Chyba głównym powodem do zabrania tej lektury z
recenzenckiej półeczki było to, że chciałam poznać styl pisania Pana Hołowni. Oprócz tego
zaciekawiła mnie okładka, która bardzo rzuca się w oczy - neonowa zieleń, patrząc na nią
pierwsze dostrzegłam rybę wraz z widelcem i nożem, naprawdę wydawało mi się, że to książka
kucharska. Nie domyśliłam się, że chodzi o symbol chrześcijaństwa ułożony z różańca. No, ale
zaczęłam czytać.
Szymon Hołownia jest polskim publicystą i dziennikarzem.
Najczęściej zajmuję się tematyką religijną. Jest dyrektorem programu religia.tv oraz
założycielem fundacji Kasisi oraz Dobra Fabryka. Laureat wielu nagród: Nagrody
"Ślad" im. bp. Jana Chrapka 2007 (nominowany za "głęboką znajomość tematyki religijnej w połączeniu
z doskonałą orientacją w świecie współczesnej kultury" oraz "stworzenie
nowatorskiej na polskim gruncie formuły pisania o sprawach religijnych") oraz Nagrody Grand Press 2006 w
kategorii wywiad (wywiad z ks. prof. Jerzym Szymikiem "Niebo dla gołębi").
Kuchnia - można powiedzieć, że w domu tam właśnie najwięcej
się dzieje, a to ktoś przychodzi po herbatę, a ktoś inny bo ciastka. Autor chce
nam przedstawić religijność i sprawę przyjaźni z Bogiem od zupełnie innej strony, na zasadzie
krótkich i wartościowych przepisów “kucharskich”. Każdy z nas na pewno kiedyś otworzył wielką
księgę babci, aby zrobić ulubione ciasto. W lekturze wszystko jest bardzo prosto pokazane
podany jest czas, okoliczności “przyrządzenia”, a także dokładne instrukcje, żeby nasze
“ciasto” się nie spaliło, albo nie powstał tzw. zakalec. A tak naprawdę książka ma nam do
przekazania bardzo wysokie cele i pokazuje jak powinien wyglądać chrześcijanin świadomy swojej
wiary, a nie ten udawany, który chodzi do kościoła na siłę, aby rodzice nie krzyczeli. Jeśli
nie mogę odnaleźć się w danym kościele, muszę go zmienić, jeśli nie odpowiada mi ksiądz
sprawujący Eucharystię, a jego kazania do mnie nie przemawiają, szukam innego itd.
Co najważniejsze książka nie nudzi. Przez swój niecodzienny
styl Hołownia łamie stereotyp o nudnych książkach religijnych. Miałam okazję
spotkać się z lekturami wybitnych teologów, ale były tak niezrozumiale napisanie, że nic z
tego nie wiedziałam. Nie dość, że nie da się pojąć wręcz abstrakcyjnych pojęć, to również język jest na
tyle poważny, że po kilku stronach można powiedzieć: “Dzięki książko, nie jesteś dla mnie”.
Przepisy diet u Hołowni są podane całkiem kulinarnie np. “ Jak
wysmarzyć cuda” i zapewne nikt się nie domyśli, że w tym przepisie chodzi o to by czytać
codziennie Psalm 139. Nikt nie mówi, że po przeczytaniu książki od razu
pobiegniesz do pierwszego lepszego Kościoła i będziesz chwalił Boga za wszystko co stworzył.
Jak każda dieta i ta również potrzebuje czasu, a do sprawy wiary każdy musi dojrzeć.
Lekturę chciałabym polecić głównie młodzieży, najbardziej
tym, który przygotowują się do bierzmowania, aby nie zanudzali się na spotkaniach i mogli
odkryć jednak Boga, a nie chodzić do Kościoła na siłę dla podpisów na wymiętej do granic
możliwości kartce, bo to nie ma najmniejszego sensu. Lektura też jest dobrą pozycją dla
dorosłych, ale nie dla wszystkich - zakładam, że mogłaby spotkać się z odrzuceniem w kręgach
starszych dewotycznych pań chodzących do kościoła bo tak trzeba.
życzę miłej lektury
Klaudii, 16 lat
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz