Bailey Carpenter – detektyw w renomowanej firmie prawniczej
z Miami – jest inteligentna, pomysłowa i nieustraszona. Gdy w środku nocy
śledzi mężczyznę unikającego płacenia alimentów, nie myśli o własnym
bezpieczeństwie, skupiona na zbieraniu dowodów. Wtedy właśnie pada ofiarą
gwałtu.
Od tej chwili zaczynają ją nawiedzać koszmary i przywidzenia, których nie
potrafi oddzielić od rzeczywistości. Strach nie pozwala jej opuścić progu domu.
Wkrótce Bailey znajduje nowe zastosowanie dla porzuconej lornetki: obserwację
lokatorów domu naprzeciwko. Ta pozornie niewinna rozrywka nabiera nowego
znaczenia, gdy Bailey zauważa przystojnego sąsiada – a potem orientuje się, że
to on obserwuje ją. A jeśli to właśnie ten człowiek, który zniszczył jej życie?
Zniecierpliwiona brakiem postępów policyjnego śledztwa Bailey postanawia wziąć
sprawę we własne ręce. Musi pokonać strach i odzyskać utraconą wiarę w
siebie, demaskując napastnika. Ale ta decyzja prowadzi do szeregu
wstrząsających wydarzeń, które podważają jej wiarygodność i doprowadzają na
skraj obłędu – a może nawet dalej.
Do wybrania
tej książki do zrecenzowania skłonił mnie motyw gwałtu, który, bądźmy szczerzy,
jest dosyć ciężkim tematem i niewielu pisarzy jest w stanie udźwignąć jego wagę
w powieści. Ponadto sam opis książki szalenie mnie zaciekawił i po prostu
musiałam zapoznać się z tą lekturą.
Nie
owijając w bawełnę – pierwsza połowa książki jest według mnie na bardzo
nieciekawym poziomie. Pierwsze rozdziały są dość przeciętne, to samo tyczy się
języka; akcja zaś zdaje się pędzić zdecydowanie zbyt szybko. Może jest to wina
kompozycji tekstu, brak wyraźnych odstępów czasowych... w każdym razie wygląda
to tak, jakby autorka uparła się, by nie umieszczać sceny zbrodni na samym
początku, lecz z drugiej strony nie może „doczekać się” przejścia do tej sceny
i dlatego początek książki jest, jednym, brutalnym słowem, prymitywny.
Drugą
rzeczą, która nie spodobała mi się, było za dokładnie zwrócenie uwagi na
poszarpaną psychikę zgwałconej bohaterki. Przez wiele stronic mamy do czynienia
z opisami Bailey spędzającą całe dnie pod prysznicem (sceny pojawiające się w
praktycznie każdej powieści o gwałcie, ale to jeszcze można darować),
zabierającą do owego prysznica noże kuchenne, cierpiącą przez koszmary senne –
generalnie popadające w aż nazbyt przesadne, histeryczne szaleństwo. Na
szczęście pani Fielding ma zdumiewający dar do tworzenia barwnych, szczerze
intrygujących i złożonych postaci, który to uratował wątek Bailey.
Ciekawe
postaci to jedna z paru innych zalet książki, jaką jest też zwinne umykanie
wszelkim schematom. Jakkolwiek beznadziejny (w mojej opinii!) był początek tej
książki, tak dalsza część zgrabnie nadrabia braki. Mamy nieszablonowe wątki,
które nie są zanadto rozwinięte, lecz dodają lekturze właściwego smaczku, szczegóły
nadające powieści pikanterii, a także jeden z najlepszych zwrotów akcji, z
jakim kiedykolwiek się zetknęłam.
Choć za samo zakończenie książki oceniłam nieco gorzej, to
za całokształt dałabym tej pozycji sześć punktów na dziesięć. Z zaskoczeniem
odkryłam, że autorka ma ponad 70 lat i wiele napisanych książek. Sądząc po
sposobie, w jaki napisana jest ta książka, zakładałam, iż Joy Fielding jest
jakąś młodą, świeżo upieczoną pisarką...
Almette, 15 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz