Heroiczne czyny zachwycające
czarującą wybrankę serca kapitana, płynąca zewsząd zazdrość o niebywałą biegłość umysłu, podziw i szacunek załogi
wynikający z podejmowania słusznych decyzji… NIE . Również i tym razem wszelkie
przejawy rozsądku głównego bohatera zostają bezwzględnie gaszone w zarodku.
Karaibska Krucjata: La Tumba de los Piratas to
owoc pisarskiej pracy polskiego autora fantastyki Marcina Mortki. Jest to
kontynuacja i zakończenie pirackich przygód jakże odważnego, bohaterskiego, ale
i równie nierozgarniętego kapitana Williama O’Connora.
Na Karaibach tworzy się państwo
pirackie. Kolejne angielskie porty zostają zrównane z ziemią. W tym czasie
kapitan korsarskiej fregaty „Magdalena” ugania się za niezłomną ukochaną…
Niepowodzenia w zakresie tej dziedziny życia nakazują jego szlachetnemu sercu
podjąć walkę z narastającym złem. Mimo wielkiej naiwności głównego bohatera
załoga wciąż wiernie podąża za swoim kapitanem, a niezwykle sprzyjające szczęście, co rusz
przeobraża niezdarność Williama w zaskakujące podstępy. Ostatecznie prawda o
hrabim de Lanvierre zostaje odkryta, po czym rozpoczyna się seria prób
pokonania pirackiej legendy.
Trzeba powiedzieć, że Karaibska
Krucjata jest owocem niezwykle dorodnym, bogatym w klimatyczne opisy oraz
soczystym od krwi, która zostanie przelana podczas licznych potyczek. W
porównaniu z poprzednim tomem, w książce można wyczuć zdecydowanie mocniejszy
aromat motywów fantastycznych, narastające tempo akcji oraz garść nowych,
często autentycznych postaci. Przez całą lekturę towarzyszy nam szczypta
miłości, cała burza humoru i świetnej zabawy. Historia oczywiście nieraz
zakrapiana słodką malagą.
Muszę przyznać, że osobiście
zawiodłam się zakończeniem, które można by przyrównać do chwili zastanowienia,
nadchodzącej zaraz po spostrzeżeniu części robaka, wystającej z dopiero co
ugryzionego jabłka. Zaznaczam jednak, iż jest to bardzo osobiste odczucie. W
stosunku do całości tekstu jest to naprawdę nieznaczna wada. W końcu, co kto
lubi, robaka też da się zjeść. ;)
Naya,
17 lat
Za fantastyczną lekturę dziękuję Wydawnictwu Fabryka Słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz