tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

czwartek, 28 stycznia 2016

„Ona wraca na dobre” - Grażyna Jagielska - recenzja

.
Okładka książki Ona wraca na dobreNa sam początek muszę się przyznać, że kiedy zaczęłam lekturę tej książki, o jej autorce, Grażynie Jagielskiej, nie wiedziałam nic. Nie miałam zielonego pojęcia, że spędziła pół roku w szpitalu psychiatrycznym ze zdiagnozowanym stresem bojowym. Mojej uwadze umknął również fakt, że pani Jagielska jest równocześnie główną bohaterką książki – i choć brzmi to naprawdę głupio, wstydliwie i robi ze mnie ignorantkę, przełożyło się to na moje późniejsze „relacje” z tym utworem i warto jest o tym wspomnieć.
        

Sam początek wydawał się nudny, jednak fragmenty książki zamieszczone na „skrzydełku” zrobiły na mnie wrażenie i czytałam dalej. Była to słuszna decyzja, ponieważ w dalszej jej części pisarka umieściła pewne elementy, powiedziałabym „smaczki”: metaforyczna fascynacja rzekami, niepokój mieszkańców przed zbliżającą się falą powodziową, enigmatyczne nastawienie bohaterki. Śmiało mogę porównać je do haczyków, które zaczepiły się o mnie i wzbudziły ciekawość. Ja tym czasem czytałam dalej. Byłam oczarowana bajkowością wydarzeń w głębi egzotycznego kraju i surowymi wspomnieniami sprzed wyprawy w górę Rio Negro...

W tym momencie dotarła do mnie rzecz kluczowa i najważniejsza – autorka i pierwszoplanowa postać to ta sama osoba! Bum!
            
Wydarzenia, które wcześniej określiłabym jako po prostu ciekawe, zaczęły wydawać się nierealne i było mi naprawdę ciężko uwierzyć, że coś takiego mogło wydarzyć się naprawdę. Miałam uczucie, że tekst jest czymś bardzo, aż do przesady szczerym, zatem było dla mnie dziwnym, że autorka mogła tak bardzo się otworzyć, przelać swoje rzeczywiste emocje na papier. Akurat w miarę zbliżania się do końca coraz więcej rzeczy było zostawianych do namysłu i interpretacji czytelnikowi – zupełnie, jakby pewien odcinek podróży autorka chciała zachować już dla siebie. Dla mnie te fragmenty, które poprzednio były hojnie okraszone wszystkimi detalami oraz refleksjami, stały się wyblakłe i papierowe, co odrobinę „uwierało” podczas czytania. Frustrowałam się, nie wiedząc, o co dokładnie chodziło pani Jagielskiej. Jeśli więc gdzieś został opisany moment kulminacyjny, w którym bohaterka przeżyła swoje katharsis, a więc ten najbardziej intymny; jeśli on tam gdzieś był, ewidentnie musiałam go przegapić.
            
Nie mogę jednak nie napisać niczego o wątku Ewy, przyjaciółki Grażyny, mającej za sobą pewne traumatyczne doświadczenie. W kontraście do suchych, głównych wydarzeń, był on bardzo ciekawy. Postać Ewy była chyba jedyną, w której autentyczne istnienie mogłam uwierzyć. Mimo niesamowitej opowieści, jak żyła przed szpitalem psychiatrycznym i dramatycznego opisu tego, co działo się z nią później, jest ona „namacalna”, a przede wszystkim jej wątek jest naprawdę wciągający i moim zdaniem wnosi najwięcej do całej książki.
            
W ogólnym rozrachunku wychodzi na to, że ta pozycja jest... dobra. Nie zła, bo jest w niej dużo mądrych i dających do myślenia słów, ale nie wybitna, ponieważ główny przekaz zostaje zapodziany gdzieś po drodze. Spoiler (a może nie taki znowu spoiler?) – na trzy pytania postawione w rekomendacji z tyłu książki odpowiedzi nie dostajemy. Z drugiej strony jest to lektura trudna, przeznaczona dla starszych ode mnie odbiorców i tych, którzy z twórczością pani Jagielskiej mieli już styczność. Z jednoznacznym stwierdzeniem, jaka ona naprawdę jest, będzie problem, choć jedno jest pewne: warto jest ją przeczytać.
           

Almette, 14 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

1 komentarz:

  1. Chyba jednak nie dla nas. Chociaż okładka i tytuł do siebie zachęcają.

    Buziaczki! ♥
    Zapraszamy do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń