Jest pan chory. To Katar.
Proszę spokojnie panie F., pan musi zostać w szpitalu, bo ta choroba jest nieuleczalna. Nie ma Pan
żadnych szans. Pan umrze.
Pewnego dnia przed domem zdrowego
mężczyzny pojawia się karetka z dwójką sanitariuszy, którzy chcą go zabrać do
szpitala. On oczywiście się nie zgadza. Oni czekają. Minuty przechodzą w
godziny, a godziny w dnie. Ich białe stroje robią się szare. Mężczyzna ich
ignoruje. Kto by myślał, w cywilizowanym kraju zmuszać zdrowego obywatela do
pobytu w szpitalu? Jednakże po pojawieniu się pewnej natrętnej ciotki, główny
bohater ląduje w klinice. Diagnoza: Katar. Choroba nieuleczalna. Następstwo:
Śmierć. Pacjent musi pozostać w szpitalu i poddać się dalszej diagnostyce.
Miejsce pobytu to nie jest zwykły szpital.
Pacjenci są uprzedmiotowieni, a lekarze wywyższeni. Chory musi się starać o
wizytę u dyrektora placówki, bo jedynie on może pomóc. Ale za każdym razem, okazuje
się, że pacjent przyszedł spóźniony na wizytę. A nie można przecież marnować
cennego czasu wielkiego doktora. Szanse na wizytę u lekarza zwiększają jedynie
bolesne kuracje np. zszywanie sobie palców, i następne rozprucie ich. I tak w
kółko
Na początku powieści wszystko jest jasne,
zwyczajne, normalne, możliwe do zdarzenia w prawdziwym świecie. Jednakże im
głębiej zanurzamy się w świat wykreowany przez autora, tym trudniej jest nam
odnaleźć nitkę łączącą te dwa światy. Świat w powieści z każdą kolejną kartką
staje się coraz bardziej zagmatwany, surrealistyczny, mistyczny i tajemniczy.
Pomysł - super. Wykonanie - średnie. Autor przesadził z udziwnianiem akcji i
niestety, ale naprawdę czułam się zagubiona, gdy czytam, że autor widzi park i
psy, a potem okazuje się, że to las i jednak wilki, które rozszarpują swoją
ofiarą. Jak dla mnie zbyt przesadzona fabuła.
Na uznanie zasługuje pomysł narracji
drugoosobowej. Cały czas narrator zwraca się bezpośrednio do nas. Do
czytelnika. Sprawia, że świat w powieści ma się stać dla nas bliższy,
łatwiejszy do poznania. W moim wypadku to się nie sprawdziło, ale jestem pod
wrażeniem pomysłu wykorzystania tego rzadkiego typu narracji.
Kim jest autor tego surrealistycznego
dzieła? Nie wiadomo. Z okładki możemy się jedynie dowiedzieć, iż jest to postać
fikcyjna. Dodaje to tajemniczości tej pozycji, i przyznam, że ta nutka
niewiedzy skłoniła mnie do sięgnięcia po tą książkę. Dodatkowo Surogat został nazwany częścią gry
literackiej między czytelnikiem, a autorem i tekstem. Zgadzam się z tym.
Zdecydowanie jest to pewien rodzaj zabawy, choć to raczej czytelnik jest
zabawką z rękach autora.
Czy można znaleźć jakieś dno
interpretacyjne tej powieści? Jeśli miałabym strzelać, to stawiałabym na bardzo
surrealistyczne pokazanie systemu polskiej służby zdrowia: niekończące się
kolejki, karierowiczostwo, korupcja, brak prawdziwej troski o pacjenta... To
jedynie kilka z wielu poruszonych kwestii.
Taktotu
i Koncept 14 to kontynuacje Surogata.
Z jednej strony jestem ciekawa czym autor zaskoczyłby mnie w tych pozycjach, a
drugiej... Książka jest krótka, ale intensywna. Nie można o niej ot tak
zapomnieć, bo świat tam przedstawiony jest tak frapujący, że człowiek
mimowolnie myśli o powieści. Czy polecam? Trudno mi powiedzieć. Jeśli ktoś lubi
niebanalne i ekscentryczne publikacje niech spróbuje zmierzyć się z Surogatem.
Nikki, 17 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Oficynka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz