tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

środa, 16 października 2013

"Samozwaniec. T. 4" - Jacek Komuda - recenzja

Samozwaniec, tom 4 - Jacek KomudaŚmierć ukróca dni panowania okrutnego cara Iwana Groźnego. Na rosyjskim tronie zasiada Borys Godunow. Wśród niezadowolonego chłopstwa po suszy w latach 1601-1603 zaczynają pojawiać się głosy sprzeciwu. Tymczasem w Polsce odnajduje się niejaki Dymitr, przed laty zamordowany prawowity spadkobierca carskiej korony. Co zrobić? Rzekomy carewicz w zamian za pomoc w dojściu do władzy obiecuje liczne korzyści. Wysłać do Moskwy? Niech sieje zamęt… Czy się uda? Oczywiście, że się udało. W 1605 r. wojska polskie wkraczają do Moskwy i całkowicie ją sobie podporządkowują, a Dymitr Samozwaniec zostaje koronowany na cara.

Akcja czwartego tomu „Samozwańca” Jacka Komudy czasowo przypada na okres pierwszej dymitriady, kiedy szlachta polska zawładnęła stolicą, a tytułowy bohater rozpoczyna oficjalne sprawowanie władzy. Czas, kiedy Rosja przeżywała ciężkie chwile zetknięcia się polskiej kultury z rosyjską,  autor opisuje ze znaną dla siebie szczegółowością.  

Głównym bohaterem powieści został, znany już z innych dzieł Jacka Komudy, stolnikowic sanocki  Jacek Dydyński, zwany również Jackiem nad Jackami. Jest to kolejna postać historyczna spośród wykorzystanych w książce charakterów. Przybywa on do Rosji wraz z wojskiem polskim, a jego głównym celem jest odnalezienie zaginionego wuja. Prędko jednak porywcze usposobienie szlachcica wpędza go w liczne tarapaty. Autor bardzo umiejętnie miesza fikcję z prawdą historyczną. Wydarzenia i postacie wykreowane tylko i wyłącznie z pomocą wyobraźni idealnie wpasowują się w historyczne ramy.

Barwne opisy sprawiają niesamowite wrażenie, szczególnie w przypadku uczt gdzie Jacek Komuda nie szczędzi nam detali, z lubością przedstawiając wszelkie dania i panujące przy stole obyczaje.  Nie mniejszą uwagę przywiązuje również do strojów z tamtych czasów, którymi Polacy niewątpliwie mogą się pochwalić. Jednakże chyba najbardziej rozbudowanymi elementami są wszelkie pojedynki, starcia. Jest ich naprawdę całkiem pokaźna liczba. Za ich sprawą nie można narzekać na brak akcji. Raz za razem gdzieś odzywa się świst szabli, a zaraz po niej jęki konającego. Każda potyczka cieszy rozmachem i o dziwo… realnością. Nie ma zbędnego patosu i heroizacji.

Przyznam że, książkę czyta się bardzo przyjemnie. Narastające napięcie w pewnym momencie nie pozwala  oderwać się od lektury. Zapewniam Was, choćby nie wiem jak bardzo Wam kiszki marsza grały podczas czytania tych realistycznych opisów uczt to z pewnością nie pozwolicie sobie, aby tak przyziemne potrzeby, miały zostać przyczyną przerwania dalszego śledzenia przygód Jacka Dydyńskiego.

Nie ulega wątpliwości, że elementem dopełniającym dzieła jest okładka. Tym razem ozdobiona pięknym zdjęciem polskiego fotografa Marcina Lipińskiego, przedstawiającym polskiego husarza.

TUTAJ możecie posłuchać fragmentu Samozwańca w interpretacji Wojciecha Malajkata
                                                                                                                             Naya, 18 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz