Tomasz
Kołodziejczak to polski autor SF, social fiction, space opery oraz fantasy.
Kilkakrotnie nominowany do nagrody im. Janusza Zajdla (przykładowo za opowiadanie
„Piękna i Graf”, które możemy przeczytać w „Czerwonej Mgle”), zdobył ją w roku
1996 za powieść „Kolory sztandarów”. Przez lata był redaktorem, publicystą czy
też wydawcą w różnych czasopismach.
„Czerwona
mgła” jest zbiorem opowiadań ze świata Czarnego Horyzontu. Rzeczpospolita zawarła sojusz z elfami,
walczy ramię w ramię z elfami znanymi z Tolkienowskiego „Władcy Pierścieni”, by
pokonać potwory pochodzące z innej rzeczywistości-ot, niespodzianka. Jakby znanego
wszystkim mistrza fantasy było mało - przeciwnikami są balrogowie. Czy komuś
jeszcze nasuwa się na myśl Moria?
Jednak
nie można „oceniać książki po okładce”. Z panem Kołodziejczakiem wcześniej nie
miałam do czynienia. I choć początkowo moja opinia nie była najlepsza - elfy,
balrogowie? znowu?-postanowiłam dać mu szansę. I muszę przyznać, że nie było
tak źle, jak się obawiałam.
Ogólnie
ujmując, to wizja świata jest stosunkowo post-apokaliptyczna. Tyle, że zamiast
wojny na broń jądrową, nasza rzeczywistość zderzyła się z inną - dużo mniej przyjemną.
Tym sposobem Polska została umieszczona pomiędzy dwoma „mocarstwami” (coś mi to
przypomina…): na zachodzie mamy Czarne Horyzonty, a na wschodzie - krainę spowitą
w tytułowej Czerwonej Mgle. Opowiadania dotyczą postaci geografa
Kłobudzkiego - bynajmniej nie nauczyciela, ale osoby znającej zarówno magię jak i
potrafiącej walczyć - czy mieczem, czy pistoletem - bez różnicy.
Niestety, pomimo
znajomości czarów bohater nie korzysta z nich zbyt często. A nawet jeśli - nie
oszukujmy się - to szaleństwa nie ma. Kłobudzki nie rzuca się w walkę, ot
tak - właśnie porządnej bijatyki mi brakowało - woli raczej unikać wrogów. Niby to
logiczne, mądre z jego strony - ale czytelnik czuje niedosyt.
Podobał mi się
natomiast sposób „walki” członkini Zakonu Łabędzia z grafem - wykorzystanie miłości
jako uczucia zdolnego pokonać każde zło. Pozytywne wrażenie wywarło także
opowiadanie „Nie ma mocy na docenta”-szczerze polubiłam występujące w nim
postacie, mimo, że poznałam zaledwie ułamek ich losów.
Podsumowując,
„Czerwona Mgła” jest zbiorem ciekawym, o ile ktoś lubi uniwersum Czarnego
Horyzontu. Kolejną wątpliwość wywołuje we mnie to, że na cztery opowiadania
trzy już zostały opublikowane. No, ale fani twórczości pana Kołodziejczaka z
pewnością chętnie ujrzą tę antologię na półce - książka jest ładnie wydana, a
walory estetyczne to też ważna sprawa. Jest ona też stosunkowo dobrą lekturą na
początek znajomości z twórczością tego autora - czyta się ją stosunkowo szybko i
lekko.
Rei, lat 17
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz