbomTrudne, prawda? Czasami zapominamy o czasie, wypoczywając, zbierając siły, leniuchując, lecz zaraz wracamy do rzeczywistości i zdajemy sobie sprawę z tego ile czasu przepłynęło nam między palcami. Później przychodzą wyrzuty sumienia, że tyle mogliśmy w tym czasie zrobić. Ale jak naprawdę z nami jest? Przecież ptak nie patrzy na czas, a mimo to wie, kiedy wstać i zbudzić ludzi swoim śpiewem. Lato wie kiedy ustąpić jesieni i zimie, zwierzęta nie zaprzątają sobie głowy odmierzaniem czasu, nie świętują urodzin, ale mają swój określony rytm. Tylko człowiek odmierza czas. Tylko on się boi. Codziennie jak cień chodzi za nim strach – strach, że kiedyś zabraknie mu czasu.

„- Za późno.
Starzec pokręcił głową.
- Nigdy nie jest za późno ani za wcześnie. Jest dokładnie wtedy, kiedy trzeba.”

Nie od dziś uwielbiam powieści – jak ja to mówię – z głębszym sensem. Kocham czytać książki, które kształtują mój światopogląd i są w stanie zniszczyć mój czytelniczy świat. Zaklinacz czasu Mitcha Alboma wydała mi się właśnie jedną z nich. Jak więc można nie sięgnąć po coś, co obiecuje niesamowitą wyprawę w głąb ludzkiej duszy? To pierwsza pozycja Mitcha Alboma, którą miałam okazję przeczytać. Sam temat powieści od razu wydał się interesujący. Pozwoliłam, aby opowieść o ludzkiej naturze zawładnęła mną całkowicie. I wiecie co? To naprawdę mądra książka z lekkimi minusami w wykonaniu.

„A człowiek bez wspomnień nie jest niczym więcej niż pustą skorupą.”

Mitch Albom opowiada o trzech różnych osobach – Dor, Sarah i Victor, bohaterowie z trzech zupełnie różnych światów, które nie miały prawa się spotkać. Dor ma w swoich dłoniach czas, Sarah jest nieszczęśliwie zakochaną uczennicą liceum, a Victor milionerem w sędziwym wieku. Chociaż każde z nich ma inne życie, historię i wartości, to wszyscy mają wspólną cechę – chcą coś od czasu; żeby płyną wolniej, żeby płynął szybciej, żeby się zatrzymał, żeby móc go cofnąć… Ich rozterki są odzwierciedleniem ludzkich problemów, które sprawiają, że strach przed uciekającym czasem nawiedza każdego z nas.

Bohaterowie nie są zbyt mocno wykreowani, ale to nie stanowi żadnego problemu w odbiorze ich osobowości. Właściwie mogę powiedzieć, że są lekko zarysowani. O dziwo dzięki temu wydają się barwniejsi, jaśniejsi i bardziej naturalni. Mitch Albom nie idealizuje ich, dodając postaciom życia. Często rozumiałam Sarah i potrafiłam wyobrazić sobie, jak czułabym się na jej miejscu. Z kolei Victor był dla mnie bardzo tajemniczą postacią, aczkolwiek ciepłą i przyjemną. O Dorze nie będę Wam opowiadać, gdyż jest to bohater o bardzo ciekawym życiowym doświadczeniu i wielką zbrodnią byłoby zdradzanie Wam jego roli w Zaklinaczu czasu.

Autor prowadzi nas przez swój świat bardzo lekkim stylem i prostymi słowami – często trochę za prostymi. Nie skupia się na opisach uczuć i miejsc, co trochę mnie smuciło. Mitch Albom ma na tyle ciekawy styl, że troszkę dłuższe opisy dodałby atrakcyjności całej powieści. Ubolewam nad ich brakiem. Autor stara się jak najkrócej i najszybciej przybliżyć czytelnikowi światy tej trójki, a z akcją pędzi do przodu; nie narzuca bardzo szybkiego tempa, w którym trudno się połapać, lecz nie zatrzymuje się ani na chwilę, dążąc jak najszybciej do punktu kulminacyjnego, gdzie zawarł cały sens powieści. Hm… To też troszkę zaważyło o ocenie Zaklinacza czasu. Mądre książki powinny mieć swoje pięć minut, tymczasem szybkie tempo, duża czcionka, brak opisów i brak chwili wytchnienia sprawią, że powieść pana Alboma można przeczytać w jeden wieczór. A szkoda. Zaklinacz czasu powinien być z czytelnikiem trochę dłużej. 
Elementy fantastyki dodają powieści jedynego w swoim rodzaju klimatu. Tak właściwie już sam tytuł brzmi bardzo magicznie i tajemniczo. Dodatkowo ciekawy życiorys Dora (o którym wspominałam wcześniej) sprawia, że rola fantastyki w Zaklinaczu czasu jest jeszcze ciekawsza.

„ – Czułam się po prostu tak… jakby to był koniec.
- Koniec dotyczy wczoraj, a nie jutra.”

Pasowałoby powiedzieć kilka zdań o samym temacie powieści. Kilka raz powtórzyłam, że Zaklinacz czasu jest bardzo mądrą lekturą. Cały czas podtrzymuję swoje zdanie. Przyroda nie odlicza czasu, a mimo to jest piękna, nie spóźnia się i na każdym kroku nas zadziwia. Człowiek zaś czas odlicza i przez to jest nieszczęśliwy. Wyobraźcie sobie, że wyrzucacie wszystkie zegarki w domu i polegacie tylko na sobie. Nie patrzycie na biegnące wskazówki, nie macie przed sobą świecących cyfr, nie słyszycie tykania zegara i nic Was nie pospiesza. Czy tak nie byłoby lepiej? Czy nie przyjemnie byłoby na chwilę zgubić rytm życia i pozwolić, aby mijało ono wolniej? Odliczamy godziny do najbliższego wydarzenia, czekamy na wakacje, wspominamy dni, które już minęły, chociaż były tak wyczekiwane, spieszymy się, „trochę więcej czasu”, „ale ten czas szybko biegnie…”, „tyle czasu zmarnowanego!”… Niestety teraz „czas jest na wagę złota”, nie uwolnimy się od tykających zegarów i biegnących wskazówek. Może gdyby człowiek nie zaczął go odmierzać dzisiaj byłoby zupełnie inaczej. Kto wie?

„ – Bóg nie bez powodu wyznacza kres ludzkich dni.
- Co to za powód?

- Żeby nadać każdemu znaczenie.”

Layla, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.

1 komentarz:

  1. Świetna recenzja !:) Właśnie zabrałam się za czytanie książki i póki, co bardzo mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń