Samantha Sotto to debiutująca filipińska autorka.
Recenzowana przeze mnie powieść jest jej pierwszą i jak na razie jedyną. Pisząc
„Dzisiaj, jutro, zawsze”, autorka inspirowała się dzieciństwem w Holandii, wakacjami
w Grecji i podróżą poślubną do Paryża.
Shelley powoli układa swoje życie po tragicznej śmierci
męża. Kiedy po trzech latach udaje jej się wyjść na prostą, wszystko znów
legnie w gruzach. A wszystko przez niespodziewaną wizytę. Do jej drzwi bowiem puka młody człowiek łudząco podobny do Maxa, utrzymujący w dodatku, że jest
wnukiem jej młodo zmarłego męża.
Początkowo kobieta nie ufa
nieznajomemu i chce zapomnieć o tej wizycie. Jednak chęć poznania prawdy, jak
to zwykle bywa, jest silniejsza i wspólnie wyruszają w podróż… w podróż do Maxa i
jego przeszłości, która okazuje się niezwykle barwna, ale przede wszystkim
niepokojąco długa.
„Dzisiaj, jutro, zawsze” ciężko zakwalifikować do
konkretnego gatunku - trochę to książka przygodowa, trochę historyczna, a we wszystko wpleciony jest wątek miłości.. wiecznej miłości.. i to „wiecznej” dosłownie.
Choć trochę gubiłam się w akcji i w opisywanych losach
głównego bohatera, książkę pochłonęłam z ogromną ciekawością. Muszę pochwalić
autorkę za bardzo oryginalny pomysł na wyjątkową i zagadkową fabułę. Jedyny
minus w mojej opinii to te nieszczęsne, przydługie opisy, ale zachęcam - dotrwajcie do końca! Bo naprawdę warto ;)
Julia, 17 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz