Virginia C. Andrews jest autorka bestsellerowej sagi o
Dollangangerach w skład, której wchodzą: „Kwiaty na poddaszu”, „Płatki na
wietrze”, „A jeśli ciernie”, „Kto wiatr sieje” oraz „ Ogród cieni”. Ja miałam
okazje zapoznać się z ostatnia pozycją.
Olivia Winfield już dawno przestała wierzyć, że kiedyś
spotka prawdziwą miłość. Nigdy nie cieszyła się powodzeniem wśród mężczyzn,
czego głównym powodem mógł być jej atletyczny wzrost. Dlatego też nie mogła
uwierzyć, gdy po bardzo krótkiej znajomości przystojny i zamożny Malcolm
Foxworth prosi o jej rękę. Jednak marzenia Olivii o prawdziwej miłości i
szczęśliwym życiu u boku męża szybko legną w gruzach. Malcolm okazuje się
człowiekiem bezwzględnym i aroganckim. Nie ukrywa, że poślubił Olivie ponieważ
może mu dać dużą rodzinę oraz sprawnie zarządzać Foxworth Hall. Sytuacja
jaszcze bardziej komplikuje się, gdy do majątku wraca ojciec Malcolma razem ze
swoją młodą i piękną żoną Alice, która na dodatek spodziewa się dziecka…
„Ogród cieni” to smutna powieść o braku zrozumienia oraz
miłości. Olivia pomimo, że tak bardzo pragnęła być szczęśliwą żoną, nigdy nie
mogła tego doświadczyć. Przy Malcolmie stała się kobietą pełna nienawiści,
smutku i goryczy. Wszyscy, którzy choć na chwilę wnosili radość do jej ponurego
życia, zostali jej odebrani. Momentami było mi żal głównej bohaterki, jednak nie do końca mogłam jej współczuć,
gdyż często sama była nie w porządku w stosunku do innych.
Autorka bardzo dobrze wykreowała postacie. Zostały one
przedstawione tak, że bez trudu można je sobie wyobrazić. Cały utwór napisany
jest w sposób przestępny, lekki, ale równocześnie bardzo poruszający.
Pomimo, że nie miałam okazji zapoznać się z poprzednimi
częściami sagi o Dollangangerach chętnie po nie sięgnę, gdy tylko będę miała
okazję.
Ten utwór polecam wszystkim, którzy lubią poruszające
historie, które nie zawsze muszą mieć szczęśliwe zakończenie.
Tilia, 16 lat
Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Świat Książki.
Według mnie książka świetna. Mówią, że powinna być pierwsza w cyklu, ale uważam, że bardzo dobrze się stało, że znalazła się na końcu. To daje ciekawy efekt :-)
OdpowiedzUsuń