„Mroczna Geneza” Iana Tregilisa to pierwsza część cyklu o
Raybouldzie Marshu. Jej akcja rozgrywa się w trakcie drugiej wojny światowej, plus
minus parę lat. Jak dowiadujemy się z opisu z tyłu książki, między innymi biorą
w niej udział nazistowscy nadludzie i brytyjscy czarownicy…
To wiele może sugerować, jednak jeżeli ktoś spodziewa się
epickich bitew, srodze się zawiedzie. Nadludzie muszą nosić kable w głowach i
są uzależnieni od baterii, a czarownicy płacą krwią za każdą, nawet
najdrobniejszą pomoc od tajemniczych istot, Eidolon. Dość często nie jest to
ich krew, lecz innych, Bogu ducha winnych obywateli.
Narracja pozostawia nieco do życzenia. Jakkolwiek styl
pisania jest w porządku – bez większych zarzutów – autor skacze od postaci do
postaci, raz przedstawiając sytuację od strony Niemców, innym razem
Brytyjczyków. Sama wojna została potraktowana bardzo pobieżnie. Bitwy czy losy
zwykłych żołnierzy praktycznie nie są opisane. Autor zdaje się interesować
jedynie nadnaturalnymi stronami walk, historia go nie interesuje.
Bohaterowie są umiarkowanie ciekawi. Raczej niewielu z nich
budzi sympatię, niewielu spośród nich zostało też dokładnie
scharakteryzowanych. Moją uwagę najbardziej zwrócił Will, przy którym opisy,
zwłaszcza przeżyć wewnętrznych, są rzeczywiście staranne. Pozostali nie rzucili
mi się w oczy.
Książka jest absolutnie przeciętna. Autorowi bardziej
zależało na zrobieniu podwalin pod kolejne części, niż rzeczywistym zbudowaniu
atrakcyjnej fabuły. Przeczytać można, zwłaszcza jeśli ktoś lubi nieco
mroczniejsze fantasy, ale raczej nie będzie to niezwykle emocjonujące
przeżycie.
Rachel, 16 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa MAG.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz