Mikołajek to uczeń szkoły dla chłopców we Francji w latach
60 - tych ubiegłego wieku, posiada bandę wspaniałych kumpli (takich jak
Kleofas, Alcest, Gotfryd, Euzebiusz, Rufus), śliczne sąsiadki Jadwinię i
Ludeczkę, najfajniejszych (jego zdaniem) rodziców oraz przemiłą panią
wychowawczynię.
Serię o Mikołajku (napisaną bezpośrednio przez Goscinny'ego
i Sempégo) czytałam wiele razy i z chęcią wróciłabym do ich lektury nie
raz, jednak książka napisana przez innych autorów na podstawie ich opowiadań
leciutko mnie rozczarowała...
Historie wydają się bez polotu, naciagane. Brakuje tu
specyficznego humoru, mającego swoje źródło w konfrontacji dziecięcej naiwności
ze światem dorosłych. Częściowo jest to wynikiem zmiany osoby
opowiadającej z samego Mikołajka na narratora, który tak jakby stoi przy
chłopcu i opisuje jego działanie. Przez to, dla mnie, straciła swój urok.
Nie jest to książka przeznaczona dla młodzieży i starszych
czytelników. Nadaje się za to do czytania dla najmłodszych.
To, co odróżnia oryginalną serię od pisanej przez innych autorów,
to obrazki. W „Rodzinnych przygodach...” są one kolorowe,
radosne i mogą zachęcać dzieci do czytania, dawne ilustracje (mimo tego, że
były czarno-białe) też budowały klimat oraz pobudzały wyobraźnię.
Mimo wykazanych wad, nie tylko znawcy i fani Mikołajka
powinni sięgnąć po tę książkę. Tak naprawdę, może nie jest ona taka zła, jak
wynika z poprzednich akapitów tej recenzji; jednakże wiemy, że apetyt rośnie w
miarę jedzenia, dlatego sięgając po książkę oczekiwaliśmy czegoś lepszego od
poprzednich opowiadań, a otrzymaliśmy produkt ciut gorszy od oryginału. A Ty jakie masz odczucia po lekturze?
Madzik, 14 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz