tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

NiemaGOtu - recenzja + konkurs

 Na koniec wakacji robimy małą odskocznię od recenzji książkowych, bo po prostu nie mogliśmy nie podzielić się z Wami tym, co towarzyszyło nam przez ostatnie trzy miesiące. Nie jesteśmy aż tak egoistyczni :)


Jest w Polsce wiele zespołów grających chrześcijańską muzykę. Jednym z moich ulubionych jest "TGD", który znany jest już nie tylko w Polsce ale i za granicą. Muszę przyznać, że przez wiele wiele lat był on u mnie numerem jeden i nie bardzo widziałem perspektywę zdetronizowania go przez kogoś innego. Ten przydługawy wstęp ma mniej więcej zobrazować to, jak bardzo zachwycony jestem płytą zespołu o tajemniczo brzmiącej nazwie "niemaGotu", która leci obecnie u mnie prawie na ciągłym zapętleniu!(Jeśli ktoś jest ciekawy skąd wzięła się ta nazwa musi posłuchać TEGO utworu) Wiele osób najprawdopodobniej jeszcze w ogóle o tej grupie muzycznej nie słyszało, ale zakładam, że chcąc czy nie chcąc, poznało już przynajmniej jeden utwór założyciela i twórcy tekstów Kuby Blycharza. To nazwisko nie jest nikomu obce, wszak jest On autorem hymnu Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. 

Nie wiem jaka jest wasza historia związana z tym utworem, moja wyglądała mniej więcej tak:
-Pierwsze odsłuchanie, a po nim moja reakcja "Co to jest? To ma być hymn, który mają śpiewać miliony młodych ludzi, przecież to w ogóle nie jest melodyczne i łatwe do zaśpiewania!"
-Drugie odsłuchanie w języku hiszpańskim "Całkiem to fajnie brzmi, moglibyśmy w sumie śpiewać po hiszpańsku zamiast po polsku."
-Trzecia styczność nastąpiła już na chórze, gdzie mieliśmy się nauczyć go śpiewać i to był ten moment, w którym już całkowicie się przekonałem, że to jest utwór, który będzie idealny! 

Wracając do płyty, zawiera ona utwory przepełnione głębią, mamy szeroką gamę tekstów biblijnych, z których każdy oferuje pomocne Słowo Życia. Płyta jest tak niesamowicie skonstruowana, że praktycznie każdy znajdzie coś dla siebie. Na potwierdzenie tego mogę dodać, że na naszą 6-osobową rodzinę jest aż 5 różnych ulubionych piosenek. Utwory różnią się między sobą charakterem wykonania - są te bardziej radosne, "taneczne" i te bardziej refleksyjne i nostalgiczne. Tak, że dla każdego coś dobrego! Zwieńczeniem natomiast całego krążka jest oczywiście Hymn ŚDM, który obecnie ma szczególnie symboliczny charakter, bo jest przypomnieniem wydarzeń, które mogliśmy niedawno przeżywać. 

Jeszcze większego wydźwięku tekstowi nadaje oczywiście muzyka i jej wykonanie. Choć na pierwszy plan zawsze wychodzi Ola, główna wokalistka, to wszystkim należą się ogromne brawa. Moje ulubione fragmenty to te, gdzie śpiewa cały chór ukazujące niesamowicie siłę zjednoczonego Kościoła. Do tego wszystkiego dodajmy jeszcze, że grafika i oprawa wizualna jest piękna i mamy płytę moim zdaniem idealną.

Gdyby ktoś chciał poczuć przedsmak płyty to serdecznie polecamy kanał zespołu w serwisie YouTube!

I na koniec, żeby Was jeszcze trochę bardziej  zmotywować ogłaszamy konkurs, którego regulamin jest bardzo krótki:

Należy w komentarzu do tego posta lub na naszym profilu na FB napisać, który (i dlaczego) według Was fragment Pisma Świętego powinien wziąć teraz na "warsztat" Kuba Blycharz? Całkowicie subiektywne rozstrzygnięcie konkursu nastąpi 15.09.2016 r. w okolicy południa a zwycięzca otrzyma płytę niemaGotu z odpowiednimi autografami :)

Zapraszamy do zabawy! 

Szczerze polecam, Kuba
 

"Cztery rzęsy nietoperza" - Hanna Kowalewska - recenzja

Okładka książki Cztery rzęsy nietoperzaJest to kolejna książka autorki z serii o Zawrociu, już szósta, która podbiła serca wielu kobiet i trafiła na listę bestsellerów. Hanna Kowalewska ukończyła filologię polską na Uniwersytecie im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i Studium Scenariuszowe przy PWSF w Łodzi. Debiutowała na łamach prasy w 1985 roku. Kowalewska należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Matylda, główna bohaterka powieści, rodowita warszawianka przeprowadziła się niedawno do domu odziedziczonego po babci w Zawrociu. Jest w ciąży, a jej partner wyjechał do Stanów Zjednoczonych, by układać muzykę do nowego filmu i wyjaśnić różne sprawy. Tymczasem Matylda znajduje na swojej klamce przyklejoną spreparowaną żabę. Wkrótce pojawiają się kolejne martwe zwierzęta. Ponadto ma rodzinne problemy.

Czy Matylda się przestraszy i wróci do Warszawy?
Czy rozwikła zagadkę martwych zwierząt?
Czy pogodzi się z rodziną?

Przeczytajcie, a dowiecie się sami.

Według mnie książka jest przeznaczona bardziej dla dorosłych osób, ale to nie znaczy, że nie jest ona odpowiednia dla młodzieży.  Dowodem na to jest śledztwo Matyldy i różne epizody z jej życia. Książkę czyta się łatwo, przyjemnie. To „lekka” lektura, odpowiednia do odpoczynku, relaksu, uprzyjemnienia sobie czasu. I co najważniejsze - nie jest nudna!

Serdecznie polecam tę powieść, chociaż na początku nie byłam do niej przekonana. Białe jak śnieg kartki, zapach kleju zamiast tuszu, wszystko było nie tak jak powinno. Początek był zaskakujący i dziwny, ale z każda stroną przekonywałam się do niej. To świetna książka, polecam każdemu.


Paula, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego. 

środa, 24 sierpnia 2016

"Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie" - Jessica Knoll - recenzja

Okładka książki Najszczęśliwsza dziewczyna na świecieTifAni FaNelli ma wszystko. Kobieta sukcesu to o niej mało powiedziane:

Narzeczony? - Przystojniak z bogatą kartą kredytową.
Pierścionek zaręczynowy? - Nie każdego celebrytę byłoby na taki stać.
Kariera? - Redaktorka magazynu Women's Magazine w rubryce o seksie.
Mieszkanie? - Apartament na Manhattanie.
Tajemnica? - Jest.

TifAni FaNelli bardzo stara się być idealna i perfekcyjna. Z profesjonalnym uśmiechem oraz olśniewająco białymi zębami kreuje swoją własną rzeczywistość. Stwarza iluzje dotyczące siebie samej. Przecież nie może pokazać innym, że ma jakieś słabości. Dlatego dostosowuje się do rozmówcy, perfekcyjnie ubiera, dba o najmniejsze drobiazgi. Ludzie uważają ją za najszczęśliwszą dziewczynę na świecie. Czy może jej czegokolwiek brakować? Czy na tej pięknej powłoce może pojawić się jakaś rysa?

Zachowanie Ani jest uwarunkowane przez jej przeszłość. A dokładnie przez wydarzenia, które miały miejsce 14 lat temu, gdy dziewczyna chodziła do szkoły średniej. Ale co takiego się wydarzyło? Ta zagadka jest z czytelnikiem prawie do ostatniego zdania. Napięcie rośnie tym bardziej, że do najszczęśliwszej dziewczyny zgłasza się stacja telewizyjna, która chce nakręcić film dokumentalny na ten temat. Czytelnik denerwuje się coraz bardziej. O co chodzi? Jakie wydarzenie było aż tak straszne, że zainteresowała się nim telewizja?  Przecież 14-letnia Ani to była otyła nastolatka z kompleksami, która wcale nie należała do szkolnej elity... A wręcz przeciwnie. Należała do grupy wyrzutków, którzy jedynie mogli pomarzyć o byciu w blasku fleszy, czy po prostu na szczycie hierarchii szkolnej popularności. Z tego, powodu życiowym celem Ani stało się stworzenie idealnego obrazu siebie, dzięki któremu pokaże światu, że nie jest już tamtą pulchną dziewczyną.

Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie to opowieść, która na długo zostaje w pamięci czytelnika. To jedna z tych pozycji o których myśli się jeszcze przez jakiś czas i zastanawia nad życiem bohaterki, a także swoim własnym. Ani to mistrzyni iluzji. Tak naprawdę jak i my. Kto z nas nie stara się sprawiać wrażenia człowieka sukcesu? Myślę, że wielu z nas kreuje się na szczęśliwców. W dzisiejszym świecie nie ma miejsca na słabość, brzydotę czy chorobę. Wszystko musi być idealne. Dużą zaletą tej książki jest to że piętnuje dzisiejszy materializm oraz miłość do perfekcyjnej powłoki, a ujawnia prawdę, czyli fakt, że życie wcale nie składa się najlepszych ubrań, pieniędzy, kosztownych aut i genialnych zdjęć na Instagramie.
     
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą pozycją, bo nie sądziłam, że można tak dobrze scharakteryzować bohaterkę. Bo Ani to nie tylko powierzchowna materialistka i zimna kobieta bez serca. Nie. Ona jest przede wszystkim zagubioną w świecie dziewczyną, która próbuje żyć mimo tragicznych wydarzeń. Autorka pokazuje nam na jej przykładzie, że nie można odciąć się od swojej przeszłości, bo to ona nas kształci, więc albo ją zaakceptujemy i damy sobie radę lub po prostu będziemy się męczyć całe życie. Z swoim życiem trzeba się pogodzić, ale i nie tracić wiary w swoje marzenia.
     
Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie to książka, którą czyta się bardzo szybko, mimo, że tematyka nie należy do najłatwiejszych. Im bardziej zagłębiamy się w fabułę, tym akcja staje się mroczniejsza i bardziej tajemnicza. Uśmiech nie zawsze znaczy zadowolenie. Częściej jest to symbol kłamstwa. Czytelnik próbuje odgadnąć, kto jest dobrą postacią, a kto jedynie udaje życzliwość. Jest to jednak trudne, ze względu na pogłębione portrety psychologiczne bohaterów. To dodatkowa zaleta powieści, że nie jest taka oczywista.
     
Ani podjęła w końcu decyzję, którą mam nadzieję poznacie, po lekturze tej książki. I my Czytelnicy, nie bójmy się krzyczeć o nasze marzenia.
      
Jessica Knoll rzuciła pracę w Cosmopolitanie, by napisać debiutancką powieść. Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie błyskawicznie znalazła się na szczytach bestsellerów, została okrzyknięta najgorętszym debiutem roku i otrzymała nominację do prestiżowej Nagrody im. Edgarda Allana Poe. Reese Whitherspoon pracuje już nad ekranizacją książki.


Nikki, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.

"Skradzione życie" - Allen Eskens - recenzja

Okładka książki Skradzione życie

Allen Eskens to autor powieści kryminalnych, znany głównie z nagrodzonej wieloma wyróżnieniami książki "Pogrzebane życie".

Detektyw Alexander Rupert przechodzi ostatnio ciężki okres - jego życie zawodowe i prywatne zaczyna się rozpadać, a on nie potrafi sobie z tym poradzić. Żeby odciągnąć swoje myśli od problemów, podejmuje się rozwiązania z pozoru łatwej sprawy mężczyzny, który zginął w czołowym zderzeniu z innym samochodem. Podawał się on za Jamesa Putnama - przynajmniej pod takim nazwiskiem znali go znajomi i narzeczona. Gdy jednak zdjęcia ciała zostają wysłane do brata Putnama, ten z całą pewnością zaprzecza, że kiedykolwiek wcześniej widział tego mężczyznę.
Alexander dążąc do odpowiedzi, coraz bardziej zagłębia się w tajemnicach przeszłości, która nigdy nie powinna zostać odkryta...
I może to zagrozić nie tylko jemu.

"Skradzione życie" posiada wszystkie cechy dobrej powieści kryminalnej - zagadka do rozwiązania, szybkie tempo akcji, broń, krew, po drodze zmysłowa kobieta lub dwie. Niewiele brakowało, żeby odłożyć ją na półkę z piątką w dzienniku - a konkretnie pewnych elementów, które tworzą podziwiane przez ludzi bestsellery. Rozwinięcie niektórych wątków. Odkrycie emocji bohaterów, choćby w małym stopniu. Więcej opisów, które nadałyby całości rumieńców. Tego czegoś, co sprawia, że o książce się pamięta.

Z drugiej strony, można uznać tę surową prostotę za celowy zabieg - głównym bohaterem jest mężczyzna, a dzięki niej powieść można sklasyfikować jako typowo męską. Szybko wciąga, szybko zaciekawia i intryguje, szybko się ją czyta, ale niestety... szybko się też kończy.

Na pewno pokochają ją fani akcji w czystej postaci, którzy nie lubią zawracania głowy pobocznymi wątkami - tacy czytelnicy w końcu też istnieją. Myślę jednak, że dla całej reszty "Skradzione życie" będzie tylko emocjonującą odskocznią od rzeczywistości. Albo ją pokochacie, albo w sekundzie odejdzie w zapomnienie.

Nika, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Burda Media. 

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

"Aleksandra" - Osyp Nazaruk - recenzja

Aleksandra - Nazaruk OsypKim była rudowłosa piękność, która zamieszkała w sercu władcy Imperium Osmańskiego?

     Dzięki bijącym rekordy popularności tureckim produkcjom na ekranach polskich odbiorników zagościł serial Wspaniałe Stulecie. Już długo nic nie przyciągnęło tak szerokiej skali odbiorców - od nastolatków po starsze pokolenia, które zostały urzeczone, przez przepych i kolor XVI-wiecznego Imperium Osmańskiego. Dzięki zdobytej popularności ludzie zaczęli interesować się historią, a zwłaszcza losem rudowłosej intrygantki - Hürrem. 

Czy żyła naprawdę? 
Czy serial oddaje rzeczywistość? 
Skąd była i jakim cudem zawładnęła sercem najpotężniejszego mężczyzny tamtych czasów?

      Hürrem żyła naprawdę. Jest autentyczną postacią historyczną. Aleksandra Lisowska (Olesia) była zwykłą dziewczyną z kresów Rzeczypospolitej. Córka proboszcza cerkwi Świętego Ducha miała zamiar wyjść za mąż Stefana Dropana, syna kupca lwowskiego. Niestety, w dniu zaślubin została porwana przez Tatarów, którzy spalili wioskę oraz zabrali w jasyr innych jeńców. Biedna Olesia przeszła, i to dosłownie długą i ciężką drogę nim dotarła na targ niewolników w Konstantynopolu, a potem do haremu sułtana Sulejmana II Wspaniałego. Od niewolnicy do sułtanki dzieliła ją jeszcze przepaść, ale Hürrem mimo wszystko wiedziała jak powinna się zachować i jak o siebie zadbać by osiągnąć swój cel, jakim było rozkochanie w sobie władcy trzech kontynentów. Nie chcę opowiadać całej historii rudowłosej cudzoziemki, bo pewnie większość osób i tak ją już zna, a jeśli ktoś nie poznał jej losów to szczerze polecam historię kobiety z kresów Rzeczypospolitej!

      Aleksandra jak na swoje czasy była bardzo odważna i pewna siebie. Wiedziała czego chce, nie zniechęcały jej żadne przeszkody. Knuła, intrygowała, spiskowała, ale wszystko robiła z miłości do sułtana i swojej gromadki dzieci. I właśnie dlatego mimo tych wszystkich złych rzeczy, których się dopuściła jest wzorem kobiety silnej, która mimo upływu setek lat może być inspiracją dla wielu dziewczyn.

      Książka Osypa Nazaruka została napisana w latach 30. ubiegłego wieku, odbiega więc od kanonu  dzisiejszej, łatwej i prostszej literatury. Powieść nie została napisana też podczas ,,gorączki" na tureckie seriale, bo to po prostu niemożliwe. Ale niestety z braku akcji, i jakiś większych emocji książka ta niespecjalnie mi się spodobała, mimo wielkiego podziwu dla samej bohaterki oraz jej osiągnięć. Jednakże zdecydowanym plusem Aleksandry jest fakt, że akcja skupia się na dziejach Hürrem przed jej pobytem w haremie sułtana, mamy więc możliwość poznania genezy jej silnej woli i woli walki. Tak samo możliwe jest poznanie zwyczajów tatarskich - traktowania jeńców, jak się zachowywali. Jeśli jednak, czytelnik pragnie skupić się na losach rudowłosej sułtanki w seraju, to niech sięgnie po zbeletryzowaną historię Olesi.

   Osyp Nazaruk urodził się w 1883 roku w Buczaczu. Był publicystą, dziennikarzem i pisarzem, a także prawnikiem i działaczem partyjnym. Interesowała go tematyka narodowo - wyzwoleńcza i historyczna, szczególnie postacie Roksolany oraz Jarosława Ośmiomysła - powieść poświęcona księciu halickiemu cieszyła się wielką popularnością wśród czytelników, weszła nawet do kanonu lektur szkolnych. Nazaruk podróżował po świecie. Przez pewien czas mieszkał w Wiedniu, gdzie zdobył tytuł naukowy doktora praw na Uniwersytecie Wiedeńskim. Po powrocie n Ukrainę dużo pisał i publikował, następnie wyjechał do Kanady, a później do USA. Ostatni rok swojego życia Nazaruk spędził w Krakowie, gdzie zmarł w 1940 roku i został pochowany na Cmentarzu Rakowickim. Pozostawił po sobie dużą spuściznę literacką, która na pewien czas została wycofana z bibliotek i zaliczona do kategorii nacjonalistycznych, a nazwisko Osypa Nazaruka zniknęło ze spisu ukraińskich pisarzy. Dopiero od niedawna autor i jego utwory wracają do czytelnika.


Nikki, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa MG. 

"Amelia i Kuba. Stuoki potwór" - Rafał Kosik - recenzja

Okładka książki Amelia i Kuba. Stuoki PotwórJako, że autorem tej książki jest Rafał Kosik, który napisał także serię ,,Felix, Net i Nika”, zawsze chciałam którąś z historii o Amelii i Kubie przeczytać. Serię o warszawskich nastolatkach bardzo polubiłam, ponieważ czytając ją mogłam się rozluźnić i pośmiać, a fabuła zawsze była mocno wciągająca. Sięgając po tę książkę miałam bardzo duże oczekiwania co do niej, ale również obawiałam się, że nie będzie tak dobra jak pozostałe działa tego autora, które miałam przyjemność przeczytać.

Książka opowiada o przygodach tytułowych bohaterów oraz ich rodzin i sąsiadów. Fabuła rozgrywa się w nowo wybudowanym warszawskim bloku, przez mieszkańców zwanym ,,Zamkiem”. Mieszkańcy niedawno się do niego sprowadzili i są to m.in. Celebrytka, wścibska Pani Kożuszek, informatyk i rodziny Amelii oraz Kuby. Przeprowadzce w nowe miejsce towarzyszą także różne zmiany jak np. nowa szkoła i nowi koledzy. Pewnego dnia Amelia odkrywa wpis na szkolnym forum, w którym Kuba wyznaje, że ją kocha. Jej szkolni koledzy bardzo się z tego podśmiewują i gdy również jej najlepsza przyjaciółka zaczyna śpiewać drwiącą piosenkę, dziewczynka bardzo się tym przejmuje i chcąc się zemścić w porywie gniewu wrzuca do Internetu ośmieszające ją zdjęcie, nie zastanawiają się nad konsekwencjami. Tymczasem w ,,Zamku” pojawia się domokrążca oraz stuoki potwór. Rada osiedlowa postanawia zamontować monitoring osiedlowy, który okazuje się niebezpiecznie wciągający. Kuba wraz z kolegą konstruują Niepodsłuchiwalne Połączenie Kablowe, do czego używają kabla znalezionego na budowie. Wszystkie sprawy coraz bardziej się komplikują. Okazuje się, że wszystkie pozornie niezwiązane ze sobą wydarzenia tworzą jedną wielką całość. Ale jak?
                
Nie zawiodłam się na tej książce, była pełna humoru, ciekawa, choć według mnie ciut za krótka. Wiele wątków dałoby się jeszcze rozwinąć, ale w sumie to rozumiem, bo książka została napisana dla jedenastolatków i zbyt dużo czytania mogłoby ich znudzić. Również fajną rzeczą dla osób w tym wieku były pewne zasady, które nie były całkiem oderwane z kontekstu, lecz dzięki temu, że były podane na przykładzie bohaterów, mogły silniej na nich oddziaływać. Całość było przedstawiona z perspektywy dzieci ze szkoły podstawowej, co pomaga młodszym utożsamić się z bohaterami, a starszym przypomnieć sobie swoje lata życia spędzone w podstawówce.
Jednak nie tylko to powinno zachęcić starszych. W książce są ujęte także pewne odniesienia do innych książek tego autora, a także do polskiej rzeczywistości lat teraźniejszych.
                
Autor ma wiele ciekawych pomysłów na rozbawienie czytelnika, a także na fabułę książki. Można po nią sięgnąć, aby lekką lekturą oderwać się na chwilę od życia i poprawić sobie humor. Bardzo ciekawą zabawną postacią jest Mi, młodsza siostra Kuby, która za obietnicę otrzymania merynosa pomagała domokrążcy,  to ona spowodowała aferą z wpisem Kuby na forum, a także wiele innych problemów. 
                
Jako, że nie wiem, co można jeszcze więcej napisać już kończę. Polecam tę książkę każdemu, starszy, młodszym, średnim i innym, a zwłaszcza tym, którzy chcę się pośmiać i odstresować. Nie jest to poważna lektura, nie ma pościgów, morderstw i tym podobnych, ale według mnie jest dużo lepsza niż wiele pozornie bardziej obfitujących w akację książek. Doradzam też przeczytać pozostałe części z tej części, za które mam zamiar sama w najbliższej przyszłości się wziąć i mam nadzieję, że będą równie dobre co ta.



Nikana, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Powergraph. 

piątek, 19 sierpnia 2016

"Mongolia. Poszukując szamanów" - Elżbieta Sęczykowska - recenzja

Zapada zmrok. W jurcie, mimo obecności kilkudziesięciu osób panuje niezmącona cisza. Nad paleniskiem unosi się gęsty, biały dym, zanoszący modły ku niebu. W pewnym momencie jedna z postaci gwałtownie się podnosi, a powietrze przeszywa krzyk. To szaman. Na głowie ma opaskę z piór, a ciało okrywa wielokolorowy płaszcz. Przepełniony energią z niebios raz po raz wije się i opada na miękkie skóry zwierząt, którymi wyłożona jest jurta. Ktoś z zewnątrz mógłby to uznać za fragment książki fantastycznej, albo, co gorsza, opis rodem ze szpitala psychiatrycznego. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, jak bardzo by się mylił…

Mongolia to kraj, w którym czas się zatrzymał. Zamieszkują ją plemiona koczownicze, uciekające przed chmarami komarów i watahami wilków. Tam czas mija zupełnie inaczej, nikt się nie przejmuje urwanym mostem i tym, że jedyny możliwy objazd to dodatkowe 1000 km podróży przez nieuczęszczane trasy prowadzące przez stepy, bagna i góry z dala od jakiejkolwiek cywilizacji. Czasami gdzieś w oddali zamajaczy namiot pokryty białym płótnem. To jurta dająca schronienie dla kilkunastu, bądź kilkudziesięciu koczowników. Legenda mówi, że swego czasu zbudowano jurtę mogącą pomieścić nawet 2000 Mongołów skupionych dookoła paleniska, stanowiącego centrum namiotu. To w niej toczy się całe życie koczowniczych plemion. To tutaj szamani odprawiają obrzędy, rodziny przyjmują gości i raczą ich herbatką z mlekiem i solą.

To właśnie o ogromnym dorobku ich kultury, o pięknie mongolskich stepów, życiu codziennym dziewczynek o twarzy tak płaskiej, że ledwo widać nosek z pomiędzy różowych policzków, o niełowieniu ryb i magicznych obrzędach pisze Elżbieta Sęczykowska. Artysta fotografik, muzealnik, członek ZPAE, a z pasji podróżniczka zafascynowana różnorodnymi kulturami świata.

Książka jest napisana w bardzo przyjemny sposób, już po kilku pierwszych stronach skojarzyła mi się z „Ciszą” Stefana Czernieckiego. Tam podróżnik opowiada historię Peru i Ekwadoru, tutaj natomiast udajemy się na spotkanie Mongolii. Kraju, o którym w Polsce nie mówi się prawie nigdy. Tylko co jakiś czas Bilguun Ariunbaatar pojawi się na ekranie TV i przypomni o istnieniu takiego państwa gdzieś daleko w Azji… Elżbieta Sęczykowska natomiast w bardzo miłej atmosferze wprowadza czytelnika w głąb Mongolii. Czytając książkę można bez problemu poczuć się, jak uczestnik prawdziwej wyprawy. Czasami przyjemnej, a czasami naprawdę niebezpiecznej. Kolorowe zdjęcia tylko urozmaicają tę podróż w nieznane.

Zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona faktem, że autorka zgrabnie przemykała od opisu tradycji mongolskich plemion do relacji z wyprawy.  Nie przynudza, opowiada o wszystkim, co mogłoby zainteresować czytelnika. Od strojów, poprzez politykę, na jadłospisie kończąc. Każdy aspekt mongolskiej kultury i element mongolskiego krajobrazu został tutaj bardzo dokładnie przedstawiony, a w większości także opatrzony autorskim zdjęciem. Krótko mówiąc – wystarczy przeczytać, by bez pamięci zakochać się w Mongolii!


Ananaska, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Burda Media. 

wtorek, 16 sierpnia 2016

"Weź mnie za rękę" - Tove Alsterdal - recenzja

Okładka książki Weź mnie za rękę
Tove Alsterdal to szwedzka dziennikarka, dramatopisarka, autorka scenariuszy filmowych i książek kryminalnych. Znana jest z debiutanckiej powieści "Kobiety na plaży" i bestsellera "Grobowiec z ciszy".

Pewnego wieczoru mieszkańcy szwedzkiego osiedla stają się niechcianymi świadkami przykrego wypadku - młoda kobieta, Charlie Eriksson, wypada z balkonu swojego mieszkania w wieżowcu. Policja klasyfikuje incydent jako samobójstwo, uznając dziewczynę za pragnącą swojej śmierci narkomankę. Jej siostra, Helen, nie potrafi jednak pogodzić się z taką wersją wydarzeń i rozpoczyna prywatne śledztwo. Udaje jej się odnaleźć osobliwego świadka, którego słowa jednoznacznie wskazują, że w grę wchodzi obecność osoby trzeciej...

Charlie musiała zostać zamordowana.

Kolejne tropy odsłaniają prawdę o wiele bardziej skomplikowaną, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Wraz z nowymi poszlakami Helen odkrywa duchy przeszłości, które mogą zagrozić jej tak samo, jak jej siostrze...

"Weź mnie za rękę" to spójna, trzymająca w napięciu, czasami brutalna powieść, oparta na prawdziwych zbrodniach, dokonywanych w Argentynie w latach 1976-82. Rzeczywistość przeplata się w niej z fikcją, a teraźniejszość z przeszłością, tworząc specyficzny klimat książki i pozwalając czytelnikowi być zawsze jeden krok przed Helen. Dzięki temu jesteśmy jak widz horroru, mogący krzyczeć "Nie idź tam!" - wciąż nie wiemy do końca co się stanie, ale mamy swoje  podejrzenia,  które podnoszą nam poziom adrenaliny we krwi i zaskakują jeszcze bardziej, gdy się nie sprawdzają. Podobała mi się wyważona ilość opisów i retrospekcji, płynna narracja, która sprawia, że nie chce się odkładać tej książki na półkę, wszystkie niespodziewane tropy, metody śledcze bohaterki oraz, oczywiście, zakończenie. Nie mogę o nim powiedzieć więcej, niż to, że jest równie zaskakujące co całość.

Jesteście ciekawi? Przeczytajcie! Na pewno nie pożałujecie ;)

Nika, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Akurat.