tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

poniedziałek, 30 listopada 2015

"Arena szczurów" - Marek Krajewski - recenzja

Okładka książki Arena szczurówŻycie. To naturalne, że w chwili niebezpieczeństwa każdy chce je ocalić. Pytanie tylko za jaką cenę...
                
Edward Popielski przebywa w nadmorskim Darłowie. Pod fałszywym nazwiskiem (Antoni Hrebecki), naucza w szkole matematyki i łaciny. Choć pozostaje czujny w każdej sytuacji, nawet on nie jest w stanie przewidzieć tego, co się wydarzy...
Śledztwo, którego przeprowadzenia podejmie się Popielski, zawiedzie go w najmroczniejsze zakamarki Darłowa i zmusi do udziału w scenach, rzec by się chciało, iście dantejskich. Detektyw będzie musiał podjąć wiele trudnych decyzji. Czy uda mu się wybrać te właściwe? Najlepiej sami oceńcie...
                
Nie chcę wprowadzać Was głębiej w fabułę, bo okazuje się ona być o wiele bardziej zawiła, niż mogłoby się na początku wydawać. Właśnie dlatego uważam, że im mniej będziecie wiedzieć, tym lepiej, bo będziecie mogli sami odkrywać mroczne sekrety darłowskiej przeszłości... No, nie do końca sami. Cała rzecz w tym, że książka jest nie tylko o Popielskim, ale i o jego synu, który stara się odkryć przeszłość zmarłego już ojca, prowadząc śledztwo na własną rękę. Czy odkryje całą prawdę? I czy na pewno chce ją poznać...?
                
Nie czytałam wcześniej książek Marka Krajewskiego, więc logicznie - nie miałam do czynienia z Popielskim, zanim nie sięgnęłam po "Arenę szczurów". Jest to ostatnia część z serii o tym bohaterze, co w żaden sposób nie przeszkodziło mi w lekturze. Powieść jest mroczna, zawiła i przede wszystkim, niesamowicie wciągająca. Choć z początku może wydawać się "tylko" dobrym kryminałem, przez swą wielowątkowość wyłamuje się ona ze znanych schematów i tworzy coś o wiele bardziej intrygującego. Uwierzcie mi, nawet jeśli wydaje się Wam, że czegoś się spodziewacie - nie jest to prawda. A już na pewno nie jesteście w stanie przewidzieć zakończenia...
                
Reasumując, mnie "Arena szczurów" przypadła do gustu nawet bardziej, niż bardzo. Uwielbiam dobrze napisane, mroczne kryminały, a poza tym doceniam książki, których akcja rozgrywa się w Polsce, tym bardziej, że w moje ręce zwykle wpadają pozycje skandynawskie bądź amerykańskie (jeśli mówimy oczywiście o moich ulubionych gatunkach, tj. kryminałach i thrillerach).

"Arenę szczurów" polecam każdemu, kto - podobnie jak ja - od schematycznych powieści woli  pełną zwrotów i zapętleń akcję, podczas trwania której wielokrotnie na szalach losu waży się życie głównych bohaterów. No, i może jeszcze tym, którzy chcą się dowiedzieć, skąd wziął się tytuł, albo jakie znaczenie dla życia ludzkiego może mieć wątpliwej jakości konserwa rybna.


Artichoke, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

środa, 25 listopada 2015

"Dzieci dyktatorów" - Claude Quétel, Jean-Christophe Brisard - recenzja

Okładka książki Dzieci dyktatorów
Dzieciństwo. Najsłodszy i najbardziej beztroski okres w życiu. Jednak nie dla każdego. Jak dziecko ma zrozumieć, że jego tatuś jest odpowiedzialny za śmierć mnóstwa osób i, że w każdej chwili jego samego lub mamusię, mógłby kiwnięciem palca rozkazać rozstrzelać. Historia często zapomina o tych najmniejszych wplątanych w wir wojen i dyktatury. Synowie i córki okrutnych władców, którzy nie cofali się przed niczym. Różnie skończyli. Niektórym zniszczyło to życie raz na zawsze, inni kompletnie się tego wyparli, innym nieco nawet wszystko ułatwiło. Nieliczni przejęli po swych ojcach władzę...

Dzieci Stalina, Łukaszenki, Mussoliniego, Castro, Pinocheta, Kim Dzong Ila, Mao Zedonga, Mubaraka, Husajna, Franco i innych. W sumie jedenaście historii. Każda inna na swój sposób. Opowiedziana w bardzo ciekawy sposób. Fabuła jest wartka, rozdziały na tyle krótkie, żeby można było szybciutko przeczytać kilka ,,przy okazji", co jest ogromną zaletą. Temat jest na tyle ciekawy, że nietrudno o porywającą książkę. Jednak oczywiście, niektóre rozdziały są bardziej ciekawe, niektóre mniej. Wstyd się przyznać, ale części dyktatorów po prostu nie znałam. Dlatego np. rozdział o Stalinie zaciekawił mnie bardziej niż o Mobutu. Z tego powodu muszę stwierdzić, że brakuje mi pewnego wprowadzenia przed każdym z rozdziałów. Owszem, występuje ono, ale w niewielkiej, chciałoby się rzec, okrojonej formie. Oczekiwałabym np. więcej konkretnych danych, statystyk liczb zgonów itp., w celu głębszego zrozumienia istoty całej problematyki dyktatury danego człowieka. Jednak, mimo tej drobnej niedogodności, książka naprawdę wciąga. Czyta się ją wyjątkowo przyjemnie, w dodatku mamy tutaj wyjątkowo ciekawą lekcję historii.

Polecam!

Sheri, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

wtorek, 24 listopada 2015

"Sekta Egoistów" - Eric-Emmanuel Schmitt - recenzja

Okładka książki Sekta egoistów
Jak by to było być jedynym prawdziwym bytem na tej ziemi? Być Bogiem? Kimś, kto stworzył wszystko ku swej uciesze?

Ten dość kontrowersyjny pomysł, poddaje Eric-Emmanuel Schmitt w swojej książce „Sekta Egoistów”. Opowiada on historię trzydziestokilkuletniego badacza wieków średnich, który pisze pracę doktorancką. Jednak pewnego dnia zaczyna mieć jej dość. Żmudna praca nie daje efektów, a sala pełna naukowców przypomina mu wystawę muzealną lub żywe trupy, zagłębione w tylko sobie znanych odmętach historii. Pewien traf losu chce, że młody badacz odnajduje trop „Sekty Egoistów”. Zaciekawiony zaczyna szukać informacji, a badania zostają w tyle.

Czy odnajdzie tajemniczego twórcę sekty?
Co oznaczają tajemnicze liściki rzucające nim po całym świecie?

Cóż, tego dowiecie się z książki, która dla mnie jest mini arcydziełem. Na 200 stronicach opisać tak niesamowitą historię, która pochłania bez reszty i na dodatek zafundować czytelnikowi zwrot akcji w najmniej spodziewanym momencie. Słowem, książka obowiązkowa.

Język, jakim została napisana książka jest bardzo prosty, ale zarazem urzeka. Idealnie oddaje charakterystykę epoki i sprawia, że czytelnik zżywa się z bohaterami, a nawet bierze udział w wydarzeniach.

Według mnie „Sekta Egoistów” jest świetnie zbudowaną powieścią, w której było wszystko, co kocham: historia, tajemnica i umiarkowane opisy. Autor nie rozpisuje się nad wyglądem pokoju, w kilku słowach, konkretnie i na temat informuje gdzie jesteśmy. Pełen podziw za zakończenie, które … w sumie sami przekonajcie się, jakie jest.

Ja powiem tylko tyle, że szczerze polecam.

Dydelf, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

poniedziałek, 23 listopada 2015

"Plaster miodu" - Adam Szustak - recenzja

Plaster miodu
                „Jeśli wziąłeś tę książkę do ręki, to znak, że nadszedł twój czas. Czas na zmiany!”


Ojciec Adam Szustak OP jest chyba najbardziej rozpoznawalnym dominikaninem w obecnych czasach. Jego rekolekcje, kazania, książki i konferencje trafiają do rzeszy młodych ludzi w całej Polsce. Miałam okazję być na kilku jego mszach… To nie jest rutynowe wydarzenie, jakie ma miejsce co tydzień w kościele. To prawdziwe spotkanie młodych, podczas którego wiele się można dowiedzieć i dosłownie zostać porwanym przez słowa Szustaka.

„Plaster  miodu” też taki jest! To pierwsza książka ojca Adama, którą przeczytałam. Nie jest to zwykła powieść, ani nawet poradnik. To swojego rodzaju kalendarz adwentowy. Oczywiście można ją przeczytać na raz i otrzymać ogromną dawkę tematów do przemyśleń, ale można też czytać ją zgodnie z datami zamieszczonymi przy każdym fragmencie. Książka jest lekko stuningowanym zapisem zeszłorocznych rekolekcji, które były emitowane jako słuchowisko. Każdy dzień składa się z fragmentu rekolekcji adwentowych, rozmyślań Szustaka, dobrych rad i nauki, które są pierwszą częścią – do przeczytania. Po niej następuje modlitwa specjalnie przeznaczona do wypowiedzenia tego jednego dnia. Ostatnim elementem jest zadanie. Może to być po prostu „pomyśl, co mógłbyś zrobić jutro dla innych?”, ale może to też być coś w stylu „wypisz wszystkie swoje dzisiejsze dobre czyny, a potem je pokreśl, wyżyj się na tej stronie”. Motywujące.

Adam Szustak zgromadził ogromne grono słuchaczy. Klasztor Dominikanów pęka w szwach, gdy ma on prowadzić mszę. To chyba jedyny ksiądz, jakiego było mi dane poznać, którego słowa trafiają prosto do serca młodych. Prostym językiem, podobnym do tego, którego używamy na co dzień, tłumaczy sprawy, których nie da się ogarnąć umysłem. I robi to skutecznie.

Można tę książkę potraktować, jako pewien rodzaj pamiętnika. Niekoniecznie religijnego. Wystarczy wykonywać zamieszczone „sprawy do załatwienia”, a życie z każdym kolejnym dniem stanie się prostsze. Przygotujemy się do przeżywania Świąt, może zbliżymy do Boga. Wszystko zależy od podejścia, a „Plaster miodu” nie tylko osłodzi życie, ale skieruje je na właściwe tory! Zachęcam do lektury, ale także do przesłuchania internetowych nagrań rekolekcji i konferencji o. Adama. Z pewnością będzie to dla Was niezapomniane przeżycie!


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

piątek, 20 listopada 2015

„Nic bardziej mylnego” - Radek Kotarski - recenzja

Okładka książki Nic bardziej mylnegoRadek Kotarski znany jest głownie, jako twórca Polimatów- popularnego kanału na YouTube, na którym znajdziemy ogrom filmików z informacjami na przeróżne tematy. Od pochodzenia wulgaryzmów, poprzez klątwę piątku trzynastego, na udarze mózgu kończąc.

Perfekcyjna dykcja, nienaganny wygląd oraz przejrzyście opowiedziane fakty z historii Polski i świata, a także problemy dnia codziennego, na które może zwrócimy uwagę, ale się dłużej nad nimi nie zastanawiamy i nie szukamy odpowiedzi. W takim wypadku wystarczy wskoczyć na kanał Radka Kotarskiego i wszystkie odpowiedzi staną przed nami otworem. Ta książka jest zbiorem kilkudziesięciu takich Polimatów w wersji papierowej. Kilka rozdziałów zostało podzielonych ze względu na tematykę. Historia, zwierzęta, życie codzienne, itd.

Kotarski jest mistrzem w wymyślaniu chwytliwych tytułów. Co drugi sprawia, że chce się zajrzeć do środka i zobaczyć co takiego kryje się pod zachęcającym początkiem. Czy "Siedem lat z gumą balonową", "Człowieku, odłóż tę dżdżownicę!" lub "Burza w szklance kawy" nie zachwycają?
Tytuł przyciągnął, a wnętrze to esencja wiedzy. Nektar z encyklopedii świata. Autor pisze to o takich mitach jak przyklejanie się gum do żołądka, budowa piramidy przez niewolników, czy szkodliwość kawy. Jaki wpływ te oczywiste oczywistości, jak by się mogło wydawać, miały na nasze społeczeństwo?  Czy z wiedzą podaną przez Radka coś by się zmieniło?

Wyrafinowany język, jakim posługuje się twórca "Polimatów", już od pierwszego zdania zapowiada, że będzie mowa o czymś mądrym. Bo o prostych rzeczach tak ładnie się nie mówi. Czytając książkę słyszałam w głowie jego głos opowiadający o tym, co napisał. To chyba jedna z tych osób, o której myśl od razu w głowie materializuje jego małą kopię i odgrywa rolę wszechwiedzącego głosu. Swoistego lektora, którego zadaniem jest idealnie i z odpowiednią intonacją przeczytać tekst.

Ciekawostki wbrew pozorom nie zawsze będą się zaliczać do wiedzy bezużytecznej. Czasami nawet okażą się wartościowymi wiadomościami, którymi można zagiąć nauczyciela (szczególnie od historii i języka polskiego) lub znajomych. Polecam chcącym poszerzyć swoją wiedzę nawet w najdziwniejszym kierunku!


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

"Ember in the ashes. Imperium ognia. – SabaaTahir - recenzja

Sabaa Tahir  urodziła się w Anglii, lecz swe dzieciństwo spędziła w Kalifornii, gdzie jej rodzice prowadzili hotel na pustyni Mojave. Obecnie Sabaa Tahir mieszka wraz z rodziną  w San Francisco.

Okładka książki Ember in the Ashes. Imperium Ognia
Elias jest uczniem Czarnego Klifu, słynnej akademii, gdzie kształcą się Maski – groźni i bezwzględni żołnierze. Wydaje się, że żaden z jego kolegów nie ma wątpliwości co do ich ,,misji’’, jaką mają wypełniać dla Imperium. Czyżby tylko jeden Elias nienawidził okrucieństwa i ogromnej przemocy w jego przyszłym życiu? Ale Elias ma plan. Niebezpieczny, w którym wiele rzeczy może pójść nie tak, ale jednak jakiś plan, choć może niezbyt chwalebny. Dezercja. Jednak coś, a raczej ktoś, powstrzymuje go od tej decyzji. Jeden moment i machina nie do zatrzymania rusza.

Doprowadza też do spotkania Eliasa z Laią – biedną dziewczyną z niższej klasy. Laia ma sekret. Sekret, który może ją zniszczyć, jeśli ktoś niepowołany dowie się o jej pochodzeniu. Dziewczyna służy najbardziej bezwzględnej ze wszystkich żołnierzy: okrutnej komendantce, która za spojrzenie prosto w oczy, potrafi wyłupić oko. Laia ma jednak przed sobą jeden cel: musi uwolnić brata. A żeby to zrobić, musi pomóc rebeliantom, zdobyć informacje o Czarnym Klifie i nie tylko. Spotkanie tych dwojga, ich decyzje, ich przeznaczenie zmieni losy całego Imperium.

Tylko ile osób zapłaci za to, by Elias i Laia mogli żyć?
Czy dziewczyna odnajdzie brata?
I czy Eliasowi uda się odnaleźć siebie?

Sięgnijcie po ,,Imperium ognia’’.

Przez pierwsze parę rozdziałów nie byłam zbyt dobrze nastawiona do książki. Wydawała mi się nudna, nieciekawa. Jednak w miarę czytania… No cóż, wciągnęłam się i przeczytałam ją w jeden dzień. Ciekawa historia wbijająca w fotel, okrutne realia imperium z krwawą historią, a w tym wszystkim relacja dwóch młodych ludzi, których różni miejsce urodzenia. Co więcej mówić, serdecznie polecam wszystkim fanom książek z elementami fantastycznymi. Według mnie, to idealny prezent na zbliżające się święta. Koniecznie przeczytajcie!


Katia, 15 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Akurat. 

czwartek, 19 listopada 2015

"Magiczne Drzewo. Świat ogromnych" - Andrzej Maleszka - recenzja

Okładka książki Magiczne Drzewo. Świat Ogromnych
Burza powaliła olbrzymi, stary dąb. Było to Magiczne Drzewo. Ludzie nie znali jego mocy i zrobili z drzewa setki przedmiotów. W każdym z nich ukryła się cząstka magicznej siły. Wysłano je do sklepów i od tego dnia na całym świecie zaczęły dziać się niezwykłe rzeczy. Czerwone krzesło było pierwszym, którego właściwości odkryła grupka przyjaciół w pierwszej z książek Maleszki.

Teraz nadszedł czas na poznanie kolejnego elementu układanki. Dosłownie! Puzzle znalezione w domu wychowawczyni Idy mają magiczne właściwości. Idalia jest pierwszą odważną (co z tego, że zupełnie przez przypadek) i dzięki niej trafią do świata ogromnych w poszukiwaniu zaginionego przed pięciu laty synka pani Szulc. W ślad za nią ruszają Kuki, Gabi i mówiący pies Budyń. 

Czy uda im się przetrwać w świecie, w którym wszędzie dookoła chodzą dziesięciometrowi ludzie, a kundelki są wielkości lwów? 
Czy Alik pozna mamę i zechce wrócić do prawdziwego domu?

Tylko Andrzej Maleszka mógłby sprawić, że historia, w której dzieciaki przenoszą się do krainy niczym z bajki o Jasiu Fasoli, wydaje się realna. Ida już chyba nigdy więcej nie będzie narzekać na brak pomysłów gdzie się schować w grze w chowanego. W domu olbrzymów, gdy ukryła się w rondelku, prawie została ugotowana i podana jako dziecko w zupie pomidorowej!

Książkę, mimo prawie pięciuset stron, pochłonęłam w jeden wieczór. Dość duża czcionka ułatwia czytanie, a fotosy dzieciaków, które grały w ekranizacji pierwszej części, przywołują wspomnienia sprzed siedmiu lat, gdy sama zachwycałam się początkami ich przygód.

Akcja książki płynie szybko, dzięki czemu nie nudzi ani przez chwilę. Znajdziemy tu ogrom niesamowitych wydarzeń i mnóstwo humoru, którego nie powinno zabraknąć w książce dla dzieci. Co ciekawe, na historię można patrzeć z różnej perspektywy. Mknąć na poszukiwania Alika razem z dziećmi lub patrzeć na to, co bohaterowie wyprawiają z punktu widzenia olbrzymów. Obydwie opcje są podobne, acz zupełnie inne i zwracają uwagę na problemy społeczeństwa. Przecież ci ogromni, to jednak też ludzie i może to my jesteśmy czymś dziwnym w ich świecie?

Andrzej Maleszka nie tylko zafundował mi cudowny wieczór przy miłej lekturze, dał też radę, którą powinny wziąć sobie do serca wszystkie dzieciaki - Nie trzeba być dużym, żeby zdziałać wielkie rzeczy!

Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 


"Florystka" - Katarzyna Bonda - recenzja

Okładka książki FlorystkaKatarzyna Bonda to pisarka, scenarzystka, dokumentalistka, specjalizująca się w tematyce kryminalnej. W 2010 roku wydała powieść „Tylko martwi nie kłamią”, a w 2012 roku „Florystkę”. W 2014 roku na rynku ukazała się powieść „Pochłaniacz”, pierwsza część serii, której główną bohaterką jest profilerka Sasza Załuska. W tym roku możecie już dostać drugą część tej serii, „Okularnika”.

Hubert Mayer w jednym ze swoich śledztw popełnił znaczący błąd określając profil sprawcy, dlatego porzucił pracę w policji. Po zaginięciu w Białymstoku małej Zosi, stary przyjaciel prosi Huberta o pomoc w rozwiązaniu tej zagadki. Do pomocy zostaje mu przydzielona młoda pani psycholog Lena, studiująca w Londynie. Od samego początku w tej sprawie jest wiele wątków do zbadania i nieścisłości. Dodatkowym utrudnieniem jest to, a wszystko na to wskazuje, że sprawa dziewięcioletniej Zosi  jest powiązana z makabrycznym zabójstwem Amadeusza sprzed lat. Jego matka jest znaną i najlepsza florystyką w mieście, która, jak się później okazuje, ostatnia widziała Zosię przed zaginięciem...

„Florystka” Katarzyny Bondy to pierwsza książka tej autorki z jaką miałam przyjemność się spotkać. Ale na pewno nie ostatnią, gdyż już dorwałam „Tylko martwi nie kłamią", z tej samej serii o przygodach psychologa śledczego Huberta Mayera. Oczywiście jak się okazało zaczęłam czytać ostatnią książkę z tej serii, gdyż prawidłowo najpierw powinno się sięgnąć po „Sprawę Niny Frank”, potem po „Tylko martwi nie kłamią”, a dopiero na końcu po „Florystkę”. Ale dzięki temu zauważyłam też duży plus tej serii, a mianowicie to, że spokojnie można zacząć czytać serię od ostatniej części, gdyż jesteśmy w stanie się połapać o co w niej chodzi. Choć muszę przyznać szczerze, że na początku nie mogłam się odnaleźć w bohaterach i wątkach, ale ze strony na stronę było coraz lepiej i już potem nie mogłam się oderwać od tej historii. Kolejnym plusem jest akcja, która trzyma cały czas w napięciu. Co prawda im bliżej końca to już możemy coś podejrzewać i wskazać osobę odpowiedzialną za te zbrodnie. A co do samych bohaterów, to ich też da się polubić, a co najważniejsze, są wykreowani bardzo realistycznie. W dodatku nie mogę zapomnieć o okładce, ponieważ to właśnie ona zachęciła mnie do sięgnięcia po tę lekturę. Podsumowując, szczerze polecam „Florystkę” Katarzyny Bondy. Jest to bardzo ciekawa i wciągająca książka, która mam nadzieje że i was porwie bez reszty.



Grazia, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa MUZA. 

środa, 18 listopada 2015

"Ojciec tysiąca sierot" - Leonard Pluta - recenzja

Okładka książki Ojciec Tysiąca Sierot
W 2015 roku nakładem Wydawnictwa Sport i Turystyka – MUZA SA, ukazała się książka Leonarda Pluty, pt. „Ojciec tysiąca sierot”.

Książka ta, oparta jest na faktach i przedstawia kilka lat z życia katolickiego księdza Franciszka Pluty. Ksiądz Franciszek był kapelanem Wojska Polskiego, ale od swojego przełożonego otrzymał niezwykłą misję przewiezienia polskich sierot do Indii. W 1942 roku ksiądz Pluta wywiózł z Aszchabadu w Związku Radzieckim sto sześćdziesiąt jeden polskich sierot. Już sam początek podróży był niezwykły, gdyż otrzymał on zgodę władz sowieckich na opuszczenie kraju tylko przez sto sześćdziesiąt dzieci. Podróż do upragnionej przez dzieci i ich opiekunów wolności trwała bardzo długo i wypełniona była mnóstwem niebezpiecznych przygód. Pokonanie tej długiej drogi nie byłoby możliwe gdyby nie zaangażowanie wielu osób, na przykład kierownika wyprawy doktora Jasińskiego, polskiego przedsiębiorcy pana Chmury, doktora Kalinowskiego, mechanika pana Walczaka, indyjskich kierowców, opiekunek, a przede wszystkim dzięki odwadze i sile ducha księdza Pluty. Należy podkreślić, że tylko dzięki wielkiemu sercu i hojności indyjskiego Maharadży dzieci mogły opuścić niegościnne progi Związku Sowieckiego i rozpocząć nowe życie w Indiach.
W przeciągu kilkunastu miesięcy udało się uratować i przewieźć do Indii około tysiąca polskich dzieci.

Ksiądz Franciszek Pluta bardzo często bywał w sytuacjach wydawałoby się beznadziejnych, ale nigdy nie tracił nadziei ani wiary w Opatrzność Boską. Dla niego zawsze najważniejsze było dobro dzieci, to o nie przede wszystkim się troszczył. Ksiądz Franciszek zabiegał nie tylko o zapewnienie dzieciom podstawowych potrzeb, takich jak jedzenie, ubranie i mieszkanie, ale niezwykle ważna była dla niego edukacja małych Polaków, a także dbałość o ich rozwój fizyczny i emocjonalny.

Wielkim dowodem miłości i poświęcenia księdza Pluty, który dosłownie ryzykował własnym życiem, było szukanie domów dla sierot w Ameryce.

Czytając tę niezwykłą książkę, zauważałam pewne podobieństwa w postawie życiowej, miłości do Boga i dzieci, pomiędzy księdzem Franciszkiem Plutą i świętym Janem Bosko.

Książka został napisana prostym i bardzo przystępnym językiem. Jest to długa opowieść, ale interesująca, bardzo wciągająca i czasami wręcz nieprawdopodobna.

Serdecznie zachęcam do przeczytania książki Leonarda Pluty, pt. „Ojciec tysiąca sierot” czytelników, których zaintrygowała postać księdza Pluty, a także tych którzy interesują się historią, nie tylko Polski ale i powszechną.


Tilia, 18 lat

Książkę do recenzji otrzymaliśmy od sklepu internetowego empik.com. 

"Treasure hunters. Łowcy skarbów" – James Patterson - recenzja


Okładka książki Treasure Hunters. Łowcy skarbówKim jest James Patterson? Jeśli jeszcze nie słyszeliście tego nazwiska to najwyższy czas przeszukać cały Internet i biblioteki w poszukiwaniu informacji o nim. Jedyny tak płodny literacko człowiek, najlepiej zarabiający pisarz na świecie. Według rankingu Forbes’a w zeszłym roku zarobił niebagatelną sumę 89 milionów dolarów wydając przez ten czas „jedyne” 16 książek. Czy warto po nie sięgnąć? Oczywiście że tak.

“Treasure hunters” to kolejna historia spod pióra Jamesa Pattersona, z którą dane mi było się spotkać. Po zapierających dech w piersiach przygodach z Wisty i Whitem w książce pt. „Ogień” nadszedł czas na kolejne zwariowane rodzeństwo. Beck i Bick to dwunastoletnie bliźniaki. Podczas, gdy Bick piszę tę książkę, Beck umila nam lekturę dzięki klimatycznym ilustracjom.

Zaczyna się świetnie. Szalejący sztorm na otwartym morzu ciska i miota statkiem dzieciaków na wszystkie strony. Ostatkami sił trzymają się masztu by nie zostać zmiecionym z pokładu wprost w bezdenną otchłań czarnej wody. Morze Karaibskie jak na złość sprzysięgło się przeciwko Bickiemu i jego tacie, którzy biegają w tę i we w tę, by zachować obrany kurs i ocalić „Zgubę” (tak właśnie proroczo nazwali statek…). Jednak ona jak na złość z każdym szarpnięciem nabiera coraz więcej wody. Koniec jest bliski. Gdy wiatr umilkł okazuje się, że rodzice zniknęli bez śladu. Teraz rodzeństwo musi odnaleźć wrak pełen skarbów, pokierować potężnym statkiem, odzyskać skradzione dzieła sztuki a do tego teraz jeszcze ci rodzice…

Akcja powieści mknie z prędkością kilkunastu węzłów na godzinę ( w przeliczeniu wychodzi dobre kilkadziesiąt stron szybkiej i luźnej lektury). Historia dzieciaków powala na kolana świetnym poczuciem humoru. Tak jak zakochałam się w poprzednich książkach Jamesa Pattersona, tak ta także porwała moje serce.

Przepełniona zagadkami powieść dla dzieci i młodzieży zachwyci także starszych łaknących przygód prosto spod pióra Pattersona. Chętni odkryć tajemnicę szpiega? Prowadzić tajne misje? A do tego wszystkiego podwodna strzelanina, tajemnicza lista i pytanie co ma wspólnego CIA z piratami? Jeśli tylko chcesz poznać odpowiedź - zapraszam do lektury! A na końcu czeka cię miła niespodzianka.


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak Emotikon. 

"Wiedziałam, że tak będzie" - Katarzyna Pisarska - recenzja

Okładka książki Wiedziałam, że tak będzie!  Kasia Pisarska autorka książki "Wiedziałam, że tak będzie" od zawsze kocha zwierzęta, podróże, gotowanie i pisanie. Mówi o sobie "zwierzolub" lub "psiolog". Inicjuje akcje społeczne takie jak: Weź mnie, Miasto misek, Pocker the Polish DOGtrotter. Jest niepoprawną optymistką, pełną poczucia humoru. Swoje radosne usposobienie i pozytywne podejście do świata z wdziękiem przelewa na papier.

   Czy zastanawialiście się kiedyś, co byście zrobili, gdybyście zostali z dnia na dzień milionerami?
Weronika i Laura - bohaterki powieści Kasi Pisarskiej nieoczekiwanie stają się właścicielkami 17 483 224 euro. Weronika podczas pobytu we Włoszech wygrywa w loterii Enalotto kilkanaście milionów euro. W tej sytuacji nie interesują już ją ostatnie wyczyny męża, który po raz kolejny ją zdradził. Niestety na odbiór nagrody zostaje niewiele
czasu. Przyjaciółki wyruszają w podróż do Mediolanu, by odebrać pieniądze i zmierzyć się z pytaniem, czego tak naprawdę chcą, gdy mogą mieć prawie wszystko. Jednakże nie spodziewają się, że ta podróż może zmienić ich życie.

   „Ponoć nie można być szczęśliwym warunkowo, czyli zakładając, że do szczęścia potrzeba tego czy tamtego, bo wtedy takie szczęście nigdy nie nadchodzi.
 Należy się nauczyć być szczęśliwym, mając to, co się ma.”

  "Wiedziałam, że tak będzie" to niesamowicie pogodna, pełna optymizmu powieść o dwóch kobietach, których los zmienia się z dnia na dzień. Obie przyjaciółki są szalone, wesołe i pełne pozytywnej energii. Jest to także opowieść o miłości, przyjaźni i podróży pełnej przygód, ciekawych miejsc i smakowitych, włoskich potraw. Czytając książkę poznałam zwyczaje, kulturę oraz różne zakątki Włoch.  Autorka pokazuje również brutalną prawdę o życiu bezpańskich psów. Apeluję, aby adoptować psy mieszkające w schroniskach, szczególnie te, które są starsze, gdyż ich szanse na adopcje są bardzo marne. Większość osób chce małe szczeniaki, zapominając o starszych psach. One również mają prawo do miłości i szczęścia.

  Fabuła książki jest lekka, zabawna i przyjemna. Jest połączeniem bajki i komedii, gdyż w codziennym życiu rzadko spotykają nas takie przygody. Akcja toczy się szybko i dynamicznie, a język jest zrozumiały, zarówno dla młodzieży, jak i dorosłych. Już sama okładka zachęca, aby sięgnąć po książkę i ją przeczytać. Od początku, gdy ją zobaczyłam wiedziałam, że bardzo mi się spodoba. Uważam, że wspaniale nadaje się na chłodne, jesienne wieczory.


  Polecam wszystkim, którzy mają odwagę marzyć!

Alexis, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Muza. 

wtorek, 17 listopada 2015

„Łzy księżniczki” – Jean Sasson – recenzja

Okładka książki Łzy księżniczki. Opowieść o życiu w najbogatszym i najbardziej opresyjnym królestwie świataJean Sasson to amerykańska dziennikarka i pisarka, której powieści koncentrują się wokół kultury Bliskiego Wschodu, a zwłaszcza roli kobiet w społeczeństwie. Przez ponad 10 lat mieszkała w Arabii Saudyjskiej, gdzie zaprzyjaźniła się z księżniczką Sułtaną. Za ujawnienie sekretów królestwa grożono jej arabskim więzieniem.

Sułtana pochodzi z królewskiej rodziny Al’Saud. Jest wnuczką saudyjskiego króla i żoną księcia Karima. Jest kobietą odważnie wyrażającą swoje zdanie i nieustannie dążącą do wolności. W dzisiejszych czasach nic dziwnego, prawda? Jednak Sułtana mieszka w państwie arabskim, w których rola kobiet jest mocno ograniczona, zdominowana przez mężczyzn, a sprzeciwienie się zasadom może drogo kosztować – nie tylko ją, ale całą jej rodzinę.

Mimo, że mieszka w jednym z najbogatszych królestw świata, żyje w luksusie, wśród brylantów, wiele kobiet z jej kraju, nie ma tyle szczęścia. Sułtana, bez patrzenia przez pryzmaty kulturowe, opisuje codzienność zwyczajnych Saudyjek. Bez strachu  opowiada o gwałtach, pobiciach, zastraszeniach i mordach jakie spotykają je w biały dzień na ulicy, lecz nikt im się nie sprzeciwi.
Nikt nie wyciągnie pomocnej dłoni, ponieważ obowiązujące prawa i zasady zmieniają wszystkie kobiety w niewolnice.

Jean Sasson spisała wspomnienia Sułtany oraz opowiadane przez nią szokujące historie dotyczące innych kobiet, lub często dziewczynek. Jest to zatrważający obraz, który pomaga nam zrozumieć sytuację panującą na Bliskim Wschodzie i wstrząsa stabilnymi fundamentami naszego rozumienia moralności, opartego na poszanowaniu godności jednostki. Pokazuje jak bardzo zastraszone jest całe społeczeństwo, nie tyko jego żeńska część.

Podoba mi się (o ile można to tak określić), że „Łzy księżniczki” są pisane z punktu widzenia samej Sułtany - nie jest ona osobą trzecią, która przez całe życie miała do czynienia z inną kulturą po czym przyjechała do kraju arabskiego i skwitowała go słowem: „straszne”. Ona żyje tam od zawsze. Widzi plusy i minusy tamtejszych obyczajów na co dzień, co pozwala nam przyjrzeć się im od kulis. Niektóre z opisów mrożą krew w żyłach. Odbieram całość jako pewnego rodzaju prośbę o ratunek. Nie jest on wyrażony bezpośrednio, gdyż całość jest już i tak dość kontrowersyjna, jednak mam wrażenie, że nie dało by się go wyrazić bardziej dosłownie.

Oczywiście nie da się ocenić tej książki pod kątem treści. Nawet jeśli myślimy, że zdajemy sobie sprawę z tego co dzieje się na Bliskim Wschodzie, ta powieść jest zbyt wyrazista, by nas nie zszokować. Myślę, że w dzisiejszych czasach, jest to obowiązkowa lektura dla każdego z nas. Wtedy zaczniemy doceniać wolność, której na co dzień nie dostrzegamy.


Nika, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

"Komnaty" - Sarah Gerdes - recenzja

Okładka książki Komnaty
''Komnaty'' to nietypowa książka dla młodzieży, która niestety według mnie nie przypadnie wszystkim do gustu. 

Opowiada o bliźniętach, którzy pewnego dnia w plecaku swojego ojca, wulkanologa, znajdują magiczną kulę, która przenosi ich w czasie do piętnastowiecznych Chin. Nie w każdej książce występuje wulkanolog i akcja rozgrywa się w starożytnych Chinach, więc było to dla mnie coś nowego i zachęciło mnie do dalszego czytania. Po części się nie zawiodłam. Opisy całego tego miejsca, jak i postaci były na bardzo wysokim poziomie i pozwoliły się przenieść czytelnikowi w te czasy. To ogromny plus, ale ważniejsza jest cała fabuła, wydarzenia, akcja, a to w tej powieści było nieco nudne. Początek był zachęcający, a potem jakby wszystko stawało się coraz bardziej nużące. 

Komnaty to dopiero pierwsza z pięciu tomów całej sagi, ale po przeczytaniu tej książki, chyba nawet z ciekawości nie zajrzę do następnych. Było to na pewno coś nowego w świecie literatury młodzieżowej, pewnego rodzaju odskocznia od tych wszystkich wampirów, wilkołaków, demonów, czarodziejów, wróżek, elfów, czy poszukiwaczy przygód. Pomysł na całą tą opowieść nie był zły, ale wykonanie nie do końca zadowalające...


Olivka :) , 13 lat

Książkę do recenzji otrzymaliśmy od sklepu internetowego empik.com.  

"Srebrzyste wizje" - Anne Bishop - recenzja

Okładka książki Srebrzyste wizjeWitaj w Namid. Świecie, gdzie ludzie nie są panami natury, wszystkie grunty na których mieszkają są dzierżawione, a ich egzystencja zależy tak na prawdę od dobrej woli właścicieli ziem. Tym światem rządzą Inni, terra indigena. To oni byli przed ludźmi. Patrzyli, jak ,,sprytne mięso” uczy się żyć, wykorzystywać naturę. Jednak nie byli - i dalej nie są - do nich przyjaźnie nastawieni. Pozwalają im mieszkać na określonych terenach, wykorzystywać zasoby naturalne, które należą do Zmiennokształtnych.
            
Dzieci Namid, Inni, nie znają słowa kompromis. Są stanowczy i okrutni. Bezapelacyjnie podporządkowali sobie ludzkość w każdym zakątku świata. Osady ludzi żyją w stałym strachu, w żelaznych ryzach od lat. Ale czy na pewno? Nie tak dawno Inni dowiedzieli się, że ludzie przetrzymują, a raczej hodują wieszczki krwi. Są to istoty zdolne przepowiadać przyszłość po przecięciu swojej skóry. Tyle że wieszczki - cassandra sangue też są dziećmi Namid. Zmiennokształtni nie mogą puścić tego płazem. Szczególnie, gdy poznali te tajemnicze istoty bliżej. Meg Corbyn to jedyna wieszczka krwi, której udało się przeżyć poza kompleksem, w którym była przetrzymywana. Schronienie znalazła u Innych i to dzięki niej udało się znaleźć i zlikwidować jedną z farm.
            
Jednak to nie koniec problemów. Wśród ludzi coraz głośniej jest o ruchu Ludzie Przede i Nade Wszystko, wyraźnie wrogi zarówno wobec Innych jak i tych, którzy z nimi współpracują. Czyżby to zapowiadało koniec wieloletniej, trudnej współpracy? Relacje pomiędzy stronami konfliktu stają się coraz bardziej napięte. Czy ludzie przekroczą granicę? Może już to zrobili?
            
Srebrzyste Wizje to trzeci tom cyklu Inni. Ci, którzy znają już Innych na pewno z niecierpliwością czekali na kolejną część. Muszę otwarcie przyznać, że ja też i nie zawiodłam się.  Świetnie wykreowany świat wciąga nas już od samego porządku, a wypuszcza dopiero po ostatniej stronie. Wartka fabuła sprawia, że nie można się oderwać od lektury. Autorka doskonale pokazuje, że Inni często nie rozumieją ludzkich zwyczajów czy powiedzeń, co bardzo urozmaica relacje pomiędzy ludźmi a dziećmi Namid. Bardzo podobało mi się, że tak dobrze widać zderzenie tych dwóch jakże odmiennych światów drapieżników i  kultury zamkniętej w ryzach.
            
Gorąco polecam zarówno Srebrzyste Wizje, jak i dwie poprzednie części… i życzę miłej lektury :)


Iguana, 16 lat       

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Initium.         

poniedziałek, 16 listopada 2015

"Madonna w futrze" – Sabahattin Ali - recenzja

Okładka książki Madonna w futrzeNieprzystosowanie do życia w społeczeństwie.
Samotność wśród tłumu.
Turcja i Niemcy.
On i Ona.
Miłość?

     Młody mężczyzna traci pracę, nie ma grosza przy duszy. Nagle z pomocą przychodzi dawno niewidziany kolega ze szkolnej ławy. Dostaje pracę, a koło jego biurka znajduje się miejsce pracy mężczyzny, który swoją historią zmieni całe jego dotychczasowe życie. Tym człowiekiem jest tłumacz z języka niemieckiego, sędziwy Raif Efendi. Z pozoru – nieciekawy, wręcz nudny i monotonny. Młodego mężczyznę ciekawi, mimo tej niezbyt zachęcającej postawy, zachowanie kolegi z pracy. Wkrótce udaje mu się uchylić rąbek tajemnicy starca.

    Raif Efendi jako młody Turek przyjeżdża do Berlina, tuż po zakończeniu         I wojny światowej. Ma zamiar zdobyć doświadczenie w zawodzie, a następnie wrócić do ojczyzny. Czuje jednakże, że spełnia tylko i wyłącznie oczekiwania ojca. Bagatelizuje więc cel swojej podróży i zagłębia się w sztukę oraz kulturę niemieckiej stolicy. Na jednej z wystaw zachwyca go autoportret młodej malarki. Długo nie może zapomnieć tego niezwykłego obrazu. Aż pewnego dnia poznaje autorkę dzieła plastycznego. Uczucie między tą dwójką stanie się rzeczą wykraczająca poza  normy świata rzeczywistego.

     Akcja Madonny w futrze składa się z dwóch części: pierwsza to wstęp współczesnego mężczyzny który, poznaje historię Raifa Efendiego. Historia Turka jest prowadzona w formie wspomnień. Przytacza on przebieg swojego uczucia do niezwykłej kobiety. Trzeba przyznać, że istotnie, ich więź jest wyjątkowa. Nie jest to zwykła platoniczna miłość z happy endem. Niestety. Chociaż… Dzięki temu, że autor nie koloryzował opowieści,  nabiera ona bardziej rzeczywistego wymiaru, przez co staje się głębsza, zmusza odbiorcę do chwili namysłu.

     Według mnie historia ukazana w tej książce jest piękna. Nie ma zbędnych opisów, choć  autor, przede wszystkim skupia się na przeżyciach wewnętrznych jednostek. Można by się więc spodziewać przydługich, filozoficznych rozmyślań. Nic bardziej mylnego. Akcja mimo tego, toczy się wartko i ciągle trzyma czytelnika w stanie gotowości.

     Prócz tematyki miłosnej, Sabahattin Ali zwraca szczególną uwagę, na problem ,,samotności w tłumie” i ,,poczucia bezsensu egzystencji”. Te motywy nadają powieści wymiar pesymistyczny, lecz dzięki temu zwraca to uwagę odbiorcy. Bohater kreowany przez tureckiego pisarza, ciągle szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania, próbuje odnaleźć ,,w ludziach człowieka’’ oraz zdobyć umiejętność zaufania komuś. Dzięki poruszeniu tych ciągle aktualnych zagadnień powieść wydana w 1943 nabiera uniwersalnego charakteru.
     
Moim zdaniem, Madonna w futrze to bardzo intrygująca pozycja, która powinna zadowolić nawet tych najbardziej wymagających czytelników. Przyznaję, że ta historia zachęciła mnie do poszukiwań innych pozycji tureckiego poety.

     Sabahattin Ali (1907-1948) – poeta, nowelista i powieściopisarz, jeden z pierwszych realistów w nowoczesnej literaturze tureckiej. Skończył szkołę pedagogiczną w Stambule i pracował jako nauczyciel. Podczas dwuletniego stypendium w Niemczech miał okazję poznać zarówno środowisko nacjonalistów, jak i lewicujących studentów – zdecydowanie bliżej mu było do tych drugich. Po powrocie do kraju publikował zbiory opowiadań, wiersze i powieści. Był także współzałożycielem pisma satyrycznego i angażował się w sprawy społeczne, co przypłacił dwukrotnym pobytem w więzieniu. Po wyjściu na wolność w 1948 znajdował się pod ciągłą obserwacją, zaczął myśleć o ucieczce z Turcji – został zabity przez przemytnika podczas próby przekroczenia granicy z Bułgarią.


Nikki, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Rebis. 

"Tajemnica Domu Helclów" - Maryla Szymiczkowa - recenzja

Okładka książki Tajemnica domu HelclówPierwszą tajemnicą jest sama autorka- Maryla Szymiczkowa. To tak naprawdę dwóch literatów: Jacek Dehnel oraz Piotr Tarczyński.
Jacek Dehnel urodził się w 1980 roku. Jest poetą, pisarzem oraz tłumaczem. W wolnym czasie prowadzi bloga na temat międzywojennego tabloidu kryminalnego „Tajny detektyw”.
Piotr Tarczyński to tłumacz, historyk i amerykanista. Urodził się w 1983 roku w Krakowie, jednak teraz od 10 lat mieszka w Warszawie.

„Tajemnica Domu Helclów” opowiada o pewnej mieszkance Krakowa, żonie profesora, Zofii Szczupaczyńskiej, która powinna zajmować się domem, kontrolować pracę służącej i pilnować aby jej mąż Ignacy zawsze miał coś do jedzenia gdy wróci z uczelni. Jednak profesorowa zamiast spędzać czas na plotkowaniu przy herbatce i patrzeniu Franciszce na ręce, zajęła się organizacją loterii na rzecz dzieci skrofulicznych. Udaje się do Domu Helclów, aby znaleźć fundatora oraz uzyskać zgodę siostry Zaleskiej, przełożonej zakładu, na zabranie kilku fantów w postaci ręcznych robót pensjonariuszy. Kiedy dociera na miejsce dowiaduje się, że zaginęła pani Mohrowa. Tutaj Szczupaczyńska rozpoczyna swoje małe śledztwo nie zapominając oczywiście o organizacji loterii, która ma rozsławić nazwisko Szczupaczyńskich.

„Tajemnica Domu Helclów” to powieść , która na pierwszy rzut oka wygląda jak klasyczny kryminał. Detektyw amator- tutaj Zofia z Glodtów Szczupaczyńska- podejmuje się rozwiązania zagadki - tutaj śmierć pani Mohrowej, pensjonariuszki z Domu Helclów. Jednak nie każdy kryminał rozgrywa się w XIX- wiecznym Krakowie. Czytając tę książkę świetnie się bawiłam razem z Zofią odkrywając tajemnicę i równocześnie poznawałam życie krakowskich arystokratów z 1893 roku. W powieści zawarte są fakty historyczne takie jak śmierć mistrza Matejki, czy otwarcie Teatru Miejskiego. Bardzo mi się podobało zmieszanie wątku kryminalnego z codziennym życiem krakowian. Dzięki tej lekturze poznałam mechanizmy, zgodnie z którymi działało dawne społeczeństwo.

Ta książka to jeden z najciekawszych kryminałów jaki czytałam. Uwielbiam razem z głównym bohaterem odkrywać kolejne poszlaki i zgadywać kto jest winny. „Tajemnica Domu Helclów” ma jednak bardzo zaskakujące zakończenie, na które nigdy sama bym nie wpadła i uważam, że właśnie o to chodzi w tego typu książkach: żeby zaskoczyć czytelnika.

Serdecznie polecam tę książkę wszystkim miłośnikom kryminałów !

Deedlit, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

piątek, 13 listopada 2015

"Klucze" - Adam Lang - recenzja

“Mówi się, że w życiu tylko śmierć jest pewna”

Okładka książki KluczeZ takiego założenia wyszedł autor Adam Lang. Aktualnie matematyk opracowujący próbne arkusze maturalne, wcześniej nauczyciel w jednym z warszawskich liceów. Ciężko znaleźć więcej informacji na jego temat. Jedynym źródłem okazuje się okładka jego debiutanckiej książki “Klucze”. Tajemniczy tytuł, nieznane nazwisko i krótkie, acz przyciągające zdanie “Przekonaj się, co chłopakom siedzi w głowach!” = recepta na sukces.

Literatura młodzieżowa przepełniona jest dobrymi powieściami z nurtu New Adult. Coraz to nowsze tytuły o zagubieniu, problemach rodzinnych i dotyczących związków, ale zawsze z perspektywy dziewczyny. Mogłoby się wydawać, raj dla czytelniczek. Ale czasami dobrze też jest się dowiedzieć czegoś o.. sobie, od zupełnie nieznanej osoby. W tym wypadku tą osobą jest autor. Adam Lang wykorzystuje swój cięty język, by przedstawić męski punkt widzenia na środowisko współczesnych nastolatków.

Podobnie jak w książce Murakamiego “Mężczyźni bez kobiet” jest to swoisty opis relacji damsko-męskich nie tyle na płaszczyźnie związku, ale wszelkiego rodzaju relacji od miłości matczynej poczynając, na pociągu do katechetki kończąc. W tej powieści nie wiadomo co jest grą, a co prawdą. Nadal nie jestem w stanie odgadnąć, czy autor pisze we własnym imieniu (główny bohater nosi takie samo nazwisko), czy może kreuje typ nastolatka, jakiego nienawidzi bądź chciałby nim być?

Główny bohater to cyniczny palant, owijający wokół palca najpierw mamę, a potem wszystkie dziewczyny, które spotka na swojej drodze. Nie przejmuje się uczuciami, a cały swój ból przelewa na otaczających go ludzi. Ale to właśnie typ faceta, który jest popularny w szkole i na którego lecą laski. On ma je wszystkie gdzieś, bawi się, klasyfikuje jako, Zasoby Magazynowe, Liberto.

„Kto nie ma przyjaciół, musi mieć terapeutę”

Trafne spostrzeżenia i opinie autora trafiają w samo sedno. Nierzadko zadają cios i zwracają uwagę na przykre wady części dziewczyn w wieku licealnym. Mimo typowo młodzieżowej tematyki jest to książka poruszająca poważniejsze tematy, jak nieobecność ojca, śmierć, rozpad rodziny.

Rodzinka bohatera też nie jest idealna, wiecznie nieobecna duchem matka, wisząca godzinami na telefonie podczas rozmów z babcią-terrorystą, żywiącą się radością życia, tata, który uciekł z czołgistą w walizce, a do tego jedyny „normalny” wuj Jerzy. „Normalny” bo wyznający te same zasady co Adam. To on nauczył go życia, to on pokazał ośmiolatkowi świat.

Mogłabym porównać autora do rapera, który przysiadł gdzieś pod blokiem i pisze teksty płynące prosto z serca, ma za nic cenzurę i bawi się słowami. To właśnie dlatego jego teksty są prawdziwe. Taka właśnie jest ta książka, szczera do bólu, przedstawiająca brutalny świat nastolatków. Adama Langa albo pokochasz, albo znienawidzisz. Ale tę książkę musisz przeczytać!


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.