"Piorun i deszcz" - Charles Martin - recenzja

Tyler Steele, w depresji po rozstaniu z uzależnioną żoną, która zrujnowała mu życie, nieumyślnie powoduje na szczęście niegroźny wypadek. Zupełnie przez przypadek poznaje Samanthę i jej córkę Hope, które jak się okazuje, nie mają dachu nad głową, a ich życie ostatnio nie układa się najlepiej. Ty, zwany Kowbojem czuje się zobowiązany do pomocy Sam i jej córce. Wkrótce bohater dowiaduje się zaskakujących rzeczy o ich losach.

Sam – kobieta z bolesną przeszłością.

Hope – mała dziewczynka, która przeżyła swego rodzaju piekło.

Sam poznała po prostu niewłaściwą osobę. Teraz jest sama na świecie, a życie jej i jej córeczki zmienia się w jedną, wielką ucieczkę.

Najcudowniejsze fragmenty książki to listy małej Hope do Boga. Zaskakujące zakończenie. Postępujące powoli uczucia. Niesamowicie wzruszająca historia o miłości i zaufaniu, mocno skupiająca się na wierze. W pełni pokazuje istotę wierności małżeńskiej.

Z początku czytając „Piorun i deszcz” nie byłam co do tej książki przekonana, jednak potem tak mnie wciągnęła, że nie mogłam się dosłownie oderwać.

Więc jeśli chcesz poczuć klimat Dzikiego Zachodu i dowiedzieć się, co spotkało Sam i Hope, ta pozycja jest dla Ciebie obowiązkowa!

„Aha, Boże, Kowboj powinien już dojechać do San Antonio. Czy go obserwujesz? Powinieneś. Nie żebym  pouczała Cię, jak być Bogiem, ale cóż, naprawdę myślę, że powinieneś. Nie będę Ci już dzisiaj zawracała głowy, więc możesz pomóc Kowbojowi. Dobrze? Jeśli się zgadzasz, musisz to potwierdzić... Uznam, że milczenie to znak zgody.”

WeruSSia, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa WAM.