Wyobraź sobie teraz, że pięcioletnia wersja Ciebie
idzie po raz pierwszy do wielkiego supermarketu. Półki, które uginają się pod
ciężarem różnych słodkości, zabawek, gier, książek.... Mogłoby ci się wydawać,
że potrzeba mapy, żeby się nie zgubić na tak ogromnej przestrzeni. Chodziłbyś
pewnie od półki do półki i beztrosko wrzucał do koszyka przerażonych rodziców
coraz to nowe produkty... Pewnie przemknęłoby ci przez myśl, że mógłbyś tu
nawet zamieszkać. Lecz co, jeśli supermarket stałby się nie domem a twoim
więzieniem?
Świat chyli się ku upadkowi, matka natura przejęła zupełną
kontrolę nad życiem ludzi. Można spodziewać się naprawdę wszystkiego:
trzęsienia ziemi w miejscach nieaktywnych sejsmicznie, huraganów, gradu o
zdecydowanie zbyt wielkich rozmiarach... Właśnie taki grad zaskoczył grupę
uczniów jadących jak co dzień do szkoły. Z wielkiej katastrofy uratowała się
jedynie garstka młodszych dzieci, dwójka gimnazjalistów i kilkoro licealistów,
którzy schronili się w supermarkecie. Wyciek niebezpiecznych chemikaliów do atmosfery
zmusił ich do zabarykadowania się w owym sklepie i odcięcia od świata. Jak
poradzą sobie w swoim nowym „światku bez dorosłych?”
Książka bardzo wciągająca, wystarczyła na dwa wieczory :)
To, co autorce się niewątpliwie udało, to realistyczne ukazanie reakcji
psychicznych postaci. Nie ma tam superbohaterów, w każdej postawie jest jakaś
słabość. Widzimy bardzo prawdopodobne następstwa wielkiego wstrząsu, jakim jest
nagłe odłączenie od rodzin, śmierć rówieśników czy odcięcie informacji o
zewnętrznym świecie. Każdy bohater przeżywa to inaczej, dzięki czemu nakreślone
portrety psychologiczne postaci są interesujące i spójne.
Bardzo spodobał mi się wątek broni chemicznej, która działa
w inny sposób na ludzi z różnymi grupami krwi. Był to dla mnie element pozytywnego
zaskoczenia, który wniósł swego rodzaju „powiew świeżości” do historii.
Minusem
natomiast jest styl autorki. Jeśli ktoś oczekuje opisów emocji, dopracowanego
świata literackiego czy drobiazgowego „obrazu” akcji, po przeczytaniu tej
książki czeka go rozczarowanie. Ogólnikowe opisy miejsc, ludzi oraz sytuacji
pozostawiają w mojej opinii, stanowczo zbyt dużo niedopowiedzeń. Być może
powodem jest narrator. W tej roli introwertyczny Dean - chłopak w wieku
licealnym. Jako narratora widziałabym osobę, której wyobraźnia dostarczałaby do
opowieści więcej detali i która analizowałaby nieco zmiany, jakie zaszły w
towarzyszach sprzed i po wypadku. Oczywiście, to, co dla mnie jest minusem, dla
innego czytelnika może być plusem – duża liczba dialogów, w miarę postępowania
akcji zmniejszająca się liczba opisów... Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że
zawarte w tej książce liczne niedopowiedzenia zostaną wyjaśnione w kolejnych
częściach.
Sama historia jest ciekawa, ale motyw przewodni niezupełnie
nowy. Pierwsze skojarzenie jakie przychodzi mi na myśl to seria „Gone” Michaela
Granta. Tam również dzieci odcięte od jakiejkolwiek pomocy dorosłych stwarzały
swój świat na nowo. Książka Emmy Laybourne jest dużo mniej drastyczna. Powodem
tego, w dużej mierze, są okoliczności oraz fakt, że liczba uwięzionych w
supermarkecie jest niewielka w porównaniu z bohaterami opowieści Granta. To, co
w obu książkach zostało świetnie podkreślone to cechy charakteru głównych
postaci – dzieci i młodych ludzi, które wyraźnie odbijają się w ich
późniejszym, dorosłym życiu.
Choć styl pisarski autorki pozostawia wiele do życzenia,
myślę że warto sięgnąć po „Monument 14” ze względu na ciekawy pomysł i wartką
akcję. Polecam wszystkim szukającym lekkiej lektury na jesień.
Luna, 15 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Rebis.
Nie czytałam, ale mam zamiar! Recenzja jeszcze bardziej mnie do tego nakłoniła :) Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam :)
OdpowiedzUsuń