tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

środa, 30 września 2015

‘’Każdego dnia’’ - David Levithan – recenzja

Okładka książki Każdego dnia
Kiedy tylko usłyszałam, że ma ukazać się nowa książka Levithana, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. Autora znałam z jego innej powieści, napisanej wspólnie z Johnem Greenem pt. ‘’Will Grayson, Will Grayson’’. Jego styl pisania niesamowicie mi się spodobał. Więc kiedy zaczynałam czytać miałam całkiem wysokie wymagania. I cóż, nie zawiodłam się.

Szesnastoletni A codziennie budzi się w innym ciele. Nie wie czemu tak się dzieje, ani skąd to się wzięło, ale nauczył się z tym żyć.  I nawet ustalił pewne zasady: nie angażować się, nie robić nic czego ludzie, których ciała zajął, by sobie nie życzyli i i nie rzucać się w oczy. I trzyma się tego, przynajmniej do czasu kiedy poznaje Rhiannon. Wtedy wszystkie zasady przestają się liczyć. Zakochuje się w niej mimo, iż wie, że ta miłość nie ma żadnych szans. Ale i tak postanawia o nią walczyć.

Brzmi to jak opis ckliwej opowiastki dla nastolatków. I rzeczywiście, po części tak jest. Lecz książka porusza też wiele ważnych tematów. Nie skupia się w całości na relacji A i Rhiannon. Równe ważne są losy osób, których ciała A zamieszkiwał. Każdy ma swoją indywidualną historię do przedstawienia. Jednego dnia jest to piękna i bogata dziewczyna, drugiego umierający na raka chłopak lub bezdomny narkoman. I właściwie nigdy, w żaden sposób, nie miesza w ich życiu. Chodzi do szkoły, odrabia zadania itd. Jednak kiedy budzi się w ciele nastolatki zamierzającej popełnić samobójstwo, za wszelką cenę stara się to powstrzymać. Pojawia się też kwestia ‘’bycia szatanem’’. Bo skoro A ma takie możliwości, czemu nie miałby ich wykorzystać na własny użytek?

Książka zachęca również do zastanowienia się nad postrzeganiem płci i orientacji seksualnej. Zresztą jak mogłoby być inaczej skoro główną postacią jest osoba, która nie identyfikuje się z żadną z płci – uznaje się po prostu za człowieka. Na innych również nie patrzy pod kątem płci, wiary, orientacji seksualnej czy wyglądu, ale tego jakimi ludźmi są. O miłości mówi tak: ‘’Według mojego doświadczenia pożądanie to pożądanie, a miłość to miłość. Nigdy nie zakochiwałem się w płci, zawsze w konkretnych osobach. Dla mnie to oczywiste i nie mogę zrozumieć, dlaczego niektórym wydaje się to takie trudne.’’


Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Sama przeczytałam ją w ciągu dwóch dni.  Nie mogłam się oderwać! Polecam ją każdemu kto szuka jakiejś ciekawej lektury na weekend.

Olehandra, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego, a do recenzji otrzymaliśmy ją od Grupy Wydawniczej Publicat. 

wtorek, 29 września 2015

"Rodzinne przygody Mikołajka" - recenzja

Rodzinne przygody Mikołajka - Opracowanie zbiorowe
Mikołajek to uczeń szkoły dla chłopców we Francji w latach 60 - tych ubiegłego wieku, posiada bandę wspaniałych kumpli (takich jak Kleofas, Alcest, Gotfryd, Euzebiusz, Rufus), śliczne sąsiadki Jadwinię i Ludeczkę, najfajniejszych (jego zdaniem) rodziców oraz przemiłą panią wychowawczynię.

Serię o Mikołajku (napisaną bezpośrednio przez Goscinny'ego i Sempégo) czytałam wiele razy i z chęcią wróciłabym do ich lektury nie raz, jednak książka napisana przez innych autorów na podstawie ich opowiadań leciutko mnie rozczarowała...

Historie wydają się bez polotu, naciagane. Brakuje tu specyficznego humoru, mającego swoje źródło w konfrontacji dziecięcej naiwności ze światem dorosłych. Częściowo jest to wynikiem zmiany osoby opowiadającej z samego Mikołajka na narratora, który tak jakby stoi przy chłopcu i opisuje jego działanie. Przez to, dla mnie, straciła swój urok.
Nie jest to książka przeznaczona dla młodzieży i starszych czytelników. Nadaje się za to do czytania dla najmłodszych.

To, co odróżnia oryginalną serię od pisanej przez innych autorów, to obrazki. W „Rodzinnych przygodach...” są one kolorowe, radosne i mogą zachęcać dzieci do czytania, dawne ilustracje (mimo tego, że były czarno-białe) też budowały klimat oraz pobudzały wyobraźnię.

Mimo wykazanych wad, nie tylko znawcy i fani Mikołajka powinni sięgnąć po tę książkę. Tak naprawdę, może nie jest ona taka zła, jak wynika z poprzednich akapitów tej recenzji; jednakże wiemy, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego sięgając po książkę oczekiwaliśmy czegoś lepszego od poprzednich opowiadań, a otrzymaliśmy produkt ciut gorszy od oryginału. A Ty jakie masz odczucia po lekturze?

Madzik, 14 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak

poniedziałek, 28 września 2015

"Fangirl" - Rainbow Rowell - recenzja

Okładka książki Fangirl
Po pierwsze kim jest  fangirl? Fangirl jest to osoba wręcz obsesyjnie zauroczona fikcyjnymi postaciami, książkami,  serialem czy filmem. Jeśli w galerii swojego telefonu masz miliony rysunków i zdjęć swoich ulubionych postaci - JESTEŚ FANGIRL. Jeśli czytasz miliony opowiadań o ukochanym bohaterze - JESTEŚ FANGIRL. A jeśli sama piszesz takie opowiadanie lub rysujesz takie rzeczy nie ma innej opcji niż ta że - JESTEŚ FANGIRL. Właśnie taką fangirl jest Cath, główna bohaterka książki napisanej przez Rainbow Rowell.

Cath ma siostrę bliźniaczkę Wren, troszkę zbzikowanego ojca i pierwszy rok filologii angielskiej przed sobą. Do tej pory Cath nie rozstawała się ze swoją bliźniaczką, ale gdy zaczęły się studia, a Wren zaczęła szalone studenckie życie - dziewczynie nie pozostało nic innego jak marzyć o ukochanym bohaterze Simonie Snow. Cath od dawna pisze fanfiction (opowiadanie najczęściej o bohaterze książki/serialu, pisane przez fanów) o Simonie i Bazie, ci bohaterowie są całym jej życiem. Ale czy studia jej w tym pomogą? Szalona współlokatorka i jej przemiły kolega raczej nie sprzyjają siedzeniu pod kocem i pisaniu fanfiction. Surowa pani profesor od kreatywnego pisania również nie popiera pisania opowiadań przez Cath. Ale prawdziwa fangirl nigdy się nie poddaje.


Każdej fangirl spodoba się ta książka (osobiście "pożarłam" ją w jeden dzień). Autorka idealnie ujęła jak zachowuje się prawie każda fangirl (nie zapominajmy o fanboyach). Książka jest lekka i wciągająca, cały czas pragniesz więcej Cath i jej wybuchowej bliźniaczki Wren. Polecam każdemu kto chce się wyrwać spod koca w jesienny, szary dzień. Ta historia to "must have" jesiennych lektur. Jeszcze raz szczerze polecam i mam nadzieję, że również się wciągniecie.

Greczynka, 14 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Otwarte. 

"Bezuzyteczna.pl" - Marcel Szuplewski, Dawid Tekiela

Bezuzyteczna.pl. Codzienna dawka wiedzy bezużytecznej
Ostatnio w moje ręce trafił mały poradnik. Jest to książka autorstwa Marcela Szuplewskiego i Dawida Tekieli - dwóch najaktywniejszych blogerów  na stronie ‘Bezuzyteczna.pl’.

Przedstawia ona najdziwniejsze, najśmieszniejsze, czasami nawet najgłupsze fakty na różne tematy. Czytając, dowiesz się m.in. : kim są osoby, które postanowiły poślubić przedmioty (!),  jak utrzymać dobrą wagę, jak pozbyć się czkawki, gdzie odlatują motyle podczas deszczu, co wymyślili Polacy (wiedzieliście, że kamizelka kuloodporna lub wycieraczki samochodowe to robota polskich myślicieli i naukowców?)… Takich ciekawostek jest tu tysiące. Każdy może znaleźć coś dla siebie.

Tę książkę można czytać zawsze i wszędzie – na przerwie szkolnej, w czasie lekcji (nie dajcie się przyłapać!), podczas jazdy autobusem lub po prostu po ciężkim dniu w pracy. Poradnik podzielony jest na kilka rozdziałów oraz spis, gdzie możemy uzyskać więcej informacji na dany temat.

Czy polecam tę książkę? Oczywiście, że tak. Jest to całkiem dobry sposób na odstresowanie się i odbiegnięcie myślami daleko, daleko. Pozycję czyta się lekko i szybko, po pewnym czasie się uzależniamy i nie potrafimy jej położyć w spokoju. Po przeczytaniu, pełni wiedzy, znowu z chęcią powracamy do ciekawostek.

Ale, żeby się dowiedzieć jakich po prostu trzeba przeczytać :).

Ayumi - Kyoko, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.


piątek, 25 września 2015

"Mały Książę. Tajemnica starego pilota" - recenzja

Okładka książki Mały Książę. Tajemnica starego pilota"Mały Książę " to książka towarzysząca młodym pokoleniom od wielu lat. W 2015 powstała kolejna, lecz zupełnie inna i dostosowana do najmłodszych widzów filmowa wersja tej ponadczasowej historii. 

Kim jest główny bohater? O nie, wcale nie niepozornym chłopczykiem ze złotymi włosami. To nawet nie jest chłopiec. To mała dziewczynka, której największe marzenie po prostu nie wyszło. Nie zdała. Nadszedł najwyższy czas na zebranie wszystkich sił i stawienie czoła nauce. Razem z mamą przygotowały plan na życie. Teraz wisi on na lodówce w nowym domu w pobliżu elitarnej szkoły do której mała pragnęła się dostać.

Jednak nie będzie to takie proste na jakie może wyglądać. Pewnego słonecznego dnia do domu wpada skrzydło samolotu robiąc ogromną dziurę w ścianie. Potem dziewczynka poznaje ekscentrycznego staruszka, który przedstawia się jako Pilot i opowiada jej początek historii małego złotowłosego chłopca…

Czy dziewczynka zdoła go odnaleźć? Czy pozna resztę historii?

"Mały Książę. Tajemnica starego pilota" to krótka historyjka urozmaicona kolorowymi fotosami z filmu. Na przestrzeni niecałych 90 stron stworzona została niesamowicie ciekawa interpretacja kultowej książki. Umieszczona w realiach XXI  wieku przyciągnie każdego młodego czytelnika.

Początkowo, przez pierwsze kilkanaście stron zastanawiałam się, co ta książka ma wspólnego z małym księciem (oprócz tytułu), ale później wszystko się wyjaśniło, gdy tytułowy bohater wkroczył na arenę. Nadal taki sam, jednak zupełnie odmieniony. Zaskoczeniem może być fakt, że bohaterowie nie mają imion. Mała dziewczynka jest po prostu dziewczynką, staruszek Pilotem, a lis Lisem.

Bardzo przyjemna odskocznia od poważniejszych tematów na rzecz beztroskiej lektury przygód małego księcia, który już wcale nie jest taki mały, lecz nadal zagubiony. Czy dziewczynce uda się uwolnić gwiazdy i przywrócić pamięć M.? Dowiecie się czytając "Tajemnice starego pilota ".

Polecam, Ananaska 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

czwartek, 24 września 2015

"Pulse" - Gail McHugh - recenzja

Okładka książki Pulse
Jakie to uczucie, gdy mężczyzna, którego kochasz, odchodzi bez słowa pożegnania? Zastanawiasz się czy miał powód? Czy tym powodem byłaś ty, twoje zachowanie, podejście do niego? W przypadku Emily, przyczyna ucieczki była jasna i oczywista. Zdrada. Poważne oskarżenie, szczególnie w przypadku, gdy obaj mężczyźni się znają. Kobieta planowała ślub z jednym, odszedł od niej drugi… Życie w trójkącie może i było przyjemne, ale na pewno nie należało do łatwych. Jak będzie teraz, gdy Gavin wyleciał do Meksyku, a Dillon rzucił się na dziewczynę z pięściami? Czy kobieta zdecyduje się na jednego z kochanków, czy wybór okaże się zbyt trudny?

Przepełniona bólem opowieść o miłosnym trójkącie dwóch mężczyzn i kobiety rozpalającej zmysły obu. Ciągła rywalizacja o względy Emily staje się nie do wytrzymania, dlatego dziewczyna podejmuje decyzję, która zmieni losy każdego z trójki.

„Pulse” jest kontynuacją pierwszego tomu serii „Collide”, porównywanego do popularnej ostatnio serii „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. W „Pulse” Emily sama wspomina bohatera tej książki. Osobiście nie do końca zgadzam się z porównaniem serii „Collide” do powieści E.L. James. Gail McHugh stworzyła Gavina, który podobnie jak Christian Grey ma problemy emocjonalne. Pozornie silny, bogaty mężczyzna, który cały świat ma u swych stóp. Jednak okazuje się, że nie wszystko jest takie idealne, jakie mogłoby się wydawać.

Zagubienie siebie, strach przed jutrem, niepewność, z każdą stroną przeradzające się w depresję i jeszcze bardziej szczelne zabarykadowanie się we własnym świecie w obawie przed miłością i całym światem. Przerażające pragnienie pomocy Gavinowi, które przepełnia Emily zaczyna ją niszczyć od środka. Życie z mężczyzną, wymagającym wiecznej uwagi i ogromu miłości, nie będzie łatwe.

Powieść Gail McHugh wypełniają skrajne emocje. Ból, pożądanie, miłość i lęk. Autorka potrafi umieścić je wszystkie w jednym zdaniu. Dzięki temu „Pulse” staje się realne. Akcja płynie szybko, a bohaterowie mają swoje indywidualne cechy.

Polecam „Pulse” szczególnie płci żeńskiej, zafascynowanej nietypowymi romansami ze skomplikowaną relacją między kochankami, których nie musi być tylko dwoje…


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Akurat. 

środa, 23 września 2015

„Simona. Opowieść o niezwykłym życiu Simony Kossak” - Anna Kamińska - recenzja

Anna Kamińska jest autorką książki, pt. „Simona. Opowieść o niezwykłym życiu Simony Kossak”. Książka ukazała się w 2015 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego.

Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak (E-book) - zdjęcie 1Simona Kossak należała do czwartego pokolenia „tych” Kossaków. To prawnuczka Juliusza, wnuczka Wojciecha, córka Jerzego – znanych krakowskich malarzy batalistów. To również siostrzenica poetki Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej i pisarki Magdaleny Samozwaniec.

Simona przyszła na świat jako najmłodsza, trzecia córka Wojciecha Kossaka i Elżbiety Dzięciołowskiej-Śmiałowskiej w 1943 roku w Krakowie. Dziecko, które miało się urodzić było bardzo wyczekiwane, bo miał to być chłopiec, przejmujący paletę malarską po sławnych przodkach. Zawód w rodzinie z powodu narodzenia córki był ogromny i fakt ten odcisnął piętno na całym życiu Simony. Została wychowana w domu, w którym nie okazywało się dzieciom miłości i troski, w miejscu gdzie panowała dyscyplina i rygorystyczne zasady. Więcej uczucia i tolerancji okazywano zwierzętom niż małej Simonie. 

To w Kossakówce Simona z całego serca pokochała ptaki i psy, z którymi przebywała na co dzień. Pozbawiona talentu malarskiego, jak ojciec i siostra oraz literackiego, jak ciotki postanowiła iść swoją własną drogą. Ukończyła biologię na Uniwersytecie Jagiellońskim i zaszyła się, możliwie najdalej od nielubianego Krakowa, w Puszczy Białowieskiej. Zamieszkała w leśniczówce Dziedzinka, a w Zakładzie Badania Ssaków PAN podjęła pracę naukową. Zajmowała się obserwowaniem i badaniem dziko żyjących zwierząt. Pod jednym dachem mieszkała z lochą Żabcią, krukiem, oślicą Hepą, ptakami, psami i innymi jeszcze stworzeniami. Simona nigdy nie wyszła za mąż, ale jej partnerem życiowym i współmieszkańcem Dziedzinki był fotograf Lech Wilczek. Razem tworzyli burzliwy ale udany związek.

Jaka naprawdę była Simona? Na to pytanie, w książce, próbują odpowiedzieć rodzina, znajomi, współpracownicy i przyjaciele. Nie ma jednoznacznej i dobrej odpowiedzi. Była to bardzo złożona i skomplikowana osobowość, pełna sprzeczności, gniewu, empatyczna i apodyktyczna, z wybujałym poczuciem własnej wartości, dobra i cierpliwa. Na pewno była pasjonatką i ponad wszystko stawiała dobro Puszczy Białowieskiej i żyjących tam zwierząt.
Simonę Kossak można było kochać lub nienawidzić. Jej prostolinijny charakter sprawiał, że była skłócona z wieloma ludźmi, zwłaszcza wielu wrogów miała w środowisku naukowym. Nie oglądając się na nikogo robiła swoje, aż do 2007 roku kiedy to nowotwór odebrał jej życie. Nawet po śmierci szokowała, ostatnią jej wolą był pochówek na cmentarzu w Poryte, w miejscowości, gdzie jej dziadkowie brali ślub.

To co cenne w książce Anny Kamińskej, to dążenie do pokazanie Simony w sposób wielowymiarowy, z różnych perspektyw, spojrzenie na nią różnymi oczami. Autorka stara się być obiektywna w przedstawieniu kobiety. Pokazuje trudny charakter Simony, ale też walkę jaką toczy, nie we własnej sprawie, ale w obronie stworzeń, które same nic nie mogą.

Książka jest bardzo ładnie wydana, już sama okładka przyciąga wzrok i zachęca do przeczytania – w końcu nie każdy jest w tak zażyłych stosunkach z krukiem jak Simona. Oprócz tego warto zapoznać się z pięknymi czarno-białymi zdjęciami Simony, jej rodziny i przyjaciół.

Serdecznie zachęcam do przeczytania utworu o życiu profesor Simony Kossak, gdyż jest to utwór który pokazuje, że można być szczęśliwym nie mając wygód, pieniędzy, akceptacji rodziny a jedynie pasję i głębokie przekonanie że robi się coś pożytecznego i dobrego.


Tilia, 18 lat 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego. 

wtorek, 22 września 2015

"Pieśń Salomonowa" - Toni Morrison - recenzja

Toni Morrison jest powieściopisarką i eseistką, laureatką licznych nagród literackich, w tym nagrody Pulitzera i Nobla. Jest autorką następujących utworów: „Najbardziej niebieskie oko”, „Dom”, „Miłość”, „Umiłowana” oraz „Pieśń Salomonowa”.

Okładka książki Pieśń SalomonowaW 2015 roku nakładem Świat Książki ukazała się powieść Toni Morrison, pt. „Pieśń Salomonowa”. W utworze autorka opisuje historię murzyńskiej rodziny Nieboszczyków. Głównymi bohaterami są Mleczarz, syn Ruth i Macona oraz siostra ojca Piłat.

Macon i Piłat wcześnie zostali osieroceni przez rodziców, matka umarła podczas porodu Piłat, ojciec został zastrzelony, kiedy rodzeństwo miało kilkanaście lat, wtedy też stracili dom i farmę. Po tragicznych wydarzeniach, które ich dotknęły - losy Macona i Piłat potoczyły się zupełnie inaczej. Macon, dzięki ciężkiej pracy, zaradności, małżeństwu z córką szanowanego w mieście lekarza stał się bogatym i poważanym właścicielem nieruchomości. Piłat, zaś - oceniając ją w kategoriach brata - nie osiągnęła w życiu nic. Długie lata tułała się po różnych miejscach Ameryki, by po latach osiąść z nieślubną córką i wnuczką w ubogiej dzielnicy, gdzie wytwarzała i nielegalnie sprzedawała alkohol.

Pomimo różnego statusu społecznego, zamożności, osiągnięć, a także wzajemnej niechęci losy rodzeństwa przeplatają się. W pewien sposób łączą ich potomkowie, Mleczarz i wnuczka Piłat - Hagar.

To powieść pełna magii, tajemnic i niedomówień. Nic w książce nie jest oczywiste, ani miłość ani nienawiść. To zdecydowanie wielowątkowy utwór, pełen odnośników do przeszłości i zaskakujących zwrotów akcji.

Książka Toni Morrison pt. „Pieśń Salomonowa” wciąga czytelnika bez reszty, na początku intrygują imiona Piłat, Koryntian, Mleczarz czy nazwisko Nieboszczyk, następnie źródła konfliktu między Maconem a Piłat, później tytułowy Salomon.

Serdecznie polecam wszystkim czytelnikom „Pieśń Salomonową”, bo to niezwykła, wciągająca i mądra książka. To utwór, którym można się delektować, po lekturze którego czytelnik odczuwa żal, że to już koniec, a również, co istotne, odczuwa się pragnienie poznania innych dzieł Toni Morrison.


Serdecznie polecam,

Tilia, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki

poniedziałek, 21 września 2015

"Matt Hidalf. Ostatnia rozgrywka" - Christophe Mauri - recenzja

Christophe Mauri to dwudziestosiedmioletni francuski pisarz, autor powieści dla dzieci i młodzieży, ukończył studia w zakresie literatury współczesnej. Sam o sobie mówi: „Książki zacząłem pisać w wieku 13 lat, ponieważ chciałem stworzyć świat jak w „Harrym” i być jak on.” Pierwsza książka z serii opowiadającej historię chłopca nosi tytuł „Matt Hidalf i Błyskawica Widmo” i została wydana 5 listopada 2014 roku. Od tej pory ukazały się już 3 kolejne części przygód nastoletniego czarodzieja.  

Okładka książki Matt Hidalf. Ostatnia rozgrywkaLabirynt Banitów został już odbudowany przez wojowników. Ma na celu ochronę Akademii przed braćmi Estaff. Ale czy da radę, skoro zdrajca znów zaatakował? Tym razem ofiarą padła Srebrna – nowicjuszka, siostra Matta Hidalfa. Teraz Matt postara się by Luis Serra wreszcie zareagował i pomógł ocalić Akademię. 
                
Intrygująca okładka przyciąga wzrok. Z tyłu fragment „Proroka Królewskiego” (agrr jeden z wielu pomysłów zapożyczonych od J.K. Rowling) zachęca do lektury, z przodu młody chłopak w czarnym płaszczu z lśniącym drzewem na piersi stoi na tle mrocznego zamku. Książkę przeczytałam bardzo szybko w jeden wieczór. Jest napisana prostym i przystępnym językiem. Ciekawym aspektem, są odwołania do mitologii i legend. Dzięki nim powieść nabiera jeszcze więcej tajemniczości i takiej… głębi.

Ta pozycja skierowana jest głównie do dzieci, ale i dorosłym może przypaść do gustu. Fani Harry’ego Pottera albo ją pokochają, albo znienawidzą. Całokształt powieści bardzo przypomina przygody głównego bohatera książek J.K. Rowling. Od samego początku nie mogłam się pozbyć świadomości, że już kiedyś tę książkę czytałam. Przygody Harry’ego i Matta mimo, że się różnią, to zarazem są łudząco podobne. Co więcej, odniosłam wrażenie, że Christophe Mauri starał się naśladować styl pisania J.K. Rowling, a jedyną większą różnicą pomiędzy obydwoma seriami jest postać głównego bohatera. Potter jest grzecznym chłopcem, który służył wielu dzieciakom, czytającym jego przygody za wzór godny naśladowania. W przeciwieństwie do niego, Matta nie za bardzo warto naśladować. To zbuntowany chłopak, nieco niegrzeczny, a czasami nazbyt pyskaty.

Podsumowując, książka wydaje mi się kopią przygód Pottera, umiejscowionych w troszeczkę innym miejscu i w troszeczkę innym czasie. Gdybym nie znała serii o Potterze, jestem pewna, że lektura „Matta Hidalfa” sprawiłaby mi o wiele większą przyjemność.


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

"Abhorsen" - Garth Nix - recenzja

"Każdy ma wyznaczony swój czas umierania. Niektórzy o tym nie wiedzą lub starają się ten moment opóźnić, ale tego nie da się zmienić. A już na pewno nie wtedy, gdy spogląda się w gwiazdy Dziewiątej Bramy. [...]"

Okładka książki Abhorsen
Oto, od czego zacznę tym razem. I nie będę się rozpisywać dlaczego, po prostu spodobał mi się ten cytat - dobrze oddaje przekaz, na którym oparta jest książka i perypetie bohaterów. Pisałam już o pierwszej części ("Sabriel"), napisanie tekstu na temat drugiej ("Lirael.Córka Clayrów") przypadło mojej koleżance, a teraz nadchodzi czas na część trzecią ­- "Abhorsen".
                
Na początek powiem tylko, że główni bohaterowie się nie zmieniają. Wciąż są nimi Lirael i Sameth, z nieodłącznymi Podłym Psiskiem i Moggetem, ważną rolę odgrywa niewątpliwie również Nick. Wszystkiego dopełniają, znani jeszcze z pierwszej części, Sabriel oraz Touchstone. Czegóż można chcieć więcej - idealny komplet bohaterów! Bohaterów niezwykłych, którzy zmieniają się stopniowo, strona po stronie, rozdział po rozdziale... Do takich postaci czytelnik najbardziej się przywiązuje, takie postacie nigdy się czytelnikowi  nie nudzą.

Ale bohaterowie to nie wszystko - najbardziej liczą się przecież ich przygody, a tych w książce nie brakuje! Krótko zarysowując fabułę: na barkach Lirael, wspomaganej przez przyjaciół, spoczywa ciężar pokonania zła (nie chcę zbyt wiele zdradzić), które zagraża całej krainie Życia. Jest to walka ponad siły, jedna z tych niemożliwych do wygrania, jednak młoda następczyni Abhorsenów musi ją podjąć - w końcu ważą się losy świata! W Starym Królestwie pradawne siły wymykają się spod kontroli, w Ancelstierre trwają zamieszki, nigdzie nie jest bezpiecznie. Właśnie w takich okolicznościach nasi bohaterowie wyruszają w podróż, od której zakończenia zależy wszystko. I niezależnie od tego, co się wydarzy, nic już nigdy nie będzie takie samo.
                
No, to skoro wiadomo już mniej więcej, o co chodzi, napiszę Wam, co sądzę o tej książce. Otóż, moim skromnym zdaniem, jest NIESAMOWITA! Zanim zacznę tłumaczyć, pragnę nadmienić, iż całą serię przeczytałam już kiedyś, przed laty, i zwaliła mnie ona z nóg. Dlatego też postanowiłam sięgnąć po nią teraz, gdy nadarzyła się okazja, i wiecie co? Wciąż jest równie zniewalająca!
Ujmę wszystko najprościej, jak potrafię, a mianowicie wyrażę stwierdzeniem: to jest to! A dokładniej "ta", bo chodzi o TĘ fantastykę, którą kocham. Oryginalna, zaskakująca, wciągająca, nieschematyczna, bogata w czarny humor, niezdominowana przez słaby wątek romantyczny... Ta książka ma wszystko, czego tak często brakuje nowszym pozycjom. Już drugi raz w życiu po prostu ją połknęłam - to chyba o czymś świadczy?
                
Ale, co ja się będę rozpisywać - przeczytajcie sami! Najlepiej całą trylogię o Starym Królestwie, poczynając od "Sabriel", poprzez "Lirael", a na "Abhorsenie" kończąc, bo wtedy znacznie łatwiej będzie Wam zrozumieć fabułę. A ja, jeśli bylibyście ciekawi, planuję udanie się w najbliższej przyszłości do księgarni po prequel trylogii ("Clariel"), który niedawno ukazał się na półkach. Co dalej? To się dopiero okaże.


Artichoke, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.

piątek, 18 września 2015

"Charlie i Wielka Szklana Winda" – Roald Dahl - recenzja

Okładka książki Charlie i Wielka Szklana Winda
,,Charlie i wielka szklana winda’’ to kontynuacja powieści ,,Charlie i fabryka czekolady’’. 

Pan Wonka zabiera Charliego wraz z jego rodziną w niezwykłą podróż Wielką Szklaną Windą. Wizyta w Hotelu Kosmicznym, spotkanie z kosmitami zwanymi Plazmos, Minuslandia czy Vita-Wonk to tylko niektóre z przygód, które spotkają naszych bohaterów.

Rolad Dahl to brytyjski pisarz, publicysta i scenarzysta, który urodził się w Walii, w norweskiej rodzinie. Wstąpił do Royal Air Force po wybuchu II wojny światowej. Był również brytyjskim szpiegiem. Uważany był za ekscentryka. Sławę zyskał jako pisarz. Napisał min.: ,,Matyldę’’, ,,Wiedźmy’’, ,,BFO’’i oczywiście ,,Charlie i fabryka czekolady’’.

,,Charlie i Wielka Szklana Winda’’ to typowa książka dla dzieci. Występują fantastyczne elementy, które poruszają wyobraźnię. Bohaterowie są barwni i ciekawi. Generalnie, uważam książkę Roalda Dahla za idealną dla dzieci, chociaż pierwszą część, moim zdaniem, jest lepsza od kontynuacji.


Katia, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak

"Przyjaciele zwierząt" - Anton Marklund - recenzja

Okładka książki Przyjaciele zwierzątW 2015 roku nakładem Wydawnictwa Czwarta Strona ukazała się książka szwedzkiego pisarza Antona Marklunda, pt. „Przyjaciele zwierząt”.

Utwór opowiada o siedemnastoletnim autystycznym chłopcu Jahannesie. Nastolatek wraz z rodzicami mieszka w Boliden. Z racji swojej choroby Johannes jest samotny, pragnie akceptacji i przyjaźni innych dzieci. Żeby zwrócić na siebie uwagę posuwa się do licznych wybryków w szkole, sprawia problemy nauczycielom i ogólnie nie jest lubiany przez rówieśników.

Ciekawym zabiegiem zastosowanym przez autora jest przedstawienie oceny postępowania Jahannesa przez jego rodziców Monę i Lennarta. Rodzice bezwarunkowo kochają syna, chcą dla niego jak najlepiej, ale też zawstydza ich jego postępowanie, czasami są źli, rozczarowani i bardzo często bezradni.

Opis wydarzeń w książce stanowi swoistą retrospekcję wydarzeń. Mona i Lennart wracając wspomnieniami do przeszłości, starają się zrozumieć to, co dzieje się obecnie z ich synem.

Ta książka tylko z pozoru wydaje się łatwą lekturą. Zmylić czytelnika mogą krótkie rozdziały i duża czcionka. Tak naprawdę należy się wczytać w treść, spróbować zrozumieć postępowanie Jahannesa oraz reakcję rodziców i otoczenia na jego zachowanie, wówczas utwór nabierze nowego, zaskakującego wymiaru.

Gdy sięgnęłam po tę książkę tytuł wydawał mi się jak najbardziej na miejscu, ponieważ osoby z autyzmem dość szybko nawiązują kontakt ze zwierzętami i zaprzyjaźniają się z nimi. Po przeczytaniu książki to wrażenie minęło. Tytuł stał się przewrotny, ironiczny i niezrozumiały dla czytelnika aż do samego końca.

Serdecznie zapraszam do zapoznania się z dziełem Antona Marklunda, pt. „Przyjaciele zwierząt”, zwolenników powieści psychologicznych oraz tych, którzy ten gatunek literacki chcą dopiero odkryć dla siebie.


Serdecznie polecam,

Tilia, 18 lat

Książkę do recenzji otrzymaliśmy od Księgarni Matras. 

czwartek, 17 września 2015

"Suflet" - Ash E. Perker - recenzja

Okładka książki SufletTrzej bohaterowie. Tak różni jak to tylko możliwe. 

Lilia - Nowy Jork. Niegdyś egzotyczna, filipińska piękność, teraz - nieszczęśliwa kobieta w podeszłym wieku. Jej kontakty z mężem Arniem od dawna ograniczały się do paru zdawkowych słów, całusa w policzek i pójścia spać do osobnych łóżek. Kiedy dostał wylewu i Lillia musi zajmować się jego niesprawnym ciałem, na jaw wychodzą dawno odczuwane, lecz nieokazywane uczucia.  Dwójka dzieci, które adoptowali z Wietnamu traktują ich tylko i wyłącznie jako niechciany element ich życia, ewentualnie potencjalny bankomat. Kobieta, która przez całe lata spędzone w Stanach Zjednoczonych utraciła wszelkie ślady swego filipińskiego pochodzenia, które szczególnie tępił w niej Arnie uważając za niepotrzebne dziwactwa. Kobieta odnajduje pocieszenie w gotowaniu i współlokatorach, których zobowiązała się żywić. 

Marc - Paryż. Za nic nie może się pogodzić ze śmiercią najdroższej żony, która była całym jego światem. Po jej odejściu nie potrafi przebywać w żadnym miejscu, które by mu o niej przypominało. Szczególnie w kuchni. Zaczyna więc od gruntownego pozbycia się wszystkich sprzętów zmarłej żony. W kompletowaniu nowych rzeczy pomaga mu Sabina - sklepowa asystentka, która zawsze oczekuje klienta, z którym połączyła ją dziwna więź i, którego pewnej metamorfozy zarówno w sferze wyglądu jak i gotowania. 

Ferda - Stambuł. Wiedzie spokojne życiu u boku kochającego męża. Jej córka Öykü mieszka we Francji i jest to chyba jedyna rzecz ją trapiąca. Do czasu, kiedy jej hipochondryczna matka - pani Nesibe w skutek nieszczęśliwego wypadku ląduje pod jej dachem. Lekarz twierdzi, że starsza pani jest zdolna chodzić, lecz ta jest zdecydowanie przeciwna. Wraz z tym przychodzi pogorszenie pamięci, co w końcu daje się Ferdzie mocno we znaki, bo ma dość nieustannych wymyślonych oskarżeń swojej matki. Jej uwagę odwraca gotowanie, które kochała już od dziecka. 

W pewnym momencie losy tej trójki łączy jedna książka. O pieczeniu sufletów. Wbrew pozorom nie jest to prosta sprawa i tylko mistrzom wychodzą ( a i nie zawsze) suflety idealne, takie których środek nie zapada się po wyjęciu z piekarnika. 

Książka jest wciągająca, interesująca, zaskakująca - w kwestii fabuły nie mam jej nic do zarzucenia. Bohaterowie są ciekawi, a losy każdego z nich osobna - fascynujące. Oprócz tego, wplecione są tam dyskretne i nienarzucające się opisy tych niesamowitych miast, ale nie jest to w żadnym stopniu przesadzone i podkreśla wspaniałą całość jak przepisowa szczypta soli w słodkim cieście. 

Polecam!

Sheri, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Sonia Draga, a do recenzji otrzymaliśmy ją od Księgarni Matras. 

wtorek, 15 września 2015

"Wyspa potępionych" – Melissa de la Cruz - recenzja

Okładka książki Wyspa potępionychMelissa de la Cruz to amerykańska autorka powieści młodzieżowych, znana głównie z cyklu pt. ,,Błękitnokrwiści’’. Mieszka wraz z mężem w  Los Angeles.

Każdy z nas w dzieciństwie słyszał piękne bajki o Kopciuszku, Śpiącej Królewnie czy Pięknej i Bestii. Wiemy, że każde z nich żyło długo i szczęśliwie. Czy jednak którekolwiek z nas zastanowiło się, co stało się dalej z czarnymi charakterami? Gdzie podziała się złowieszcza Diabolina? A co ze Złą Królową czy Cruellą de Mon? Oni wszyscy trafili na Wyspę Potępionych, pozbawieni swoich mocy. Lecz nie są tam sami. Na Wyspie Potępionych dorastają także dzieci tych złoczyńców, wychowywane w najlepszy z najgorszych sposobów.

Mal to córka Diaboliny.
Carlos to syn Cruelli de Mon.
Evie jest córką Złej Królowej.
Jay jest synem Dżafara.

Ta czwórka wyruszy na niebezpieczną misję na zlecenie Diaboliny. Nie są przyjaciółmi. Każde z nich, gdyby mogło coś na tym zyskać, zdradziłoby. Czy w takiej sytuacji ta misja ma w ogóle szanse powodzenia? I co potem?

Uważam, że Melissa de la Cruz jest całkiem niezłą pisarką, lekko pisze, a w jej cykl ,,Błękitnokrwistych’’ wciągnęłam się bez reszty. Jeśli chodzi o ,,Wyspę potępionych’’ jest to książka przeznaczona raczej dla 10, 11, 12- latków, może trochę starszych osób. Spodobał mi się pomysł wykorzystanie starych opowieści w zupełnie nowy sposób. Ogólnie mówiąc, książka ta mi się podobała, jednak nie znalazłam w niej tego ,,czegoś’’.  A już zupełnie zaskoczyło mnie zakończenie. ,,A co było dalej, dowiecie się z filmu… Następcy! Premiera w Disney Channel w 2015 roku!’’. Czyli jeśli ta książka cię zaciekawiła na tyle, by ś chciał wiedzieć, co było dalej, nie masz innego wyboru, jak oglądnąć film na tym kanale. To mi się mocno nie spodobało, niedawanie czytelnikowi szansy na wybór pomiędzy książką a filmem, tylko celowa manipulacja, aby więcej zarobić. Tak to przynajmniej ja odebrałam. 
Jednak jeśli chodzi o samą książkę, tak jak już wspominałam, jest całkiem niezła, tylko ten końcowy napis mnie zniesmaczył.


Katia, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Egmont. 

poniedziałek, 14 września 2015

"Nie będę Francuzem" - Mark Greenside - recenzja

Okładka książki Nie będę Francuzem (choćbym nie wiem jak się starał)
Francja to kraj dziewic, szampana i dojrzałych serów.  Chyba jedyne takie państwo na świecie, którego elegancja i wykwintność przyciąga z tak ogromną siłą turystów z każdego zakątka globu. Marka Greenside’a także pochłonęła francuska atmosfera. Autor, a zarazem główny bohater książki, obiecał sobie, że za żadne skarby nie stanie się Francuzem. Może jednak zacznę od początku.

Mark to Nowojorczyk, mieszkający w Kalifornii. Zbliżają się wakacje, a razem z nimi pojawia się pytanie: „Gdzie je spędzić?”. Druga połówka wpadła na świetny pomysł wyjazdu do Europy, do Francji. Greenside’owi nie bardzo się ta propozycja spodobała, ale w końcu przystał na błagania dziewczyny i wyjechali na całe 8 tygodni do Finistère, niewielkiej, celtyckiej wsi…

Już pierwszego ranka wita go bicie kościelnych dzwonów i malowniczy obraz wschodzącego słońca. Mark nie zdawał sobie sprawy, że (jak się później okazało) Francuzi robią wszystko na opak. Drugie piętro nazywa się la premier étage, ludzi nie dziwi Amerykanin wychodzący z domu przez okno, nie zwracają uwagi, gdy w pomiętych ciuchach po długiej nocy przemierza uliczki wioski. W kościele, zupełnie inaczej niż w Stanach, gdzie figura Jezusa zajmuje cały ołtarz, tu jest wielkości krewetki. Do osiedlowego sklepiku Francuzi przychodzą elegancko ubrani, niczym wyrwani prosto z wybiegu jednego z popularnych na cały świat, francuskiego domu mody. Zagubionemu Amerykaninowi, przyzwyczajonemu do biegania po zakupy w dresie, otwierania drzwi w przeciwną stronę i szybkiego, wręcz pędzącego trybu życia nasuwa się jedno pytanie: Co z tą Francją jest nie tak?!

Przedstawiona w totalnym kontraście do Stanów, spokojna, wręcz flegmatyczna wioska urzeka swą prostotą i malowniczymi widokami, które nietrudno sobie wyobrazić przy tak plastycznych opisach krajobrazu.
Nietuzinkowe poczucie humoru wypełnia tę książkę po brzegi. Chyba nie było strony na której bym się chociaż nie uśmiechnęła. Zabawne sytuacje spotykają Amerykanina na każdym kroku. W kościele, piekarni, nawet we własnej lodówce.

Zupełnie się nie spodziewałam tego, co odnalazłam w tej książce. Nie jest to tylko „relacja z podróży”. To opowieść o aklimatyzowaniu się w obcym kraju, bez znajomości języka, ani obyczajów. W kraju, w którym nie znasz nikogo, a stan domu, w którym dane jest zamieszkać, pozostawia wiele do życzenia. Rzuciło mi się w oczy, że Mark Greenside naprawdę został zauroczony Francją. Ogrom opisów takiego najzwyklejszego życia codziennego, krajobrazów, specyfiki sąsiadów pozwala myślami przenieść się te dwa tysiące kilometrów na zachód, bez wychodzenia z domu.

Książka jest napisana lekkim językiem, nawet mimo dość sporej ilości francuskich wtrąceń, nie trzeba się wysilać by ją zrozumieć. Muszę szczerze przyznać, że jestem zaskoczona, że aż tak mnie wciągnęła. Sięgnęłam po nią głównie ze względu na okładkę, przyciągającą wzrok swoją prostotą, ale i ekstrawagancją zarazem.

Nie ma w niej jako takiej akcji, nie znajdziemy żadnej nierozwikłanej zagadki, ani nieoczekiwanych zwrotów akcji. Zamiast tego będą hektolitry śmiechu i tony ciekawych informacji. Polecam tę książkę, jako interesujący wstęp do podróży dla tych, którzy planują wycieczkę do Francji i wszystkim, którzy pragną poznać ten kraj bliżej, prawie od podszewki, mimo że okiem turysty.


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki. 

”Spirit Animals: Polowanie” Maggie Stiefvater - recenzja

Okładka książki Polowanie
Niesamowicie porywająca powieść, dzięki której zostajesz zabrany w niecodzienny świat pełen zwierząt i ludzi razem powiązanych. Taka właśnie jest książka Maggie Stiefvater pt.:”Spirit Animals: Polowanie”, pełna młodzieńczych przygód i zawierania nowych przyjaźni. Jest to druga część z serii „Spirit Animals”, niesamowitego projektu, którego każdą z siedmiu części pisze inny autor o międzynarodowej sławie.

Czterej bohaterowie. Magiczne zwierzęta. Jeden wróg.

Abeke, Meilin, Conor i Rollan trafiają do przystani Zielonych Płaszczy by tam uczyć się jak panować nad swoim zwierzoduchem. Jednak po krótkim czasie od rozpoczęcia nauki znowu muszą wyruszyć na wyprawę, gdyż Zdobywcy znowu knują niecne plany nad przejęciem Erdas. Tym razem poszukują talizmanu Wielkiego Zwierzoducha dzika Rumfusa. Jednak nie wszystko idzie idealnie po ich myśli, gdyż podczas podróży zostają napadnięci przez Zdobywców. Niestety przy ucieczce się rozdzielają i dalej muszą sobie radzić w nieco mniejszych grupkach przy poszukiwaniach.  Podczas samodzielnej drogi do posiadłości, w której ogrodzie mieszka Rumfus przeżywają niesamowite przygody i nie raz serce staje im w gardle, gdy niepostrzeżenie muszą wymykać się z rąk przeciwnika. 

Czy uda im się znaleźć siebie nawzajem? 
Czy uratują Erdas i pierwsi zdobędą talizman dzika? 
A może jednak wróg jako pierwszy przejmie cenną zdobycz? 

Chcesz się tego dowiedzieć - koniecznie przeczytaj!

Jeśli o mnie chodzi to uważam, że jest to idealna powieść dla osób w wieku od szkoły podstawowej do gimnazjum. Można niesamowicie wczuć się w klimat oraz przeżycia bohaterów i przeżywać akcję książki. Wartka akcja, mnogość przeżyć i styl autorki zachęcają nas do sięgnięcia po kolejne tomy serii.

Polecam

Monia, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Grupy Wydawniczej Foksal. 

piątek, 11 września 2015

"Reperować żywych" - Maylis de Kerangal - recenzja

Okładka książki Reperować żywych W 2015 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się książka Maylis de Kerangal pt. „Reperować żywych”.

Utwór opisuje dzień, w którym z samego rana dziewiętnastoletni Simon Limbres trafia do szpitala w stanie śmierci klinicznej. Chłopak wraz z przyjaciółmi jechał samochodem, niestety zmęczenie i nieuwaga kierowcy doprowadziły do wypadku. Simon jako jedyny z pasażerów nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa, dlatego też nie przeżył zderzenia. Ze względu na młody wiek Simona, pracownicy szpitala rozpoczynają procedurę związaną z pobraniem wielonarządowym. Pierwszym jej etapem jest rozmowa i uzyskanie zgody od najbliższych dziewiętnastolatka.  Rodzice Simona nie mogą pogodzić się w tragiczną śmiercią syna i ciężko im sobie wyobrazić, że narządy ich ukochanego dziecka zostaną oddane komuś innemu.

Z drugiej strony autorka pokazuje ciężko chorą kobietę, dla której przeszczep serca jest jedynym ratunkiem. Mimo to, nie może pogodzić się ze świadomością, że aby ona mogła żyć musiał umrzeć ktoś inny.

Maylis de Kerangal z ogromną precyzją przedstawia wszystkie procedury związane z pobraniem narządów. Począwszy od trudnej rozmowy z rodzicami Simona, którzy niepogodzeni ze śmiercią syna musieli zadecydować o przekazaniu jego organów. Następnie opisuje formalności związane z przeszczepem oraz sam zabieg.

Autorka nie skupia się tylko na historii Simona, ale opowiada o przeżyciach i rozterkach  lekarzy i transplantologów. Dzięki temu książka nie jest naszpikowana tylko medycznymi zagadnieniami, ale uwzględnia uczucia zarówno rodziców zmarłego, pracowników szpitala oraz biorcę serca.  Warto zwrócić uwagę na styl Maylis de Kerangal, która komponuje  bardzo długie zdania, wyliczenia i opisy. Mimo tego książka wciąga i w pewien sposób hipnotyzuje czytelnika.  Czytając książkę „Reperować żywych” czułam się jakbym sama była na sali operacyjnej i brała udział w zabiegu.

Jest to powieść, która uwzględnia wszystkie aspekty związane z przeszczepem serca i daje pełen obraz tego procesu. Polecam ją wszystkim, którzy interesują się transplantologią albo po prostu mają ochotę na ciekawą lekturę.



Tila, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego. 

"PS. Nie szukajcie mnie" - Leeny Parkkinen - recenzja

Okładka książki PS Nie szukajcie mnieA gdyby rzucić wszystko i wyjechać?

Karen po wielu latach postanawia to zrobić. Nad ranem ucieka z domu syna i pędząc swym autem po pustych drogach, wyrusza w podróż, która pomoże jej rozwikłać tajemnice dzieciństwa.
Wiele lat wcześniej na wyspie znaleziono ciało dziewczyny, wyrzucone na brzeg. Policja oskarża o to brata Karen. To ich ostatnie spotkanie. Niewiele póżniej brat Karen umiera.

Czy spotkanie na stacji benzynowej ciężarnej nastolatki zmieni coś w śledztwie Karen?

Tego dowiecie się z trzymającej w napięciu fińskiej opowieści, autorstwa Leeny Parkkinen o tytule „PS. Nie szukajcie mnie”. Opowieść rozgrywa się na wyspie Fetknoppen i jej okolicach. Autorka skacze między wspomnieniami bohaterów, a obecną sytuacją, co czasami rzuca światło na daną sprawę, ale czasami jest problematyczne. Mimo to, opisy mijanego krajobrazu, mimo, że nie bardzo bogatego, rekompensują zawiłości linii czasu.

Zaskakujące dla mnie było, w jaki sposób autorka połączyła dwie główne bohaterki. Mimo, że dzieli je prawie sześćdziesiąt pięć lat różnicy zadaje się, że ten dystans nie istnieje. Jest to ciekawe połączenie. Całość jest niezwykle ciekawa, chociaż jak dla mnie odrobinę za dużo retrospekcji, które na początku są bardzo niezwiązane ze śledztwem.

Polecam

Dydelf, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki.

czwartek, 10 września 2015

"Bratki" - Eoin Colfer - recenzja

Okładka książki BratkiPięcioro zwariowanych braci, jeden nie lepszy od drugiego. Chłopaki rodem ze świata „Mikołajka”, którym rozrabianie sprawia dziką frajdę, którzy są mistrzami w grze na nerwach, a w wymyślaniu psikusów nie mają sobie równych. Najlepsze i najciekawsze kawały robią sobie nawzajem!

Dziesięcioletni Marty, rok młodszy Will, dzieciaki Donnie i Bert, którzy zawsze trzymają się razem , a do tego pięcioletni MP, który nadal udaje bobasa. Irlandzka rodzinka, o której przeczytamy aż trzy historie. Przygoda nad morzem w kamperze, wakacje spędzone w bibliotece i domowe psoty, od których rodziców już dawno rozbolała głowa.

Chłopaki wybierają się na zabawę. Bal Szprotek. Głupia nazwa, ale żaden dzieciak między dziewiątym, a jedenastym rokiem życie nie odpuści takiej imprezy choćby ze względu na to, że można później wrócić do domu. Bal, jak to bal – trzeba tańczyć, i to z DZIEWCZYNAMI. Willowi zdaje się to okropną tragedią. Przecież nie będzie tańczył z babą, najlepiej nie będzie w ogóle tańczył. Ciekawe, jak się zakończy ten wieczór. Jeszcze ta straszna legenda o Zębach Kapitana Kruka, który porywa dziewięcioletnich chłopców. Will może się czuć zagrożony, szczególnie że nie ominie go przeprawa przez miejsce, gdzie straszy jego duch!

Energiczne chłopaki, których nic złego się nie ima, potrafią znaleźć wyjście z każdej sytuacji i zjednać sobie przyjaciół nawet wśród największych i najstraszniejszych wrogów. Książkę czyta się bardzo szybko i jeszcze bardziej przyjemnie. Bo kogo nie porwie grupa szalonych kilkulatków? Eoin Colfer stworzył miłe i beztroskie otoczenie, w którym przygoda jest na porządku dziennym. Już od pierwszego zdania chce się czytać!

Niby książka skierowana do dzieci, ale mi także przysporzyła wiele radości i kilkadziesiąt minut powrotu do dzieciństwa z „Mikołajkiem”.


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

"Ucieczki z PRL" - Jarosław Molenda - recenzja

W 2015 roku nakładem Wydawnictwa Bellona ukazała się książka Jarosława Molendy, pt. „Ucieczki z PRL”.

Ucieczki z PRL - Molenda JarosławJest to niezwykle interesująca pozycja dla wszystkich czytelników, których interesuje historia powojennej Polski, opowiadająca mało znane wydarzenia ze spektakularnych ucieczek z PRL-u.

Autor, w sposób niezwykle ciekawy i atrakcyjny, z reporterskim zacięciem przedstawia kilkanaście ucieczek, które miały miejsce od lat czterdziestych aż do lat osiemdziesiątych XX wieku.

W czasach Polski Ludowej granice były praktycznie zamknięte, dostęp do wiz i paszportów ściśle reglamentowany, a przede wszystkim źle było widziane wszelkie przemieszczenia obywateli poza granice kraju, zwłaszcza na wrogi Zachód. Wielu Polaków chciało, z różnych względów, opuścić państwo, ale władza skutecznie im to uniemożliwiała. Pozostało jedynie szukanie rozwiązań na własną rękę, czyli wyjazdy z Polski w sposób nielegalny, przez zieloną granicę albo każdą inną drogą, która pozwala osiągnąć upragniony cel. Polacy uciekali z kraju, bo pragnęli innego, lepszego życia, chcieli połączyć się z rodziną, mielili dość reżimu i ograniczeń wolności, która wówczas była na porządku dziennym.

Jarosław Molenda w książce „Ucieczki z PRL” przedstawił tylko niektóre historie, które nawet jak na tamte czasy wzbudzały kontrowersje i oburzenie. Najwięcej Polaków opuściło nielegalnie kraj drogą morską, byli to zwykli pasażerowie, marynarze, ale także i oficerowie, którzy nie wracali na pokłady statków z zagranicznych portów. Uciekający kierowali się do Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Szwecji, a także innych wolnych państw. Przykładem brawurowej ucieczki z kraju jest postać Jana Ćwiklińskiego, kapitana transatlantyku „Batorego”. Zdecydował się na opuszczenie mostka kapitańskiego, pozostawienie w kraju rodziny i pozostanie w porcie w Wielkiej Brytanii, a następnie na emigrację do USA.

Wielu lotników i oficerów wywiadu, również decydowała się na nielegalne opuszczenie Polski. Niektórzy z nich, nim zdecydowali się na ostateczny krok, wcześniej współpracowali z wywiadami obcych mocarstw. Przykładem takiego oficera był Jerzy Koryciński. Zdecydowanie źle oceniana była jego praca na rzecz ojczyzny przez polski wywiad, ale wystarczająco długo przebywał w placówkach zagranicznych by nawiązać odpowiednie kontakty, zdradzić – to jemu przypisuje się ujawnienie polskiego szpiega Mariana Zacharskiego - a także opuścić wraz z rodziną na zawsze PRL.

Lotnicy, którzy uciekali z kraju, narażali nie tylko swoje życie decydując się na lepszą przyszłość na obczyźnie, ale przede wszystkim powodowali ogromne straty w wyposażeniu wojskowym. I tak, przykładowo za sprawą Franciszka Jareckiego polska armia została uszczuplona o myśliwiec MiG-15, a także Henryk Książek i Zbigniew Wojsa pozbawili wojsko o uzbrojony śmigłowiec szturmowy Mi-2. Zarówno jedna jak i druga ucieczka wzbudziła wielkie emocje, niedowierzanie i oburzenie obecnych władz.

Zachęcam do zapoznania się z książką Jarosława Molendy, pt. „Ucieczki z PRL”. Myślę, że wzbudzi ona zainteresowanie czytelników, będących fanami literatury faktu jak również wielbicieli książek z dreszczykiem.

Serdecznie polecam,

Tilia, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Bellona.

środa, 9 września 2015

"Ogień" - James Patterson, Jill Dembowski - recenzja

Okładka książki OgieńWyobraź sobie, że w wieku kilkunastu lat tracisz oboje rodziców. Nie giną w wypadku, nie zapadają nie nieuleczalną chorobę. Zostają brutalnie zamordowani. Co czujesz? Smutek, samotność, bezsilność… potem już tylko żal i ognisty gniew na tego, kto doprowadził do ich egzekucji. W takiej właśnie sytuacji zostało postawione rodzeństwo  - Whit i Wisty, do tego jeszcze ich rozdzielono. Ten Który Jest Jedyny nieprawnie przejął władzę i sprowadził do miasta krwawą zarazę, która nie oszczędzi nikogo. Wisty także pada jej ofiarą, lecz gdy jest u kresu sił, odnajduje ją brat. 

Czy uda mu się ocalić siostrę, mimo że jego magia słabnie z każdą chwilą? 
Czy nastolatkom uda się uciec przed żołnierzami Nowego Ładu i ocalić miasto przed całkowitą zagładą? 
Ile poświęceń będzie wymagało odnalezienie odrobiny energii i nadziei na lepszą przyszłość?
                
James Patterson jest jednym z najbardziej „płodnych” pisarzy. Nie bez powodu znajduje się na pierwszym miejscu rankingu najlepiej zarabiających autorów według Forbes'a. W przeciągu ostatniego roku zarobił on kosmiczną sumę 89 mln dolarów, a średnio wydaje 16 książek rocznie. Tym razem miałam okazję przeczytać trzecią część trylogii „Czarodzieje”, którą współtworzy razem z Jill Dembowski. Co ciekawe, w napisanie każdej części trylogii została zaangażowana inna osoba. Współautorką pierwszego tomu pt „Czarownica” jest Gabrielle Charbonnet, a drugiego tomu pt „Dar” – Ned Rust.
                
Już jakiś czas temu odstawiłam książki fantasy na półkę, by po nie długo nie sięgać. Do lektury „Ognia” zachęciła mnie przepełniona tajemnicą twarz pewnej siebie, lecz wyglądającej na zagubioną, dziewczyny. Krwisty makijaż na bladej, wręcz porcelanowej twarzy oraz czarne włosy z przebłyskami fioletu i błękitu przyciągają wzrok. Jaka jest ta książka? Mimo, że nie czytałam poprzednich części trylogii bardzo szybko połapałam się w postaciach, a wszelkie zdarzenia opisane w pierwszych dwóch tomach, które miały teraz znaczenie zostały przypomniane i wytłumaczone.
                
To już któraś z kolei książka Jamesa Pattersona, którą miałam okazję przeczytać i mogę szczerze powiedzieć, że niezależnie czy jest to powieść dla dzieci, kryminał, czy książka dla młodzieży to w każdej z nich odnajdziemy to „coś” co sprawia, że mimo upływającego czasu chce się do tych stron wracać i czytać je nie raz, nie dwa, a dziesiątki razy, za każdym odkrywając coś zupełnie innego, jakiś pozornie nieistotny szczegół, dzięki któremu każda następna lektura książki jest taka sama, a zarazem zupełnie inna.

Gorąco polecam fanom fantasy, którym znudziły się banalne romanse wplecione świat magii, a także tym, których ciągnie by zacząć przygodę z tym gatunkiem.


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.

"Pozdrowienia z Korei" - Suki Kim - recenzja

Okładka książki Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elitWyobraźcie sobie, że ktoś zakazuje wam nosić dżinsy, że nie możecie zadzwonić do rodziców, ani słuchać muzyki takiej jaką chcecie, nigdy nie opuściliście granic swojego kraju, a na zdjęciu nie rozpoznajecie piramid czy wieży Eiffla? Nie? A jednak! Co istotne, taka sytuacja ma miejsce w XXI w Korei Północnej i dotyka całe społeczeństwo, nawet młodzież z najbogatszych rodzin w kraju.
Ten przydługi wstęp to tylko przedsmak tego co można znaleźć w książce Suki Kim, pt. „Pozdrowienia z Korei” opublikowanej nakładem Wydawnictwa Znak w 2015 roku.

Suki Kim to amerykańska dziennikarka południowokoreańskiego pochodzenia. Jako jedna z nielicznych osób zza żelaznej kurtyny miała możliwość uczenia języka angielskiego dzieci północnokoreańskich elit, na nowo otwartym Pjongjańskim Uniwersytecie Naukowo-Technicznym (z angielskiego PUST).

Autorka długo starała się o stanowisko nauczyciela w tym międzynarodowym projekcie, gdzie po dwóch latach od złożenia podania, znalazła się na ściśle strzeżonym kampusie uniwersyteckim. Tam każde jej słowo, postępowanie, ubiór, gest było monitorowane i analizowane przez „odpowiedników” czyli opiekunów dydaktycznych. Tu również poznała studentów pierwszego roku, których uczyła języka angielskiego. Z pozoru praca wyglądała na prostą, nauczycielka, która zna zarówno język angielski i koreański nie powinna mieć większych problemów. Może wszędzie na całym świecie, ale nie w Korei Północnej. Tam obowiązują nakazy i zakazy oraz wszechobecna doktryna dżucze. Przygotowanie najprostszej lekcji stawało się problemem, gdyż nie wolno było rozmawiać na większość tematów. Studenci, stanowiący elitę intelektualną kraju, byli osobami zacofanymi, o bardzo wąskich horyzontach myślowych, niesamodzielni, nie mający podstawowej wiedzy o świecie poza granicami kraju. Od urodzenia byli wychowani w przekonaniu, że jedyne słuszne jest postępowanie Wielkiego Wodza, że ich państwo jest najlepsze, największe, najokazalsze, a Kim Ir Sen i jego następcy najmądrzejsi, a polityka która prowadzą godna naśladowania, bo jest drogą do bogactwa państwa i dobrobytu obywateli. Z drugiej strony to młodzi, sympatyczni, ciekawi ludzie, którym przyszło żyć w komunistycznej Korei. Warunki w jakich się wychowują, zastraszanie, wszechobecna inwigilacja komunistycznych władz w życie obywateli sprawiło, że ich zachowanie odstaje od postawy przeciętnego młodego człowieka.

Książka Suki Kim, pt. „Pozdrowienia z Korei” bardzo mnie poruszyła. To utwór, który pokazuje jak nie powinien być traktowany żaden człowiek, niezależnie od statusu społecznego, wykształcenia czy religii. Bohaterowie książki mają „szczęście” są uprzywilejowaną mniejszością społeczną i ich życie jest stosunkowo znośne i wygodne. Patrząc na to co dzieje się w Korei Północnej przez pryzmat demokracji i swobód obywatelskich, można odczuwać ogromny smutek i mieć nadzieję, że może kiedyś w tym udręczonym kraju coś się zmieni na lepsze.

Serdecznie polecam,

Tilia, 18 lat