tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

„Wytrącony z równowagi” - Jeremy Clarkson – recenzja

Wytrącony z równowagi - Jeremy Clarkson Znacie Jeremy’ego Clarksona? To taki prawie dwumetrowy facet w średnim wieku, który wciąż narzeka, że wnętrza aut są zbyt ciasne. Współprowadzący motoryzacyjnego programu Top Gear o typowo brytyjskim poczuciu humoru. Lubi samochody, lecz zdaje się, że jego pasją jest również wyśmiewanie wszystkiego i wszystkich. 

Jego teksty są zawsze pełne ironii i sarkazmu, a także teorii spiskowych wszelkiego rodzaju. Myślicie sobie: „Co za okropny człowiek!” a mimo to...czytacie dalej. Oczywiście, może się zdarzyć, że w pewnym momencie wręcz rzucicie książką o ziemię, patrząc na nią ze wstrętem. Na przykład wtedy, gdy autor nazwie waszego ulubionego tenisistę „hiszpańską małpą” (jak to było w moim przypadku). Ale jesteśmy istotami ciekawskimi, co sprawia, że zapragniecie zobaczyć, co ma jeszcze do powiedzenia. Spotęguje to fakt, że
  a) zatęsknicie za tym ostrym, specyficznym humorem, oraz
 b) będziecie chcieli zobaczyć, czy może sprostuje to, za co go chwilowo znienawidziliście (nie sprostuje) -  sprawi, że powrócicie do lektury. 

Tak było w moim przypadku. I co wtedy? Gdy już przyzwyczaicie się, że określenie „niepoprawny” to drugie imię Clarksona, zaczniecie śmiać się razem z nim, a tym samym czerpać z lektury przyjemność. I nawet, jeśli nie dołączycie do grona jego fanów, to zapewniam, że będziecie odkładać tę książkę z uśmiechem na twarzy.

„Wytrącony z równowagi” to zbiór felietonów. Bardzo takową formę lubię. Dobrze się ją czyta, styl jest swobodniejszy, a spostrzeżenia autorów śmieszą lub smucą, ale zazwyczaj zasługują na określenie „interesujące”. Szczególnie, gdy pisze je taki, na przykład, Clarkson –inteligentny i szczery do bólu.

A o czym pisze? O znienawidzonych przez siebie motocyklach, leworęcznych, kozach, letnich imprezach, myciu samochodu jako kompletnej stracie czasu. I o autach jako takich – od Volkswagena Passata przez Astona Martina Vantage’a, aż po Lamborghini Gallardo (które jest przepiękne). A wiecie co jest najlepsze? To, że nawet jeśli nie znacie się zbyt dobrze na samochodach...to w niczym nie przeszkadza. Co mi bardzo pasuje, bo ekspertem w tej dziedzinie stanowczo nie jestem.

Minusy? Istnieją, oczywiście. Największym jest fakt, że felietony pochodzą z lat 2008-2009, co było..hm, po prostu trochę dawno. Nowości samochodowe przestały w tym czasie być nowościami, zgodzicie się ze mną. Kolejna sprawa – umieszczenie zdjęć opisywanych aut na dwóch wkładkach. Kartkowanie całej książki za każdym razem, gdy chcecie zobaczyć, o jakim samochodzie traktuje rozdział, jest dość irytujące. (Niemniej jednak dobrze, że artykuły w ogóle są zilustrowane. Choćby w niekoniecznie trafiony sposób. Ja z upodobaniem raz po razie oglądałam, podziwiałam, oceniałam.) Podobnie z notkami biograficznymi osób wspomnianych w felietonach, umieszczonych na końcu książki. Dużo lepiej, moim zdaniem, sprawdziłyby się przypisy.

Jeśli spodobał Wam się styl Jeremy’ego, sięgnijcie po jego pozostałe książki (szczególnie po „Świat według Clarksona”).

A więc do dzieła, czytamy, czytamy! Macie moje błogosławieństwo :)



Lilisa, 16 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Insignis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz