Meg
Corbyn zdobywa zaufanie terra indigena.
Jest człowiekiem, więc zmiennokształtni powinni traktować ją jak zwierzynę, ale
dzięki swoim zdolnościom wieszczenia staje się dla nich kruchą istotą, którą
muszą chronić. Życie Meg jako cassandra
sangue nie jest łatwe, tym bardziej, że Kontroler, który przetrzymywał Meg
i wykorzystywał jej moc, pragnie odzyskać swoją zdobycz.
Tymczasem
na ulicach pojawiają się nowe narkotyki, przez które coraz częściej dochodzi do
starć ludzi z Innymi. Ludzie buntują się przeciwko władzy Innych, Meg ma nowe
wizje, Inni są atakowani i zastraszani, wieszczenia dotyczą zagłady. Simon
Wilcza Straż i nieliczni ludzie, którzy żyją wśród Innych, muszą powstrzymać
bunt ludzi, zanim Inni wymierzą sprawiedliwość sami.
Skłamałabym,
gdybym powiedziała, że nie czekałam na drugą część Pisane szkarłatem. Pierwszy tom Innych
zachwycił mnie do granic możliwości i przeniósł do zupełnie innego,
niesamowitego, niebezpiecznego świata, który dzieliłam z Simonem, Meg i Innymi przez 560 stron. Przeczytanie kontynuacji było obowiązkiem.
Kiedy tylko udało mi się dorwać Morderstwo
wron, od razu poczułam się jak w domu. Byłam pewna, że ta część pobije
poprzedniczkę, no ale troszkę się przeliczyłam.
W
czym problem? Zapewne moje uwagi dotyczące Morderstwa
wron okażą się troszkę błahe, ale nie zmienią niestety faktu, że druga
część w mojej ocenie wypadła słabiej. W kontynuacji najbardziej ucierpiał punkt
kulminacyjny i wątek miłosny. W recenzji poprzedniego tomu rozpisywałam się o
ostatnich 65-u stronach, które nie pozwoliły mi oderwać się od książki. Do tej
pory, kiedy wspominam końcówkę Pisane
szkarłatem, czuję te wszystkie emocje i potrafię wyobrazić sobie pościgi,
walki, paskudną śnieżycę i wiele, wiele więcej. Byłam ciekawa, co też Anne
Bishop pokaże w tej części, ale im mniej stron dzieliło mnie od końca Morderstwa wron, tym szybciej opadał mój
entuzjazm, bo – kurczę – autorka nie popisała się tutaj punktem kulminacyjnym.
Miałam wrażenie, że napisała go na „odczep się”, a przecież tak świetnie wyszło
jej to w pierwszej części! Owszem, pojawiła się akcja, wszystko nabrało sensu,
wątki się połączyły, ale oprócz tego nie było żadnego szału ani emocji. W
pierwszej części - ojej, to było coś, ale tutaj… Zawiodłam się.
Drugim
i ostatnim największym minusem Morderstwa
wron jest stojący w miejscu wątek miłosny. Takie zwlekanie w pewnym
momencie zaczęło działać mi na nerwy. Wiem, że autorka ma na celu wywołać w
czytelniku pragnienie poznawania dalszych części, wystawia jego cierpliwość na
próbę i tak dalej, ale to zaczęło być trochę męczące. Anne Bishop naprawdę
potrafi pisać magicznie i świetnie to wykorzystuje nawet w najbanalniejszych
zdaniach, więc czemu nie może skorzystać z tej magii i poruszyć nią wątek miłosny?
Tę
recenzję zaczęłam od minusów i pewnie odnieśliście wrażenie, że w mojej ocenie Morderstwo wron jest lekturą raczej marną,
lecz jesteście w błędzie. Hej, przecież to Inni
Anne Bishop! Tutaj nie ma miejsca na nudę i narzekanie! W drugiej części spotykamy
się z tymi samymi bohaterami. Jest ich naprawdę wielu. Pani Bishop przygotowała
dla nas szeroką gamę najróżniejszych, interesujących charakterów i każdy
czytelnik znajdzie wśród nich swojego ulubieńca. Uwierzcie, pokochałam każdego
z nich! Lubię, kiedy książka jest przepełniona ciekawymi, realnymi,
prawdziwymi, kolorowymi postaciami i pod tym względem autorka spisała się na
medal. Tutaj Simon pozostał Simonem, w Meg zaszły pewne zmiany, ponieważ stała
się odważniejsza i pewniejsza siebie, Henry dalej jest tym samym, spokojnym,
przyjaznym niedźwiadkiem, a Tess wciąż budzi we mnie grozę, a jednocześnie
zainteresowanie jej wymierającym gatunkiem.
Pani
Bishop ma też niesamowity dar do tworzenia cudownych opisów sytuacji. Są
przepełnione emocjami i pod żadnym pozorem nie można narzekać na ich brak.
Dzieje się tak za pewne dzięki prostemu językowi. Wszechwiedzący narrator
pozwala nam śledzić nie tylko głównych bohaterów, ale i wrogów Innych. A sam
pomysł na drugą część? Moim zdaniem świetny. Anne Bishop bardzo dobrze
połączyła wydarzenia z poprzedniego tomu z tymi, które miały miejsce w
kontynuacji. No i oczywiście humor! Jego nie zabrakło na kartach.
Kontynuacja,
jak zresztą widać, w mojej ocenie wypadła słabiej od poprzedniczki, ale nie jest
zła – co to, to nie! Inni to seria
warta uwagi, która wciąga i nie pozwala oderwać się aż do ostatniej strony. Jak
wiadomo, w każdej serii są te słabsze i mocniejsze tomy. W tym wypadku Morderstwo wron jest tym słabszym, ale
wciąż świetnym, interesującym, wciągającym i jedynym w swoim rodzaju. Dla fanów
Pisane szkarłatem przeczytanie drugiej części jest obowiązkowe!
A ci, którzy jeszcze nie sięgnęli po pierwszy (i drugi) tom Innych powinni to jak najszybciej
nadrobić.
Layla, 17 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Initium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz