Tytuł zapowiada historię, ze skrywaną
przez wieki tajemnicą w tle. Ogromny skarb zakopany gdzieś na dnie oceanu,
przykryty mułem między rafami koralowymi, wodorostami i tysiącami kolorowych
rybek pływających dookoła. Żeliwna skrzynia po setkach lat spędzonych w wodzie
w końcu zobaczy światło dzienne. Jednak najpierw trzeba ją znaleźć. Powinna
prowadzić do niej pożółkła mapa z zaznaczonym znakiem "X". Ją samą
niełatwo zdobyć.
Róża i Benek to gimnazjaliści z Warszawy. Ich tata jest
naukowcem, który właśnie dostał propozycję wyjazdu na Hel i prowadzenia tam
badań. Jako najmłodszy profesor na uczelni, bez słowa zgadza się i razem, mimo
protestów dzieciaków, wyjeżdżają. Mało komu w XXI wieku marzyło by się życie z
dala od cywilizacji, gdzieś pomiędzy kutrami rybackimi, a koszami ryb. Co
najgorsze, bez dostępu do Internetu! Nic wiec dziwnego że rodzeństwo nie chce
opuszczać stolicy. Niestety nie mają wyjścia. Po przyjeździe okazuje się, że w
nocy sztorm odciął półwysep od stałego lądu, wszystkie sklepy są pozamykane,
wiatr nieustannie wieje z niesamowitą siłą, a w okolicy nie ma żywej duszy.
Róża słyszy bicie dzwonów, którego inni nie zauważają, do tego zniknął ich
dziadek. Róża z Benkiem udają się na poszukiwania.
Tylko podczas lektury "Skrzyni piratów" dowiemy
się co łączy zaginionego dziadka, bursztyny i bułeczki, straż pożarną i ustęp,
a także Żeromskiego, dzieciaki i Hel. Liliana Fabisińska połączyła kompletnie
niepasujące do siebie aspekty w spójną całość.
Książka napisana jest przystępnym językiem. Tylko w niektórych momentach
zastanawiałam się o co tak właściwie chodzi, np. podczas rozmowy o gotowaniu
jajek. Pewne fragmenty wydały mi się nieudaną próbą rozśmieszenia czytelnika.
Także wprowadzenie sytuacji, gdzie nastoletnia dziewczyna znajduje się sama na
dworcu w obcym mieście, bez telefonu, dziadek zniknął, a brata nie udało jej
się odnaleźć, nie było do końca trafnym wyborem. Róża zaczyna panikować, a po
chwili się budzi. Zawiało banałem. Niepotrzebne tu tyle patosu, nie każda
sytuacja, gdzie nastolatek nie wie co zrobić, musi być od razu doprawiona nutką grozy i tonami paniki.
Za to bardzo pozytywnie oceniam sam pomysł na fabułę.
Przypadkowe przeniesienie się w czasie 400 lat wstecz do miasta rybackiego to
nie lada wyzwanie dla nastolatków. Na szczęście towarzyszy im Kaszubka Damroka.
Jest ich przewodnikiem i przyjaciółką w obcym miejscu i czasie. Autorka
przedstawia nam tajniki połowów, warunki życia na Helu w tamtych czasach, co
mieszkańcy jedli na obiad.
Akcja nabiera tempa jeszcze przed przeniesieniem w
czasie, ale zaczyna gnać w szaleńczym tempie od kiedy rodzeństwo spostrzega
piratów. Od tej pory nie mają już spokoju. Co prawda nie spełniły się moje oczekiwania odnośnie
tytułu, ale akcja potoczyła się w zupełnie innym kierunku, co mnie niezmiernie
miło zaskoczyło. Książka idealna dla dzieci i młodzieży w wieku przypadającym na lata szkoły
podstawowej.
Ananaska, 16 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Egmont.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz