Twórczość Katarzyny Misiołek znam od dawna. Ją samą też
udało mi się poznać w trakcie jednego ze spotkań autorskich. To niezwykle
sympatyczna, otwarta osoba z nieschodzącym z twarzy uśmiechem. Odebrałam ją
bardzo pozytywnie. To, że jest zdolną pisarką, już wiemy. Udowadnia ten fakt po
raz kolejny swoją najnowszą powieścią „Nie podchodź bliżej”.
Poznajemy historię dwóch przyjaciółek – Doroty i Nataszy.
Dorota wiedzie ustabilizowane życie u boku przystojnego prawnika. Jej
nastoletnia córka, która nie zna poznała swego biologicznego ojca, świetnie się
z nim dogaduje. Są szczęśliwi. Pewnego dnia w ich poukładanym życiu pojawia się
dawno niewidziana Tasza. Tasza, która jest mocno… ekspansywna. Powoli, niby
niezauważenie, wkrada się w świat Doroty. Pod płaszczykiem chęci niesienia
pomocy coraz bardziej ingeruje w życie przyjaciółki.
Co na to Dorota?
Jak Nataszę odbiera Mikołaj?
Jaka przeszłość łączy przyjaciółki?
Książkę czyta się dobrze. Katarzyna Misiołek posiada łatwość
pisania o trudnych sprawach. Czytelnik nie zastanawia się nad stylem,
dialogami, opisami, bo one są po prostu dobre. Dzięki temu pędzi pochłaniając
kolejne strony, nagle orientując się, że to już koniec. I wtedy pozostaje lekki
niedosyt, bo chciałoby się czytać dalej:).
W pisarstwie Katarzyny Misiołek podoba mi się to, że właściwie
każda jej powieść szarga emocjami, a ja lubię być sponiewieraną czytelniczką:). Z niecierpliwością
czekam na kolejną odsłonę autorki w następnej powieści, która ma się ukazać pod
koniec roku.
Polecam gorąco „Nie podchodź bliżej”, choć moim numerem
jeden nadal pozostaje „Dziewczyna, która przepadła”.
Bruksenka
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Muza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz