W powojennej Polsce nastają twarde rządy. Ludzie podnoszą
się po II wojnie światowej, kształtuje się nowa rzeczywistość i zupełnie inny
świat… pełen aniołów. Trzynastoletnia Nina pamięta dzień, w którym po raz
pierwszy ujrzała skrzydlatego. Teraz jeden z nich – przechowywany u sąsiadów, o
którym nie może dowiedzieć się milicja i inne organy państwa – wybiera właśnie
ją i zaprasza na wakacje w tajemniczym klasztorze w niewielkiej, cichej
miejscowości Markoty. Ale dlaczego akurat Nina? Przecież jest tylko zwykłą
trzynastoletnią dziewczyną zakochaną w sztuce. Co więc jest w niej takiego
niezwykłego?
Zauważyliście, że w ostatnim czasie na rynku wydawniczym
ukazało się mnóstwo pozycji polskich autorów? Najczęściej polscy pisarze chcą
stworzyć coś podobnego do literatury zagranicznej, uparcie nadając bohaterom
angielskie imiona, osadzając miejsce akcji daleko za granicą, a w ogóle nie
zwracając uwagi na to, że nasza kochana Polska też może być ciekawym miejscem
na pojedynki różnych, często wrogich sobie sił. Pani Kańtoch skorzystała z uroku
naszego kraju oraz z sytuacji w powojennej Polsce. Tajemnica Diabelskiego Kręgu to polski odpowiednik zagranicznej
fantastyki. Pytanie tylko, czy wystarczająco dobry?
No właśnie, w tym rzecz, że książka, która zapowiadała się
na kawał dobrej lektury wcale taka nie była. Byłam napędzona pozytywną energią
i przyciąganiem do powieści Pani Kańtoch, lecz cały entuzjazm wyparował, kiedy
zaczęły dawać o sobie znać pierwsze negatywne strony historii Niny. Aby było
przyjemniej i aby od razu nie wytykać błędów zacznę od plusów.
Dla mnie, jako dla miłośniczki historii powojennej Polski,
miłym zaskoczeniem było osadzenie akcji w latach pięćdziesiątych dwudziestego
wieku. Najczęściej można spotkać czasy współczesne, średniowiecze lub
dziewiętnasty wiek, a tutaj – tadam! – kilka lat po zakończeniu II wojny
światowej. Niewątpliwie lata pięćdziesiąte dodają Tajemnicy Diabelskiego Kręgu uroku i klimatu, takiego przyjemnego,
swojskiego i rzadko spotykanego w innych książkach. Od razu czuć, że jest to
Polska. Jako że w swoim krótkim życiu usłyszałam mnóstwo historyjek o czasach,
kiedy Polska podnosiła się z gruzów, wyobrażenie sobie naznaczonych wojną
miasteczek było dla mnie bardzo proste. Tym sposobem na konto Tajemnicy Diabelskiego Kręgu wpłynęły
pierwsze plusy, które sprawiały, że chętniej przechodziłam do kolejnych
rozdziałów.
Bez dwóch zdań do plusów należy również zaliczyć ilustracje!
Rany, jak ja dawno nie czytałam książki z obrazkami! Co prawda nie było ich
wiele – zaledwie kilka – ale ich wykonanie, dbałość o szczegóły, przekaz i sama
obecność między stronami uatrakcyjniły całą powieść. Były naprawdę śliczne i
cudownie wykonane. Nie spodziewałam się takiego przyjemnego dodatku. Aż
poczułam się jak mała dziewczynka wkraczająca dopiero w świat literatury, kiedy
to ilustracje pomagały zrozumieć treść i powoli wpływały na kształtowanie się
wyobraźni… Ach, dzieciństwo…
Okej, pora zakończyć wzdychanie nad obrazkami i przybliżyć
Wam kolejną mocną stronę Tajemnicy
Diabelskiego Kręgu – niestety ostatnią. Jest nią bardzo przyjemny styl Pani
Kańtoch, w sam raz dla trochę młodszych czytelników. Mnie osobiście – odrobinę
starszej czytelniczce – do pewnego momentu czytało się lekko i bez problemów.
Kwestią kilku minut było „połknięcie” pierwszych dziesięciu stron. Narracja
trzecioosobowa zadbała o to, aby treść nie okazała się banalna i dziecinna.
Jestem pewna, że młodsi czytelnicy będą mogli nauczyć się czegoś już z samego
języka, jakim posługuje się autorka.
Ale chwila – „do pewnego momentu czytało się lekko i bez
problemów”. Właśnie… Czym jest ten „pewien moment”? Hm, na pewno czymś, co
zmieniło ocenę Tajemnicy Diabelskiego
Kręgu i namieszało w odbiorze, nie uważacie tak? Jeśli zgadzacie się z tym,
to macie rację, bo ów moment faktycznie zaniżył wysokie noty zapowiadającej
się na ciekawą powieść Pani Kańtoch o czym mowa? Właściwie są to dwie rzeczy:
Brak większej akcji. Nie licząc, rzecz jasna, punktu
kulminacyjnego przez całą powieść najnormalniej w świecie nudziłam się.
Przeczytanie kolejnych kilku stron było dla mnie męczarnią. Ogólnie rzecz
biorąc z Tajemnicą Diabelskiego Kręgu
spędziłam kilka bardzo, bardzo, bardzo długich dni. W czasie lektury odpływałam
myślami, często chciało mi się spać, oczy same się kleiły, a wszystko to przez
brak akcji. Owszem, czasami zdarzało się coś ciekawego, jakiś moment
przełomowy, lecz trwał on zwykle króciutko i na następnych stronach Nina oraz
jej przyjaciele powracali do rozwiązywania zagadki. Niby coś się dzieje – w
końcu owa tajemnica Diabelskiego Kręgu była interesująca – ale tak naprawdę nie
było nic, co przykułoby moją uwagę i sprawiło, że chętnie powracałam do
lektury. Szczerze powiedziawszy po trzecim rozdziale czytanie Tajemnicy Diabelskiego Kręgu stało się
dla mnie mordęgą napędzaną nadzieją, że jeszcze trafi się jakiś naprawdę
ciekawy fragment. W sumie dobrnęłam do końca w jakiś magiczny sposób
(nareszcie mam prawdziwe moce!).
Drugim dosyć poważnym minusem Tajemnicy Diabelskiego Kręgu jest długość rozdziałów. Załóżmy, że
książka ma być kierowana do młodzieży w wieku 11-14 lat – opis, okładka, fabuła
mówią same za siebie, no i rzecz jasna moje ukochane obrazki! Oczywiście
niekoniecznie, ale taki jest zamysł (teoretycznie po Tajemnicę Diabelskiego Kręgu śmiało może sięgnąć każdy). Jeśli
przyjmujemy taki przedział wiekowy, to rozdziały są stanowczo za długie dla
takich czytelników! Może dla nas 30-40 stron to nic wielkiego (w końcu dziennie
połykamy więcej!), ale dla młodszego czytelnika to nie lada wyzwanie.
Przypomnijcie sobie swoją pierwszą dłuższą książkę, taką prawdziwą przygodę –
przeczytaliście ją w jeden, dwa dni czy z większymi odstępami? Pragnę również
wziąć pod uwagę to, że w rozdziałach nie ma odstępów w akcji – między jedną czynnością a drugą nie ma
przerwy. Chociażby taki dzień i noc. Autorka tylko powiadamia czytelnika
słowami „Następnego dnia…”, a przecież w tym miejscu mógłby być odstęp, w
którym można przerwać czytanie, odetchnąć, wykonać swoje obowiązki i powrócić
do czytania. Urywanie w połowie rozdziału jest trochę denerwujące, bo zamiast
od razu zacząć czytać musimy najpierw znaleźć fragment, na którym zakończyliśmy
czytanie, przypomnieć sobie, o co chodziło w tym rozdziale i dopiero wtedy
kontynuować przygodę. W moim przypadku najwięcej czasu na czytanie mam
wieczorem, przed snem, ale kiedy spotykam się z brakiem akcji i mega długimi
rozdziałami powieki natychmiast mi opadają i często nie potrafię skupić się na
treści.
Koniec końców pasowałoby podsumować to i owo. Gdyby nie te
dwa jak dla mnie ogromne minusy, Tajemnica
Diabelskiego Kręgu najprawdopodobniej okazałaby się jedną z lepszych
książek przeczytanych przeze mnie w tym roku. Naprawdę zapowiadała się na
niezłą lekturę. Niestety tak się nie stało. Niby tylko dwie rzeczy, a jednak
tak wpłynęły na ocenę. Mogłabym jeszcze opowiedzieć o bohaterach, lecz po co mam
nadmieniać, że są schematyczni, skoro po młodzieżowej lekturze można się tego
spodziewać? Uprzedzam, że szablonowych postaci nie włączam ani w minusy, ani w
plusy. Po prostu są, autorka ładnie wplotła ich do historii, ale fakt faktem
zabrakło mi w nich iskierki życia. Nina jeszcze ujdzie, ale Tamara czy Jacek…
Hej, dobra, bohaterów zostawiam w spokoju! Byli całkiem ciekawi – idealni
przyjaciele dla młodego czytelnika.
W trakcie recenzji zaliczyłam powieść Pani Kańtoch do
literatury dla młodzieży 11-14 lat, ale tak naprawdę po Tajemnicę Diabelskiego Kręgu może sięgnąć każdy, bez względu na
wiek. Jest to jedna z tych książek dla każdego. Nie kłamię. Niewymagający
czytelnik może mile spędzić z nią czas.
Jeśli nie zwracacie uwagi na brak akcji i mega długie rozdziały,
to śmiało chwytajcie książkę Anny Kańtoch – a nuż Wam bardziej przypadnie do
gustu niż mi. Cóż… warto spróbować!
Layla, 16 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Uroboros.
Mi się osobiście podobała. Nie narzekałam na brak akcji. A właściwie to nie mogłam się od tej książki oderwać! Zastanawia mnie tylko co się w końcu stało z Maurą Lewicką? Czy jej ciało zostało odnalezione...? Miałam nadzieję, że setkami wyjaśni się to pod koniec. :/
OdpowiedzUsuńSłownik w telefonie. -.-
UsuńBez 'setkami'.
Zamierzam kupić, fajna recenzja :)
OdpowiedzUsuń