tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

piątek, 10 stycznia 2025

"Dziedzictwo" (cykl) - Christopher Paolini - recenzja

Jak mogliście zauważyć od mojej ostatniej recenzji minęło dość sporo czasu, a to dlatego, że byłam zbyt zajęta czytaniem serii „Eragon” autorstwa Christophera Paolini.

Zabierając się za tę serie miałam w planach pisanie recenzji zaraz po przeczytaniu każdej z książek, żeby utrzymać ciągłość moich publikacji na blogu. Na moich planach się skończyło. Seria wciągnęła mnie tak bardzo, że nie mogłam się od niej oderwać.

Akcja w książce toczy się bardzo szybko przez co w żadnej z czterech książek tej serii, nie da się znaleźć choćby kartki nudy. Fabuła jest bardzo dopracowana i wielowątkowa dzięki czemu ma się wrażenie jakby cała ta historia naprawdę się wydarzyła.

Ale zaraz zaraz! Przecież wy nawet nie wiecie o czym ja piszę! Już opowiadam!

Wyobraźcie sobie małą wioskę, którą okalają góry i ogromny las. Nic nadzwyczajnego pewnie pomyśleliście , przecież takich wiosek jest wiele. Muszę wam przyznać rację. Ta wioska jest zwyczajna i dokładnie tak samo nudna jak każda inna taka wioska. Mieszkańcy jak co dzień wykonują swoje obowiązki, zajmują się uprawami, pilnują zwierząt, czasami urządzają sobie jakieś zabawy. Każdy z nich prowadzi całkiem normalne, spokojne i nudne życie. Takie też życie toczył tytułowy bohater Eragon, dopóki nie znalazł pewnego dziwnego kamienia, jak on to nazwał. 

Ęragon to szesnastoletni chłopak, mieszkający ze swoim wujkiem i kuzynem na skraju ogromnego lasu, o którym już wam wspominałam. Możecie się zastanawiać czemu tak podkreślam fakt, że jest tam las. Już śpieszę z wyjaśnieniem! Eragon to jedyna osoba z wioski o zdrowych zmysłach, która celowo wchodzi do tego lasu. Według mieszkańców jest on bowiem najniebezpieczniejszym miejscem w całym królestwie. Babcie opowiadają wnukom o strasznych i niebezpiecznych stworzeniach, które się tam kryją i tylko czekają, aż jakieś dziecko nie zje całej kolacji by je porwać! Mimo tego, że większość z tych wszystkich strasznych opowieści jest po porostu wyssanych z palca, to muszę się zgodzić z tym, że to faktycznie niebezpieczne miejsce. Może nie ma tam potworów, które zjadają niegrzeczne dzieci lecz sam las jest w sobie niebezpieczny. Wystarczy zboczyć ze szlaku wydeptanego przez zwierzęta i już można się zgubić przez jego wielkość. Jak już mogliście zwrócić uwagę Eragon jest albo bardzo odważny i pewny swoich umiejętności, że zapuszcza się w takie miejsca, albo bardzo głupi i ma po prostu szczęście, że udaje mu się znaleźć drogę do domu. Zdecydowanie jest to ta pierwsza wersja.

Pewnego razu kiedy Eragon wracał z polowania właśnie w tym lesie znalazł, idealnie gładki i czarny jak najciemniejsza noc w roku, „kamień”. To niezwykłe znalezisko przysporzy mu później dość sporo problemów, ale i jeszcze więcej radości i szczęścia. I teraz proszę się nie śmiać, bo to co zaraz przeczytacie będzie dość dziwne. Z tego kamienia wykluł się smok. Tak, nie żartuje! Po prostu ten kamień nie był kamieniem tylko jajkiem. A dokładniej smoczym jajem. Dla was jest to dużym szokiem, a pomyślcie co czuł Eragon, który jeszcze do tej pory nie wierzył w istnienie smoków ani magii!

Znaleźć tak dobrą książkę, a co dopiero serię o smokach, jest naprawdę ciężko. Kiedy zaczęłam przeszukiwać Internet w poszukiwaniu kolejnej książki fantasy z motywem smoków muszę przyznać, że znalazłam ich dość zdumiewającą ilość, lecz kiedy zaczęłam przyglądać im się bardziej za smuciły mnie moje wnioski, które wyciągnęłam. Większość z tych książek przedstawiała Smoki jako krwiożercze, najbardziej niebezpieczne ze wszystkich żyjących istot, ale także jako bezmózgie zwierzęta, które kierują się tylko podstawowymi instynktami natury oraz żądzą krwi. A to nie tak większość z nas wyobraża sobie Smoki! Dla mnie Smoki to piękne, ogromne, majestatyczne, bardzo niebezpieczne ale i mądre stworzenia, które posiadają swoje zwyczaje jak i tradycje, które nie zabijają dla zabawy! Dla tego tak doceniam całą tą serię- za to w jaki sposób zostały ukazane Smoki.

Zabierając się do pierwszej książki „Eragon” gdzieś w Internecie wpadł mi krótki komentarz o tym, że cała fabuła przypomina połączenie „Władców Pierścieni” oraz „ Jak wytresować smoka” z czym jak najbardziej się zgadzam, i nie uważam by było to coś złego. Pomimo tych podobieństw Christopher Paolini stworzył zupełnie nową wyjątkową historię wartą poznania.

Kolejną ważną rzeczą, na która należy zwrócić uwagę jest sprawa magii w całej fabule. Jestem pod ogromnym wrażeniem w jaki sposób autor potrafił tak logicznie( logicznie w sensie logiki magii -oczywistym jest, że magia nigdy nie będzie w stu procentach wytłumaczalna to właśnie dzięki temu jest magiczna) i spójnie ukazać działanie magii- a zwróćmy uwagę, iż „Eragona” zaczął pisać w wieku piętnastu lat!

Bardzo cenną i przydatną umiejętnością jest czerpanie mądrości z najbardziej nieoczywistych miejsc, i pomimo tego, że piszę tu o książkach, które są pierwszym miejscem, gdzie szukamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania to nie zapominajmy, że cykl „Dziedzictwo” to książki fantastyki. A mało kto szuka mądrości pomiędzy opisami walk o władze krasnoludzkich klanów albo opisie zasad panujących w elfickiej kulturze ( pamiętajcie, by zawsze ich przestrzegać , naprawdę łatwo zrobić sobie z nich wrogów nieświadomie np. w sposób witania się z nimi). A kto by pomyślał, że w takim miejscu może kryć się taka wiedza życiowa!

Wszystko to, co przed chwilą przeczytaliście, piszę jeszcze przed przeczytaniem ostatniej książki, czyli przed „Dziedzictwo” tom II. Jak możecie wywnioskować z moich słów jestem zakochana w tej serii, więc nie mogę się doczekać zaczęcia ostatniej przygody z Saphirą i jej jeźdźcem Eragonem.

A tu zostawiam wam jedną z moich ulubionych myśli z cyklu:

„Naucz się widzieć to, na co patrzysz.”

P.S

Chwilę temu przeczytałam ostatnią stronę ostatniej książki z cyklu -przez co również- duży napis „Koniec”… i muszę powiedzieć, że stwierdzenie iż nie płaczę było by błędem. Seria stała się moją ukochaną jak i znienawidzoną. Sprawiła że moje serce czuło całą gamę niesamowitych emocji, których mowa ludzka w żadnym, znanym ludziom języku nie potrafi opisać. I sprawiła to tylko po to by na końcu to wszystko zabrać i pozostawić mnie ze złamanym serem. Uwielbiam…Kocham tę serię przede wszystkim za to, iż dzięki swojej wielowątkowości pozwala czytelnikowi naprawdę wejść do świata książki, poczuć się jak jeden z bohaterów, poczuć na własnej skórze delikatny podmuch wiatru w elfickim lesie jak i usłyszeć brzdęk metalu podczas walki w Urugbaenie. 

To że ta seria wciąga jest niedopowiedzeniem, ona zabiera całego człowieka wraz z butami i wrzuca w wir wydarzeń! Nienawidzę jej w sumie za to samo…co brzmi dziwnie, ale już wam wytłumaczę - przez to, że wciągnęła mnie tak mocno stała się cząstką mojego życia, a ponieważ serie czytam już od paru miesięcy jest ze mną dość długo. To co chce powiedzieć to to, że przywykłam do przeżywania przygód wraz z Eragonem i Sphirą, a teraz przyszła pora, by się pożegnać.

Jeśli przeczytacie tę opowieść to zrozumiecie sens moich słów jak i to co napisane jest między wierszami. Zrozumiecie dlaczego pożegnania są ciężkie, bo nie tylko wy pożegnacie się z tą historią.

Jeszcze nigdy nie czułam tak wielkich emocji spowodowanych przez książkę. Moja miłość do tej serii jest ogromna i mam nadzieję, że wam też uda się w niej zakochać, bo naprawdę warto.

Artemis

środa, 8 stycznia 2025

"Gołąb i wąż" (seria) - Shelby Mahurin - recenzja

„Gołąb i wąż” to spektakularny debiut Shelby Mahurin. Jest to trzytomowe romantasy, po które powinien sięgnąć każdy miłośnik właśnie takiej tematyki. 

Trylogia przedstawia historię dwóch osób należących do zupełnie różnych światów: ona – czarownica, on – łowca czarownic, i choć może się wydawać, że takie połączenie nie ma prawa bytu, to ta dwójka udowodni, że kiedy do głosu dochodzi miłość, żadne zasady nie obowiązują.

Louise le Blanc to córka okrytej złą sławą przywódczyni białych czarownic, czyli La Dame des Sorcières – Morgane le Blanc, która jednakże wcale nie darzy swojej potomkini żadnymi ciepłymi uczuciami. Przeciwnie, Morgane najbardziej na świecie zależy na tym, żeby poderżnąć gardło Lou. I to dosłownie. Wszystko za sprawą czaru widocznego jedynie dla obecnej La Dame des Sorcières.

Reid Diggory – najmłodszy kapitan chasseurów w historii bractwa i największy pupilek Arcybiskupa. Porzucony przez rodziców, musiał sam wywalczyć sobie miejsce w hierarchii społeczeństwa, a status łowcy czarownic zdecydowanie daje mu wiele przywilejów. Szczególnie w świecie, gdzie takie jak Lou czy Morgane są bez żalu palone na stosie.

Ta dwójka zdecydowanie powinna unikać się nawzajem jak ognia, jednakże przypadek sprawia, że ich drogi połączy nierozerwalny węzeł. Jak to wszystko się skończy? W końcu obowiązkiem Reida jest zabijanie czarownic, a Lou zdecydowanie nie powinna stanowić wyjątku od tej reguły.

Serdecznie zachęcam do sięgnięcia po tę serię. Gwarantuję, że poczujecie się wciągnięci do uniwersum czarownic białych i krwawych, które jednak nie są jedynymi nadnaturalnymi postaciami w tej historii.


Madison