tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

środa, 4 marca 2015

"Złoto głupców" - Philippa Gregory - recenzja

Okładka książki Złoto głupcówW Wenecji trwa karnawał. Luca, Freize, brat Piotr, Izolda i Iszrak przybywają tam by wypełnić kolejne zadanie wyznaczone przez zwierzchnika Luki. Tym razem mają znaleźć źródło tajemniczych, złotych monet, które opanowały całą Wenecję i rozprzestrzeniają się dalej. W czasie poszukiwań i badań poznają dwóch alchemików. Tajemniczy mieszkańcy Wenecji naprowadzą ich na ważne ślady.

Z serią pani Gregory jest tak, że żadna z dwóch wydanych części mi się nie podobała. Obie były słabe, złożone z idiotycznych sytuacji, o dziwnej budowie i denerwujących bohaterach. Pomimo negatywnych ocen, jakie wystawiłam Odmieńcowi i Krucjacie, postanowiłam dać kolejną szansę Zakonowi ciemności. Gdzieś tam w środku czytelniczego serduszka tliła się nadzieja, że ten tom w końcu pokaże, na co stać autorkę. Niestety, pani Gregory znów zawiodła mnie na całej linii.

Już na początku Złota głupców podskoczyłam z radości, ponieważ Philippa Gregory postanowiła poruszyć wątek miłosny, na który czekałam od pierwszej części. Co się okazało, nie wyszło jej to dobrze. Z początku tknęła go tylko długim kijem, coś tam zrobiła, coś zaiskrzyło, później zamilkło, aż w końcu gdzieś w połowie książki z niewinnego uczucia zrobiła się kolejna Moda na sukces, gdzie dominuje zazdrość, złość i pomieszanie z poplątaniem. Każdy czuł coś do wszystkich, dołączyły do tego osoby trzecie, trudno było odróżnić chwilowe zauroczenie od wielkiej miłości. Takiej głupoty naprawdę się nie spodziewałam. To było beznadziejne, nieprzemyślane i idiotyczne, a pod koniec książki zakrawało na groteskę.

W pierwszym tomie Zakonu ciemności lubiłam wszystkich. W drugim – Krucjacie – na nerwy działała mi Iszrak, której rola przyjaciółki Izoldy wcale dobrze nie wychodziła. Z kolei w trzecim, do grona denerwujących bohaterów dołączył brat Piotr, którego miałam ochotę utopić w jednym z weneckich kanałów. Nie jestem w stanie opisać moich uczuć, które towarzyszyły mi podczas scen z bratem Piotrem. Nawet jego heroizm i odwaga były sztuczne. Oczywiście Iszrak dalej robiła swoje i niszczyła dobry wizerunek Złota głupców.
Cała ta wielka sprawa związana z tytułowym złotem głupców rozwinęła się na ostatnich pięćdziesięciu stronach. Od początku do prawie samego końca jesteśmy świadkami cichutkiego gdybania, powolnego szukania i rozwijania się karykatury wątku miłosnego. W tym czasie udało mi się raz usnąć nad książką i kilka razy odlecieć myślami w inne miejsca. Sztuczność wylewa się spomiędzy stron książki falami, głupota bohaterów jej wtóruje, a wszystko to na tle malowniczej Wenecji.

Są tylko dwa plusy Złota głupców: styl i język. Książkę czyta się bardzo szybko, co nie zmienia faktu, że jest nudna. Poza tym Philippa Gregory pisze bardzo prostym, młodzieżowym językiem, jest jasno i przejrzyście, więc ze zrozumieniem tekstu nie ma żadnego problemu. Oprócz tego całkiem dobre wrażenie robi okładka, która – tak jak dwie poprzednie – jest naprawdę piękna. Szkoda, że to tylko tyle plusów Złota głupców. Seria, która zapowiadała się fantastycznie, w mojej ocenie wypada coraz słabiej.

Jeśli przeczytaliście dwa pierwsze tomy, spodobały się Wam one i jesteście ciekawi dalszych losów piątki podróżników, śmiało możecie sięgnąć po Złoto głupców. Jeśli jednak – tak jak mi – poprzednie tomy nie przypadły Wam do gustu, możecie pominąć i tę część. Chciałam dać szansę Philippie Gregory, ale niestety okazało się, że było gorzej od wcześniejszych tomów.

Layla, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Egmont. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz