Czym jest
tytułowy „węzeł światów”? Jak z ludzkiego punktu widzenia można je połączyć?
Te pytania zachęciły mnie do lektury książki Jacka Izworskiego. Początkowo
wyobraziłam to sobie bardzo obrazowo. Dwie kule ziemskie połączone węzłem z
nici świetlnej. Ale przecież „świat” to nie tylko nasza planeta... To o wiele
więcej, a co dopiero takie dwa światy!
Głównym
bohaterem powieści science-fiction jest Mirek, któremu w przygodzie z nieznanym
towarzyszy rodzeństwo. Ich ojciec pisze opowiadania fantastyczne publikowane w
„Fantastyce”. Pewnego dnia w trakcie sprzątania piwnicy u dziadka dzieciaki
znajdują skrzynkę z przedwojennymi szpargałami oraz płytę gramofonową i dziwny
amulet, które pochodzą z Wanterii – alternatywnego świata. Cała rodzinka wpada
w osłupienie, gdy nagle na środku wrocławskiego ogrodu, poprzez znaleziony
amulet, otwiera się portal do innego wymiaru. Wraz z nim pojawiają się dziwne
humanoidy o szafirowej skórze…
Kim są? Czego oczekują?
„Dwa
światy” to książka fantastyczna o fantastyce. Bardziej trafnego określenia nie
jestem w stanie wymyślić. Sama nazwa gatunku przewija się tutaj niepotrzebnie
na co drugiej stronie, a naprawdę nietrudno się domyślić o jaki gatunek chodzi,
bez ciągłego przypominania o tym.
Mirka
poznajemy na pierwszych stronach, gdy łopatologicznie tłumaczy skąd się wzięła
ta książka i pomysł na nią. A po co? Nawet po przeczytaniu historii nie jestem
w stanie odnaleźć celu tego wstępu. Odniosłam wrażenie po pierwszych stronach
i po dedykacji do kota(!), że pisze to
dziecko. Jednakże kilka kartek dalej okazało się, że to „dziecko” kończy już
liceum. Na szczęście w dalszej części książki styl jest już coraz bardziej
dojrzały i adekwatny do wieku narratora.
Bogate,
naukowe słownictwo przewija się przez całą powieść. Stroboskop, bantaki, płyta
dece litowa przeraziły mnie swoją obecnością w każdym wątku. Niestety nie ma
przypisów, które by objaśniły co trudniejsze wyrazy.
Jacek
Izworski jest już starszym, bo sześćdziesięciopięcioletnim pisarzem, twórcą
bibliografii wydanej po polsku literatury fantastycznej, którą publikował
(wspomniany także w książce) miesięcznik "Fantastyka". Powieść „Węzeł
światów” to jego druga książka, po napisanej w 1986 roku pt. „Gwiezdne
szczenię”.
Autor
wykreował magiczny świat, w którym zwierzęta mówią ludzkim głosem, ludzie – jeśli można ich tak nazwać – mają
szafirową skórę i spiczaste uczy, niczym elfy. Ten pomysł bardzo przypadł mi do
gustu, może poprzez skojarzenie z „Avatarem”, gdzie przedstawiono podobne
istoty. Natomiast styl Jacka Izworskiego uznałabym jako dość ciężki do
przyswojenia. Cała opisana historia jest mocno abstrakcyjna i w pewnych
momentach aż miałam ochotę pominąć kilka stron najbardziej niewiarygodnych
opisów, z jakimi dane mi było się spotkać. Czy ktokolwiek, komu nagle na środku
ogrodu pojawia się dziura, z której wyskakują obrzydliwie szkaradne stworzenia,
chciałby im pomóc, czy może prędzej brałby nogi za pas by jak najszybciej uciec
od tak przerażającego widoku? Oceńcie sami, po lekturze „Dwóch światów”.
Ananaska,
17 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Dziewięć Muz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz