tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

poniedziałek, 12 listopada 2012

Wywiad z Andrzejem Iwanem przeprowadzony na Targach Książki w Krakowie


Jest 27 października 2012 roku, godzina ok. 11.00, pada okropnie. Zmoknięta wchodzę na krakowską halę targową, gdzie odbywają się  XVI już Targi Książki. Dużo ludzi stało w kolejce po bilety, ja z moją wejściówką musiałam odczekać tylko, niewiele mniejszą, kolejkę do szatni. Oddałam kurtkę i ruszyłam na  Targi. Wpuszczona po okazaniu biletu idę dalej. Bałam się tam iść, ale jeszcze bardziej tego chciałam. Pierwszym stoiskiem które miałam odwiedzić (i na szczęście nie zmieniłam zamiarów) było F16. Jedna z ostatnich sal, wypełniona stoiskami dla dzieci, pomiędzy którymi znalazło się miejsce na ławkę parkową, stolik i ... bohatera książki „Spalony”Andrzeja Iwana, do którego zmierzałam z zamiarem zdobycia podpisu na książce, i (trochę cichszym) zamiarem wywiadu.

Ciężko było mi wymyślić pytania do człowieka, który nie bał się wyznać całej prawdy o swojej przeszłości, który momentami, podczas czytania tej książki, wydawał mi się niekoniecznie miłym człowiekiem (jakże się myliłam!). W pierwszej wersji wywiadu przesadziłam z natarczywością pytań, które teraz wydają mi się wręcz bezczelne. Cieszę się, że w momencie kiedy zetknęłam się  z Andrzejem Iwanem po raz pierwszy, zdecydowałam się wymyślić pytania spontanicznie. Zdecydowałam się na zmianę, bo zobaczyłam twarz człowieka, o którym do tej pory w zasadzie tylko czytałam. 

Kiedy podeszłam do Pana Iwana, z prośbą o podpisanie książki, przez moje nieśmiałe pytanie o zadaniu paru pytań, do pożegnania, był po prostu miły. I dlatego wywiad jest przyjemną pogawędką o książce i o Wiśle Kraków, a nie jakimś wzajemnym podpuszczaniem się obu stron. Moim zdaniem jest po prostu czymś przyjemnym, takim jakim wspominam moje spotkanie z bohaterem książki ‘Spalony’.
Zanim zaczniecie czytać mój wywiad chcę pokazać wam jeszcze jeden obrazek. Czekałam w krótkiej kolejce, obok której przechodził mężczyzna z żoną i małym synkiem. Powiedział do małego:
‘Patrzy synku to jest Andrzej Iwan’.
W życiu trzeba mieć autorytety i przykłady, i Pan Iwan jest właśnie przykładem dla każdego (kto zna jego życiorys choć trochę, zrozumie o co mi chodzi).

Patrzcie wszyscy TO jest Andrzej Iwan.

-Z jaką reakcją się Pan spotkał po napisaniu książki?
-Chciałem powiedzieć, że z nadspodziewanie dobrą, gdyż spodziewałem się gromów pod moim adresem, zwłaszcza ze środowiska piłkarskiego, bo przede wszystkim o nim  w tej książce mowa.
Okazało się, że praktycznie nie miałem jakiś wielkich krytycznych uwag. Kilku kolegów tak jakby ochłodziło swoje stosunki ze mną, ale minimalnie, tak naprawdę niczego więcej negatywnego w środowisku nie wyczułem, chociaż  myślę, że mało kto mówi prawdę w oczy. Gdzieś tam w kuluarach warszawskich byli trenerzy moi, wiem że mają pretensje, ale generalnie jeśli ktoś je ma, to zapraszam do rozmowy ‘face to face’ albo rozmowy szczerej, telefonicznej.

-Orest Lenczyk o którym dość brutalnie Pan wyznał prawdę, miał jakieś pretensje?
-Znaczy ja powiem tak, jeśli ktoś dokładnie przeczyta, to tam są dwa odbicia Oresta Lenczyka. Jeszcze jak był młodym trenerem, młodym człowiekiem, gdzieś w pewnym momencie dał się ponieść emocjom związanym z grą o tytuł Mistrza Polski, i była taka sytuacja - bardzo niemiła. Generalnie przedstawiam tego człowieka jako raczej, można powiedzieć, rzadko spotykanego w środowisku uczciwego faceta. Z tego co wiem też się na mnie obraził, ale myślę że nie miał racji. Być może nie chciał, żeby to kiedykolwiek wyszło na światło dzienne, ale skoro ta książka miała być taka prawdziwa, to ten epizod, epizod… no epizod, w sumie to epizod, musiał być w tej książce.

-Czy wpłynęła ta książka jakoś na karierę, którą rozwija Pan teraz, pojawia się Pan w mediach w Internecie…
-Muszę powiedzieć, że być może ktoś postrzega mnie teraz pod kątem takim, że ja mam parcie na szkło, a jest wręcz odwrotnie, ja nie lubię. Tutaj jak przyszedłem to od razu mi się ręce zaczęły trząść, jak miałem podpisywać cokolwiek, bo nie spodziewałem się takiej ilości ludzi, i generalnie raczej do tego nie dążę. Te spotkania, no nie mogę powiedzieć żeby były uciążliwe - były konieczne, wiedziałem że one będą, natomiast są trudne. Trudne w  sensie takim, że ja wolę prywatne rozmowy, niż jakieś oficjalne, i tutaj… Ja mam jeden problem, że nie potrafię odmówić, i stąd być może moje wypowiedzi często ukazują się w mediach, bo po prostu raczej staram się odbierać telefony i odpowiadać jeśli ktoś ma jakieś kwestie do rozstrzygnięcia i pytania, na które chciałby ode mnie usłyszeć odpowiedź. Staram się to robić.

-Jeśli Pan pozwoli zadam teraz parę pytań dotyczących Wisły… Mecz z Widzewem (26.10), to było przełamanie? Czy po prostu nie jest tak źle, żeby z Widzewem przegrywać.
-Powiem tak. Przede wszystkim Wisła wykorzystała słabość Widzewa, który miał znakomity start, i nic nie ujmując temu klubowi, trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to ekipa z którą Wisła, nawet w takim składzie, w takiej formie - może przegrać. Może toczyć wyrównany bój, ale generalnie, zresztą sprawdził się mój typ, wygrana Wisły raczej nie podlegała dyskusji, chociaż dała (Wisła) sobie narzucić chaotyczny styl gry, prowokacje, i sama też nie pozbyła się takich brzydkich rzeczy jak niepotrzebne faulowanie. W ogóle mecz nie należał do przyjemnych, poza tymi pierwszymi minutami, gdy Wisła pokazała kilka naprawdę znakomitych akcji, potem również uraczyła nas kilkoma, ale nie było ich za dużo.

-Na ten moment, które miejsce by Pan wróżył na koniec rundy jesiennej?
-Niech ono będzie jak najwyższe, jak najniższa strata, natomiast pewnie że jesteśmy przyzwyczajeni do tego żeby myśleć przynajmniej o pucharach, i myślę że jednak ciężko będzie pokusić się o regularność w tym składzie przynajmniej tej jesieni. Dlatego ja upatruję jednak mimo wszystko szanse w Pucharze Polski, jeśli chodzi o zawitanie na europejskie boiska, bo to jest konieczne do tego żeby jednak podregulować budżet. W tych Pucharach jednak trzeba w miarę daleko zajść, żeby nie narazić się znowu na wpadkę.

-Z którego sektora ogląda Pan mecze, jeżeli przychodzi na stadion?
-Jeśli przychodzę na stadion, a muszę przyznać, że rzadko to robię, bo to koliguje, a wcześniej jeszcze bardziej koligowało, z moją pracą. Dlatego kiedy Orange miało prawo do ekstraklasy, ja byłem z reguły gdzie indziej, chociaż zdarzało mi się komentować mecze Wisły. Natomiast jeśli przychodzę, no to siadam tam, gdzie jestem zaproszony, ale nigdy nie biorę zaproszenia na cała rundę, bo żal mi miejsce blokować komuś, gdy ja nie mogę iść na stadion. To jest bodajże tzw. Loża Silver.

-Na koniec takie pytanie, gdyby teraz miały się odbyć derby z Cracovią, to jaki wynik by Pan obstawił?
-Teraz to by przypominało trochę taką grę o Herbową Tarczę Miasta Krakowa, z tego powodu że jest różnica klasy mimo wszystko, drużyny występują jedna w ekstraklasie druga w I lidze, i myślę, że chociaż Cracovia prezentuje niezły styl gry, to czegoś im brakuje, mecz z Termalicą pokazał, że nie jest to wszystko tak doskonałe do końca. Jednak nie jest łatwo grać bez napastnika klasycznego, który by wykorzystywał możliwości zdobywania bramek, dzięki sytuacjom które stwarza drużyna Cracovii.
Mimo wszystko wydaje mi się, że na ten czas Wisła jest sporo przed Cracovią jeśli chodzi, może nie o styl grania, ale o umiejętności, o potencjał na pewno.

-Bardzo dziękuję za rozmowę.

Ciri, 15 lat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz