Do tej pory Kurt Vonnegut był dla mnie pisarzem, o którym
się słyszy, ale nie czyta. Wiele razy natrafiałam na artykuły o jego literackim
geniuszu, a mimo to nigdy wcześniej nie zdecydowałam się na
zagłębienie w jego twórczość.
“Syreny z Tytana” to pierwsza powieść Vonneguta, którą
przeczytałam i muszę przyznać rację każdemu, który zachwala tego pisarza.
Podstawą powieści jest kosmiczna historia kilku postaci, z
której każda znajduje się w wyjątkowej sytuacji. Jednym z bohaterów
jest Winston Niles Rumfoord, który w trakcie podróży kosmicznej, ze swoim
psem Kazakiem, trafia do infundybuły chronosynklastycznej,
czyli lejka umieszczonego w czasoprzestrzeni, który zamienia go w czystą
energię.
Od tej pory Rumfoord materializuje się tylko, gdy
zetknie się z jakąś planetą. Bohater, dzięki swojej kosmicznej postaci staje
się kimś na kształt medium widzącego zarówno przyszłość, jak i
przeszłość. Rumfoord, dzięki tej wyjątkowej zdolności wie, że jego żona
zmierza na Marsa, aby związać się z Malachim Constantem,
najbogatszym człowiekiem w Ameryce. Wie także o tym, że na
jednym z księżyców Saturna - tytułowym Tytanie - znajduje się Salo, obcy z
planety Tralfamadore, który od przeszło 200 tysięcy lat czeka na zapasową
część do swojego statku kosmicznego. Winston zaprzyjaźnia się z Salo i razem tworzą
państwo składające się z porwanych na Marsa Ziemian, w
tym Malachiego Constanta.
Brzmi skomplikowanie?
Na szczęście “Syreny z Tytana” to
komediowa powieść science fiction, której fabuła stanowi tylko tło do
głębszych, filozoficznych rozważań nad moralnością człowieka, relatywnością
prawdy oraz rolą religii i Boga. Vonnegut zadaje też pytania odnośnie
wolnej woli, najważniejsze z nich to: czy jeśli nasza
przyszłość została już zdeterminowana, to człowiek ma jakikolwiek wpływ na
‘swoje’ decyzje?
Autor w satyryczny sposób przedstawia wiele zdań na wymienione
wyżej tematy, ale unika definitywnej odpowiedzi na podniesione pytania,
zostawiając czytelnikowi miejsce do własnych interpretacji.
Co prawda “Syreny z Tytana” zostały wydane w
1959, ale wielopoziomowość powieści sprawia, że jest ona
ponadczasowa. Nowe wydanie wydawnictwa Zysk i S-ka zachwyca i na pewno wzbogaci
kolekcję czytelników kochających piękne okładki. Dodatkową zachętą do
przeczytania powieści Vonneguta jest zbliżająca się serialowa ekranizacja w
reżyserii Dana Harmona, twórcy “Ricka i Morty’ego”.
Maja, 18 lat.
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka.
To chyba nie jest książka dla mnie. Polecam ostatnio przeczytaną "Panią siedmiu bram". Wciągająca powieść fantasy.
OdpowiedzUsuń