Pisarstwo Anny Sakowicz poznałam czytając „Szepty
dzieciństwa”, (która podobała mi się ogromnie) oraz „Niedomówienia”, (która w
moim odczuciu była dobra, ale nie rewelacyjna). Nie wiedziałam więc czego się
spodziewać przystępując do lektury „Już nie uciekam”. Okazało się, że to
trzecia część trylogii kociewskiej, czego w najmniejszym stopniu nie odczułam. W losy Joanny zatopiłam się całkowicie, mimo
że nie czytałam 2 poprzednich części.
Główna bohaterka jest kobietą z krwi i kości. Sprzedaje
mieszkanie, przeprowadza się na Kociewie i realizuje marzenia o swojej
kawiarni. Ponadto pomaga chorym dzieciom w hospicjum, znajduje czas na pisanie
bajek, wychowuje nastolatkę, toczy boje z toksyczną matką, a jakby tego było
mało – przeżywa miłosne rozterki.
Szczerze mówiąc po książkę sięgnęłam „od niechcenia”, przez
zupełny przypadek. Dlatego tym większy mój zachwyt. Spędziłam uroczo wiosenny
dzień (który wiosenny był tylko z nazwy, gdyż za oknem śnieg i plucha), pod
kocykiem, z książką która dostarczyła mi całej masy wrażeń. Był śmiech i łzy.
Autorka rewelacyjnie radzi sobie z żonglowaniem ludzkimi emocjami. Sceny z
ciocią Zosia i panią Jadzią – majstersztyk. Taką staruszką jak one dwie pragnę
zostać w przyszłości :).
Sceny z hospicjum rozkładają na łopatki. Dosłownie.
„Już nie uciekam”, to książka wielowątkowa. Po pierwsze
opowiada o kobiecie, która już nie ucieka, ale dogania swoje marzenia, bierze
się z życiem za bary. Podejmuje trudne decyzje o zmianie miejsca w życiu. Nie
jest to proste i nie przychodzi ot, tak sobie. Potrzeba do tego odwagi. Po
drugie Anna Sakowicz pokazuje nam, że warto zaryzykować czy to w miłości czy w
życiu zawodowym. Nie zawsze przysłowiowe „ciepłe kapcie” są dla nas najlepsze.
Szczęście będzie bardziej smakować, jeśli przyjdzie nam o nie trochę zawalczyć.
Będzie pyszniejsze, jeśli będziemy musieli na nie chwilę poczekać niekoniecznie
zadowalając się tym, co przyszło łatwiej i co, wg bliskich nam osób, jest dla
nas dobre. Dobre dla nich, ale czy dla nas?. Po trzecie Joanna potrafi dawać
siebie innym. Mam na myśli hospicjum. Mimo iż cierpi z małymi pacjentami,
odwiedza ich, by ulżyć często tragicznemu losowi.
To książka, którą po prostu dobrze się czytało. Styl Anny
Sakowicz bardzo mi odpowiada. Są książki, z którymi się męczymy, albo nas nudzą
czy denerwują. Tutaj wszystko było super. Nic mi nie zgrzytało. Dialogi
perfekcyjne, kreacja bohaterów ciekawa, fabuła wciągająca. Sprawiło to, że z
pewnością przeczytam poprzednie części. Nie cierpię czytać książek od końca,
ale dla tego cyklu zrobię wyjątek:).
Bruksenka
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Szara Godzina.
Serdecznie dziękuję. :) :)
OdpowiedzUsuń