Audrey Hepburn - tej postaci nie trzeba nikomu przedstawiać.
Nawet, jeśli ktoś nie oglądał żadnego filmu z jej udziałem to z pewnością
kojarzy słynne zdjęcie ze "Śniadania u Tiffany'ego", kiedy to
aktorka stoi w czarnej sukni i rękawiczkach z wysoko upiętymi włosami, w ustach
zmysłowo trzymając długiego papierosa.
Audrey na przestrzeni lat stała się
ikoną, symbolem kobiecości. Takiej niewymuszonej, minimalistycznej, niemalże od
niechcenia. Kiedy zrezygnowała z kariery aktorskiej, zaangażowała się w
działalność charytatywną w UNICEF. Jeśli dorzucimy do tego jeszcze dzieciństwo
przypadające na okres drugiej wojny światowej i kilka burzliwych romansów,
otrzymamy postać niezwykle barwną, która aż wręcz prosi się o biografię.
Biografie Audrey powstają zaś jak grzyby po deszczu.
A kto mógłby napisać
lepszą niż jej rodzony syn?
Postać ikony kobiecości widziana oczami dziecka. Taka, którą
on zapamięta jako po prostu mamę. Nie Audrey Hepburn, lecz pani Dotti. Jest to
naprawdę, bardzo interesujący punkt widzenia. Wszyscy bowiem wyobrażają sobie
Audrey w ulizanej fryzurze, nienagannym makijażu i eleganckim stroju. Tymczasem
najczęściej była ona w prostej chustce na głowie, wygodnym golfie i kopała w
ogródku albo gotowała makaron, który był jej silnym uzależnieniem.
Książka jest bardzo ciekawa. Wciąga jak najlepsza powieść.
Przepełniona jest również przepisami kulinarnymi, dlatego nie radzę jej czytać,
jeśli jesteście głodni. A świadomość, że takie dania spożywała sama Audrey
Hepburn, jest naprawdę fajna. Jest to rodzaj książki na jedno popołudnie, bo
naprawdę wciąga i ciężko się od niej oderwać.
Polecam
Sheri, 16 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Tak, tak, tak! Chcę ją!
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszam do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com