Myślę, że nie tylko wielbiciele narciarstwa alpejskiego
znają nazwisko Bode Millera – wybitnego amerykańskiego narciarza, mistrza
olimpijskiego i czterokrotnego mistrza świata, a także dwukrotnego zdobywcy
Kryształowej Kuli, jak nazywane jest trofeum alpejskiego Pucharu Świata. Ja
sama pamiętam, jak oglądałam jego brawurowe przejazdy, podczas transmitowanych w
telewizji, zawodów. Z tym większym zainteresowaniem sięgnęłam po jego
autobiografię, która ukazała się nakładem wydawnictwa Sine Qua Non.
Tytuł
oryginału brzmi „Bode. Go fast, be good, have fun” czyli „Bode. Jedź szybko,
bądź dobry i baw się dobrze”. Trochę szkoda, że go nie zachowano w tej formie,
tak bowiem brzmi dewiza życiowa Amerykanina.
Już jako siedmiolatek był pewien, że wystąpi w narciarskim
Pucharze Świata, choć wychowywał się w komunie hipisów. Tradycje sportowe w
jego rodzinie były dość mocne, bo jego dziadek po powrocie z wojny założył klub
narciarski i szkołę tenisową w New Hampshire. W swojej autobiografii Bode
opisuje nie tylko karierę sportową, ale też relacje rodzinne, swoich przyjaciół
i liczne przygody wynikające z typowej dla niego niesubordynacji. Nie będę ich
tutaj opisywać, aby nikomu nie psuć lektury. Powiem tylko, że polski tytuł
„Autobiografia wariata” mówi sam za siebie. Autor przemyca w książce również swoje poglądy na życie. Uważa
na przykład, że szkoła zabija w dzieciach ciekawość świata i radość życia i
planuje swoje przyszłe dzieci kształcić w domu.
Książka, przy której współpracował z nim Jack McEnany,
dziennikarz mieszkający w New Hampshire, napisana jest prostym językiem i
dobrze się ją czyta. Tym bardziej, że tryska z niej radość życia i pasja
człowieka, który ma to szczęście, że robi to, co kocha. Śmiało mogę ją polecić
nie tylko sympatykom narciarstwa i innych sportów, ale każdemu, kto lubi czytać
historie prawdziwe, a zwłaszcza takie, które pokazują, że droga do sukcesu
mieści się w głowie i charakterze człowieka.
Madame Noire, 13 lat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz