Wyobraźcie
sobie, że ktoś zakazuje wam nosić dżinsy, że nie możecie zadzwonić do rodziców,
ani słuchać muzyki takiej jaką chcecie, nigdy nie opuściliście granic swojego
kraju, a na zdjęciu nie rozpoznajecie piramid czy wieży Eiffla? Nie? A jednak!
Co istotne, taka sytuacja ma miejsce w XXI w Korei Północnej i dotyka całe
społeczeństwo, nawet młodzież z najbogatszych rodzin w kraju.
Ten
przydługi wstęp to tylko przedsmak tego co można znaleźć w książce Suki Kim,
pt. „Pozdrowienia z Korei” opublikowanej nakładem Wydawnictwa Znak w 2015 roku.
Suki Kim
to amerykańska dziennikarka południowokoreańskiego pochodzenia. Jako jedna z
nielicznych osób zza żelaznej kurtyny miała możliwość uczenia języka
angielskiego dzieci północnokoreańskich elit, na nowo otwartym Pjongjańskim
Uniwersytecie Naukowo-Technicznym (z angielskiego PUST).
Autorka
długo starała się o stanowisko nauczyciela w tym międzynarodowym projekcie,
gdzie po dwóch latach od złożenia podania, znalazła się na ściśle strzeżonym
kampusie uniwersyteckim. Tam każde jej słowo, postępowanie, ubiór, gest było
monitorowane i analizowane przez „odpowiedników” czyli opiekunów dydaktycznych.
Tu również poznała studentów pierwszego roku, których uczyła języka
angielskiego. Z pozoru praca wyglądała na prostą, nauczycielka, która zna
zarówno język angielski i koreański nie powinna mieć większych problemów. Może
wszędzie na całym świecie, ale nie w Korei Północnej. Tam obowiązują nakazy i
zakazy oraz wszechobecna doktryna dżucze. Przygotowanie najprostszej lekcji
stawało się problemem, gdyż nie wolno było rozmawiać na większość tematów.
Studenci, stanowiący elitę intelektualną kraju, byli osobami zacofanymi, o
bardzo wąskich horyzontach myślowych, niesamodzielni, nie mający podstawowej
wiedzy o świecie poza granicami kraju. Od urodzenia byli wychowani w
przekonaniu, że jedyne słuszne jest postępowanie Wielkiego Wodza, że ich
państwo jest najlepsze, największe, najokazalsze, a Kim Ir Sen i jego następcy
najmądrzejsi, a polityka która prowadzą godna naśladowania, bo jest drogą do
bogactwa państwa i dobrobytu obywateli. Z drugiej strony to młodzi,
sympatyczni, ciekawi ludzie, którym przyszło żyć w komunistycznej Korei.
Warunki w jakich się wychowują, zastraszanie, wszechobecna inwigilacja
komunistycznych władz w życie obywateli sprawiło, że ich zachowanie odstaje od
postawy przeciętnego młodego człowieka.
Książka
Suki Kim, pt. „Pozdrowienia z Korei” bardzo mnie poruszyła. To utwór, który
pokazuje jak nie powinien być traktowany żaden człowiek, niezależnie od statusu
społecznego, wykształcenia czy religii. Bohaterowie książki mają „szczęście” są
uprzywilejowaną mniejszością społeczną i ich życie jest stosunkowo znośne i
wygodne. Patrząc na to co dzieje się w Korei Północnej przez pryzmat demokracji
i swobód obywatelskich, można odczuwać ogromny smutek i mieć nadzieję, że może
kiedyś w tym udręczonym kraju coś się zmieni na lepsze.
Serdecznie
polecam,
Tilia, 18
lat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz