Wszechdrzewo
to ostatnia część cyklu Spirit Animals, w którym każdy tom jest pisany przez
innego autora.
Seria opowiada o przygodach Meilin, Abeke, Conora i Rollana oraz
ich zwierzoduchów, czyli zwierzęcych partnerów. Czwórka przyjaciół stara się
powstrzymać Zdobywców przed uwolnieniem Goryla Kovo, chcącego opanować całą
planetę Erdas oraz przed zniewoleniem wszystkich, których łączy więź ze
zwerzoduchami, za pomocą Żółci. Ta substancja sprawia, że ten kto ją wypije,
kontroluje swojego zwierzęcego partnera jak robota, a obojgiem może sterować
Kobra Gerathon – sojuszniczka
uwięzionego Goryla.
W poprzednich częściach bohaterowie starali się zdobyć amulety Wielkich Bestii
– nadzwyczajnych stworzeń, które sprawują opiekę nad całą planetą. Do nich
należą Gerathon i Kovo, a także zwierzoduchy naszej czwórki, które zginęły
powstrzymując swoich wrogów przed zniszczeniem świata, jednak odrodziły się,
aby znów walczyć o przetrwanie planety. Talizmany były potrzebne do osiągnięcia
celu Zdobywców. Przyjaciołom udało się zdobyć wiele z nich, jednak podstęp przeciwników
doprowadził do tego, że stracili większość
i ich szanse na powodzenie zmniejszyły się prawie do zera. Meilin
została podstępnie napojona Żółcią i uwięziona przez nieprzyjaciół i sama nie
może sobie ufać – w każdej chwili Gerathon może przejąć nad nią kontrolę.
Mentor i opiekun bohaterów zginął, a kolejna Wielka Bestia zdradziła. Ostatnią
nadzieją jest Łoś Tellun, który jest częścią proroczego snu Connora.
W tej części dojdzie do
finałowej konfrontacji, ale wszystko wskazuje na to, że Zdobywcy osiągną swój
cel. Mimo to Zielona Płaszcze stawiają wszystko na jedną kartę i ruszają tam,
gdzie prowadzi ich sen Conora. Jednak tam okazuje się, że niewiele rzeczy jest
takich, jak myśleli.
Przyznaję,
że zakończenie było dla mnie dosyć niespodziewane. Jednak gratuluję autorom
tego, że udało im się doprowadzić ten szalony projekt do końca. Na pewno gdyby
tylko jeden pisarz pisał całą serię, wyglądałby ona całkiem inaczej, ale to
dobrze, że jest tak jak jest, bo jest świetnie. Może to nie jest zbyt
obiektywne stwierdzenie, ale żeby zrozumieć, trzeba przeczytać wszystkie tomy,
co jest obowiązkiem każdego miłośnika zwierząt i książek fantasy. Możemy obserwować
dojrzewanie głównych bohaterów, wspaniały wątek zwierzoduchów i ciekawą fabułę.
Niestety każda część jest bardzo krótka i przeczytawszy cały cykl żałuję, że
już skończyłam. Czuję się związana z bohaterami powieści i mam ochotę na dużo,
dużo więcej. Tym większy szacunek dla pisarzy, którzy stworzyli coś co czytelnicy mogą pokochać.
Myślę, że ci, którzy
przeczytali poprzednie tomy, nie zawiodą się czytając ,,Wszechdrzewo” Jako, że
to ostatnia część, Marie Lu miała najtrudniejsze zadanie – napisać książkę tak,
aby nie zawieść fanów Spirit Animals. Według mnie świetnie spełniła swoją rolę.
Pisze prostym stylem, a zbędne ozdobniki zaśmieciłyby po prostu to, co
najlepsze, czyli fabułę. Nie wiem, czy to dlatego, że już zdążyłam się
wciągnąć, czy z jakiegoś innego powodu, ale sposób w jaki pisze ta autorka
spodobał mi się najbardziej ze wszystkich.
Coś, co może przyciągnąć
graczy – w każdej książce jest kod dostępu do gry, w której sami macie swojego
zwierzoducha. Sprawdziłam – weszłam na stronę, zalogowałam się i mogę tylko
napisać, że nie jest to nic szczególnego. Zabija się potwory, chodzi tam i z
powrotem, nie ma żadnej fabuły. Dlatego radzę zadowolić się przeczytaniem
książek i czekaniem na kolejną serię, która ma się wkrótce pojawić.
Kończąc, wyczekiwane przez
wielu, a przynajmniej przeze mnie ,,Wszechdrzewo”, powinno być przeczytane
przynajmniej przez tych, którzy zapoznali się z poprzednimi częściami. Innych
też gorąco zachęcam. Pomysł na więź ze zwierzęciem jest czymś co sprawia, że od
razu pokochacie tę lekturę. Jest naprawdę ciekawa, rozbawia i wzrusza do łez. Wystarczy tylko jeden
wieczór, aby znaleźć się w świecie Wielkich Bestii.
Nikana, 15 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Wilga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz