Radosław Lewandowski ponownie zaprasza nas na swoją sneke
kursującą po morzach, zabierając ze sobą żądnych krwi wikingów. Tym razem autor
oddał w nasze drugi tom serii „Wikingowie” pt. „Najeźdźcy z Północy”.
W tym tomie podążamy za krokami Oddiego – syna Asgota z
Czerwoną Tarczą, wyrzutka nad którym ciąży groźba śmierci pod imieniem Eryk
Zwycięski. Po ataku na ich tymczasowe schronienie na terenach Ameryki, Oddi
ucieka w głąb lądu w poszukiwaniu ratunku. Na swej drodze spotyka dzielne plemię Beothuków. Widzimy jak
Oddi znajduje w tych prostych ludziach swych przyjaciół, wrogów oraz swoją
miłość.
Lewandowski ponownie urzekł mnie swoimi opisami. Czytając
miałam wrażenie że znajduję się tuż obok bohaterów. Zadziwiającym jest jak
szeroką wiedzę posiada autor.
Jednak, mimo miłych wspomnień z pierwszą książką, lekko
zawiodłam się na drugim tomie. Przez pierwsze parę stron Lewandowski przypomina
nam wydarzenia z poprzedniej części w dość… monotonny sposób. I choć przygody
Oddiego trzymały mnie często w napięciu, zatęskniłam za wszystkimi postaciami
poznanymi w pierwszym tomie. Wraz ze skupieniem akcji na Oddim, autor
zaprzestał przerzucać nas z miejsca na miejsce, co nie dało nam aż tak
szerokiego poglądu na świat jak wcześniej.
Lecz mimo paru momentów braku zainteresowania akcją, dzieło
Lewandowskiego ponownie skradło moje serce. „Jeśli szukaliście polskiej Gry
o Tron, możecie przestać. Lewandowski to nasz George R.R. Martin” –
popieram to co powiedział Andrzej Ziemiański ;)
- Życzę miłej lektury,
Sylf lat 15
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa MUZA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz