Jak mogliście zauważyć od mojej ostatniej recenzji minęło dość sporo czasu, a to dlatego, że byłam zbyt zajęta czytaniem serii „Eragon” autorstwa Christophera Paolini.
Zabierając się za tę serie miałam w planach pisanie recenzji zaraz po przeczytaniu każdej z książek, żeby utrzymać ciągłość moich publikacji na blogu. Na moich planach się skończyło. Seria wciągnęła mnie tak bardzo, że nie mogłam się od niej oderwać.
Akcja w książce toczy się bardzo szybko przez co w żadnej z czterech książek tej serii, nie da się znaleźć choćby kartki nudy. Fabuła jest bardzo dopracowana i wielowątkowa dzięki czemu ma się wrażenie jakby cała ta historia naprawdę się wydarzyła.
Ale zaraz zaraz! Przecież wy nawet nie wiecie o czym ja piszę! Już opowiadam!
Wyobraźcie sobie małą wioskę, którą okalają góry i ogromny las. Nic nadzwyczajnego pewnie pomyśleliście , przecież takich wiosek jest wiele. Muszę wam przyznać rację. Ta wioska jest zwyczajna i dokładnie tak samo nudna jak każda inna taka wioska. Mieszkańcy jak co dzień wykonują swoje obowiązki, zajmują się uprawami, pilnują zwierząt, czasami urządzają sobie jakieś zabawy. Każdy z nich prowadzi całkiem normalne, spokojne i nudne życie. Takie też życie toczył tytułowy bohater Eragon, dopóki nie znalazł pewnego dziwnego kamienia, jak on to nazwał.
Ęragon to szesnastoletni chłopak, mieszkający ze swoim wujkiem i kuzynem na skraju ogromnego lasu, o którym już wam wspominałam. Możecie się zastanawiać czemu tak podkreślam fakt, że jest tam las. Już śpieszę z wyjaśnieniem! Eragon to jedyna osoba z wioski o zdrowych zmysłach, która celowo wchodzi do tego lasu. Według mieszkańców jest on bowiem najniebezpieczniejszym miejscem w całym królestwie. Babcie opowiadają wnukom o strasznych i niebezpiecznych stworzeniach, które się tam kryją i tylko czekają, aż jakieś dziecko nie zje całej kolacji by je porwać! Mimo tego, że większość z tych wszystkich strasznych opowieści jest po porostu wyssanych z palca, to muszę się zgodzić z tym, że to faktycznie niebezpieczne miejsce. Może nie ma tam potworów, które zjadają niegrzeczne dzieci lecz sam las jest w sobie niebezpieczny. Wystarczy zboczyć ze szlaku wydeptanego przez zwierzęta i już można się zgubić przez jego wielkość. Jak już mogliście zwrócić uwagę Eragon jest albo bardzo odważny i pewny swoich umiejętności, że zapuszcza się w takie miejsca, albo bardzo głupi i ma po prostu szczęście, że udaje mu się znaleźć drogę do domu. Zdecydowanie jest to ta pierwsza wersja.
Pewnego razu kiedy Eragon wracał z polowania właśnie w tym lesie znalazł, idealnie gładki i czarny jak najciemniejsza noc w roku, „kamień”. To niezwykłe znalezisko przysporzy mu później dość sporo problemów, ale i jeszcze więcej radości i szczęścia. I teraz proszę się nie śmiać, bo to co zaraz przeczytacie będzie dość dziwne. Z tego kamienia wykluł się smok. Tak, nie żartuje! Po prostu ten kamień nie był kamieniem tylko jajkiem. A dokładniej smoczym jajem. Dla was jest to dużym szokiem, a pomyślcie co czuł Eragon, który jeszcze do tej pory nie wierzył w istnienie smoków ani magii!
Znaleźć tak dobrą książkę, a co dopiero serię o smokach, jest naprawdę ciężko. Kiedy zaczęłam przeszukiwać Internet w poszukiwaniu kolejnej książki fantasy z motywem smoków muszę przyznać, że znalazłam ich dość zdumiewającą ilość, lecz kiedy zaczęłam przyglądać im się bardziej za smuciły mnie moje wnioski, które wyciągnęłam. Większość z tych książek przedstawiała Smoki jako krwiożercze, najbardziej niebezpieczne ze wszystkich żyjących istot, ale także jako bezmózgie zwierzęta, które kierują się tylko podstawowymi instynktami natury oraz żądzą krwi. A to nie tak większość z nas wyobraża sobie Smoki! Dla mnie Smoki to piękne, ogromne, majestatyczne, bardzo niebezpieczne ale i mądre stworzenia, które posiadają swoje zwyczaje jak i tradycje, które nie zabijają dla zabawy! Dla tego tak doceniam całą tą serię- za to w jaki sposób zostały ukazane Smoki.
Zabierając się do pierwszej książki „Eragon” gdzieś w Internecie wpadł mi krótki komentarz o tym, że cała fabuła przypomina połączenie „Władców Pierścieni” oraz „ Jak wytresować smoka” z czym jak najbardziej się zgadzam, i nie uważam by było to coś złego. Pomimo tych podobieństw Christopher Paolini stworzył zupełnie nową wyjątkową historię wartą poznania.
Kolejną ważną rzeczą, na która należy zwrócić uwagę jest sprawa magii w całej fabule. Jestem pod ogromnym wrażeniem w jaki sposób autor potrafił tak logicznie( logicznie w sensie logiki magii -oczywistym jest, że magia nigdy nie będzie w stu procentach wytłumaczalna to właśnie dzięki temu jest magiczna) i spójnie ukazać działanie magii- a zwróćmy uwagę, iż „Eragona” zaczął pisać w wieku piętnastu lat!
Bardzo cenną i przydatną umiejętnością jest czerpanie mądrości z najbardziej nieoczywistych miejsc, i pomimo tego, że piszę tu o książkach, które są pierwszym miejscem, gdzie szukamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania to nie zapominajmy, że cykl „Dziedzictwo” to książki fantastyki. A mało kto szuka mądrości pomiędzy opisami walk o władze krasnoludzkich klanów albo opisie zasad panujących w elfickiej kulturze ( pamiętajcie, by zawsze ich przestrzegać , naprawdę łatwo zrobić sobie z nich wrogów nieświadomie np. w sposób witania się z nimi). A kto by pomyślał, że w takim miejscu może kryć się taka wiedza życiowa!
Wszystko to, co przed chwilą przeczytaliście, piszę jeszcze przed przeczytaniem ostatniej książki, czyli przed „Dziedzictwo” tom II. Jak możecie wywnioskować z moich słów jestem zakochana w tej serii, więc nie mogę się doczekać zaczęcia ostatniej przygody z Saphirą i jej jeźdźcem Eragonem.
A tu zostawiam wam jedną z moich ulubionych myśli z cyklu:
„Naucz się widzieć to, na co patrzysz.”
P.S
Chwilę temu przeczytałam ostatnią stronę ostatniej książki z cyklu -przez co również- duży napis „Koniec”… i muszę powiedzieć, że stwierdzenie iż nie płaczę było by błędem. Seria stała się moją ukochaną jak i znienawidzoną. Sprawiła że moje serce czuło całą gamę niesamowitych emocji, których mowa ludzka w żadnym, znanym ludziom języku nie potrafi opisać. I sprawiła to tylko po to by na końcu to wszystko zabrać i pozostawić mnie ze złamanym serem. Uwielbiam…Kocham tę serię przede wszystkim za to, iż dzięki swojej wielowątkowości pozwala czytelnikowi naprawdę wejść do świata książki, poczuć się jak jeden z bohaterów, poczuć na własnej skórze delikatny podmuch wiatru w elfickim lesie jak i usłyszeć brzdęk metalu podczas walki w Urugbaenie.
To że ta seria wciąga jest niedopowiedzeniem, ona zabiera całego człowieka wraz z butami i wrzuca w wir wydarzeń! Nienawidzę jej w sumie za to samo…co brzmi dziwnie, ale już wam wytłumaczę - przez to, że wciągnęła mnie tak mocno stała się cząstką mojego życia, a ponieważ serie czytam już od paru miesięcy jest ze mną dość długo. To co chce powiedzieć to to, że przywykłam do przeżywania przygód wraz z Eragonem i Sphirą, a teraz przyszła pora, by się pożegnać.
Jeśli przeczytacie tę opowieść to zrozumiecie sens moich słów jak i to co napisane jest między wierszami. Zrozumiecie dlaczego pożegnania są ciężkie, bo nie tylko wy pożegnacie się z tą historią.
Jeszcze nigdy nie czułam tak wielkich emocji spowodowanych przez książkę. Moja miłość do tej serii jest ogromna i mam nadzieję, że wam też uda się w niej zakochać, bo naprawdę warto.
Artemis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz