tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą yrch. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą yrch. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 kwietnia 2014

"Oszustki" - Kerstin Ekman - recenzja

Czytanie powoduje zwężenie naczyń krwionośnych mózgu i jest przyczyną
zawału i udaru mózgu.

Czytanie bardzo szybko uzależnia, nie zaczynaj czytać.

Oszustki - Kerstin Ekman
Oszustki, dwie kobiety które postanowiły okłamać społeczeństwo i zamienić twarze. Lillemor i Babba nie znały się zbyt dobrze, zanim ta druga nie postanowiła zaoferować pierwszej propozycji nie do odrzucenia. Stania się sławną, bogatą i cenioną pisarką, za tylko jedną, małą przysługę. Oddania swojej twarzy i zapewnienia autorce anonimowości. Jednak gdy po kilkudziesięciu latach Lillemor zrywa z nią kontakt, Babba wysyła do wydawcy maszynopis nowej książki, innej niż wcześniejsze, opisującej jej życie, ich życie, i jak to wszystko wyglądało.


Kerstin Ekman, szwedzka powieściopisarka ma niesamowity i urzekający styl pisania. Nawet roztrzepane zdania układają się, pod jej piórem, w idealnym porządku na wysokim poziomie słownictwa. Mimo to nie czułam pociągu do ciągłego czytania. Temat wydawał się ciekawy, ale sposób jego przedstawienia nie przypadł mi do gustu.

Nietypowość książki polega na podzieleniu narracji pomiędzy dwie osoby - tytułowe Oszustki. Część Lillemor opisuje teraźniejszość w momencie czytania maszynopisu własnej biografii, natomiast część Babby to właśnie ten maszynopis, czytany przez Lillemor. Babba jest postacią dla mnie bardzo niesmaczną i arogancką. Jest pisarką, lecz nie czuję się z nią związana. Uderzyło mnie to jak bardzo jest pewna siebie, w taki bezczelny sposób, a do tego jak opisuje w sposób zakłamany to, dlaczego zaproponowała Lillemor współpracę. Ukazuje to jako wykorzystanie jednej z tych kobiet, które pragną sławy. Ja natomiast myślę, że Babba nie była na tyle odważna, aby zmierzyć się ze światem popularności, światem fanów, światem wywiadów i światem paparazzi. Mimo wszystko Babba opisuje sytuację w pewnym sensie na swoją korzyść i daje wrażenie osoby najbardziej poszkodowanej, podczas gdy jako czytelnik czuję się bardziej związana z Lillemor, może mniej wyeksponowaną, ale delikatną i emocjonalną postacią.

Książka porusza kilka zastanawiających, choć nie związanych bezpośrednio z tematem wątków. Czy można sprzedać swoją twarz? Czy nie należy walczyć ze swoim strachem? Mówi także o miłości, prawdzie i niezrozumieniu. Niektóre momenty wstrząsają w swojej prostocie i przyziemności. Ale niektóre wydają się zbyt przesadzone.

Najbardziej zabolało mnie kilka elementów naruszających nieskazitelny styl pisarki. Po pierwsze nie czułam wieku postaci. Kiedy w ostatnich rozdziałach obie kobiety są już starszymi osobami, mam wrażenie, jakby nadal sięgały lat młodości. Brak różnicy i dojrzałości w sposobie postrzegania zwykłego, codziennego świata bardzo zbija z tropu. Druga rzecz to sam maszynopis, biografia Oszustek, która ze względu na wspomniany wcześniej brak ciekawego ciągu wydarzeń, wydaje się o wiele gorsza od wstawek Lillemor, krótszych, ale bardziej subtelnych. Co prawda narracja Lillemor opiera się na trzeciej osobie, mimo to ma się wrażenie, jakby ona była lepszą pisarką. A przecież w całej historii, chodzi o to, że jest na odwrót.


Zachęcam jednak w wolnej chwili do pochylenia się nad powieścią Kerstin Ekman, bo jest to literatura na wysokim poziomie, mimo że nie wszystkim wyda się ciekawa. Ale może w niektórych momentach pomoże zastanowić się nad trudnymi aspektami życia codziennego, a młodzieży nad tym, ile w życiu spotka ich trudności. 

Yrch, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarna Owca. 

piątek, 24 stycznia 2014

"Upadek króla Artura" - J.R.R. Tolkien - recenzja

"Artur eastward in arms purposed
his war to wage on the wild marches."

/Artur, uzbrojon, na wschód iść umyślił,
wieść wojnę pośród dzikich pograniczy./

Upadek króla Artura - John Ronald Reuel Tolkien
Król Artur kojarzy nam się z początkiem Anglii, opowieściami o Rycerzach Okrągłego Stołu, ideałami średniowiecznych wojowników, którzy nad życie cenili swój honor, odwagę i ukochane. Nie jesteśmy jednak tak bardzo przywiązani do tych legend, jak sami Brytyjczycy, dla których są to historie tak ważne, jak dla nas legenda o trzech braciach: Rusu, Czechu i Lechu. Wiążą z nimi początki Anglii. Niewiele jest opowieści o jej dziejach przed historycznymi źródłami. John Ronald Reul Tolkien wspominał o tym uzasadniając napisanie Silmarilionu. Uważał, że Anglia pozbawiona jest mitów i sam chciał taką mitologię stworzyć. Nic dziwnego że fascynował się chociaż tymi jedynymi zachowanymi opowieściami o Królu Arturze, które pchnęły go do stworzenia poematu pt. Upadek Króla Artura.


Książka, którą przeczytałam nie jest jedynie poematem, który sam w sobie jest krótki, ale co mi się bardzo spodobało - wydany w oryginale z tłumaczeniem. Nie jest łatwo przekładać lirykę, dlatego tym większe gratulacje dla tłumaczek, które zrobiły to z dużą dokładnością, z zachowaniem rytmu i znaczenia. Upadek Króla Artura opowiada o ostatnich znanych z opowieści dziejach Króla Artura, który wyrusza na wyprawę zostawiając żonę Ginewrę pod opieką swojego brata Mordreda. Król Artur dowiedziawszy się o jego zdradzie musi wrócić do ojczyzny i stawić czoła jego wojskom. Nie będę zdradzała szczegółów, przejdę natomiast do dalszej części książki, której autorem jest Christopher Tolkien.

C. Tolkien tłumaczy pochodzenie opowieści o Królu Arturze i wymienia książki, którymi inspirował się jego ojciec pisząc poemat. Porównuje różne opowieści o Rycerzach Okrągłego Stołu, tłumacząc co zmienił lub uciął jego ojciec. Wszystko to po to, by w dalszej części wyjaśnić związek między Upadkiem Króla Artura a Silmarlilionem. Co wspólnego mają ze sobą, przeczytacie w książce.

Styl J.R.R Tolkiena nie podlega dla mnie ocenie. Jak zawsze wybija się on ponad inne znane nam powieści. Używane przez niego słowa komponują się w opisy dając nam pełny obraz sytuacji nawet w trudnym w formie poemacie. Ale książka ta nie jest łatwą lekturą, w większości nie ma ona bowiem wiele wspólnego z epickimi przygodami bohaterów, których znamy z innych dzieł J.R.R. Tolkiena. Jest to jednak obowiązkowa lektura dla wszystkich jego fanów.



Osobiście książka zrobiła dla mnie duże wrażenie już w momencie, kiedy ją zobaczyłam. Serce bije mi mocniej, gdy widzę znane i kochane przeze mnie nazwisko. Mam nadzieję, że wiele osób widząc to skusi się do przeczytania dzieł J.R.R. Tolkiena, a zaraz po tym sięgnie po trochę trudniejszy do przyjęcia Upadek Króla Artura. 

Yrch, 16 lat



Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka.

piątek, 22 listopada 2013

"W łóżku z Nabokovem" - Leslie Daniels - recenzja

Obie moje babcie pochodziły z domów, w których zatrudniano kucharzy. Kiedy wychodziły za mąż, umiały grać na pianinie, jedna z nich nawet bardzo dobrze. Niewiele więcej umiały, może potrafiły opiec grzankę. Mimo to ich małżeństwa trwały do śmierci, co tylko świadczy o tym, że gra na pianinie jest niedocenioną małżeńską umiejętnością.

W łóżku z Nabokovem - Leslie DanielsOtóż przetłumaczenie tytułu wywołało u mnie konsternacje. Tytuł Cleaning Nabokov's House ma niewiele wspólnego z łóżkiem. Ale właśnie polski tytuł przyciągnął moją uwagę i sprawił, że z niecierpliwością czekałam aż otworzę stronę czwartą i przeczytam tytuł oryginału.

Powieść Leslie Daniels nie jest łatwa do opiniowania. Opowiada o losach kobiety, której mąż odebrał najcenniejszą rzecz w życiu, czyli jej własne dzieci. Bohaterka próbuje się wyplątać z paranoi bytu bez miłości.

Barb Barret jest postacią bardzo niecodzienną, choć wydaje się, że tę cechę zdobywa dopiero po utracie dzieci. Zostaje samotną kobietą i zaczyna dostrzegać rzeczy, których nie dostrzega zwykły człowiek. Jej życie zmienia przeprowadzka do domu, w którym mieszkał sławny pisarz – Vladimir Nabokov. Znajduje prawdopodobnie jego niedokończoną powieść, która popycha ją do działania. Wyciąga z niej siłę, której wydawało się, że już nie ma. Pokazuje, że kobieta może walczyć z niesprawiedliwością i wygrać.

Głównym tematem książki staje się jednak namiętność. I tu powieść staje się odpowiednia dla czytelników dojrzalszych. Nie ma w tym jednak nic złego. Autorka pokazuje życie seksualne z innej strony. Ukazuje namiętność jako potrzebną część naszego życia, która kulminuje miłość, odnawia ją, uzdrawia i rodzi na nowo. Nie spodobał mi się w powieści motyw domu publicznego. Wynika to z samego faktu, że nie traktuję tego miejsca jako czegoś dobrego. Odstawmy to jednak na bok. Bohaterka właśnie przez niego odrodziła życie kobiet z Onkwendo, a może nawet naprawiła ich małżeństwa. Powiew świeżości wywołał pozytywny huragan zmian, chociaż nadal uważam, że cel nie uświęca środków.

Na pierwszy plan w mojej pozytywnej opinii wysuwa się styl. Autorka w niesamowity sposób uchwyciła nieszczęście kobiety, która, pisząc w pierwszej osobie liczby pojedynczej, jest dziecinna i prosta. Zrobiły na mnie wielkie wrażenie naiwność i samotność, tak namacalne w pierwszych rozdziałach książki, które później dorastają, czyniąc naszą bohaterkę na powrót dojrzałą kobietą. W całej książce przewijają się także humorystyczne „złote” i „egzystencjalne” myśli dające nie tyle powód do śmiechu, co do spojrzenia na skomplikowany świat od najprostszej strony.

Natomiast pewne rzeczy bardzo mi się nie spodobały. Na początku książki dają się zauważyć akapity napisane lub przetłumaczone fatalnie. Psuje to niesamowity geniusz psychologiczny zawarty w reszcie. Po drugie dopisywane na końcu wątki są zbyt banalne i słabo przemyślane. Końcowy wyrok sądu w sprawie dzieci rozwiązany za pomocą znajomości z domu publicznego sprawia, że czytelnik ma wrażenie, jakby cały długi i wyczerpujący wątek prowadzenia tego miejsca miał na celu jedynie wyjście z tej sytuacji.


Podsumowując książka jest nie tyle przyjemna w czytaniu, co zastanawiająca i pouczająca. Użycie „edukacyjna” byłoby w tym przypadku z lekka dyskusyjne, ale moim zdaniem powieść daje lekcję o życiu. O tym, że jesteśmy w stanie wyjść z każdej trudnej sytuacji, jeśli będziemy zdeterminowani i się postaramy. 

Polecam Cleaning Nabokov's House osobom dojrzałym i mam nadzieję, że będę miała okazję przeczytać więcej wyśmienitych książek Leslie Daniels.


Yrch, 16 lat


Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki.

poniedziałek, 7 października 2013

"Taniec z przeszłością" - Karolina Monkiewicz - Święcicka - recenzja

Potem do Warszawy się z Renatką przeniosłyśmy. Renata dałam jej na imię. Córce mojej. To imię, słyszała kiedyś, znaczy urodzona na nowo. I tego jej całe życie życzyłam.

Taniec z przeszłością - Karolina Monkiewicz-ŚwięcickaWszystko zaczyna się, gdy umiera prababcia Aniela. Jej prawnuczka, imienniczka zresztą, zaczyna śnić wydarzenia, które miały miejsce lata temu. Sny są bardzo realistyczne i mają wiele wspólnego z przeszłością jej prababki. Aniela zaczyna interesować się teorią Hellingera, według którego sytuacje rodzinne mogą wpływać na przyszłe pokolenia. Okazuje się, że nadszedł moment wyrównania dawnych sporów.

Nie ukrywam, że kiedy pierwszy raz spojrzałam na okładkę książki Taniec z przeszłością pomyślałam, że mam do czynienia z opowieścią o tańcu. Nic bardziej mylnego. Fabuła zaskoczyła mnie jednak pozytywnie. Powieść Karoliny Monkiewicz-Święcickiej porusza tematy, z którymi jeszcze się nie spotkałam. Problem rodzinnych waśni wysuwa się tu na pierwszy plan, a z każdą stroną coraz bardziej zaciekawia związek między kolejnymi postaciami. Ostatecznie największe wrażenie wywiera punkt kulminacyjny. Jeszcze wiele czasu po zakończeniu lektury można sobie zadawać pytanie, czy życie bywa sprawiedliwe.

Ale nie wolno mi zdradzać więcej. Dodam jednak, że książka ma wiele pomniejszych zagadnień, które także dają do myślenia. Mówi o tym, że nigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń. Że nie każdy jest zły do szpiku kości. Że miłość ma jasne i ciemne strony.

Autorka Tańca z przeszłością ma niewątpliwie duże predyspozycje do pisania. Piękne opisy, rozbudowane i czytelne porównania, kontrasty życia przeniesione w słowa, a także nawiązania filozoficzne sprawiały, że kiwałam głową z podziwem, co rzadko się zdarza, przy czytaniu dzisiejszej literatury.

Na jedyny minus zasłużył styl pamiętników z Syberii, które odgrywały kluczową rolę w powieści. Być może nie znam się na gwarach i tym, jak dawniej ujmowano słowa, ale ta forma mnie nie przekonała. Wydawało mi się to sztuczne i niesprawdzone.

Jednakże ogólnie rzecz biorąc, książka zasługuje nie tylko na przeczytanie, bo to łatwe, ale także na głębokie rozmyślenia. Mam nadzieję, że Karolina Monkiewicz-Święcicka będzie kontynuować pisanie i że wielu młodych ludzi zainteresuje się jej niebanalną twórczością.


Yrch, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki.