tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

poniedziałek, 29 lutego 2016

"Stół króla Salomona" - Luis Montero Manglano - recenzja


Okładka książki Stół króla Salomona
Chcesz wiedzieć, jak się to wszystko zaczęło? Pewnie, mógłbym opowiedzieć ci tę historię, ale znam lepszą.

Kiedyś, jako kilkuletnie dziecko uwielbiałam słuchać bajek czytanych mi przez dziadka. Jednak nie były to tradycyjne bajki o Czerwonym Kapturku, ani Śpiącej Królewnie, to były historie rodem z najbardziej odległych zakątków świata. Legendy o cyklopach, walecznych rycerzach i pięknych orientalnych księżniczkach, niczym te z Iliady i Odysei. Teraz, gdy w ręce wpadła mi ta powieść, wspomnienia wróciły już po pierwszych kilku stronach. Luis Montero Manglano zaczyna swoją opowieść jak bajkę opowiadaną przez dziadka, chociaż wcale nim nie jest. Autor fascynuje, okładka przyciąga, a słowa odurzają na dłuuugie godziny.

Szem ha-Meforasz. Imię Boga.

Pierwsze wrażenie? “Czy to będzie miało coś wspólnego z Biblią?” Ciekawe połączenie biblijnej przypowieści z legendami sprzed tysięcy lat, a do tego trzymająca w napięciu fabuła. Tirso Alfaro nie jest w stanie zagrzać gdzieś miejsca na dłużej. Humanistyczne studia mu w tym nie pomagają, lecz gdy zostaje wysłany na praktyki do muzeum Canterbury jego życie diametralnie się zmienia. Nieporadny dwudziestokilkulatek jest świadkiem kradzieży bardzo wartościowej zabytkowej pateny. W muzeum nikt mu nie wierzy, bo okazuje się, że złodzieje zostawili falsyfikat w miejscu skarbu. Całej akcji przygląda się podejrzany średniowieczny kat… Tirso zostaje wyrzucony z praktyk za niewypełnianie obowiązków służbowych, lecz prawie od razu otrzymuje podejrzaną ofertę pracy. Zero informacji, prosta strona internetowa zabezpieczona hasłem. 

Czy Tirso przejdzie specyficzny proces rekrutacji? 
Czym jest tajemnicze NKP? 
Czy kat ma coś wspólnego ze skradzioną pateną?

Salomon, trzeci król Izraela, syn Dawida, z domu Izajasza i pokolenia Judy.

Ze Stołem Salomona wiąże się ciekawa historia… Ten, kto zapragnie go odczytać, zostanie wciągnięty w spiralę niebezpieczeństw, którą niełatwo będzie zatrzymać. Tirso odnajdzie się w samym jest centrum.

"Dużo bardziej niż utraty ojca - sporadycznie obecnego w moim życiu - żałowałem tego, że już nigdy nie poznam finału fascynującej opowieści. “

Nam to na pewno nie grozi. Przebrnięcie przez pięćset stron powieści może wydawać się niezłym wyzwaniem, jednak tylko na początku. Autor intryguje już od pierwszych stron. Z każdą następną prowadzi nas coraz głębiej do świata baśni, która nie miała prawa się wydarzyć, a jednak miała miejsce. U Montero ciężko odróżnić fikcję od rzeczywistości. Tutaj rozklekotany rower jest równie prawdziwy, jak mityczny Stół Salomona. Autor powoli buduje napięcie, by w punkcie kulminacyjnym wybuchnąć z oszałamiającą siłą zostawiając czytelnika z atakiem serca.
            
Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, że Luis Montero Manglano nie ma żadnych problemów z przechodzeniem od jednej historii do drugiej, robi to bardzo płynnie, co odgrywa istotną rolę w powieści, bo historii wewnątrz jest mnóstwo. Język jest łatwy, mimo że nie zawsze opowiada o prostych rzeczach. Autor zdaje się udowadniać, że nawet na temat historii sztuki, archiwizowania i tysiącletnich artefaktów można mówić prostymi słowami.

Jeśli macie ochotę na zagadkę niczym z Sherlocka Holmesa, przyprawioną szczyptą dobrego humoru, kilkoma kroplami romansu i chochlą napięcia, to “Stół Króla Salomona” jest książką dla Was!

TUTAJ znajdziecie trailer do spotu reklamującego te książkę.
 
Gorąco polecam!

Ananaska, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Rebis. 

czwartek, 25 lutego 2016

„Czytanie z kości” - Jakub Szamałek - recenzja

Okładka książki Czytanie z kościJakub Szamałek to autor, o którym wcześniej nie słyszałam, a szkoda, bo bardzo lubię książki w takim klimacie. „Czytanie z kości” to powieść, której akcja toczy się równocześnie w roku 421 p.n.e oraz współcześnie w Londynie oraz Tarencie.

Dwa wątki w tej książce krążą wokół zabójstw, których zagadki staramy się rozwikłać. Zdecydowanie większa część powieści poświęcona jest historii Leocharesa, rzemieślnika, wcześniej pracującego, jako najemnik, zamieszkałego w Tarencie z żoną i synem, w czasach starożytnych. Kiedy mężczyzna traci wszystkie pieniądze, na jego drodze pojawia się Aranth, książe etruski, prosząc go o pomoc w odkryciu, kto zabił jego ojca Caila. 

Drugi wątek dotyczy Ingi, kobiety z prawdziwą pasją do archeologii, starającej się dowiedzieć, do kogo należy niezwykły grób – Uomo Misterioso.

Historia Leocharesa wciąga od samego początku. Zaczynamy lubić tego bohatera, który imponuje nam odwagą i miłością do syna. Do tego dochodzą napięte stosunki z żoną i niewolnicą, które wzbudzają nasze zaciekawienie. Mężczyzna, pomimo tego, że początkowo kierowała nim tylko i wyłącznie chęć zarobku, zaczyna zauważać, że śledztwo to dla niego także okazja, aby powrócić do życia, za którym tęsknił. Życia, w którym był najemnikiem, wykazywał się odwagą i męskością, zamiast kłócić się każdego dnia z żoną. Wątek obsadzony jest w starożytnej Grecji, co pozwala nam lepiej poznać śródziemnomorską kulturę oraz religię, która odgrywa tu ważną rolę. 

Poza Leocharesem jest także wiele innych ciekawych bohaterów, takich jak Aranth, będący księciem, nieposiadającym tak naprawdę niemal żadnej władzy. Jest mężczyzną, który przez całe życie był postacią drugoplanową, ale po śmierci ojca starał się wyjść z cienia. W powieści przedstawiono również dramaty rodzinne, urzeczywistniające całą fabułę.

Wątek współczesny dotyczy głównie archeologii, nie ma tu wiele ciekawych wydarzeń, które zaskakują czytelnika. Równie dobrze czytałoby mi się tą książkę, gdyby ten wątek został pominięty, aczkolwiek uważam, że autor świetnie poradził sobie z połączeniem tych dwóch światów i był to interesujący zabieg.

„Czytanie z kości” jest pozycją, do której na pewno warto zajrzeć. Powieść kryminalna obsadzona w starożytności nie należy do popularnych, dlatego warto sięgnąć po tę książkę. Dodatkowo, możemy być dumni z takich pisarzy jak Jakub Szamałek.


Gruszka, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Muza. 

środa, 24 lutego 2016

"Zagadka hien cmentarnych" - Jorn Lier Horst - recenzja

Okładka książki Zagadka hien cmentarnychJorn Lier Horst pochodzi z Norwegii, gdzie urodził się w 1970. Jest raczej pisarzem kryminalnym, nagrodzonym m.in. Nagrodą Rivertona.

Jego dziełem jest chociażby seria CLUE. Czwartą częścią tej serii jest właśnie ,,Zagadka hien cmentarnych''. Dlaczego właśnie CLUE? Cóż, po pierwsze każda litera tego słowa oznacza innego głównego bohatera. Oto nasza grupka przyjaciół: Cecilia, Leo, Une i jej pies Egon. Ponadto jest to również angielskie słowo oznaczające wskazówkę.

W tej części mamy do czynienia z tajemniczymi ludźmi, którzy dopuszczają się bezczeszczenia grobów. Dzieci decydują się wyjaśnić tę zagadkę, po drodze napotykając na inne tajemnice, chociażby tę dotyczącą zakopanego niemieckiego złota... W tle krąży jak zły duch wciąż niewyjaśniona śmierć matki Cecilii. Czy to był wypadek, czy...niekoniecznie?
Lepiej, aby dzieci bardzo uważały na to, co robią i kogo śledzą! Nie wiadomo, na co natrafią...

,,Zagadka hien cmentarnych'' jest książką przeznaczoną zdecydowanie dla młodszych dzieci. Zagadki kryminalne są rozwiązywane przez grupę przyjaciół, którzy świetnie się ze sobą dogadują. Czegóż chcieć więcej! Fabuła jest prosta, niezbyt skomplikowana, idealna dla dzieci. Jedno tylko co mi się nie podobało, to niezbyt trafne, według mnie, wplecenie w treść wątku ,,filozoficznego''. Faktem jest, że na okładce pisało, iż: ,,Przewodnikiem filozoficznym po tym tomie jest Soren Kierkegaard, stawiający trudne pytania o sens życia, poczucie odpowiedzialności i wolność wyboru''. Dla mnie to nieco zbyt szumne określenie, zwłaszcza, że same założenia Kierkegaarda były dla mnie zbyt sztucznie, ,,na siłę'' wpasowane w tekst. Może autor powinien się zastanowić, czy na pewno dobrze zrobił, decydując się na takie poprowadzenie serii. Według mnie, niekoniecznie.

Jednak generalnie uważam, że jest to książka odpowiednia dla dzieci młodszych. Dlatego spróbujcie dać to do przeczytania swojemu młodszemu rodzeństwu i dajcie znać, co oni powiedzą na ,,Zagadkę hien cmentarnych''!


Katia, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Smak Słowa. 

wtorek, 23 lutego 2016

„Lolo” - Marta Szreder - recenzja

Okładka książki Lolo
Książkę Marty Szreder pt. „Lolo” chciałam przeczytać już od dawna. Jedna z braku czasu, ciągle odkładałam ją na bok, czekając na odpowiedni moment. Filmu nie oglądałam, po przeczytaniu chyba nie zamierzam, ale to później.

Jest to książka na podstawie prawdziwych wydarzeń, której główny bohater jest szczególnie bliski mieszkańcom Krakowa. Karol Kot był zwykłym uczniem Technikum Energetycznego przy ulicy Loretańskiej. Chłopiec o bardzo dobrych wynikach w nauce, jednak samotny i nieśmiały. W pewnym momencie jego życie zmienia się diametralnie – zaczął zabijać, bo sprawiało mu to przyjemność. Był seryjnym mordercą, nazywanym Wampirem z Krakowa, siejącym postrach w latach 60 - tych.

Przejdźmy teraz do mojej opinii na temat książki. Zacznijmy od plusów. Po pierwsze, czyta się ją z dużą lekkością. Napisana jest prostym językiem, dzięki czemu książkę możemy ukończyć w jeden wieczór. Dużo niedopowiedzeń, ma na celu zachęcenie czytelnika do wnikliwszej analizy i zastanowienia się nad dalszym biegiem zdarzeń.

Od książki biograficznej spodziewałam się obszernych informacji na temat osobowości bohatera. Otrzymałam ich stosunkowo niewiele. Oczywiście, wyciągałam wiele istotnych faktów z czynów Karola, ale wciąż mnie to nie satysfakcjonowało. W trakcie czytania zaczynałam współczuć samotnemu i nierozumianemu bohaterowi, chociaż powinnam mieć wobec niego zupełnie inne uczucia, biorąc pod uwagę ile zła wyrządził. Po przeczytaniu książki postanowiłam dowiedzieć się więcej na temat tej postaci, tym bardziej, że dziadek mojej znajomej brał udział w tej sprawie, i przedstawiła mi ona zupełnie inną wersję zdarzeń. W książce, psychopata, któremu zabijanie przynosiło spokój i koiło nerwy, jest niemal usprawiedliwiany. Tajemniczy nastrój, wcale nie polepszyły mojej opinii na temat reszty historii tego młodego człowieka. Jest to opis zdarzeń, który nie wywiera na mnie żadnego wrażenia.

Podsumowując, książkę mogę polecić, jeżeli ktoś chce przeczytać coś lekkiego – o ile książkę o mordercy można tak określić. Pozostawiła po sobie mieszane uczucia, pustkę i brak emocji. Okazała się dla mnie zbyt powierzchowna. 


Gruszka, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.


poniedziałek, 22 lutego 2016

"Zagadka dna morskiego" - Jorn Lier Horst - recenzja

Okładka książki Zagadka dna morskiego
Oto ekipa filmowa zawitała nad Zatokę Okrętów! Pensjonat ,,Perła'' pęka w szwach; ciężko jest sobie wyobrazić, jak wiele ludzi musi pracować nad produkcją jednego filmu. Jednak spośród tego sztabu ludzi nikt nie spodziewa się, że fabuła filmu znajdzie odzwierciedlenie    w rzeczywistości.  Do czasu, gdy ekipa CLUE odnajduje stary but skrywający w środku ludzką kość. To znalezisko przykuwa opinię publiczną, filmowcy cieszą się z darmowej reklamy, jednak dzieci interesują się tajemniczym przedmiotem z zupełnie innego powodu. Ostatnio bowiem na planie filmowym działo się coś dziwnego.

Czyżby te wydarzenia łączyły się ze sobą?
Co odkryją Cecilia, Leo, Une oraz Egon?
Przekonajcie się sami!

Jest to trzecia część serii CLUE. Jej nazwa powstała od imion głównych bohaterów, którzy w wolnym czasie zajmują się rozwiązywaniem zagadek. Dzieci w międzyczasie wciąż próbują dowiedzieć się, co przytrafiło się matce Cecilii, której niewyjaśniona śmierć kładzie się cieniem na życiu dziewczynki.

Książka jest napisana prosto, idealnie dla dzieci. Jedyną rzeczą, która nie wpasowała się w tę konwencję, było wprowadzenie elementów filozofii. W tym przypadku chodziło o teorię Arystotelesa, dotyczącą ,,złotego środka''. Po prostu mi to nie pasowało; tak jakby było to zrobione za wszelką cenę, byle tylko zamieścić wyjaśnienie tej teorii na stronicach książki.

Poza tą jedną rzeczą, raczej nie mam więcej zastrzeżeń do tej książki i myślę, że będzie doskonała dla młodszych dzieci, choć może dobrym pomysłem byłoby zapoznanie się z poprzednimi częściami przygód małych detektywów.


Katia, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Smak Słowa. 

„Księżyc myśliwych” Katarzyna Krenz, Julia Bielak - recenzja

Okładka książki Księżyc myśliwych
„Księżyc myśliwych” to książka wyjątkowa pod wieloma względami. Po pierwsze, została napisana przez dwie pisarki – Katarzynę Krenz oraz Julię Bielak. Po drugie, nie można jej sklasyfikować do jednej kategorii. Jest to jednocześnie kryminał i powieść obyczajowa. Po trzecie, za jednego z bohaterów można uznać wyspę, na której toczy się akcja, którą możemy sobie wyobrazić, poczuć jej zapach.

Wielowątkowa opowieść łączy w sobie historię z życia mieszkańców wyspy Sylt, w szczególności głównych bywalców baru niewidomego Johannesa. Eva, której mąż zaginął, spędza każdy dzień w ten sam sposób. Osamotniona, czeka na wieści od córki Sophie, która nie daje znaku życia. Każdy dzień mija monotonnie. Na wyspie, policja odnajduje pobitego młodego człowieka, którego nie można zidentyfikować, ponieważ stracił pamięć. Do tych postaci, dochodzi jeszcze grono innych bohaterów, których historie pochłaniają czytelnika. Z każdą kolejną stroną, poznajemy nowe sekrety mieszkańców Syltu. Jak już wspomniałam, bohaterem tej książki jest także właśnie ta wyspa. Czytając książkę nie możemy się powstrzymać przed oderwaniem się na chwilę od lektury, aby sprawdzić na mapie gdzie znajduje się miasteczko, o którym mowa. 

Autorki książki stworzyły niezwykle malarski obraz krajobrazu morza. Wydaje nam się, jakby strony tej książki były przesiąknięte zapachem morskiej bryzy. Wszystkie wątki w książce, mają coś wspólnego właśnie z morzem. Jest ono hipnotyzujące i tajemnicze, co jeszcze bardziej pobudza naszą wyobraźnię.
Wielowątkowość jest wielkim atutem tej książki. Możemy uznać ją po części za powieść obyczajową. Nieustannie odkrywamy nowe sekrety, poznajemy historię innych ludzi, które na końcu mają wiele ze sobą wspólnego. Postacie są prawdziwe, autorki nie starały się przerysować bohaterów, którzy są pochłonięci swoim monotonnym życiem na wyspie. Skromne dialogi, wcale nie pozostawiają po sobie pustki. W każdej chwili, może przydarzyć się coś nieoczekiwanego, co zmieni bied zdarzeń. Tajemniczy nastrój buduje napięcie.

Wyjątkowe w tej książce są listy autorek książki, które dzielą rozdziały powieści. Stanowią one niezwykłe dygresje, dotyczące kultury i sztuki. Czytelnik, chce dowiedzieć się więcej na ich temat, co tylko wzbudza jest sympatię do tej książki.

„Księżyc myśliwych” jest to absolutnie jedna z ciekawszych powieści, jakie przeczytałam w ostatnim czasie. Chociaż nieczęsto wracam ponownie do książek, ta będzie najprawdopodobniej wyjątkiem. Piękny język, nietuzinkowe sylwetki bohaterów sprawiają, że z chęcią poleciłabym tę książkę każdemu, kto chce przeczytać coś, co zapamięta na długo.


Gruszka, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

piątek, 19 lutego 2016

"Niebiańskie pastwiska" - Paweł Majka - recenzja

Okładka książki Niebiańskie pastwiska„Później tulił ją i płakał. Pierwszy raz kogoś zabił.
Gdy dwa lata od powrotu z wyprawy odwiedził we Wspólnych Przestrzeniach Dirkę i zgodnie z umową strzelił jej w głowę, nie czuł już żadnych emocji.”

Mocny wstęp? To nie wszystko. Dodajcie, wydawałoby się, nieograniczone możliwości technologii, dalekie i tajemnicze podróże kosmiczne oraz multum przygód, a wyjdzie wam książka bogata nie tylko w stronice, ale i akcję. A mowa o?

O „Niebiańskich pastwiskach” autorstwa polskiego pisarza specjalizującego się w fantastyce, dziennikarza i pracownika mediów. W internecie używającego pseudonimów Agrafek, Paweł Czerwiec - Pawła Majka.

Książka opowiada o świecie, w którym już od dawna latano w Kosmos i odkrywano nowe galaktyki i możliwości. Każde z nich ma jakieś swoje cechy, ale wszystkie razem mają chyba podobny cel - zdobić jak najwięcej innergetyki - po części dla potomnych, ciekawości, ale głównie dla pieniędzy. Jakie to prawdziwe, nie?

Minusem tej powieści jest dla mnie natłok imion, nazw, bohaterów i brak tłumaczeń! Rozumiem, że jest to fantastyka, ale na przykład w „Światło się mroczy” autorstwa Martina istniał słowniczek wyjaśniający wszelkie fantastyczne terminy. Tutaj bardzo mi tego brakowało i sprawiało, że wielka objętościowo książka, ze wspaniałą fabułą, wartką akcją trochę odpychała mnie od siebie.

Mimo to jest to książka warta polecenia. Zwłaszcza dla szaleńców chcących wzbić się dalej niż statki kosmiczne.

Polecam,

Dydelf, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Rebis. 

czwartek, 18 lutego 2016

"Sedinum. Wiadomość z podziemi" - Leszek Herman - recenzja

Okładka książki Sedinum. Wiadomość z podziemiCo się stanie, jeśli ponad dawnymi wojskowymi tunelami postawimy hotel? Dodamy do tego trumnę księcia pomorskiego, ulubione auto Wehrmachtu i tajemnicze inskrypcje w najmniej spodziewanych miejscach?

Oto, co powstanie -j edna z najlepszych książek, jaka ostatnim czasem wpadła w moje ręce!


„Sedinum” autorstwa Leszka Hermana ma to wszystko i przekuwa na wspaniałą powieść sensacyjną, w której nie zabraknie dreszczyku emocji i tajemnicy.


Herman jest z wykształcenia architektem. Od zawsze fascynowały go tajemnice historii oraz dobra literatura. Mieszkając w Szczecinie mia ł wiele okazji do rozwijania swoich pasji. Dziennikarz - amator. Swój cykl artykułów dla „Gazety Wyborczej” opatrywał własnoręcznie wykonanymi rysunkami. Zdolniacha, prawda?

Jego powieść jest bardzo ciekawa. Sama jestem fanką historii wiec z radością sięgnęłam po tę książkę. To, co mnie zaskoczyło, to świetne poprowadzenie akcji. Cały czas trwałam w napięciu, a prowadzenie akcji z perspektywy kilku bohaterów jest świetnym zabiegiem.

„To my zrobiliśmy z tego miasta blokowisko, my rozebraliśmy teatr, stare miasto, to my odsunęliśmy Szczecin od rzeki. Żyjemy tu, nic nie wiedząc o jego byłych mieszkańcach, nie znając jego historii i uważając Szczecin za prowincję, za jakieś byle jakie miejsce, w którym nic się nie może zdarzyć”.

W całej powieści uderza też taki ton. Jak dla mnie Szczecin ukazany w powieści jest jak żywy. Wręcz mam wrażenie, że chodzę tamtymi uliczkami - a nigdy tam nie byłam. To zasługa bystrego oka, lekkiego pióra i ogromu chęci i miłości pana Leszka.

Chcecie wiedzieć, kto odznaczył się w historii Szczecina? Poznać plątaniny wojennych korytarzy? Znaleźć coś, co od lat było uważane za zaginione? Lub po prostu poczuć zew przygody?

To otwierajcie „Sedinum” i wyruszajcie na wyprawę razem z Pauliną i Igorem oraz Johann’em.

Gorąco polecam,

Dydelf, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa MUZA. 

wtorek, 16 lutego 2016

"Sekretnik czyli przepis na szczęście" - Katarzyna Michalak - recenzja

Okładka książki Sekretnik, czyli przepis na szczęścieKażdy z nas ma marzenia. Możemy się tego wypierać, zapierać, protestować. Że jesteśmy dojrzali, rozsądni, realistyczni. Jednak w głębi serca każdy z nas czegoś pragnie. I gdy już się do tego przed samym sobą przyznamy, nie pozostaje nam nic innego poza spełnieniem tychże pragnień. 

Wydawać by się mogło, że nie jest to wszystko takie proste. Katarzyna Michalak w swojej książce udowadnia, że jest inaczej. Podaje nam praktycznie, na tacy, działania, które mamy wykonać, aby spełnić swoje marzenia. Oczywiście książka nie jest zbiorem zaklęć, co autorka wielokrotnie podkreśla. Jednak prezentuje ona pewne psychologiczne metody pozwalające w znaczny sposób ułatwić sobie, a czasem nawet umożliwić, osiągnięcie celu. Autorka nakazuje nam założenie zeszytu, w którym przeprowadzimy serię ćwiczeń. Są one wszelakie, niekiedy mogłoby się wydawać głupie, ale zawsze okazują się one mieć głębszy sens.

Książka została napisana w sposób lekki i przyjemny dla czytelnika. Napakowana jest anegdotkami i prywatnymi zwierzeniami autorki. To czyni z lektury nie tylko suchy poradnik, lecz nawet pewien rodzaj powieści. Oczywiście w dużym cudzysłowie. Co nie zmienia faktu, że książkę się bardzo fajnie czyta, bez wątpienia jest ona pomocna. Jeśli nie do końca w spełnianiu swoich marzeń, to z pewnością w podwyższeniu samooceny i możliwości uwierzenia we własne siły. 


Sheri, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

poniedziałek, 15 lutego 2016

Książka roku!




                                                                                                                                                                    


Największy plebiscyt dla czytelników w Polsce startuje już 1 lutego. Prawie 3 miliony internautów wybierze Książki Roku 2015. Głosowanie odbędzie się za pośrednictwem lubimyczytać.pl – najpopularniejszego serwisu dla miłośników książek.
O miano Książki Roku będzie ubiegać się blisko 200 dzieł z 63 wydawnictw. Wśród nominowanych znajdują się książki polskich i zagranicznych autorów wydane w minionym roku w Polsce m.in.: Michaela Houellebecqa, Harukiego Murakamiego, Stephena Kinga czy Katarzyny Bondy. Zwycięzców poznamy pod koniec lutego. Aby oddać głos należy wejść na stronę www.ksiazkaroku.pl.

Książka Roku zostanie przyznana w 10 kategoriach, m.in.: literatura piękna, literatura faktu czy kryminał. Na podstawie głosów i ocen użytkowników największego serwisu społecznościowego dla polskich czytelników – lubimyczytać.pl. Organizowany po raz pierwszy plebiscyt, już w chwili startu, jest największym głosowaniem dla czytelników w Polsce.
Do tej pory społeczność portalu wystawiła już milion recenzji i oceniła 11 milionów książek. Codziennie serwis lubimyczytać.pl odwiedza blisko pół miliona osób. Prawie 3 miliony użytkowników miesięcznie tworzy prywatne rankingi najlepszych książek wydawanych w Polsce.
Serwis lubimyczytać.pl udowadnia, że w Polsce istnieje naprawdę duża liczba stałych czytelników. Codziennie dyskutują, komentują aktualności ze świata książki, przeczesują imponującą bazę uzupełniając swoje internetowe biblioteczki, piszą recenzje, śledzą nowości wydawnicze, a przede wszystkim pochłaniają i kupują książki. Teraz po raz pierwszy będą mieli okazję wybrać Książkę Roku.

Plebiscyt Książka Roku portalu lubimyczytać.pl
głosowanie 1-28 lutego 2016 roku
ksiazkaroku.pl

czwartek, 11 lutego 2016

"Kości smoka" - Lisa See - recenzja

Okładka książki Kości smoka
Lisa See to amerykańska pisarka chińskiego pochodzenia. Jest autorką wielu bestsellerów, m.in. "Dziewczęta z Szanhaju", "Miłość Peonii" czy "Sieć rozkwitającego kwiatu". W swojej twórczości nawiązuje do chińskiej kultury i tradycji.

"Kości smoka" to finał trylogii Czerwona księżniczka. Minął rok odkąd inspektor Liu Hulan straciła córkę. Rok wyrzutów sumienia, bólu po jej śmierci i budowania wokół siebie muru, który odgrodził ją od męża. Jednak kolejne zadanie z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zmusza ją do stanięcia twarzą w twarz z problemami i ... Davidem.

Małżeństwo zostaje wysłane w malownicze tereny Trzech Przełomów, aby zbadać sprawę kradzieży cennych artefaktów z tamtejszego stanowiska archeologicznego oraz śmierci ich młodego odkrywcy - Amerykanina Briana. Jego ciało zostało rytualnie oznakowane i wrzucone do rzeki, która poniosła je wiele kilometrów dalej.

Uwagę Hulan odwraca jednak rosnąca w siłę sekta religijna. Wyznawcy Xiao Da zagrażają nie tylko państwu i ustrojowi, ale i jej samej. Sprawa staje się coraz bardziej tajemnicza, gdy małym miasteczkiem nad brzegiem Jangcy wstrząsa seria okrutnych morderstw. Trzeba odnaleźć zabójcę zanim będzie za późno.

"Kości smoka" to bardzo sprytnie skonstruowany kryminał. Mimo, że nie czytałam dwóch poprzednich części, bardzo mi się spodobał. W książce nie ma wielu odwołań do przeszłości bohaterów, a nawet jeśli się pojawiają, są wyjaśnione i nie mają wpływu na akcję. Autorka płynnie przeplata przeszłość i teraźniejszość zacierając granicę czasu.

Dzikie tereny, oryginalne rozwiązania i orientalne motywy dodają tajemniczości całej fabule, pozwalając doczekać się momentu końcowego szoku, o który przecież chodzi w książkach tego typu.

W "Kościach smoka" każdy znajdzie coś dla siebie:
Zagadka do rozwiązania? Jest. 
Miłość unosząca się w powietrzu? Jest. 
Dreszczyk emocji? Jest. I to Jaki!

Po przeczytaniu powieści mogę bez przeszkód stwierdzić, że Lisa See to mistrzyni w ukrywaniu tajemnic tajemnicami. Bohaterowie są zamknięci w sobie, skryci. Autorka nie daje nam żadnego znaku, co się dzieje w ich głowach i sercach. Tym samym skutecznie odwraca naszą uwagę od głównej zagadki, powierzając nam rozwiązanie o wiele trudniejsze. Czytanie między wierszami.


Nika, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki. 

środa, 10 lutego 2016

"Dzieci dyktatorów" – Jean-Christophe Brisard, Claude Quetél - recenzja

Okładka książki Dzieci dyktatorówJAK TO JEST BYĆ DZIECKIEM CZŁOWIEKA KTÓREGO BOI SIĘ CAŁY ŚWIAT???

Córka potwora, który jednym skinieniem głowy, jednym podpisem skazywał na śmierć miliony istnień ludzkich. Twórca potęgi jednego z największych państw świata – Józef Stalin miał trójkę dzieci: Jakowa, Wasilija i Swietłanę. Jednego z synów posłał na śmierć w niemieckim obozie, drugiego rozpił. Swietłana, jego ukochana córeczka, zmieniła nazwisko, które było klątwą nad jej życiem. 
     
Cały świat z uwagą przygląda się poczynaniom dynastii Kim, która od drugiej połowy XX wieku, dzierży władzę. Kim Ir Sen, Kim Dzong Il i Kim Dzong Un to nazwiska wywołujące strach u przedstawicieli dzisiejszych mocarstw, którym grożą między innymi bombą wodorową. Jak doszło do powstania kultu Słońca Narodu?
     
Edda była bardzo podobna do swojego ojca: wybuchowy charakter, skłonności do licznych romansów, profaszystowskie upodobania… Benito Mussolini uwielbiał swoją pierworodną córeczkę. Ojcowska miłość nie stanęła mu jednak na drodze, gdy skazał jej ukochanego.
    
Jean – Bédel Bokassa, prezydent, a później samozwańczy cesarz Republiki Środkowoafrykańskiej w drugiej połowie XX wieku, miał ponad 20 żon. Gustował w młodych cudzoziemkach, które zostawiał dosłownie chwilę później. Z tych pseudozwiązków ma prawie 60 dzieci. Dla większości nazwisko Bokassy jest równoznaczne z przekleństwem.
     
Dziś Carmencita, jedyne dziecko generała Franco, jest ponad 80-letnią kobietą, z siódemką dzieci, i jeszcze większą ilością wnuków. O ojcu wypowiada się pozytywnie, a dzisiejszy kryzys na półwyspie Iberyjskim upatruje w błędach następców Caudillo.
     
Mao Zedong, człowiek odpowiedzialny za śmierć około 60 milionów Chińczyków. Miał cztery żony, dwanaścioro dzieci uznał, ale i tak się nimi nie zajmował. Wyjątkiem była Li Na - ,,Laleczka Mao”, która do dziś wierzy w maoizm…
   
François Duvalier wprowadził na Haiti dziedziczną dyktaturę okraszoną bezwzględnym terrorem. Po nim władzę przejął nieudolny syn, który pozostawił wyspę w całkowitym upadku.
     
Zoja Ceaușescu, córka dyktatora Rumunii nie zgadzała się na to, by jej rodzice: Nicolae i Elena Ceaușescu, wybierali jej mężczyzn, czy decydowali, gdzie ma mieszkać. Nigdy jednak nie negowała ich polityki.
     
Fidel Castro – komunista, który przez swoje decyzje doprowadził do śmierci oraz emigracji tysięcy Kubańczyków. Miał dziesiątki potomków, nie wszyscy byli z prawego łoża. Na przykład Alina, bękart, niechciana przez ojca, wpadła najpierw w depresję, potem anoreksję, aż w końcu wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie ze złością i nienawiścią wypowiada się o władzy, która prowadzi tylko do cierpienia niewinnych. Oprócz jej historii, jest jeszcze opowieść Fidelita, Alexisa, Alexandra, Alejandra, Antonia, Ángela…
     
Siedemnaście historii, które pokazują czytelnikowi życie dziecka, które jest zdeterminowane przez życie ojca, który w swoich rękach dzierży władzę absolutną. Niektórzy zostali wychowani na idealnych następców swoich rodzicieli. Inni uciekli, bo mieli dość terroru, ciągłego rozlewu krwi. Każda opowieść mrozi krew w żyłach. Każda ma w sobie coś innego, mimo, że wszystkie opierają się na tej samej trudnej relacji ojciec – dziecko.
     
Moim zdaniem te biografie są niesamowitą pozycją dla każdego czytelnika, gdyż wszystkie opowieści zostały napisane łatwym językiem i nie opierają się tylko na datach oraz nazwiskach. Są to zbeletryzowane historie największych dyktatorów XX i XXI wieku. Myślę, ze warto zwrócić uwagę na ten fakt, gdyż mogło by się wydawać, że w świecie współczesnym nie ma miejsca na dyktaturę, morderstwa, tajną policję. Że przeciwko tym występkom wychodzi demokracja, wolność... A okazuje się, że nie - świat ciągle jest zagrożony.  Nie wiem, która podobała mi się najbardziej, gdyż każda była interesująca. Ciekawa będzie też z pewnością dla pasjonatów historii. Dzieci dyktatorów często nie zdawały sobie sprawy co naprawdę robią ich rodzice, zwłaszcza ojcowie. Gdy dorosły albo ich poparły albo przeklęły. Nie ma historii szczęśliwej, każda jest naznaczona krwią i śmiercią.
     
Claude Quetel jest historykiem, byłym dyrektorem naukowym Mémorial de Caen. Wśród jego najnowszych książek znajdują się: Historia lądowania w Normandii dla nieuków i Przerażający Doktor Petiot. Szaleniec czy przestępca?.
     
Jean – Christophe Brisard to znany reporter i od około 20 lat specjalista w dziedzinie geopolityki. Przez niespełna 10 lat pracował dla National Geographic. Od 2008 roku realizuje dla francuskiej telewizji reportaże oraz filmy dokumentalne  podejmujące temat dyktatur np. w Chinach, Korei Północnej, Turkmenistanie i Libii.


Nikki, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

wtorek, 9 lutego 2016

"Nie tak łatwo być Czesławem" - Jarek Szubrycht, Czesław Mozil - rtecenzja

Okładka książki Nie tak łatwo być Czesławem
Lekka, ukazująca prawdziwą twarz celebryty... i niesamowicie zabawna. Taka właśnie jest książka „Nie tak łatwo być Czesławem” napisana przez Czesława Mozila i Jarka Szubrychta. Autobiografia ta opisuje losy muzyka i celebryty znanego z X FACTOR - Czesława Mozila. Nie kryje się on w niej ze swoją twarzą, tylko z godnością prawdziwego idola przedstawia swoje największe sekrety.

Mały chłopiec urodzony w 1979 roku w Zabrzu. „Stuprocentowy Polak, prawie Duńczyk, trochę Ukrainiec” – tak o sobie mówi Czesław Mozil. Jako kilkuletni chłopiec wyjechał z rodzicami do Danii. Wdrożył się w tamtejsze życie, zyskał przyjaciół, chodził do szkoły. W liceum zaczął grać na akordeonie i potem rozpoczął studia muzyczne. Był bardzo dobrym uczniem, szybko łapiącym o co chodzi, jednak nie chciało mu się uczyć. Zakładał wiele zespołów, aż w końcu zaproponowano mu tournée po Polsce. Sam doszedł do sławy, bez żadnych znajomości i "pleców". Pokochał swoją ojczyznę i kobiety tego kraju. Nie lubi długotrwałych związków, każdej kobiecie to uświadamia, a one się na to zgadzają, oszołomione jego urokiem. Jednakże nie tylko one uległy urokowi jego charakteru. 

Fani Czesława są pod wrażeniem jego zdolności i umiejętności. Pokochali jego cudowną, alternatywną muzykę. W mediach, kiedy zgodził się na bycie jurorem w X FACTOR, wybuchło zamieszanie. Krążyły plotki, że się sprzedał, że przestaje już grać. Mozil uspokoił swoich słuchaczy, gdyż nic takiego się nie działo. Potem zachwycił dzieci jako niesamowity bałwanek Olaf z bajki Kraina Lodu. Jego głos idealnie oddał komiczność tej postaci i zyskał dzięki temu nowych wielbicieli nie tylko wśród najmłodszych. Zastanawiacie się co Czesław robi teraz? Śmiało śledźcie jego karierę i koniecznie przeczytajcie tę książkę, by wiedzieć więcej, niż tylko to, co głoszą plotki.

Bardzo podobała mi się książka. Dobrze mi się ją czytało, biorąc pod uwagę fakt, że nie lubię biografii. Napisana przyjemnym i luźnym językiem sprawiała, że miło spędzało się przy niej czas. Gorąco polecam fanom Czesława Mozila i nie tylko.


Monia, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Otwarte. 

poniedziałek, 8 lutego 2016

"Ptaki drapieżne" - Emil Marat, Michał Wójcik - recenzja

Okładka książki Ptaki drapieżne„Nazywam się Lucjan Wiśniewski. Urodziłem się 30 czerwca 1925 roku. Mam osiemdziesiąt pięć lat, mieszkam w Warszawie, mój pseudonim w czasie Powstania „Sęp”. Mój pierwszy pseudonim to „Wierny”, tak sobie wybrałem w „Garłuchu”.

Lucjan Wiśniewski to jeden z ostatnich jeszcze żyjących likwidatorów z kontrwywiadu Armii Krajowej. Jako członek elitarnego oddziału „Wapiennika” wykonywał wyroki śmierci na konfidentach i zdrajcach osądzonych przez Polskie Państwo Podziemne.

Emil Marat - pisarz i dziennikarz oraz Michał Wójcik - historyk i dziennikarz - łączą siły po raz kolejny i odkrywają przed nami życie jednego z bardziej aktywnych żołnierzy w okupowanej Warszawie.

W książce znajdziemy kilka ilustracji pokazujących współpracowników Sępa oraz jego zdjęcia z rodziną. Nie zbraknie też kopii meldunków i rozkazów, którym likwidatorzy musieli się podporządkowywać.

To, co mi się bardzo podoba to forma wywiadu. Zaczyna się niewinnie. Nowy rozdział, kolejny tytulik - zapowiada się ciekawa historia. I tu zaskoczenia - po krótkim opowiadaniu zaczyna się rozmowa przeplatana fragmentami artykułów i krótkich definicji pomagających zrozumieć ówczesny, tak brutalny, wojskowy świat.

Lucjan opowiada bardzo ciekawie i barwnie. Widać, że niektóre tematy są dla niego ciężkie, ale stara się walczyć z przeszłością. Niejednokrotnie wyczuwa się u niego blokadę lub cynizm, ale to właśnie buduje tą tajemniczą postać.
Każdy z Was, kto chce powędrować w zaułku warszawskich uliczek, w ciemność nocy czy wieczną niepewność losu, jest mile widziany, jako czytelnik lub/i właściciel tej książki.

Polecam

Dydelf,17  lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

piątek, 5 lutego 2016

"Żelazne damy" - Kamil Janicki - recenzje

Okładka książki Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę
Mieszko I, Bolesław Chrobry - fantastyczni wodzowie, którzy zbudowali podwaliny polskiego imperium. Wszelkie podręczniki trąbią tylko o ich zasługach, mądrości, odwadze, sprycie, czy waleczności. Jednak historia zapomina o kobietach, które towarzyszyły naszym władcom. 

Nie były one zaślepionymi kurami domowymi, zdolnymi tylko do dawania życia potomstwu. Prawda jest taka, że to właśnie nasi wielcy wodzowie, nie poradziliby sobie nawet w połowie tak dobrze, gdyby nie ich małżonki. Chrzest, zjazd gnieźnieński - wszystko to było możliwe dzięki trzem kobietom - Dobrawie, Odzie i Emnildzie. Każda z nich włożyła niewyobrażalny wkład w budowanie silnej i potężnej Polski. Jednak bardzo rzadko się o nich mówi, na lekcjach wspominani są tylko mężczyźni, podczas gdy o kobietach się zapomina. A niesłusznie. 

Kamil Janicki w swojej książce "Żelazne damy" postanowił skupić się na kobiecych postaciach wczesnego średniowiecza. I to bardzo słuszny wybór, bo to niesamowite, jak wielki wpływ na rozwój Polski miały te kobiety. Praktycznie cały. Mężczyźni pełnili funkcje reprezentacyjne, ale bez swoich kobiet nie mieliby odpowiedniej siły. 

Książka napisana została w bardzo ciekawy sposób, fabuła miesza się z czystymi faktami, tworząc coś w rodzaju mieszaniny powieści z dokumentem, co daje bardzo dobry efekt. To niesamowite, jak głęboko kopać musiał autor w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji, gdyż żony monarchów były spychane na drugi plan. Wiadomo było, że żyły, kogo urodziły i, że umarły. 

Oczywiście, wiele teorii zawartych w tej książce jest domysłami lub interpretacją autora. Czasem również informacji wydaje się nam nazbyt dużo i czytelnik zaczyna się nieco gubić. Jednak mimo tych drobnych niedociągnięć, lektura jest naprawdę świetna i niezwykle pouczająca.

Polecam!

Sheri, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

czwartek, 4 lutego 2016

,,Biało-czerwone marzenia: od rozbitego żyrandola do finałów Euro’’ - Romek Pawlak – recenzja

Okładka książki Biało-czerwone marzeniaCzy myślicie, że piłkarze kopią piłkę odkąd przestali raczkować, albo że od zawsze marzyli o karierze piłkarskiej? Nic bardziej mylnego. Książka Romka Pawlaka pt. ,,Biało-czerwone marzenia od rozbitego żyrandola do finałów Euro’’ dokładnie opisze Wam początki kariery polskich piłkarzy.

Książka oparta jest na dialogu 9-letniego Kacpra z jego tatą. Chłopiec fascynuje się piłką nożną. Z każdego meczu eliminacyjnego pisze w zeszycie sprawozdanie w postaci tabelki. Zamieszczone są w niej : z kim było dane spotkanie, kiedy, gdzie, kto grał, wynik meczu oraz ewentualne kary dla graczy. Z tych analiz składa się pierwsza część książki.  W końcu chłopiec decyduje się na treningi piłkarskie. 

Drugi rozdział opisuje każdego, obecnego reprezentanta Polski. Autor zamieścił informacje o tym od kiedy zawodnik trenuje piłkę nożną, ewentualnie czy coś wcześniej trenował, ilość meczy, w którym wziął udział oraz liczbę strzelonych goli. Trzeci rozdział jest poświęcony weteranom piłkarskim, którzy osiągali większe lub mniejsze sukcesy w reprezentacji Polski (np. Zbigniew Boniek czy Grzegorz Lato). Ostatnia część to epilog napisany po kilku tygodniach treningu chłopca.

Książka bardzo mi się podobała. Autor przedstawił bardzo ważną zasadę, za pomocą postaci taty Kacpra, obowiązującą w sporcie. Ważne jest, aby grać zespołowo, a nie indywidualnie. Co z tego jak ktoś strzeli dużo bramek, jak rywale strzelą nam ich więcej? Ukazano również częste zjawisko występujące wśród młodych fanów piłki nożnej. Bardzo ekscytują się jak ich ulubieńcy strzelają  bramki, a zapominają o naszych bramkarzach, którzy nie raz wybawili naszą drużynę z ciężkich opresji, np. od wpuszczenia do bramki rzutu karnego, tj. na Euro 2012 zrobił to Wojciech Szczęsny, podczas meczu z Grecją.

Książka nie jest przeznaczona tylko dla fanów piłki nożnej. Pomimo, że głównie czytają ją dzieci, które lubią piłkę nożną, warto aby przeczytali ją również dorośli, gdyż jest pouczająca. Ukazuje jak ważne jest zbiorowe poczucie odpowiedzialności, które często jest potrzebne w dorosłym życiu.


Orwicz, lat 17

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Rebis.