"Długa
wojna’’ to kontynuacja powieści pisanej przez Pratchetta i Baxtera, dwóch
mistrzów w swojej dziedzinie, która zyskała wszędzie dobre recenzje.
Kiedy
pewnego dnia ludzkość odkrywa, że ich Ziemia nie jest jedynym dostępnym dla
niej światem, rozpoczyna się moda na ,,przekraczanie’’. Po co siedzieć w domu,
jeśli ma się okazję przenieść do równoległego świata z takimi samymi warunkami?
Na nieskończonej liczbie nowych ziem każdy może zacząć wszystko od początku i
zostać swoim własnym panem. Tylko jak daleko rozciągają się inne światy? Aby to
ustalić, na misję została posłana nietypowa grupa z uczestniczącym w niej
Joshuą Valiente – posiadającym naturalny talent do ,,przekraczania’’; Sally
Lindsay – niezależną podróżniczką; oraz Lobsangiem – sztuczną inteligencją,
która wie prawie wszystko. Nie wiedząc właściwie, czego szukają, starają się
dotrzeć jak najdalej, by później powrócić bohatersko na Ziemię Podstawową.
Od tamtych
wydarzeń mija dziesięć lat. Joshua zdążył założyć nowy dom i rodzinę, Sally
sporadycznie pojawia się tu i tam, a Lobsang przybrał ciało tybetańskiego
mnicha i zastanawia się nad sensem życia. Z pozoru wydaje się, że wszystko jest
w porządku. W rzeczywistości narastają tarcia między rządem z Ziemi Podstawowej
a osadnikami w nowych światach, pojawia się problem trolli, które w ewolucji
stoją pomiędzy zwierzętami i człowiekiem i jeszcze wszystkim grozi wojna.
Joshua, Sally i Lobsang muszą jeszcze raz zmierzyć się z problemami i wyruszyć
w podróż. Towarzyszyć i będą przyjaciele z pierwszej części książki, ale też
zupełnie nowe postaci.
Trzeba
przyznać, że ,,Długa wojna’’ trzyma poziom ,,Długiej ziemi’’. Humor nie jest
ani trochę gorszy, choć nieco mu brakuje do tego, który znamy z
pratchettowskiego ,,Świata Dysku’’. Bohaterowie dają się lubić mimo upływu
czasu, a przedstawione nowe problemy także absorbują. Rozwinięcie wcześniej
poruszanych tematów i dodanie kolejnych wątków intryguje. Całość czyta się tak,
jakby oglądało się dobry serial. Choć napięcie wzrasta, niby w oczekiwaniu na
wielki punkt kulminacyjny, nie dostajemy go i to chyba jedyna wada, jaką
osobiście mogę znaleźć. Ogółem jest to pozycja ciekawa, ale wymaga nadrobienia
pierwszej części.
Dori, 18 lat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz